|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 21:57, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
..życzę Ci spokojnej nocy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Nikt sikający na stojąco
Dołączył: 07 Lis 2005 Posty: 7296 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 478 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z samego dna
|
Wysłany: Pią 22:01, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
illunga napisał: | Klaustrofobicznie wąski korytarz.
...
|
Wchodzę na forum, czytam to powyżej i w mojej głowie przewija się slajd:
Kilkanaście osób. Po chwili dopiero orientuję się, że to pary: mąż z żoną, chłopak z dziewczyną, dwie koleżanki, matka z córką... Głupia sprawa, ale tylko ja jestem sam. Chojrak, albo nikt tak ważny dla kogoś innego, żeby trzeba było z nim przyjechać tu. W powietrzu czuje się napięcie. Takie sprytnie maskowane...kiwaniem nogami...przeglądaniem czasopism leżących na stoliku...przyciszonymi rozmowami...Cichutka muzyka tłumi to co dzieje się za drzwiami, na które każda z obecnych osób, ukradkiem zerka. Ja też się boję. Nadchodzi moja kolej. Wchodzę. "Pan sam?'. "Sam". Zdziwienie. Przywitanie, krótki uścisk dłoni. Siadam, padają pytania, po odpowiedzi na pytanie "Kawaler, ..... żonaty?", pada ponownie "I pan sam tutaj?", "tak". Ogromne zdziwienie i ..... mięknie trochę w oczach ten człowiek, staje się bardziej plastyczny, wolniej mówi, zaczyna się uśmiechać oczami.....
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, jak wyżej a ponadto, bo w rozmowie padło pod koniec" Sie pan nie martwi, będzie dobrze, pół roku minie jak z bicza strzelił... przyjdą wyniki i zobaczy pan będzie dobrze"
Jutro mija 7 miesiąc..... i mam slajd w głowie, slajd który jeszcze się nie zdarzył....
Post został pochwalony 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
deja jak kaktus
Dołączył: 13 Sty 2007 Posty: 2899 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 6:16, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
kartka?... Nie, to karton. Karton wypełniony przemęczeniem, gonitwą ... Miało być łatwo i przyjemnie, kiedy rok temu przyjmowałam się do pracy w budżetówce ... bez ciężkiego oddechu menadżera na plecach ... a wyszło - jak zwykle. Nowi znajomi z pracy twierdzą , że już wszyscy (tzw. góra) wiedzą, że potrafię wiele i ze wszystkim dam sobie radę, a wtedy nie ma przeproś: dają do zrobienia wszystko z czym nie wiedzą co zrobić.
A ja? jeszczę daję radę, ale życie prywatne, rodzina, znajomi - znów poszło w odstawkę i męczy mnie to jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek przedtem, bo za chwilę zabraknie miejsca w szczebelkach drabiny zaszeregowania na kolejną podwyżkę (a pracy napewno będzie coraz więcej), bo nie będę umiała znaleźć nawet najbardziej bzdurnego uzasadnienia - kasa, żeby się godzić na taki stan i ... i oczywiście znów bedę szukać kolejnej pracy. Już nie mam ani checi, ani siły. Jak zatrzymać bezpiecznie ten chomiczy kołowrotek?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez deja dnia Nie 6:19, 28 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
illunga Procyon Lotor
Dołączył: 06 Lip 2006 Posty: 8282 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 473 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Ankh-Morpork Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:41, 07 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Wizyta w cyrku. Nie lubię cyrku. Nigdy nie lubiłam. Ale dzieci chciały, więc...
