|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
FRIDA Gość
|
Wysłany: Wto 19:49, 03 Wrz 2013 Temat postu: "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni", czy oby na |
|
|
Zbanalizowany cytat głosi:
"Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". A może jest wręcz przeciwnie? Jakoś nie do końca wierzę w sprawdzalność tego cytatu, chociaż wielu w wyniku złych, niedobrych wydarzeń, dzielnie go powtarza, manifestując swoją siłę, odwagę, wytrzymałość. Dobre doświadczenia przynoszą ze sobą pewność siebie, wewnętrzną siłę i optymizm. Cierpienie niestety ogranicza, wywołuje rysy, które wpisują się na twardy dysk naszej osobowości. I pozostają, gdzieś tam pozostają na zawsze, mniej lub bardziej ukryte. Gdyby cierpienia, drastyczne wydarzenia naszego życia, rzeczywiście miały wzmacniać, to największymi herosami byliby ludzie po Auschwitz, czy ofiary wojny. A nie są ...
Ostatnio zmieniony przez FRIDA dnia Wto 19:53, 03 Wrz 2013, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz męska zołza
Dołączył: 23 Cze 2008 Posty: 14583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1176 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 20:40, 03 Wrz 2013 Temat postu: Re: "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni", czy oby |
|
|
FRIDA napisał: |
. Gdyby cierpienia, drastyczne wydarzenia naszego życia, rzeczywiście miały wzmacniać, to największymi herosami byliby ludzie po Auschwitz (...) |
A nie są ?
Ludzie popełniają samobójstwa z o niebo bardziej błachych powodów...
A oni przetrwali
Wiem.. można to zrzucić na zwierzęcy instynkt samochachowawczy.
Ale czy na pewno własnie ten instynkt pozwolił przetrwac ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 20:49, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Osobiście uważam, że nie ma takich wydarzeń, które są jedynie złe. Wszystkie te moje, które wydawały mi się tylko złe po jakimś czasie okazywały się nieco bardziej strawne. ( nadal złe, ale złe wyobrażalnie, złe do zniesienia) Być może to tylko spojrzenie z perspektywy czasu ale święcie wierzę w to: co nas nie zbije to nas wzmocni, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, nic się nie dzieje bez przyczyny itd. Są takie sprawy i takie rzeczy, na które nie mamy wpływu. Trzeba się z nimi zwyczajnie godzić, bo życie warto przeżyć a nie tylko przecierpieć czy przebawić. Żałoba, smutek, cierpienie to tacy sami towarzysze życia jak śmiech, radość, nadzieja.
To banał, ale bez tej równowagi w dobrym i złym nie bylibyśmy ludźmi.
Znaczy, po mojemu....
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Wto 20:49, 03 Wrz 2013 Temat postu: Re: "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni", czy oby |
|
|
nudziarz napisał: |
A nie są ?
Ludzie popełniają samobójstwa z o niebo bardziej błachych powodów...
A oni przetrwali
|
Można na to patrzeć i w ten sposób. I masz rację. Ale mnie chodzi o rysy, o pozostałości w naszej psychice, świadomości, które pozostają na przyszłość, na zawsze, na całe życie i niekoniecznie dodają nam skrzydeł i siły na dalszy lot. |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Wto 20:56, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Kiedyś oglądałam program ''Kobiety w armii'', czyli o kobietach wojny. Wprawdzie same, z własnej woli wybrały sobie takie zajęcie, taką pracę, ale wydarzenia na froncie, w których uczestniczyły, i które wiązały się z cierpieniem niekoniecznie fizycznym, ale głównie psychicznym, wpłynęły na nie negatywnie, destrukcyjnie. Zostały zniszczone jako - kobiety, matki, żony. Chodzą do psychoterapeutów, psychiatrów, powoli wracają do siebie, do życia. Ale pewne obrazy, odczucia, pozostaną w nich na zawsze i niekoniecznie je wzmocniły. |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz męska zołza
Dołączył: 23 Cze 2008 Posty: 14583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1176 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:01, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Frido , sa ludzie których kolejne kopniaki coraz bardziej przyginaja do zoemi, sa i tacy, ktorym garbowana skóra twardnieje.
