|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 18:44, 24 Cze 2013 Temat postu: Pochwała przeciętności, normy przeciętnej |
|
|
Przeciętność. Oaza tego co sprawdzone, pewne, bezpieczne. Miara wielu aspektów właśnie - poprzez normę przeciętną, bo tak najbezpieczniej i zazwyczaj daje sprawdzalność i potwierdzenie postawionych tez, założeń, czasem stereotypów. Zazwyczaj, ale nie zawsze. Coś co przekracza wskazaną normę przeciętną ( w dół, bądz w górę ) zaczyna wzbudzać emocje, kontrowersje, wywołuje zastanowienie, czasem niepokój, rozbieżność ocen. I niby z jednej strony żyjemy w czasach indywidualizmu, szuka się wybitnych, super inteligentnych, nietuzinkowych, to jednak ta ponadprzeciętność ostatecznie zawsze wywoła, spowoduje jakieś niezamierzone problemy. I piszę tutaj o nieprzeciętności w różnych sferach, materiach, aspektach życiowych. Czy przeciętniakom jest o wiele łatwiej w życiu? Czy dzisiaj, współcześnie, przeciętność pomimo wszystko też sprawdza się najlepiej? Dlaczego?
Ostatnio zmieniony przez FRIDA dnia Pon 21:09, 24 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 20:08, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Moja biografia w kolorze przeciętności. Najpierw tej przeciętności nienawidziłem, pogardzałem nią, a na koniec się w niej zadomowiłem. Wielkość w przeciętności. Przeciętność jako najwyższa forma arystokratyzmu. Przeciętność jako asceza, jako dumne osamotnienie w pospolitości, szary habit pysznego mnicha. Przeciętność ostatnim stadium wywyższenia.
Czy przeciętność jest bezgrzeszna i niewinna? Byłem czysty do chwili, kiedy obudziły się instynkty, stawałem się na powrót czysty, gdy instynkty zaczęły z wolna usypiać. Moja epoka grzeszności to kilkanaście lat pędzonych gwałtownie przez rozbuchaną biologię. Jakiś badacz zaszczepił mi instynkty, popędy, odruchy, a potem obserwował, co z tego wyjdzie. Byłem królikiem doświadczalnym. Czy królik odpowiada za eksperyment?
Przeciętność była aktem mojej woli. Ale warunki umysłowe i fizyczne do zadowolenia się przeciętnością odziedziczyłem w łańcuchu genetycznym, przenoszonym w ciągu stuleci i tysiącleci przez jakichś nieznanych mi facetów, jegomościów, typków, o których nic nie wiem i nie chcę wiedzieć (...) więc i przeciętność, ta harda, pyszna przeciętność też jest na mnie trochę wymuszona. Czy przeciętność, otrzymana jednak wbrew woli, choć uznana przeze mnie jako akt wolnej woli, czy ta przeciętność jest bezgrzeszna?
Nie ukradłem większej gotówki, nie popełniłem szaleństwa miłosnego, nie wykroczyłem przeciw prawom natury, nie dokonałem zbrodni. Trzymałem się stada i stadu byłem posłuszny. Słuchałem pilnie niesłyszalnego głosu stada ludzkiego, które nazywamy społecznością. Popełniałem drobne wykroczenia, co nie burzyło ogólnego procesu i natychmiast je tuszowałem, korygowany przez niewidzialne oko społeczne. A jednak mam poczucie grzeszności i jestem grzeszny.
Może grzechem pierworodnym jest ten kwas rybonukleinowy, co go przejąłem nie wiadomo po kim? Ten tajemniczy szyfr wystrzelony z dalekich galaktyk grzeszności. Może grzechem jest ta zaciekła ciekawość, straszna żądza poznania niepoznanego, zdrożna pokusa zdarcia czarnej zasłony okrywającej Najdoskonalsze Istnienie albo martwą nicość? (...)
Odlatują w przestrzeń międzyplanetarną w wietrze czasu rozbłyski chwil, co są moim losem. Moment, kiedy topiłem się w rozsłonecznionej, letniej rzece z gorzkim zapachem ziół w ustach. Sekunda, kiedy zobaczyłem dziki, przerażający akt kopulacji dwojga ludzi. Mgnienie, kiedy strzeliłem do przyjaciela w mroźną, gwiaździstą noc, pełną wilczych chórów. Minuta, kiedy zdradziłem siebie i swoich przyjaciół. Najkrótsza wieczność, kiedy czekałem na krwotok orgazmu z oczach cudzej żony. Mignięcia rozpaczliwych, samobójczych nocy. Lecą te rozbłyski jak świetliki w wiecznej ciemności niesione wiatrem czasu. Podobne jedne do drugich, do setnych, milionowych. Takie same, nierozpoznawalne, jednakowe. Droga mleczna z okruchów naszego istnienia. Wielki szum ludzkiej egzystencji.
