Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ciało a osoba
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Te Sprawy...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
FRIDA
Gość





PostWysłany: Wto 20:25, 17 Kwi 2012    Temat postu:

szb napisał:


I zgadzam się z Hach&Ko, że można się takimi wpominkami niekiedy zamęczyć.


Są całe tabuny ludzi, którzy żyją wspomnieniami, karmią się nimi. Często porównują nowo poznanych partnerów, kochanków, do tych, którzy byli kiedyś. Najzwyczajniej tęsknią za nimi, przywołują we wspomnieniach. Właściwie, nie wiem, za czym tęsknią, czy za ciałem ( bo bywały urodziwe ), czy za osobą, osobowością. Niemniej jednak, dla nowo poznanych partnerów, jest to nieco bolesne, że ktoś żyje wspomnieniami, i że jesteśmy porównywani do kogoś, czegoś, co minęło bezpowrotnie, a jednak jest... Angel


Ostatnio zmieniony przez FRIDA dnia Wto 20:43, 17 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:42, 17 Kwi 2012    Temat postu:

Frido, to taka proustowska magdalenka Im więcej lat, im więcej doświadczeń, im większe emocje (jakiekolwiek) związane z kimś/czymś, tym większe tendencje do idealizowania czegoś odległego.
A że bycie ciągle porównywanym do czyjegoś "wzorca z Sevres" jest paskudne, to już całkiem co innego.
Z drugiej strony, czy te tęsknoty osobowo/cielesne są aż tak częste, stałe i uciążliwe w życiu, zeby się nimi przejmować?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FRIDA
Gość





PostWysłany: Wto 20:53, 17 Kwi 2012    Temat postu:

illunga napisał:

Z drugiej strony, czy te tęsknoty osobowo/cielesne są aż tak częste, stałe i uciążliwe w życiu, zeby się nimi przejmować?


Tęsknoty, zdarzają się. Oczywiście, że nie warto się nimi przejmować.
Pamiętam, że matka mojego narzeczonego, każdą jego kolejną partnerkę, porównywała do pewnej dziewczyny, która pojawiła się w życiu jej syna w bardzo młodym wieku, a pózniej ich drogi rozeszły się i każde poszło w swoim kierunku. Dla matki, to była idealna partnerka dla syna, idealna kandydatka na żonę, nowym kobietom syna, pokazywała jej zdjęcia, obrazy video, itd...Tęskniła, tęskni do dzisiaj. Na szczęście syn - nie. Angel
Powrót do góry
illunga
Procyon Lotor


Dołączył: 06 Lip 2006
Posty: 8282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 473 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Ankh-Morpork
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:03, 17 Kwi 2012    Temat postu:

No tak Ale chyba każdy z nas ma takiego "Ktosia", o którym myśli "Co by było gdyby...." Taka malutka rzeczywistość równoległa. Póki nie zasłania tej prawdziwej, można się w to bawić. Gorzej jak przeniknie. Udowadnianie, że "Gdybym..." może się okazać bolesne. W końcu dlaczegoś cała rzecz, kiedyś tam, nie wypaliła

Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klementyna
syndrom sztokholmski


Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1062 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:44, 17 Kwi 2012    Temat postu:

FRIDA napisał:
Tęsknimy za ciałem, czy za osobą?


a czym jest tęsknota?

Jeśli przyjmiemy, że pragnieniem, to najtrudniejszą tęsknotą jest tęsknota serca. I o ile możemy sobie wytłumaczyć za czym tęsknią nasze myśli, czy jak wolicie - rozum (a przeważnie tęsknią za ludźmi, za obrazami, które określały naszą przeszłość, określają naszą teraźniejszość, które sami współtworzyliśmy, które utrwalamy pod powiekami, aż do wyblaknięcia) to trudno zdefiniować za czym tęskni nasze "wnętrze", czy też serce. Ja mam taką teorię, że ono zawsze tęskni za pozytywnymi emocjami.. nawet niewiadomego.