Myslę że to kwestia osobnicza i w tym sensie tytułowe stwiedzenie nei może być prawda absolutna, nie nalezy go jednak odrzucac.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bea.ta apiratka
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 3801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:34, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
"Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"
Wzmacnia i zabija.
Wzmacnia odporność, często zabija w jakimś stopniu wrażliwość. Oswaja z niepowodzeniami, wzmaga ostrożność , zaostrza zmysły, ale zarówno na to co dobre jak i złe. Niektórych czyni zgorzkniałymi, w niektórych wzmaga wolę walki a po niektórych spływa.
Uwarunkowane jest to zapewne zarówno od psychiki człowieka jak i od ciężaru emocjonalnego, tego co go chciało zabić....
Tak może być , albo nie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Wto 21:45, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Wydarzenia, okoliczności, które spowodowały u nas cierpienia, niepowodzenia, porażki, mają diametralne znaczenia. Chodzi mi o ich rodzaj, czyli tak zwaną ''siłę rażania'' i ewentualne skutki.
Mnie osobiście, wszystkie dotychczasowe porażki, czy niepowodzenia wzmocniły, dodały siły, pozwoliły wyciągnąć wnioski, bo ja działam na zasadzie - ja Wam jeszcze pokażę. Ale zdaję sobie sprawę, że moje niepowodzenia, czy porażki życiowe nie miały charakteru drastycznego. Gdyby miały charakter drastyczny, to nie mam pewności, czy rysy, rany, blizny, które pozostawiłyby po sobie dałyby mi siłę i motywację do podobnych działań, do kolejnych działań, do nowych wyzwań. Być może tak, ale istnieje ewentualność, że musiałabym wyzwolić w sobie kogoś innego, nowego, poniekąd -narodzić się ponownie. |
|
Powrót do góry |
|
|
kasia_imig maszynista z Melbourne
Dołączył: 12 Lut 2010 Posty: 2481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 292 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:13, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
FRIDA napisał: | Ale zdaję sobie sprawę, że moje niepowodzenia, czy porażki życiowe nie miały charakteru drastycznego. Gdyby miały charakter drastyczny, to nie mam pewności, czy rysy, rany, blizny, które pozostawiłyby po sobie dałyby mi siłę i motywację do podobnych działań, do kolejnych działań, do nowych wyzwań. Być może tak, ale istnieje ewentualność, że musiałabym wyzwolić w sobie kogoś innego, nowego, poniekąd -narodzić się ponownie. |
Moje miały właśnie charakter drastyczny i teraz jest mi trudno przyjąć na barki nawet te małe... Stosuję raczej ucieczki i wzmacniają mnie tylko sukcesy i miłe chwile. Ale to chyba faktycznie zależy od siły i może gdybym była silniejsza, to potrafiłabym wyciągać wnioski... A może jednak nie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
illunga Procyon Lotor
Dołączył: 06 Lip 2006 Posty: 8282 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 473 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Ankh-Morpork Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:18, 03 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Nie wzmacnia. Wręcz przeciwnie pozbawia nas tego co w nas miękkie, łagodne, delikatne. Wszystkiego co najłatwiej zniszczyć. Bo trzeba się opancerzać. Bo trzeba być twardym. Bo trzeba się nie dać.I zostaje taki kadłubek emocjonalny, cyniczny, zimny i wyrachowany.
Co nas nie zabije... Ależ zabija. Zmienia nas, kształtuje, daje umiejętność poradzenia sobie w przyszłości w podobnej sytuacji, ale...zabija.
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Śro 8:17, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
illunga napisał: | Nie wzmacnia. Wręcz przeciwnie pozbawia nas tego co w nas miękkie, łagodne, delikatne. Wszystkiego co najłatwiej zniszczyć. Bo trzeba się opancerzać. Bo trzeba być twardym. Bo trzeba się nie dać.I zostaje taki kadłubek emocjonalny, cyniczny, zimny i wyrachowany.