Może obojętność, dziecko przeciętności, jest tą materią lotną jak mgła, która kamienieje w głazy, zespala się w skały, wyrasta masywem górskim aż pod niebo, przygniatając nasze marne życie? Może przezroczysta, bezbarwna, pozbawiona kształtu i zapachu, ospała, wszechobecna, przytulna, miła i niewinna obojętność jest jedynym grzechem, który zatrzymuje sito Opatrzności?
Przepraszam, że tak przydługo i nie swoimi słowami, ale mam takie literackie obsesje, do których wracam latami i nie mogę się od nich uwolnić. To jest jeden z najdoskonalszych tekstów o przeciętności (i o samotności też), jakie przeczytałam. On może pozostawiać wiele do życzenia, jeśli się go "rozbierze na drobne". Kolega Corsaire dostrzegłby w nim, zapewne, wiele błędów logicznych, ale w podskórnej sferze emocji, czucia, nie - rozumienia, to jest fragment perfekcyjny, transcendenty. Nic dodać, nic ująć i, broń boże, niczego nie tłumaczyć. |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 20:39, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
W ostatnim czasie moje poirytowanie normą przeciętną miało miejsce u lekarzy ( szkoda...), stąd prawdopodobnie ten wątek na forum. Ale myślę, że podobne doświadczenia i spostrzeżenia ma wiele osób, szczególnie dotyczące lekarzy tak zwanej "starej daty". Chodzi mi mianowicie o stosowanie tej samej metody leczenia wobec bardzo różnych pacjentów poprzez podawanie identycznych medykamentów w tych samych dawkach oraz innych takich samych metod leczenia, a następnie oczekiwanie podobnych skutków - w postaci zbliżonej reakcji organizmu. Uzasadnienie: "bo przeciętnie, u większości właśnie takie jest działanie, no chyba że Pani jest jakimś wyjątkiem...." |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:53, 24 Cze 2013 Temat postu: Re: Pochwała przeciętności, normy przeciętnej |
|
|
FRIDA napisał: | Czy przeciętniakom jest o wiele łatwiej w życiu? Czy dzisiaj, współcześnie, przeciętność pomimo wszystko też sprawdza się najlepiej? Dlaczego? | przeciętność jest paszą dla nieprzeciętnych - nic więcej tu się nie wymyśli. dlatego juz dawno temu ostrzegano - bylebyś kurwa był ciepły, albo zimny, ale broń boże letni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 21:57, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
A nieprzeciętność żerem dla przeciętnych |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:01, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | A nieprzeciętność żerem dla przeciętnych | ależ skąd, nie fantazjuj
nieprzeciętność straszny wprowadza dyskomfort wśród przeciętnych, muszą z tego powodu więcej przeżuwać i mleka produkować z tej złości potrafią całe pastwisko wystrzyc przez jedną nockę
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 22:04, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Nie fantazjuję. Wiesz, ile frajdy dostarczają przeciętniakom nieprzeciętni? O kim by się mówiło? Po kim jeździło? Kogo wielbiło? |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:15, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
a, w tym sensie, to może a i owszem. no ale zawsze tak było - ktoś musi to światło wytwarzać, żeby ktoś inny mógł je odbijać.
i zasadniczo, to jest w zgodzie z naturą i zupełnie ok, że większość z nas jest przeciętniakami - życie w grupie gdzie wszyscy muszą błyszczeć jest cholernie męczące
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 22:22, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ale miara jedynie poprzez pryzmat normy przeciętnej, często może przynieść więcej szkód niż pożytku. I przynosi. Chociaż oczywiście dyskusyjna - norma przeciętna, musi być, istnieć, funkcjonować, bo bez niej nie ma pewnego obrazu zjawisk. Nie jest natomiast jedynym wyznacznikiem dla wszystkich i dla każdego. Daje bezpieczeństwo, stąd takie zapatrzenie i wiara w nią. |
|
Powrót do góry |
|
|
l maszynista z Melbourne
Dołączył: 01 Paź 2011 Posty: 6165 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:48, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | Moja biografia w kolorze przeciętności. Najpierw tej przeciętności nienawidziłem, pogardzałem nią, a na koniec się w niej zadomowiłem. Wielkość w przeciętności. Przeciętność jako najwyższa forma arystokratyzmu. Przeciętność jako asceza, jako dumne osamotnienie w pospolitości, szary habit pysznego mnicha. Przeciętność ostatnim stadium wywyższenia.