FRIDA napisał:

Ze zwierzeń, wspomnień kolegi:
"Nawet jej nie lubiłem, po prostu nie znałem jej, nie wiedziałem jakie ma poglądy, zainteresowania, tęskniłem natomiast za jej ciałem, cierpiałem z tęsknoty, kiedy długo się nie pojawiała(...)"


już to gdzieś słyszałam...
Nie mniej jednak, w tym cytacie zawarta jest tęsknota za obrazem oraz za niewiadomym. Bo przecież "niepoznanie" pociąga najbardziej i wyzwala katusze powodowane niepewnością i tym, gdy nie jest nam dane "być" z "przedmiotem" naszego pożądania, wtedy kiedy tego pragniemy. Czyli tęskni i serce i myśli. Serce za emocjami, myśl za obrazem, tych emocji.
Ale to chyba oczywista oczywistość, oczywiście (?) Luka sobie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez klementyna dnia Śro 8:05, 18 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hachiko
Gość





PostWysłany: Czw 19:45, 19 Kwi 2012    Temat postu:

d'oh! oj, Szamilu, odpowiedziałabym,ale minęło trochę czasu od Twojego czasu i jakoś tak głupio teraz Angel
Powrót do góry
Tina
maszynista z Melbourne


Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 2990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 327 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: rzut kamieniem od granicy miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:41, 01 Maj 2012    Temat postu:

Jesli tesknic, to za tym uczuciem szczescia, zrozumienia lub innych pozytywnych DLA NAS emicji, jakie dawala nam ta druga osoba



Bo tak wlasciwie, to zawsze chodzi o nas, gdyz jestesmy juz z natury egoistami

Angel


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tina dnia Wto 8:44, 01 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mailo
maszynista z Melbourne


Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 2406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Wrz 2012    Temat postu:

Myślę, że nasza biologiczna część tęskni za ciałem, a emocjonalna - za osobą. Te części są u każdego w różnym stopniu rozwinięte - czasem dominuje jedna, czasem druga, czasem są na równi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szymon Krusz
maszynista z Melbourne


Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 22282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 388 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nizin....społecznych
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:38, 03 Kwi 2013    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Sob 14:59, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Myślę, że Frida nie będzie miała mi za złe, że tu się podepnę z tematem.
Temat zaczął się na topiku o introwertyzmie i dlatego tam nie chciałam go rozwijać, żeby nie zableblać głównego wątku. Tu on lepiej pasuje.
Zaczęło się od tego, że Mati nie spodobało się nazywanie kogoś głupkiem, patrzenie z wyżyn swojej niezaprzeczalnej inteligencji na jednostki mniej bystre (może tylko w mniemaniu tych osób - nie wiem). Mati ma szczególną zdolność krążenia wokół problemu, patrzenia na niego z różnej perspektywy, przyznaję, że to dla mnie bardzo stymulująca cecha. Nie we wszystkim z Mati się zgadzam, ale szalenie podoba mi się jej "warsztat", czyli analityczne podejście do zagadnienia.
Popełniłam taki post: "Dlaczego wzrusza nas do łez film o głupku - "Forrest Gump"? Dlaczego banalne porównanie życia do pudełka czekoladek nie wydaje nam się śmieszne?
Ostatnio jeszcze jeden film oglądałam, nie pamiętam tytułu, ale popłakałam się. To było o bogatej i wykształconej starej pannie, która pokochała dużo młodszego chłopaka z głębokim upośledzeniem umysłowym. Powodem była nie wykryta w dzieciństwie fenyloketonuria, co kobieta ze skrupulatnością badała. Film kończy się ślubem, ale wcześniej przyszły kochanek demonstruje jak skacze kangur, mówi, że kocha ją tak jak mamę i tatę, nie potrafi pisać, ani czytać. Nikt nie wierzył w tę miłość, a jednak... "

Flykiller napisała, że nie wierzy w taką miłość, a Lulka coś na mnie nakrzyczała, ale zupełnie nie wiem co i dlaczego.
Think
Wcześniej nie miałam czasu zastanawiać się głębiej, ale teraz trochę zwolniłam i problem do mnie wrócił. Ujmę go tak: czy miłość możliwa jest jedynie w równowadze? Czy miłość może zaistnieć tylko wtedy, gdy obie jednostki są mniej więcej na równym poziomie? Akurat w moim odniesieniu do filmów chodziło o rozbieżność intelektualną, ale ta rozbieżność dotyczyć może różnic w budowie ciała, w ułomności, także fizycznej. Czy możliwa jest miłość wykraczająca poza standardy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:27, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Kewa napisał:
a Lulka coś na mnie nakrzyczała, ale zupełnie nie wiem co i dlaczego.
Think


