|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
slepa i brzydka madonna z wielkim cycem
Dołączył: 10 Cze 2006 Posty: 10000 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 964 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Vondervotteimittiss
|
Wysłany: Czw 10:58, 06 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Wiolinowa napisał: | A mnie się marzy życie w takim społeczeństwie, które pozwala kobiecie i mężczyźnie wybrać model rodziny. Żeby kobieta, która chce się realizować w pracy zawodowej - mogła to robić bez wyrzutów sumienia, że dzieciom nie poświęca dostatecznie dużo czasu i żeby warunki życia ułatwiały jej pogodzenie roli matki i pracownicy. I żeby kobieta, która chce się realizować w roli matki i żony (strażniczki domowego ogniska) mogła to robić bez konieczności pracy zawodowej. | wszystko to moze sie ziscic absolutnie bez angazowania w to calego panstwa, tylko trzeba pomyslec.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
anmario Gość
|
Wysłany: Sob 20:01, 08 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
SiB napisał: | wszystko to moze sie ziscic absolutnie bez angazowania w to calego panstwa, tylko trzeba pomyslec. |
Z tego co wyczytałem z Twoich postów nie zawsze chyba było to dla Ciebie takie jasne, co? No i taka zresztą jest chyba prawda w tym temacie, bywa, że choćby człowiek był i filozofem na miarę Sokratesa to nie wymyśli nic by szybko polepszyć swój los, a w przypadku Wiolinowej czas ma chyba dość spore znaczenie, nie? |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:26, 11 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Tak naprawdę czas nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:46, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Czemu nagradzać finansowo tylko te matki, które zawodowo nie pracują. |
Bo matka pracująca zawodowo na pełnym etacie otrzymuje wynagrodzenie za co najmniej 40 h tygodniowo kiedy nie ma jej przy dziecku, gdy pracuje. Natomiast matka niepracująca zawodowo spędza ten czas z dzieckiem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Pią 11:52, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Wiolinowa napisał: | Seeni napisał: | Czemu nagradzać finansowo tylko te matki, które zawodowo nie pracują. |
Bo matka pracująca zawodowo na pełnym etacie otrzymuje wynagrodzenie za co najmniej 40 h tygodniowo kiedy nie ma jej przy dziecku, gdy pracuje. Natomiast matka niepracująca zawodowo spędza ten czas z dzieckiem. |
Spędza, albo i nie? Może siedzi u kosmetyczki, albo zostawiła dziecko z babcią i łazi po sklepach? albo mąż ma drugą zmianę, albo coś jeszcze innego... Nie postawię znaku równości pomiędzy pracą zawodową, a pracą przy dziecku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:12, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ja też nie. Bo w moim odczuciu praca przy dziecku jest wyjątkowo odpowiedzialną pracą. Co do czasu spędzanego z dzieckiem lub bez dziecka. Oczywiście, że może się zdarzyć sytuacja, że matka zostawi z kimś dziecko, aby coś załatwić lub zwyczajnie odpocząć (bo np. ma gorszy dzień lub źle się czuje). W końcu nikt nie jest robotem. Kobieta pracująca zawodowo też otrzymuje wynagrodzenie za czas urlopu wypoczynkowego i za czas choroby (do 33 dni), albo zasiłek chorobowy. Gdzieś już pisałam, że powinna być jakaś kontrola wydawanych pieniędzy z państwowej kasy i chyba najlepiej byłoby, gdyby pieniądze były wypłacane na określone cele. A matka niepracująca zawodowo (opiekująca się w tym czasie dzieckiem) powinna udokumentować wydatki na te cele, aby otrzymać zwrot. Oczywiście pozostaje kwestia limitów.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Pią 12:14, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Tak, ale ta kobieta pracująca wraca z pracy i nie odpoczywa, na urlopie też nie odpoczywa, bo robi to samo co matka przy dziecku, tylko ma na to znacznie mniej czasu
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:24, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
A to zależy która matka. Znam takie, które odpoczywają po pracy. Poza tym chyba nie sądzisz, że matka niepracująca zawodowo kończy opiekę nad dzieckiem po 8 godzinach? Nie, opiekuje się dzieckiem nadal. Tak, jak kobieta pracująca zawodowo. Na urlopie wypoczynkowym różnie bywa. Zależy, jak sobie matka i ojciec zorganizują urlop. Nie chcesz chyba powiedzieć, że matce pracującej zawodowo nie zdarza się zostawić dziecka z babcią lub iść do fryzjera czy kosmetyczki?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Pią 12:32, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Dlatego uważam, że matce pracującej jest niewątpliwie trudniej... i jeszcze te wyrzuty sumienia...