Na kilka godzin wcześniej, podeszłam zapytać o bilety. Cyrk sie już rozłożył i najbliżej ogrodzenia stały klatki z tygrysami. Dwa tygrysy. Jeden spał, po kociemu rozłożony na plecach, z łapami wyciągniętymi na prawie całą długość klatki. A drugi sobie chodził. Kilka metrów dalej stała klatka z (chyba) kaczkami, czy jakimiś takimi ptakami. Tygrys sobie chodził...chodził. Niby nie zainteresowany. Ale jak się bliżej przypatrzyłam, widać było czystej wody drapieżnika. Głowa to mu jak na żyroskopie chodziła-ciało szło dalej, ale oczy były utkwione już w jeden punkt-pierzasty i hałaśliwy. Niesamoowita gracja i precyzja. W naturze z taka maszynką do zabijania, mało co może sie równać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez illunga dnia Wto 8:42, 07 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 18:54, 07 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
..ciepłe wnętrze, miękki fotel.. łagodny powiew otula mi buzię. Za oknem słońce iskrzy się na szkle i świeci mi prosto w oczy..Jest szósta po południu.. Z boku kątem oka widzę uciekające pola, kolorowe, jesienne drzewa i samochody.. z głośników płynie Anabel..Czuję się odprężona i zadowolona. To był kapitalny weekend. Nagle błogi spokój mąci gwałtowna sytuacja na drodze. Trafiam na niewielki korek. Wszyscy jada powoli z pulsującymi awaryjnymi.. Duży, czerwony wóz strażacki, obok policja zasłaniają mi widok. Dostrzegam jednak dwa wraki małych samochodów. W zasadzie to jednego nie było. Krew, szkło, niebyt.. Karetka zabrała ofiary..
(...)
Słońce jakoś tak szybko zaszło tego dnia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
zadziora Gość
|
Wysłany: Śro 10:04, 08 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
piątkowe popołudnie, trening - dzieć należy do przyszkolnego klubu piłkarskiego... no wiadomo, że czasem z nim tę piłkę kopałam, ale to było zawsze takie podawanie i odbijanie. po rozgrzewce, trener dzieli dzieci na trzy grupy, najpierw mecz dwóch, trzecia zagra z tym, kto wygra pierwszą rozgrywkę. dzieci biegają z zaangażowaniem za piłką. do klubu, wraz z dzieciem należy jego najlepszy przyjaciel, Bradley.
kiedy piłka leci na aut, a rzucać ma ją Bradley, dzieć stoi przy nim, zagrzewając go do dalekiego rzutu; kiedy Bradley się kiwa w kierunku dziecia bramki, dzieć staje i krzyczy: dawaj Bradley, możesz to zrobić!
w końcu widać poirytowanie Bradleya dzieciowym niezrozumieniem zasad gry w przeciwnych drużynach... chyba juz ostatecznie wkurzony podaje z zaciętą miną piłkę do dziecia. ten oczywiście odkopuje ją do Bradleya. widać, że chłopiec aż purpurowieje ze złości i odkopuje piłkę do dziecia krzycząc: masz się kiwać! dzieć ze słodkim uśmiechem przyjaźni na twarzy podaje piłkę do przyjaciela. pozostałe dzieci, tez już solidnie wkurzone, krzycząc, jedno przez drugie, próbują dzieciowi wyjaśnić zasady gry, i że przyjaźni nie przenosi sie na boisko. w końcu do akcji wkracza trener... rodzice aż się trzęsą ze śmiechu, też się uśmiecham...
poniedziałek. odbieram dziecia ze szkoły. cały dumny podaje mi pracę przez siebie wykonaną. malowali swoją rodzinę. na rysunku widnieją trzy postaci, pytam po kolei: a kto to? ja odpowiada, a to ty, nie widzisz mamusiu? w końcu pytam o trzecią postać. a to tatuś, gdybym go miał. i jak zawsze w takich sytuacjach, to przytłaczające poczucie winy |
|
Powrót do góry |
|
|
fedrus ...