Ha ha ha - nie nakrzyczałam.
Byłam zapracowana i chyba niedokładnie w temacie bo czasami przeczytam coś tam ostatnie i albo się wstrzelę w temat, albo nie.
O płakaniu na filmach doczytałam w Twoim poście, a niedawno czytałam jakiś tam artykuł z serii psychologicznych, że to płakanie na filmach to właśnie jakieś płytkie uczucia porusza.
Mówiąc szczerze sama była zaskoczona bo ja też na filmach porykuję nierzadko i czasami poruszają mnie, że tak powiem - dogłębnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati
Gość





PostWysłany: Sob 16:46, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Na szczęście w końcu choruję, więc mam duuuużo czasu na wszystko z wyjątkiem roboty
Dziękuję za bardzo miłe i motywujące słowa
zwłaszcza, że mam talent do 'sadzenia impulsywnych knotów'..

Zabawne jest jednak to, że bardzo niedawno zastanawiałam się nad czymś dokładnie podobnym, tyle, że w topiku o refleksjach..
Nie rozwinęła się z tego wtedy wielka dyskusja, może właśnie z obawy przed generalnym milczeniem wrzucam takie 'pytania' w tematy w których zasadniczo nie oczekuję zwrotu, lub też wydaje mi się, że nikt się tym specjalnie nie zainteresuje. Może niesłusznie, bo jak się okazuje zawsze znajdą się osoby, które chętnie napiszą ciekawe rzeczy ..

Żeby się nie powtarzać pozwolę sobie wkleić efekty tych rozważań.

Nora, angielska arystokratka, musi się o tym przekonać na własnej skórze. Kiedy po długiej i ciężkiej chorobie wyjeżdża do wujostwa na rancho w Teksasie, okazuje się, że kowboje - szlachetni rycerze prerii, którzy wszystkich wspomagają w potrzebie - są brudnymi, spoconymi i nie ogolonymi poganiaczami bydła, w butach utytłanych krowim łajnem. Za miłość do jednego z nich, Cala, Nora musi zapłacić wysoką cenę - zostaje wydziedziczona i odtrącona przez własną klasę.

Fragment opisu książki.. I spędza mi sen z powiek zagadnienie związane z mezaliansem. Skojarzyło mi się to z topikiem Vanilki w którym poruszona została kwestia tego, jakim powinno się być, jak żyć, żeby być akceptowanym i że wszystkie odmienności podlegają z założenia jakiejś degradacji oczywiście w obrębie jakiegoś środowiska lub też grupy społecznej..

Był Tristan i Izolda, Romeo i Julia, Bohaterowie Tytanica, Izabela i Wokulski.. Nie mogę przyjąć faktu, że miłość nie wystarczy, żeby być ze sobą w szczęściu na dobre i złe.. że najlepiej być z tego samego środowiska, że najlepiej mieć zbliżony poziom intelektualny, zbliżoną sytuację materialną.. Każda książka, każdy film w których pojawia się temat wielkiej, czystej i pięknej miłości panienki z tak zwanego dobrego domu i chłopca ‘na posyłki’ kończy się smutno.. albo oboje umierają, albo się rozstają, a wszystko przez tchórzostwo do stawienia czoła różnicom, jakie wydawałoby się dzielą dwoje ludzi.. a może to tchórzostwo jest uzasadnione? Ale z jakiegoś powodu ta panienka zakochuje się w tym chłopcu, a ten chłopiec w tej panience (choć z góry widzimy obraz przegranej pary) i przeżywają wspólnie najpiękniejsze chwile życia, które wspominają po kres swoich dni.. o ile wcześniej nie dokonają aktu samobójstwa.. a jeśli nawet, to samobójstwo z miłości, z niemożności życia razem, bo otoczenie.. Jeśli trąbimy dookoła, jeśli czytamy, że sensem życia jest miłość, jeśli jesteśmy zdolni, żeby ją odczuwać to dlaczego rzucamy sobie sami kłody pod nogi tej miłości? Byłoby za pięknie, za lekko, za nudno gdyby nam się udało być razem? Dlaczego uznajemy z góry, że coś jest skazane na niepowodzenie? Może właśnie samym takim skazywaniem ‘zaklinamy’ rzeczywistość..? Czy naprawdę miłość nie jest w stanie przeskoczyć tych barier o których napisałam wyżej?