Ostatnio, przepraszam, nie pamiętam gdzie wyczytałam, że jakiś czas temu feministki dostrzegły, że tzw. gospodynie domowe są sfrustrowane, mają myśli samobójcze, wybuchy agresji. Zrobiono wtedy akcję zakrojoną na szeroką skalę pod hasłem: wyciągnijmy z domu kobiety, dajmy im pracę! W efekcie kampanii wiele kobiet poszło do pracy i zaczęły godzić opiekę nad dziećmi z pracą domową. W efekcie oprócz frustracji doszło jeszcze przewlekłe zmęczenie, pogorszenie zdrowia, apatia itp. Jaki z tego wniosek? Podział obowiązków domowych. Pomoc państwa w opiece nad dzieckiem, urlopy wychowawcze dzielone po połowie, dofinansowanie opieki nad dzieckiem w domu (obojętnie, czy zajmuje się nim mama, czy tato).
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 12:41, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Kewa napisał: | Dlatego uważam, że matce pracującej jest niewątpliwie trudniej... i jeszcze te wyrzuty sumienia...
|
to mnie zawsze zastanawiało
o jakie wyrzuty sumienia chodzi?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:42, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Tak, można generalizować... ale to raczej ryzykowne. Gdyby każdej matce pracującej było trudniej, dlaczego niektóre z nich decydują się na ten trudny los, jeśli sytuacja materialna wcale je nie zmusza do zarobkowania? Jedna z moich znajomych miała dobrze zarabiającego męża, który na dodatek chciał, aby żona zajmowała się dzieckiem w domu. Nie wytrzymała jednak w domu z dzieckiem dłużej niż trwał urlop macierzyński. Nie żeby miała jakiś szczególny talent czy wizję kariery zawodowej (choć takich przypadków też jest przecież sporo), ale zwyczajnie brakowało jej kontaktu z ludźmi. A może czuła się ograniczona w domu z dzieckiem? Faktem jest, że wiele kobiet po prostu nie chce spędzać kilku lat życia z dzieckiem w domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Pią 12:59, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Mati - wyrzuty sumienia, że nie widzi się dziecka tak długo, że płacze jak się rozstajemy, jeśli rano trzeba budzić do żłobka, czy przedszkola, to boli.
Wiolinowa - nie znam osobiście kobiety, która pracuje jedynie dla przyjemności na tzw. kosmetyki. Wiadomo jak jest na rynku pracy, jeśli kobieta zdecyduje się zostać w domu - wypada z obiegu. Bardzo trudno jest jej znaleźć pracę. Patrz: żony górników. Los bywa okrutny. Nigdy nie zawierzyłabym swego losu mężczyźnie. Co jeśli po latach odejdzie? Co jeśli umrze nagle? Mam w rodzinie taką niefrasobliwą dziwaczkę. Dwukrotnie zamężna, po czterech nieudanych związkach z jednym, 17-letnim obecnie synem. Najpierw nie pracowała, bo nie musiała. Mąż pracował za granicą. Snuła marzenia, plany, samych nocników miała z sześć (z pozytywką, srywką) Potem się pokłócili, nie pracowała, bo dziecko, bo odkryła w sobie artystkę, bo nie było odpowiedniej dla niej pracy. Wspierali ją rodzice. Teraz nie pracuje, bo nie może zostawić dziecka, bo on sprawia problemy wychowawcze, a ona leczy depresję. Tylko, że umarł jej ojciec, a matka ma niewielką emeryturę i nie bardzo ma z czego żyć. Na szczęście jest nowy mężczyzna, który czasowo ją utrzymuje. Jak długo jeszcze? Dziękuję - postoję.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
slepa i brzydka madonna z wielkim cycem
Dołączył: 10 Cze 2006 Posty: 10000 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 964 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Vondervotteimittiss
|
Wysłany: Pią 13:01, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Wiolinowa napisał: | Tak, można generalizować... ale to raczej ryzykowne. Gdyby każdej matce pracującej było trudniej, dlaczego niektóre z nich decydują się na ten trudny los, jeśli sytuacja materialna wcale je nie zmusza do zarobkowania? Jedna z moich znajomych miała dobrze zarabiającego męża, który na dodatek chciał, aby żona zajmowała się dzieckiem w domu. Nie wytrzymała jednak w domu z dzieckiem dłużej niż trwał urlop macierzyński. Nie żeby miała jakiś szczególny talent czy wizję kariery zawodowej (choć takich przypadków też jest przecież sporo), ale zwyczajnie brakowało jej kontaktu z ludźmi. A może czuła się ograniczona w domu z dzieckiem? Faktem jest, że wiele kobiet po prostu nie chce spędzać kilku lat życia z dzieckiem w domu. | czyli gdyby obiecac im kase, to chetniej by sie na to godzily?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 13:28, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Kewa napisał: | Mati - wyrzuty sumienia, że nie widzi się dziecka tak długo, że płacze jak się rozstajemy, jeśli rano trzeba budzić do żłobka, czy przedszkola, to boli.