Dołączył: 12 Mar 2008 Posty: 6266 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:07, 08 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Zaskakująca puenta. Po takim wstępie byłem pewny, że na rysunku będzie Bradley w roli braciszka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Indian Summer Indiiwidualistka Uśmiechnięta
Dołączył: 17 Sty 2006 Posty: 10515 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 754 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świdnica Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:28, 09 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
niedzielny wieczór...coś koło 20...zasiedzieliśmy się u cioteczki...wracamy do domu...zbliżamy się do osiedlowego parkingu, na chodniku leży kobieta...ludzie zerkają na nią, na siebie nawzajem, idą dalej...córcia pyta: mamo,czemu ona tak leży? podchodzimy, pytamy czy potrzebuje pomocy...kobieta ma 40-50 lat, trudno ocenić, przepotwornie chuda jest..może trochę trafiona...ale...cierpi...ktoś ją pobił..."konkubin" mówi... dzwonimy po pogotowie...mąż z córcią idą do głównej ulicy, żeby pokierować karetkę...czekamy...kobita przerażona,że zaraz umrze...prosi by potrzymać ją za ręke...zimę ręce...czekamy...10 min? jest karetka: piła pani coś?! idziemy do domu...mamo, nic tej pani nie będzie?.....
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Anka serce żółto-czerwone
Dołączył: 18 Lis 2005 Posty: 13358 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 257 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Scyzorykowo :D
|
Wysłany: Czw 10:18, 09 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
...parę minut przed 22 deszcz , światła odbijające się od asfaltu , zatrzymuję do skrętu - lekka chwila koncentracji - jednym okiem rejestruje auto ciemne , na białych tablicach - nic innego nie zdołałam zobaczyć - i tyle po mim .. drugie oko - wiruje coś dużego - leci niemal jak pudełko zapałek , w końcu spadało pod koła ... panika mnie ogarnęła- jednak w takich chwilach nie panika lecz zdolność szybkiej reakcji potrzebna - bluza namacałam w kieszeni telefon - cholera zapomniałam numeru ratowników - pusta ze mnie blondi - taka myśl leci - policja kolejna myśl - na szczęście odebrali , wezwali ratowników .Staram się nie panikować zbieram się by zobaczyć to pod kołami - ulga - dobrze że stałam - że to nie ja go przejechałam -w końcu podeszłam - ocena - potrącony częściowo leży na jezdni - ktoś może go przejechać stanęłam na środku jezdni i patrzę siłą rzeczy na obrażenia gościa - z obserwacji wynika , dwa otwarte złamania - śledziona na wierzchy - myśl ... oby sie wylizał - całkiem młody - pewnie ma zonę dzieci ... zawyła syrena - co jest , nie możliwe , minęło zaledwie 3 minuty .... zapakowali , zabrali i odjechali ....czekać na niebieskich pozostało - ochłonęłam już troszkę , mija 30 minut , tkwię i czekam - czyżby nie byli zainteresowani .... sa... napisali , i odjechali - dotarłam w końcu do pracy - ale tej nocy jednak pożytku wielkiego ze mnie nie było .ranek nastał , po kłębiących myślach bolała głowa- nie zasnę , nie zasnę , muszę zadzwonić ... głos w słuchawce mówi - przeżył ... ufff
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 17:23, 11 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
..."oooooooooooooooooooooojjjj!!!! leci! leci! nie na mnie! nie na mnie!...łoooooooooooooooooo!!!!!!!!!... uffff.."
..wielka mucha z oczami jak pinezki wyłoniła się jakby spod ziemi tuż przed nosem i leci prosto w kierunku twarzy.. powoli się zbliża, głośno bzyczy, gada coś jakby...
"..łooooooooooojjj.. nie mnie!! nie mnie!! nie na mnie!!! nie na mnie!!!".. szklana probówka, przygnieciona wirującą w próżni kamerą do szafki, powoli pęka i rozsypuje się na setki drobnych odłamków.. lecą prosto w oczy.. "oooooooooooooo nieeeeee!!! nie znowu...!"
dźwięki "łojjj i "nie na mnie" to nie wszystko z czego umierałam ze śmiechu.. Kątem oka co jakiś czas widziałam wymachujące gabelki, opędzające się od much i komarów, albo próbujących sięgnąć po kropelkę soku pomarańczowego ..
