po 30-tce

Aproxymat

Aaa.. zadanie: poproszę coś o bardzo cichych istotach.

lulka

Mati.

Jest taki ‘punkt gorący’
Grzbietu Śród-atlantyckiego
gdzie Ziemia ma lej gotujący,
który zabije każdego.

Są także źródła Gorące
I szumią gejzery urocze
A to są oznaki tego,
Że zbocze to, nie zwykłe jest zbocze

Askja, Hekla i Katla dymiąca,
Grimsvotn i Hvannadalshnukur
A wszystko tam wrze i kipi
A wszystko gorętsze od słońca

A, że jak od dziecka wiemy
Ruszać się musi, co żyje
założył na serce dwie klemy
Eyjafjallajokull groźny i wyje.

Odetchnął sobie dwa razy
Przeciągnął się trochę powoli
Wypuścił w eter trzy gazy
I teraz dziko w pomrukach swawoli.

Póki zgaga go nie chwyci
Bo magma się kręci wokoło
Mamy szansy tyci, tyci
Że schylimy przed nim czoło.

Tacy brzydcy, słabi, mali,
gdzie nam równać do wulkanów?
możemy im pozazdrościć
tych mega gorących stanów.

Kiedy się wszystko zaczyna,
powoli rozpędza do szału
gejzer tuż obok wybucha
a potem zanika pomału.

I płynie lawa z góry
Zalewa całe kolorów pola
I wznosi się niczym chmury
Bo taka jest boska wola.

A my w obliczu tego piękna
Energii, siły i władzy
Jesteśmy tacy bezbronni
Jak w raju ludzie, nadzy.

Jak się ubezpieczę w Skandii
Skoczę sobie do Islandii.

to może oooooo....
'samogotujących' garnkach, których cena jest taka, jak cena biletu lotniczego do Ameryki Południowej.

Soleo

Wybrałem się do Ameryki, a pewnie i „południowej”,
Choć bardziej wschodem trąciło, bazy nierakietowej,
Jednak postanowiłem, zostać na trochę dłużej,
Ale jak teraz myślę, nie chciałbym być w swojej skórze,

A w końcu bilet kupiony, i to tak jakby bezzwrotny,
I tylko w jedną stronę, i tylko „jednokrotny”,
Narzekać jednak za bardzo nie było w sumie na co,
W końcu taka promocja - za wszystko garnki płacą…

A z tymi o tutaj „garnkami” to jest oddzielna historia,
Bo jak już człowiek doświadczy, to permanentna euforia,
I nie że to jakieś tricki, że firmy koloryzują
Bo nagle się okazuje, że garnki same gotują,

I pójdą po zakupy, i kupią świeże ziemniaczki,
Obiorą, umyją, posolą i zetrą buraczki do kaczki,
I nie dość że obiad zgotują, podadzą gościom na tacy,
To jeszcze pozmywają, bo przecież nie stronią od pracy,

Tak sobiem wtedy pomyślał, że pomysł jakby nie głupi,
Zrobić z nich biznes-samograj, bo przecież ktoś to kupi,
I taką knajpkę otworzyć, taką bez personelu,
I garnki tylko zatrudnić, to stąd już blisko do celu…

Kupiłem więc komplet wierząc w pomysłu skuteczność,
I zapłaciłem hojnie, i to nie tylko przez grzeczność,
A wyjazd był jakby w promocji, w końcu kupiłem „w zestawie”,
Wziąłem więc plecak na plecy, ruszając tu w dobrej sprawie,

Tak przyjechałem na miejsce, z biletem w jedną stronę,
Myśląc sobie po cichu, w przyrodzie tutaj zatonę,
I podjem sobie troszkę, dbając o wygląd tuszy,
Bo z tego ciągłego stresu, zostały już tylko uszy,

A wszystko jest zawsze świeże i nawet jest dość czysto,
Choć pani „kuchareczki” bałby się sam Mefisto,
Lecz do standardu garnków, jest im ciągle daleko,
I gnają mnie co dzień rano, żeby udoić mleko,

Z początku było fajnie, bo południowa ta Ameryka,
Lecz teraz czuję niepokój, jak zegar codziennie tyka,
I siedzę tak sobie w pokoju, z lecącym na głowę tynkiem,
I jestem w Ameryce, tej tutaj… pod Olsztynkiem…

To ja poproszę o Żuczkach Gnojarkach w przemyśle gastronomicznym ...

rosegreta · Gość

Dlaczego nie rymujecie?
próbowałam ale jakoś nic wymyślić nie umiałam
jakoś tego żuka nie połknąć sztuka

ribka_pilka

Qrde. No to samo mam.
Jedyne co wymyśliłam to:
żuczki gnojarki
wpadły w garnki

i pustka....