|
hmmm.. z pewnością masz rację
ale ja mam nieco inne podejście do tego typu sytuacji..
w zasadzie nie przypominam sobie w ogóle wyrzutów sumienie z powodu tego, co i jak robiłam w aspekcie dziecka. Trzy lata siedziałam z nią w domu a potem poszłam do pracy. Nie ukrywam, że było to wybawienie. Nareszcie ludzie! Nareszcie coś się wkoło dzieje! Nareszcie znowu życie poza ścianami domu! A dziecko? Cóż, kolej rzeczy jest taka, że posłałam je wtedy do przedszkola, teraz do szkoły. Spędzam z nią czas, ale nie odmawiam sobie przyjemności dla siebie. Moje życie też jest dla mnie ważne i jeśli sama nie będę zadowolona z powodu tego, że spełniam się na frontach swoich zamiłowań i potrzeb dziecko może niechcący stać się celem moich wyładowań 'atmosferycznych'. Wszystko można pogodzić i zrobić to z umiarem. Nigdy nie miałam problemu, żeby zostawić Julkę babci czy sąsiadce kiedy chciałam pójść do kina czy na imprezę - czyli w celach czysto rozrywkowych, nie miałam również problemu, żeby ją zostawić na miesiąc, kiedy wyjechałam w końcu na wymarzone wakacje, łzy w jej oczach choć bolą nie powodują we mnie rezygnacji z planów, bo wiem, że zostaje pod dobrą opieką i że obie musimy nauczyć się normalnie funkcjonować. Teraz wyjechała na kolonie. Szlochała okrutnie na peronie, martwiło mnie to, ale nie wywołało wyrzutów sumienia a już następnego dnia zadzwoniła zachwycona. Tak po prostu jest. I my - rodzice i one - dzieci uczą się życia w różnych okolicznościach tak, więc nie warto popadać w dręczące nas emocje, bo nikomu krzywda się nie dzieje a rzeczywistość jest taka, jaką sobie kreujemy ze wszystkimi konsekwencjami, które wcale nie muszą być przykre. Po prostu są życiowe, normalne. Łysko, kiedy stajemy się niewolnikami własnych dzieci, bo według mnie nie o to chodzi.
Post został pochwalony 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Pią 13:55, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Widzisz, Mati, bardzo dobrze, tyle, że... nie każdy tak potrafi. Po urodzeniu pierwszego syna zaraz wróciłam do pracy - zaliczył żłobek. Pracowałam na zmiany, więc jakoś to szło, pomagała rodzina. Córka po siedmiu latach przerwy - wróciłam do pracy. Gdy mała miała 7 miesięcy ostro zachorowała. Zapalenie płuc, szpital, ciągłe nawroty duszności. Zostawiłam pracę. Po dwóch latach urodziłam syna i już wtedy nie mogłam marzyć o powrocie do pracy. Przychodziła do mnie często moja mama i było znośnie. Gdy upadły nam finanse, mąż stracił pracę musiałam wracać. Nagle okazało się, że nie ma dla mnie miejsca. Czekałam na pracę pół roku uruchamiając znajomości. W końcu - jest! Cały czas miałam wyrzuty sumienia, rozterki Teraz mam tylko wobec psiaka że go za często zostawiam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 14:25, 14 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
trudna sytuacja nie powinna dodatkowo dobijać wyrzutami sumienia..
wyrzuty sumienia pojawiają się wtedy, kiedy uważamy, że nie robimy czegoś wystarczająco a moglibyśmy..
jeśli Twoja rzeczywistość ograniczała Tobie pewne kwestie w związku z dziećmi to czy to nie było wystarczająco beznadziejne, żeby się jeszcze dręczyć wyrzutami sumienia, którym i tak zaradzić nie mogłaś?
Dawałaś z siebie 100% w miarę możliwości.. Zapewniłaś dzieciom opiekę i to czego potrzebowały od matki..