"..mamo, ale tam fajnie.. jak plaża.." powiedziała do mnie, kiedy jej oczom ukazała się powierzchnia Księżyca.. szary pył unosił się wysoko i miał wniknąć za chwilę do naszych nosów, wkoło pustynia z wgłębieniami i uskokami.. Apollo 11 z muchami na pokładzie wylądował szczęśliwie i my razem z nim.. a potem wracałyśmy razem z nim na Ziemię.. Miękkie lądowanie w wodach oceanu.."Mamo!!! teraz chcę na Słońce, bo na Księżycu właśnie byłam" powiedziała i zdjęła okulary trójwymiarowe..
w czasie jednego seansu obejrzałam dwa filmy w trójwymiarze.. oba komiczne..
niezapomniane przeżycie..
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mati. dnia Sob 17:25, 11 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
szb maszynista z Melbourne
Dołączył: 05 Lip 2006 Posty: 4496 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1206 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:15, 12 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez szb dnia Nie 19:30, 12 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
szb maszynista z Melbourne
Dołączył: 05 Lip 2006 Posty: 4496 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1206 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:26, 12 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
... kościelna ławka i wzrok wbity w "zbity siekierką" brzozowy krzyż na którego czubku wisi hełm poległego (pewnie i nieznanego) żołnierza.
Dwie płachty tworzą narodowe barwy, metr za nimi podobne ale szersze. Takie tło miał krzyż.
Gdy dobiega 18sta w kościele gasną światła i tylko czerwony strumień z lampy, z chóru, oświetla scenę. Z czerwono-białymi opaskami na rękach wychodzą po kolei i w tym krwistym świetle, do fortepianowych dźwięków, przy krzyżu (uprzednio zapalając świeczkę pod tym krzyżem, każdorazowo pojawiając się) ... recytują.
Jedni z kartki, drudzy z pamięci. Jedni ciszej drudzy pewniejsi siebie, ale wczuci w rolę jak jeden mąż.
Na tych tylnych płachtach wyświetlano co jakiś czas filmiki z powstania, z pola bitwy, okraszone żołniersko-melancholijną nutą.
Gdy już przed krzyżem uzbierało się blisko trzydzieści świec, znowu
wyszedł pan ale już nie zapalał świeczki, nie recytował, tylko ... przemaszerował cały kościół i normalnie wyszedł. Za nim kolejny i następny, tak aż została ostatnia dwójka. Ci, uklęknęli przed krzyżem, przeżegnali się a potem zasalutowali ... i zniknęli za drzwiami kościoła, jak ci wcześniejsi.
minutę później wszyscy pojawili się znowu przed tą wojenną scenerią (weszli pewnie tylnym wejściem, cwaniaki). Stanęli w rzędzie i ... zebrali poczciwe oklaski.
Spodziwałem się jakichś zachrypniętych głosów i rąk pokrytych tatuażami.
Myślałem, że będzie ... inaczej.
A Oni spowodowali, że dwa razy odczułem na sobie kobiecą wrażliwość
(ckliwość taką)
Panowie! Brawo!
Dzięki
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
lulka Ewa chce spać
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 11227 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1364 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:57, 25 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Zanim drugi raz powiem dobranoc...
Ankieta do wypełnienia, a w niej jedno z wielu pytań:
- czy ma pan/i lęki? (albo jakoś tak).
Zaznaczam "nie" bo pielęgniarka wcześniej uświadomiła mnie, że przy rezonansie magnetycznym (odcinka szyjnego kręgosłupa) nie zamykają szczelnie w żadnej tubie, a jedynie takie wielkie coś zawisa nad człowiekiem.