rosegreta · Gość

no cos juz jest

żuczki gnojarki
powpadały w garnki
jakoś takiego żuka
to przełknąć sztuka
a może taki żuk z maślakiem
może być czyimś przysmakiem
a jakby z żuków gnojarków
z tych przypalonych garnków
przyrządzić eksperymentalną sałatkę
a na nią zaprosić smakoszy gromadkę
i sprzedać przepis do restauracji
gdzie żuki podawano by do kolacji
i takie żuki w gastronomicznym przemyśle
mogłyby zrobić furorę, tak sobie myślę
bo zawsze jakiś smakosz się znajdzie
którego ochota na żuka w sosie najdzie
i w wykwintnej, drogiej restauracji
zażyczy sobie danie z żuka do kolacji
wypije butelkę wina markowego drogiego
do żuka na ciepło lub zimno przyrządzonego
żuk gnojarek znajdzie się w menu karcie
jako egzotyczne, smaczne i zdrowe żarcie
Tongue out (1)

no nie wiem, jakoś tego żuka nie udźwignę
może ktoś coś z tego utworzy, i jakoś żuka przetworzy

rosegreta · Gość

zadanie dodam : może o jakieś sytuacji życiowej, śmiesznej lub ciekawej, rymując opowiedzianej

rosegreta · Gość

Może ktoś coś po rymuje, no jakoś tak szaro Pray

Aproxymat

No wiem ale jakoś weny brakuje a taki fajny topik. Hmm... spróbuję po południu.

Malena

Seeni

Siedziały na plaży foczki
na głowach miały loczki
wiatr je niesforny rozwiewał
a nad foczkami ptak śpiewał.
Nagle jedna z tych fok
w dziki wpadła amok
z piasku się zerwała
aż loczki potargała.
I wszystki foki w śmiech
(aż ptak co śpiewał zdechł)
I co sie pani tak śmieje?
Piasek w tyłek mnie grzeje
niegrzecznie rzekła foka
i poszła do potoka
tyłek studzić nagrzany
gdyż nie było śmietany

O bzykaniu poproszę

Mati.

Bzykają zwykle komary
Kreując nocne mary
Bzykają także muchy
Co łeb wsadzają w kluchy
Bzyknąć se lubią osy
Co tną jak trawę kosy
Pobyzka czasem bączek
Co tłusty jest jak pączek
I bzyknie królowa pszczoła
gdy trutnia do się woła
bzykają się króliki
gdy czynią fiki-miki
bzykają się też norki
co mają spore worki
i krowy i jelenie
też mają to spełnienie
Lecz ani muchy ni króliki
Nie wiedzą, że ‘bzykanie’ to ludzkie ‘fiki-miki’
A wiedzą ludzie i to ich rani,
Że bzykać nie mogą machając skrzydłami
Więc cieszą się tym zwierzęcym bzykaniem
Tak samo jak muchy swoim lataniem

to może o trzech gejach, którzy budowali domki w Słupsku

Malena

lulka

Mati.

Jestem kobietką, często kokietką
O ciało dbam i bardzo się pilnuję
Choć czasem kielicha do dzioba ładuję
Maseczką z mango co dnia się torturuję
Ogórkiem swe worki skutecznie traktuję
Ust korale burakiem smaruję
Powieki i oczy ziemią maluję

Pod pachy wciskam pomarańcze nęcące
bo wtedy moje pachy są cudnie pachnące
W stanik melony wpycham starannie
By nie wypadły jak kiedyś pewnej pannie.
A gdy nadchodzi wieczorna już pora
Wrzucam Se do wanny świeżego kalafiora.
Bo jego różyczki, choć niedogotowane
Koją me ciało różami usłane.
A gdy na pilling mam chęć niebywałą
Obieram skórkę z ananasa całą
I lekkim ruchem solidnych zakoli
Tak długo się morduję
Aż wszystko mnie boli.
Potem wcieram w nie masło orzechowe
Bo tłuste jest, nawilża, w dodatku smaczne no i zdrowe
I tak odfiokowana z warzywniaka darami
Staję przed lustrem w uśmiechu i z wielkimi pąsami.
Golutka jak mnie dobra natura stworzyła
Bo jedyna to skóra, która jest mi miła.
Wkładam zamszowe kozaczki z jelenia
Którego wszakże, również wykarmiła ziemia.
Dokładam futro ze świeżutkiej norki
I zapominam, że w tym wieku mam swoje dwa worki.

to może o tym o czym zapominamy

ribka_pilka

ribka_pilka

Zapomniałam Twoje oczy,
zapomniałam Twoje imię,
może mi to minie?
O, Matko Niebiesko,
zapomniałam, że zrobiłeś mi dziecko!

Z racji temperatury proszę wybaczyć mi zwięzłość

Może coś o wpływie upału na ludzkie poczynania? lub zaniechania

Aproxymat

Poniedziałek - znowu upał
Asfalt płynie niczym zupa
Ciężko, nie ma czym oddychać
Nic nie robię, leżę, zdycham.
Wtorek - bez zmian wciąż jak w piekle
Słońce żarzy się jak wściekłe
Miałem zrobić coś lecz leżę
Niczym całkiem padłe zwierzę
Środa - ciągle jak w tropikach
Płuca żar mi już zatyka
Siadam, piszę coś, przerywam
Znów się kładę, dogorywam
Czwartek - może będzie burza
Z okna głowę swą wynurzam
Ale gdzie tam, prawie udar
Chwytam, więc się kładę, nuda.
Piątek - czyżby jeszcze cieplej?
Słońce ciągle żarzy wściekle
Drga powietrze, nie ma cienia
Leżę w stanie "nic-nie-chcenia"
W końcu weekend - trochę chłodniej
Można nawet włożyć spodnie
Ale już przyzwyczajenie
We mnie tkwi. Nic-nie-robienie.

Pora rozruszać ten topik
Poproszę wiersz o łowcach komplementów.

ribka_pilka