Mam koleżanki, które dręczą się tym, że chcą czegoś dla siebie i tylko dla siebie. Tak jakby było to czymś nagannym, kiedy ma się dzieci i męża. Większej bzdury nie słyszałam. Takie 'Joanny D'Arc' - umrzeć dla idei i tylko dla niej, bo nikomu nic z tego nie przyjdzie, że zostają w domu i jęczą w imię jakiś wymyślonych zasad: jak być dobrą matką i żoną.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
sid syndrom irracjonalnej destrukcji
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 384 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:06, 15 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Mati napisał: | Kewa napisał: | Mati - wyrzuty sumienia, że nie widzi się dziecka tak długo, że płacze jak się rozstajemy, jeśli rano trzeba budzić do żłobka, czy przedszkola, to boli.
|
hmmm.. z pewnością masz rację
ale ja mam nieco inne podejście do tego typu sytuacji..
w zasadzie nie przypominam sobie w ogóle wyrzutów sumienie z powodu tego, co i jak robiłam w aspekcie dziecka. Trzy lata siedziałam z nią w domu a potem poszłam do pracy. Nie ukrywam, że było to wybawienie. Nareszcie ludzie! Nareszcie coś się wkoło dzieje! Nareszcie znowu życie poza ścianami domu! A dziecko? Cóż, kolej rzeczy jest taka, że posłałam je wtedy do przedszkola, teraz do szkoły. Spędzam z nią czas, ale nie odmawiam sobie przyjemności dla siebie. Moje życie też jest dla mnie ważne i jeśli sama nie będę zadowolona z powodu tego, że spełniam się na frontach swoich zamiłowań i potrzeb dziecko może niechcący stać się celem moich wyładowań 'atmosferycznych'. Wszystko można pogodzić i zrobić to z umiarem. Nigdy nie miałam problemu, żeby zostawić Julkę babci czy sąsiadce kiedy chciałam pójść do kina czy na imprezę - czyli w celach czysto rozrywkowych, nie miałam również problemu, żeby ją zostawić na miesiąc, kiedy wyjechałam w końcu na wymarzone wakacje, łzy w jej oczach choć bolą nie powodują we mnie rezygnacji z planów, bo wiem, że zostaje pod dobrą opieką i że obie musimy nauczyć się normalnie funkcjonować. Teraz wyjechała na kolonie. Szlochała okrutnie na peronie, martwiło mnie to, ale nie wywołało wyrzutów sumienia a już następnego dnia zadzwoniła zachwycona. Tak po prostu jest. I my - rodzice i one - dzieci uczą się życia w różnych okolicznościach tak, więc nie warto popadać w dręczące nas emocje, bo nikomu krzywda się nie dzieje a rzeczywistość jest taka, jaką sobie kreujemy ze wszystkimi konsekwencjami, które wcale nie muszą być przykre. Po prostu są życiowe, normalne. Łysko, kiedy stajemy się niewolnikami własnych dzieci, bo według mnie nie o to chodzi. |
Wg mnie nie chodzi o to by stać się niewolnikami swoich dzieci, ale również nie chodzi o to, by z kogoś innego go robić, w pale mi się nie mieści, jak można podrzucić dziecko sąsiadce, po to żeby mamusia się mogła pójść zabawić, albo babci na miesiąc, bo mamusia postanowiła realizować swoje marzenia, co innego sytuacje, gdy zmusza do tego jakaś konieczność... Nie krytykuję tego, ani Ciebie, ale masz bardzo lekkie podejście do macierzyństwa i obowiązków z nim związanych, dlatego może nie potrafisz zrozumieć kobiet, które odczuwają wyrzuty sumienia rozstając się z dzieckiem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 17:54, 16 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
sid napisał: | Wg mnie nie chodzi o to by stać się niewolnikami swoich dzieci, ale również nie chodzi o to, by z kogoś innego go robić, w pale mi się nie mieści, jak można podrzucić dziecko sąsiadce, po to żeby mamusia się mogła pójść zabawić, albo babci na miesiąc, bo mamusia postanowiła realizować swoje marzenia, co innego sytuacje, gdy zmusza do tego jakaś konieczność... Nie krytykuję tego, ani Ciebie, ale masz bardzo lekkie podejście do macierzyństwa i obowiązków z nim związanych, dlatego może nie potrafisz zrozumieć kobiet, które odczuwają wyrzuty sumienia rozstając się z dzieckiem. |
no toś pojechał
chyba masz w takim razie za małą tę pałę
może dlatego szybko oceniasz nie mając pojęcia o moim życiu..
w czym jest kwestia?
w tym, że babcia lubi mieć czasem wnuczkę dla siebie a wnuczka z radością odwiedza babcię (względnie bawi się z dziećmi sąsiadów) czy w tym, że ja w tym czasie mogę sobie pójść np. na romatyczną kolację?
a może w tym, że sąsiedzi sobie nawzajem pomagają dając szansę spędzenia kilku chwil na rozrywce?