Kładę się, pan przypina mnie najpierw jakąś obręczą wokół szyi do łóżka. Nie podoba mi się to bardzo - może trzeba było zaznaczyć "tak" z adnotacją, że nie muszę być zamknięta - przypięta też wystarczy.
Postanawiam wytrwać choć czuję jak nad górną wargą zaczynają zbierać mi się niewidzialne kropelki potu.
Tymczasem pan nakłada mi coś na głowę i też przymocowuje do stołu.
Ogarnia mnie panika, ale jeszcze panuję nad umysłem, który powstrzymuje mnie przed krzykiem - po prostu jeszcze się wstydzę jakichś głupich, histerycznych zachowań.
Lózko do którego jestem przygwożdżona rusza z miejsca i podjeżdżam pod maszynerię, która wisi pięć centymetrów nade mną. Z powodu obręczy i hełmu nie mogę spojrzeć w bok by przekonać się, że z boku jest jeszcze jakaś otwarta przestrzeń. Rozum mnie opuszcza, znika wstyd. Przed oczami wirują czarne plamy, a we mnie wszechogarniający strach. Nie wiem jak mi się to udaje bez udziału rozumu, ale krzyczę: "niech mnie pan stąd wyciągnie" i film mi się urywa.
Jestem wolna.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lulka dnia Sob 23:58, 25 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 21:19, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
..wzięłam kieliszek białego wina.. pływająca w nim kostka lodu topiła się i rozpływała w alkoholu. Oślepiło mnie słońce, które wychyliło się przez drugie okno. Podniosłam oczy i zobaczyłam rajski zachód. Wzięłam aparat i boso wyszłam na taras. Zrobiłam jedno zdjęcie. Kiepski tryb, zdjęcie okazało się prześwietlone. Słońce rozbłysło się na nim ognistą kulą. Zmieniłam tryb i zeszłam po schodach do ogrodu. Miękka, jeszcze zielona trawa zaczęła już gromadzić wieczorną wilgoć. Chodziłam zataczając koła i po każdym z nich patrzyłam na horyzont. Zrobiło się chłodno. Dreptałam dalej wyobrażając sobie, że idę cały czas przed siebie, że przechodzę przez płot, wiejską drogę, kamienisty wał i wychodzę na łąkę, w kierunku zachodzącego słońca.. świerszcze zaczęły już swój koncert.. żaby zaczynają właśnie rechotać nad stawem, ukrytym pośród wysokich traw.. a ja dopiłam wino i wpadłam w to wszystko nagle.. w ten zachód, w te dźwięki, w zapach świeżej, wilgotnej trawy..i tylko jedna myśl w czasie tej ‘wędrówki’ nie dawała mi spokoju… ’nigdy nie dotrę do kresu tego horyzontu..nigdy nawet w maleńkiej części nie znajdę się wewnątrz.. pozostaje mi tylko podziwiać z daleka i najwyżej próbować zbliżyć się do niego, o płot, o wał, o rzekę..’..
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
slepa i brzydka madonna z wielkim cycem
Dołączył: 10 Cze 2006 Posty: 10000 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 964 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Vondervotteimittiss
|
Wysłany: Pon 15:21, 27 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
dawny dom, rozlegly pokoj dzienny, stare fotele ustawione we wlasciwej odleglosci od telewizora.
na kanale CLUB [link widoczny dla zalogowanych] podaje przepis na jakis angielski pudding. siedze z podkurczonymi nogami, trzymam w poblizu notatnik na nowe angielskie slowka. ogladam regularnie jej program, na jej palcu pierscionek z jasnozielonym oczkiem. pieknie blyszczy nawet kiedy zafajda sobie palce miekkim ciastem. zaraz poleje gotowy pudding tym, co nazywa wysmienicie custard. ten cholerny smietanowo-jajeczny sos jej wychodzi z zamknietymi oczami, leje sie to geste, jednak lekkie, deserowe i zolto-slodkie. czuje aromat wanilii przez szybke telewizora. jeszcze tylko jeden kwiatek do przybrania. mam kolejne, chyba prawie juz ostatnie letnie wakacje. przez wielkie balkonowe drzwi wdziera sie powiew lata, razem z nim Noa. to PM wrocial z pracy... obiad.