Co nas nie zabije... Ależ zabija. Zmienia nas, kształtuje, daje umiejętność poradzenia sobie w przyszłości w podobnej sytuacji, ale...zabija. |
Niestety.. masz rację. Ale to chyba nieuniknione. Od dziecka słyszymy: nie ufaj każdemu, nie rozmawiaj z obcymi, trzymaj się z dala od takich a takich.. więc już od tego czasu uczymy się ostrożności i twardości. Już wtedy coś z tej naszej miękkości, łagodności i delikatności jest hartowane. Takie jest życie. Nie bez powodu mówi się, że kto ma miękkie serce musi mieć twardą dupę.. A jeśli chodzi o to zabijanie, to można na to spojrzeć w ten sposób, że rzeczywistość nie jest miękka, delikatna i łagodna tylko, że jest również brutalna, okrutna i trudna i dlatego w nas musi istnieć równowaga, która pozwoli nam funkcjonować w tej dualnej rzeczywistości. Wtedy, kiedy możemy, kiedy okoliczności sprzyjają, kiedy ufamy pozwalamy sobie na te miękkość, łagodność i delikatność zrzucając na chwilę tytanowe gacie. Coś w nas umiera, ale i rodzi się coś nowego.. Zmieniamy się, dostosowujemy do panujących okoliczności. Jeśli ktoś ma z tym problem może faktycznie zwariować.. |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Śro 15:07, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Kolejny przykład, zresztą jest ich mnóstwo na oddziale leczenia oparzeń i chirurgii rekonstrukcyjnej w Polsce, w innych krajach.
Piękna kobieta, młoda, która do tej pory cieszyła się urodą i miała nieskazitelne oblicze, poniekąd ta ponadprzeciętna uroda dodawała jej siły życiowej, pewności siebie, a nawet organizowała życie zawodowe / grała w reklamówkach/. Nagle jakiś degenerat wylał jej kwas na twarz, twarz została poparzona w znacznej części, uszkodzone oko i nawet operacje w najlepszych klinikach świata nigdy nie przywrócą jej wyglądu sprzed wypadku. Szpecące blizny już na zawsze, każdego dnia będą przypominać jej o tym co się stało, a przede wszystkim tworzyć kolejne rysy w psychice, codziennie od nowa, i tak w kółko. Bez wątpienia jej to nie wzmocniło, nie dodało sił, tamta ona praktycznie umarła, a obecna dziewczyna jest wrakiem. Przy wsparciu rodziny, znajomych, przyjaciół, miała szansę stać się kimś nowym, narodzić się od początku, wyzwolić i w tym nowym wydaniu poszukiwać silnej kobiety. I proszę nie piszcie, że to wydarzenie oduczyło jej próżności i zbytniego, często przesadnego zwracania uwagi na wygląd zewnętrzny, ponieważ każdy ma prawo budować szczęście na czym innym. Jej szczęście zostało zburzone .. |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Śro 18:46, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
bea.ta napisał: | "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"
Wzmacnia i zabija.
Wzmacnia odporność, często zabija w jakimś stopniu wrażliwość (...) |
W pełni się z tym zgadzając, tkwię jednak w przeświadczeniu, że człowiek musi być trochę porysowany. Nie da się wyjść z życia całkiem bez szwanku, a jeśli komuś udaje się każde niepowodzenie przekuć w sukces, każde cierpienie znieść z pogodą ducha i zracjonalizować każdą traumę, to jest w tym dla mnie coś nieautentycznego. Życie jest pełne cierpienia i nie można się od tego odciąć. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Śro 21:56, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | (...) Życie jest pełne cierpienia i nie można się od tego odciąć. |
..ale czy trzeba w związku z tym żyć cierpieniem?
osobiście jestem specjalistką od życia cierpieniem (każdy dzień jest nudny, zwykły, przewidywalny do torsji żołądka, bez specjalnych emocji, więc kiedy w końcu jakieś przyjdą - nawet jeśli liche, człowiek czuje wtedy, że...czuje..), ..ale myślę, że są ludzie, którzy po to, żeby nim nie żyć - tym cierpieniem - znajdą plusy trudnych chwil, setki wytłumaczeń..