Czy przeciętność jest bezgrzeszna i niewinna? Byłem czysty do chwili, kiedy obudziły się instynkty, stawałem się na powrót czysty, gdy instynkty zaczęły z wolna usypiać. Moja epoka grzeszności to kilkanaście lat pędzonych gwałtownie przez rozbuchaną biologię. Jakiś badacz zaszczepił mi instynkty, popędy, odruchy, a potem obserwował, co z tego wyjdzie. Byłem królikiem doświadczalnym. Czy królik odpowiada za eksperyment?
Przeciętność była aktem mojej woli. Ale warunki umysłowe i fizyczne do zadowolenia się przeciętnością odziedziczyłem w łańcuchu genetycznym, przenoszonym w ciągu stuleci i tysiącleci przez jakichś nieznanych mi facetów, jegomościów, typków, o których nic nie wiem i nie chcę wiedzieć (...) więc i przeciętność, ta harda, pyszna przeciętność też jest na mnie trochę wymuszona. Czy przeciętność, otrzymana jednak wbrew woli, choć uznana przeze mnie jako akt wolnej woli, czy ta przeciętność jest bezgrzeszna?
Nie ukradłem większej gotówki, nie popełniłem szaleństwa miłosnego, nie wykroczyłem przeciw prawom natury, nie dokonałem zbrodni. Trzymałem się stada i stadu byłem posłuszny. Słuchałem pilnie niesłyszalnego głosu stada ludzkiego, które nazywamy społecznością. Popełniałem drobne wykroczenia, co nie burzyło ogólnego procesu i natychmiast je tuszowałem, korygowany przez niewidzialne oko społeczne. A jednak mam poczucie grzeszności i jestem grzeszny.
Może grzechem pierworodnym jest ten kwas rybonukleinowy, co go przejąłem nie wiadomo po kim? Ten tajemniczy szyfr wystrzelony z dalekich galaktyk grzeszności. Może grzechem jest ta zaciekła ciekawość, straszna żądza poznania niepoznanego, zdrożna pokusa zdarcia czarnej zasłony okrywającej Najdoskonalsze Istnienie albo martwą nicość? (...)
Odlatują w przestrzeń międzyplanetarną w wietrze czasu rozbłyski chwil, co są moim losem. Moment, kiedy topiłem się w rozsłonecznionej, letniej rzece z gorzkim zapachem ziół w ustach. Sekunda, kiedy zobaczyłem dziki, przerażający akt kopulacji dwojga ludzi. Mgnienie, kiedy strzeliłem do przyjaciela w mroźną, gwiaździstą noc, pełną wilczych chórów. Minuta, kiedy zdradziłem siebie i swoich przyjaciół. Najkrótsza wieczność, kiedy czekałem na krwotok orgazmu z oczach cudzej żony. Mignięcia rozpaczliwych, samobójczych nocy. Lecą te rozbłyski jak świetliki w wiecznej ciemności niesione wiatrem czasu. Podobne jedne do drugich, do setnych, milionowych. Takie same, nierozpoznawalne, jednakowe. Droga mleczna z okruchów naszego istnienia. Wielki szum ludzkiej egzystencji.
Może obojętność, dziecko przeciętności, jest tą materią lotną jak mgła, która kamienieje w głazy, zespala się w skały, wyrasta masywem górskim aż pod niebo, przygniatając nasze marne życie? Może przezroczysta, bezbarwna, pozbawiona kształtu i zapachu, ospała, wszechobecna, przytulna, miła i niewinna obojętność jest jedynym grzechem, który zatrzymuje sito Opatrzności?
Przepraszam, że tak przydługo i nie swoimi słowami, ale mam takie literackie obsesje, do których wracam latami i nie mogę się od nich uwolnić. To jest jeden z najdoskonalszych tekstów o przeciętności (i o samotności też), jakie przeczytałam. On może pozostawiać wiele do życzenia, jeśli się go "rozbierze na drobne". Kolega Corsaire dostrzegłby w nim, zapewne, wiele błędów logicznych, ale w podskórnej sferze emocji, czucia, nie - rozumienia, to jest fragment perfekcyjny, transcendenty. Nic dodać, nic ująć i, broń boże, niczego nie tłumaczyć. |
a z czego to cytat?