teraz w biurze jest ciemno pomimo sensownego oswietlenia. od Lotte minelo juz tyle lat, a ja ciegle nie mam piekarnika. boli mnie brzuch... od dwoch dni walcze z migrena i zatruciem pokarmowym. tamto wspomnienie jest tak bardzo dalekie, ze nawet juz nie pomaga. wywietrzony do cna odswiezacz powietrza, ktory tylko wyglada, ale juz w ogole nie pachnie. naprawde niepamietam, kiedy ta pocztowka przestala dzialac...
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Wto 21:24, 28 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Siedzieli przede mną w autobusie. Młodzi. On wysoki, z ciemnymi, przybrudzonymi kędziorami, ona niska i krępa, z jasnymi włosami związanymi w "koński ogon". Przyglądałam się tym włosom, lśniącym świeżością, gładkim, połyskliwym, sypkim, tańczącym po ciemnym materiale płaszcza z zafascynowaniem. Podziwiałam ich czystą, nieskalaną żadną farbą barwę, bujność, zdrowy, piękny wygląd, niedbałą elegancję prostego uczesania. Porównywałam z włosami innych kobiet, które wobec tej pyszności formy, uciemiężone lakierami do włosów, spalone farbami, zmasakrowane trwałymi, przypominały nędzne, sztuczne futerka.
Jak po wielokroć przedtem dopadło mnie kompulsywne pragnienie wykonania całkowicie irracjonalnego gestu, w tym przypadku, pochwycenia tych włosów, zbadanie ich ciężaru, przesypania przez palce... pragnienie rosło, wiedziałam, niezaspokojone. Jedna delikatna, jasna smuga zawisła na oparciu siedzenia, tuż nad moim kolanem. Rozejrzałam się spłoszona dookoła - nie jest w końcu rzeczą przyjętą macanie obcych włosów - autobus był prawie pusty, nieliczni pasażerowie pogrążeni w sobie, zapatrzeni w okna. Pogłaskałam kosmyk, zmięłam w palcach jego końce. Był bardzo miękki, jedwabisty. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 22:13, 01 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
..wąskie przejście a w nim tłumy.. każdy chce gdzieś dojść, szybko.. wkładam ręce w kieszenie i przeciskam się między ciałami. Ktoś stanął na środku, zatamował ruch w jednym kierunku.. obok buda z kwiatami i zniczami. Dwóch typków w kapturach rozmawia o czymś licząc pieniądze z całodziennego utargu. Przechodzę przez bramkę i od wejścia uderza mnie zapach.. słodki zapach parafiny. Ogarnia całą przestrzeń tysiącami maleńkich, kolorowych ogników. Pomimo ożywionego ruchu słabo widocznych ciał ogarnia mnie spokój. Nagle odechciewa mi się spieszyć. Ruszam przed siebie szlakiem rodzinnych grobów. Jakież bogactwo kwiatów, lampionów, zapachów, barw.. szmery rozmów, ktoś łka nad świeżo usypanym grobem, ktoś analizuje zasady egzaminów z matematyki, ktoś przywodzi z pamięci czyjeś drzewo genealogiczne.. Alejki są ciemne, idę przed siebie, orientację w terenie zgubiłam już dawno.. ale duchy są wszędzie, może krążą między nami, może siedzą u sąsiadów i zastanawiają się ile ‘prawdy’ jest w czynach, a może wcale nie muszą się nad tym zastanawiać, bo wiedzą.. wiedzą wszystko.. Znają każdą tajemnicę życia i śmierci..i traktują nas z ‘ojcowską czułością’ widząc jak mali jesteśmy w obliczu nieskończoności całego kosmosu..a może szykują się na after party pod krzyżem wszystkich dusz..