i na tej podstawie uważam, że odczuwanie cierpienia jest w pewnym sensie próżne, bo mimo wszystko nasz system odpornościowy - żebyśmy nie zwariowali - zawsze podsunie naszemu umysłowi rozwiązania, które zrzucą ciężar.. |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Śro 22:07, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Nie, nie chodzi mi o to, żeby się umartwiać. Uważam, że cierpienie należy przeżyć, a nie negować fakt jego istnienia czy na siłę doszukiwać się pozytywów. W psychologii to się na pewno jakoś mądrze nazywa, w rodzaju "przepracowanie emocji". Jeśli czegoś się nie da wyeliminować, to trzeba to przemleć, przemielić i wypluć. I iść dalej, jak czołg, ewentualnie, czołg z rysami, których tak obawia się FRIDA. Podziwiam ludzi, którzy to potrafią. U mnie etap memłania jest niezwykle rozciągnięty w czasie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Śro 22:19, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
A dlaczego myślisz, że szukanie pozytywów jest na siłę? To trochę tak, jak z wiarą w Boga.. Są ludzie, którzy we wszystkim widzą tak zwaną 'karmę".. czyli pożywkę, która buduje. Boli, jak cholera.. ale buduje i opcja, że buduje pomaga im wytrwać. Wszystko jest kwestią spojrzenia. Jedni uważają, że coś zabijamy inni, że w tym zabijaniu istnieje nowe życie.. To jest chyba optymizm, realizm i pesymizm?
Każdy w trudnych sytuacjach radzi sobie, jak może i jak mu wygodniej tak tłumaczy..
Ostatnio zmieniony przez Mati dnia Śro 22:20, 04 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Śro 22:32, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | (...) U mnie etap memłania jest niezwykle rozciągnięty w czasie. |
a dlaczego memłasz?
bo ja memłam, bo lubię.. |
|
Powrót do góry |
|
|
FRIDA Gość
|
Wysłany: Śro 22:43, 04 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | I iść dalej, jak czołg, ewentualnie, czołg z rysami, których tak obawia się FRIDA. |
Człowiek z ''rysami'' niewątpliwie jest ciekawszy, bogatszy, doświadczony. Dlatego tak pojętej ''rysy'' nie obawiam się, zapewne zdecydowana większość z nas jakieś rysy na twardym dysku swojej osobowości posiada, które być może jednych wzmocniły, w innych zaś być może coś zabiły. Boję się ewentualnych wydarzeń, okoliczności drastycznych/ o których wspominam w topiku/, które mogłyby wywołać cierpienie szczególne, a i rysy mogłyby okazać się bardziej ostre, wyryte, zabijające moje ja. Takich rys nie życzę nikomu, inne są niestety nieuniknione, bo zwykłe życie samo je ze sobą niesie. |
|
Powrót do góry |
|
|
letnisztorm Tunrida Storm
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 14847 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2172 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:15, 05 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Tak to jest z tymi rysami.
Problemy i niepowodzenia nie zabijają, wzmacniają, skorupa rośnie i twardnieje, to co delikatne chowa się w środku.
Na wierzchu najpierw robi się mała ryska, później się pogłębia i nagle w najmniej spodziewanym momencie nawet najtwardszy i najgrubszy pancerz po prostu pęka. Wystarcza małe puknięcie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
LampionyZeStarychSloikow maszynista z Melbourne
Dołączył: 24 Mar 2013 Posty: 2671 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 90 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:44, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
letnisztorm napisał: | skorupa rośnie i twardnieje, to co delikatne chowa się w środku. Na wierzchu najpierw robi się mała ryska, później się pogłębia i nagle w najmniej spodziewanym momencie nawet najtwardszy i najgrubszy pancerz po prostu pęka. Wystarcza małe puknięcie. | gdzieś w tym całym pseudointelektualnym, przechytrzonym i wypiętym bełkocie pojawiła się zupełnie adekwatna oraz zupełnie dopasowana wypowiedź letniegooragazmu - uff, co za ulga i przywrócenie wiary w istnienie pozametropolitarnej inteligencji!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|