Dla mnie to normalne i ze stopniem ciężkości w podejściu do macierzyństwa nie ma nic wspólnego..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Garfield normalny inaczej
Dołączył: 01 Gru 2006 Posty: 22718 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 368 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: w nas takie zezwierzęcenie? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:21, 16 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Mati napisał: |
hmmm.. z pewnością masz rację
ale ja mam nieco inne podejście do tego typu sytuacji..
w zasadzie nie przypominam sobie w ogóle wyrzutów sumienie z powodu tego, co i jak robiłam w aspekcie dziecka. Trzy lata siedziałam z nią w domu a potem poszłam do pracy. Nie ukrywam, że było to wybawienie. Nareszcie ludzie! Nareszcie coś się wkoło dzieje! Nareszcie znowu życie poza ścianami domu! A dziecko? Cóż, kolej rzeczy jest taka, że posłałam je wtedy do przedszkola, teraz do szkoły. Spędzam z nią czas, ale nie odmawiam sobie przyjemności dla siebie. Moje życie też jest dla mnie ważne i jeśli sama nie będę zadowolona z powodu tego, że spełniam się na frontach swoich zamiłowań i potrzeb dziecko może niechcący stać się celem moich wyładowań 'atmosferycznych'. Wszystko można pogodzić i zrobić to z umiarem. Nigdy nie miałam problemu, żeby zostawić Julkę babci czy sąsiadce kiedy chciałam pójść do kina czy na imprezę - czyli w celach czysto rozrywkowych, nie miałam również problemu, żeby ją zostawić na miesiąc, kiedy wyjechałam w końcu na wymarzone wakacje, łzy w jej oczach choć bolą nie powodują we mnie rezygnacji z planów, bo wiem, że zostaje pod dobrą opieką i że obie musimy nauczyć się normalnie funkcjonować. Teraz wyjechała na kolonie. Szlochała okrutnie na peronie, martwiło mnie to, ale nie wywołało wyrzutów sumienia a już następnego dnia zadzwoniła zachwycona. Tak po prostu jest. I my - rodzice i one - dzieci uczą się życia w różnych okolicznościach tak, więc nie warto popadać w dręczące nas emocje, bo nikomu krzywda się nie dzieje a rzeczywistość jest taka, jaką sobie kreujemy ze wszystkimi konsekwencjami, które wcale nie muszą być przykre. Po prostu są życiowe, normalne. Łysko, kiedy stajemy się niewolnikami własnych dzieci, bo według mnie nie o to chodzi. |
Masz sporo racji z takim podejściem do sprawy. Jeśli będziemy dziecko non stop "głaskać" i "otaczać parasolem" to po latach nasza pociecha będzie życiową kaleką i pierdołą
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Garfield normalny inaczej
Dołączył: 01 Gru 2006 Posty: 22718 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 368 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: w nas takie zezwierzęcenie? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:31, 16 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
sid napisał: |
Wg mnie nie chodzi o to by stać się niewolnikami swoich dzieci, ale również nie chodzi o to, by z kogoś innego go robić, w pale mi się nie mieści, jak można podrzucić dziecko sąsiadce, po to żeby mamusia się mogła pójść zabawić, albo babci na miesiąc, bo mamusia postanowiła realizować swoje marzenia, co innego sytuacje, gdy zmusza do tego jakaś konieczność... Nie krytykuję tego, ani Ciebie, ale masz bardzo lekkie podejście do macierzyństwa i obowiązków z nim związanych, dlatego może nie potrafisz zrozumieć kobiet, które odczuwają wyrzuty sumienia rozstając się z dzieckiem. |
Chyba nie do końca zrozumiałeś co Mati miała na myśli, zresztą ja też bym nie zrozumiał gdybym nie miał własnych szkodniczków i nie wiedział jakim wybawieniem może być ich "sprzedanie" na kilka godzin sąsiadce lub babci. Moje starsze dziecko od 6 msc życia było zostawiane u opiekunek bo... życie jakie jest każdy widzi. Stanęliśmy z moja panią przed dylematem: wegetować z jednej pensji i odmawiać dziecku wielu udogodnień i zbytków lub oboje idziemy do pracy i wtedy będzie nas stać na trochę zbytków i szaleństw. Dodatkowo dziecko nauczyło się że nie zawsze i nie na każdy "gwizdek" rodzic jest przy nim.
Nie wspomnę już o sytuacji gdy rodzice rezygnują z małych WŁASNYCH przyjemności a potem cały żal "przelewają" na pociechę, bo przecież właśnie przez nie przestali chodzić do teatru, kina, stracili znajomych itp itd
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|