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
(…) ..tu nie ma niczego.. pojedyncze lampiony ustawione w tym samym miejscu na każdym grobie. Nie ma kwiatów, mało ludzi.. Z bliska groby wyglądają tak samo..i na każdym garść kamyków. Zadumany ten cmentarz. Zupełnie jakby dusze przycupnęły sobie przy kapliczce i obserwowały inne dusze, te zamknięte w ciałach.. ale uwaga się nie rozprasza, jest skupiona na jednym punkcie.. na jednej myśli.. ‘..co dalej?’.. Schodzę cichą ścieżką, słyszę tylko szum opadających liści, czuję tylko zapach jesiennej wilgoci. Wychodzę przez bramę, odwracam się ostatni raz i widzę ….
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 22:39, 01 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Idą kilka kroków przede mną i kłócą się jak zwykle. Że kwiaty nie takie, że bilety nie takie, że zelazko nie na miejscu, on że ona beton matematyczny , ona że on bez minimum czytelniczego. Obydwoje wysocy, ze szczupłymi długaśnymi nogami i kanciaści w ramionach. Tak samo pochylają na bok głowę i tak samo szurają lekko lewą nogą Obydwoje moi do bólu, obydwoje różni i tacy sami.
Nieodmiennie kiedy na nich patrzę taka gula mi idzie do gardła, na którą romantycy wołają wzruszenie. Przytyka mnie ten ich wymuszony marsz ramie w ramie. Dwa słonie i cały świat porcelany
Nigdy bardziej i mocniej nie czuję się na miejscu jak wtedy kiedy obserwuje ich razem
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mii Lilla My
Dołączył: 03 Paź 2006 Posty: 10858 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1025 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: sama nie wiem skad
|
Wysłany: Sob 23:36, 01 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Już się nie posprzeczają, już nigdzie nie pójdą razem ramię w ramię.
Ona, zamyślona, wpatrzona nie wiadomo w co.
Właściwie jest z nami, ale chwilowo odpłynęła.
Jest teraz z nim.
Grób, zwykły...z ziemi...i drewniany krzyż ze znajomymi literami.
Kilka zniczy oświetla mu drogę.
Szczęśliwej drogi Ci życzę.
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 8:06, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
..”przez lornetkę”..
’Ty kurwo jedna!.. ty szmato!.. to wszystko przez Ciebie!!!’.. złapał drewniany stołek i przyłożył w niego głową z taką siłą, że stołek rozpadł się na dwie połowy a z czoła pociekła cienka strużka krwi.. Potem z czerwoną twarzą podbiegł do niej, złapał za ramiona i szarpał tak, jakby miał w rękach szmacianą lalkę.. jej głowa latała do przodu i do tyłu, oczy pełne łez, czarne od rozmazanego tuszu.. i ciche ‘przestań już.. przepraszam’.. Jego oczy ciskające z wściekłości piorunami, szał, furia.. Agresja w poczuciu bezsilności, agresja wywołana zbyt dużą ilością alkoholu, agresja obudzona przez… fatalną ocenę rzeczywistości… ‘nienawidzę Cię!!! szmato…’ Ona już nic nie mówiła, zastygła złamana słowami, które usłyszała.. siedziała w kuckach pod ścianą, nie ruszała się, nie mogła chyba pojąć o co chodzi, co się stało..Jej ‘obojętność’ jeszcze bardziej go zdenerwowała, ale ona tylko zamknęła oczy i jedyne czego chciała to ‘zniknąć na zawsze’.. Jeszcze coś krzyczał, wypluwał z siebie niezliczoną liczbę słów, które raz wypowiedziane nigdy nie przestają odbijać się echem w uszach… W końcu odszedł. Została prawie sama… złamana i obojętna…
..usiadłam obok niej, złapałam ją za rękę.. niczego więcej nie mogłam zrobić..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|