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:48, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
w psychologii behawioralnej odpowiednikiem przeciętności jest stereoptyp - z podobnymi zaletami i wadami. jest przydatny, ale przy podejmowaniu decyzji warto mieć świadomość na ile się nim kierujemy
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 23:01, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Nie mniej jednak spotkałam się ze współczesną opinią, opierającą się na przeświadczeniu, że żyjemy w czasach indywidualizmu, kiedy wielbi się intelekt, itd.., że przeciętny znaczy - słaby. Patrząc na temat z drugiej strony, nie rozumiem pojawiającej się współcześnie, przynajmniej u niektórych mentalności, że przeciętny - to ktoś - kto dzisiaj nic nie znaczy i mało może. Oto druga strona medalu. |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:16, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
przeciętny to po prostu inny. to o czym mówisz to zwykła pycha, która zwykle maskuje jakieś tam zapyziałe kompleksy.
pycha jest niebiezpieczna, bo swoim syrenim głosem może nas wpuścić w maliny. człowiek roztropny potrafi sobie z pychą poradzić
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Ron Łotoszacz rozwielitek
Dołączył: 29 Kwi 2009 Posty: 5485 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 284 razy Ostrzeżeń: 3/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:17, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ale przecież kategorii są dziesiątki, jeśli nie setki i rozrzut ocen w różnych kategoriach u jednej osoby może być wielki. Poza tym większość ocen jest względna. Wydaje mi się, ze w tym temacie nic konkretnego, żadnej generalizacji nie da się napisać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 23:19, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
LampionyZeStarychSloikow napisał: | przeciętny to po prostu inny |
Jak to rozumiesz? Jak rozumiesz inność przeciętności? |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:28, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
FRIDA napisał: | Jak to rozumiesz? Jak rozumiesz inność przeciętności? |
to było w kontekście tego:
FRIDA napisał: | Nie mniej jednak spotkałam się ze współczesną opinią.... że przeciętny znaczy - słaby. |
tak może powiedzieć ktoś, kto ma duże kompleksy. maskuje je na zasadzie - jestem lepszy, bo... taki człowiek jest niebezpieczny, bo żyje zaczadzony złudzeniami, które sam wytwarza - umykają mu realia
na przykład takie, że czasami to masa krytyczna wytworzona przez przecietnych decyduje o kierunku ruchu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LampionyZeStarychSloikow dnia Pon 23:32, 24 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
l maszynista z Melbourne
Dołączył: 01 Paź 2011 Posty: 6165 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:38, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
nie wiem jeszcze jaki to ma zwiazek z tematem, ale czytalem gdzies, ze przecietna uroda jest najladniejsza
ze jesli powierzysz wszystkie usta, wargi, nosy, oczy w danej populacji
i wybierzesz srednia z nich
to dupencja z takimi parametrami bedzie sie nam najbardziej podobala...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 23:42, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ta opinia, na którą się powołałam, wyszła z ust pewnego profesora. Nie wiem, czy jest pyszny, pyszałkowaty, nie znam go prywatnie. Ale opinia dotycząca nijakości i bezużyteczności współczesnego, przeciętnego człowieka gdzieś tam krąży pomiędzy wierszami. Do wszystkiego wybiera się najlepszych, chociaż i tutaj można polemizować. Co do pychy - zgadzam się z Tobą - niewątpliwie prowadzi do zguby. |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:49, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
FRIDA napisał: | Ta opinia, na którą się powołałam, wyszła z ust pewnego profesora | to jest kolejna kalka powielana dość bezrefleksyjnie. żdziwiłabyś się, jak wielu "profesorów" to zakute łby, jednostki skostniałe i zakonserwowane w formalinie, którzy w skali światowej są jakimś pyłkiem niewartym wspomnienia - to jest efekt nawarstwionych od kilkudziesięciu lat zatęchłych lokalnych układzików, których nie przerwał nawet upadek komunizmu. to się powoli zmienia, bo z biologią się nie wygra, a młodzi chcą błyszczeć zarówno w kraju jak i zagranicą - czyli jest nadzieja.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Pon 23:52, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
LampionyZeStarychSloikow napisał: | FRIDA napisał: | Ta opinia, na którą się powołałam, wyszła z ust pewnego profesora | żdziwiłabyś się, jak wielu "profesorów" to zakute łby, jednostki skostniałe i zakonserwowane w formalinie, którzy w |
Wiem o tym. I nie dotyczy to tylko profesorów, ale także wielu innych przedstawicieli zawodów, profesji, uważanych za prestiżowe. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|