Fly odniosła się do tego:

Czy naprawdę miłość nie jest w stanie przeskoczyć tych barier o których napisałam wyżej?

Przeskoczyć, może przeskoczy, ale czy wytrwa? Może sama miłość i tylko miłość to jednak trochę za mało, zwłaszcza na dłuższą metę? I jeśli okazuje się, że właściwie nic, albo prawie nic - oprócz ekstatycznych porywów ciała i ducha - tych dwojga ludzi nie łączy, to jaką to ma przyszłość? Euforyczne zaślepienie mija, wszystko inne, pozostaje.

Moja odpowiedź brzmiała:

(…) Ciągle jeszcze naiwnie uważam, że Miłość jest ponad podziałami, ponad wszystkim, co sobie ludzie wymyślili tworząc własne światy..
Nie czytałam tej książki, ale zastanawiam się czy ta Nora to jakaś totalnie głupia była, czy zamroczyło ją to pierwsze - o którym piszesz - ekstatyczne uczucie, czy może jednak na prawdę poczuła w tym uczuciu szczerą prawdę..
Czy to, że dwoje różni się tak, jak to napisałam na prawdę wyklucza wspólne szczęście? Czy miłość nie potrafi sprostać wyzwaniu, jakim jest porozumienie? przecież nie trzeba razem czytać filozofii, żeby było dobrze.. wystarczy czasami wspólnie posadzić kilka fiołków..
Ciągle próbuję zgłębiać tajniki głębszych uczuć.. bo nie mam tu na myśli chwilowego uniesienia, ekstatycznego bzykanka nawet z w-pełni oddaniem, ani realizacji celów na potrzebę chwili.. mam na myśli na prawdę głęboką wiarę i poczucie ogromu uczuć, które są dewaluowane przez to, nad czym się zastanawiałaś.. przez zewnętrznie nadbudowane okoliczności..
Jeśli miłość wypływa z najgłębszych naszych zakątków, a wiemy że tak jest, choćby przez sam fakt niemożności jednoznacznego opisania czym jest ta miłość..(jedyne co potrafimy to ją odczuwać).. to w jaki sposób jakieś zewnętrzne ustalenia, które wcale nie wynikają z naszych najgłębszych otchłani, są w stanie taką miłość 'zakończyć', lub inaczej - nie pozwolić jej kwitnąć, rozwijać się, wzrastać razem ze zmianami jakie muszą zajść w naszych życiach.. ?

i dlatego myślę, że to nasze, zaszczepione w środowisku, obawy ją niszczą, obawy, tchórzostwo, strach przed zmianami=wyzwoleniem z utartych schematów życia.. Innymi słowy jesteśmy bardziej tworem niż twórcą i przez to tracimy to, co najcenniejsze..
(…)


Natomiast Animal dopisał do tego konkluzję:

Ponieważ jestem stary i cyniczny, to powiem Ci Mati, że miłość najlepiej testuje się podczas prania czyichś skarpet. Albo podczas czekania na łazienkę (dopóki jeszcze nie ma się dwóch). Czy podczas pomiaru ilości aktorstwa, której trzeba używać w różnych codziennych sytuacjach. Słowem - szary błękit nieba. Zestaw do testowania miłości. W czteropaku cena promocyjna.

W efekcie mam wniosek, który brzmi:

Póki nie spróbujesz, to się nie dowiesz.. niczego nie można skazywać z góry na przegraną, zwłaszcza jeśli ta przegrana jest efektem schematycznych sugestii, ale grunt to słuchać siebie.. nawet wbrew całemu światu. Tyle, że do tego trzeba mieć stalowe jaja, odwagę i poczucie odpowiedzialności..
To, czy taka miłość jest prawdziwa i tak okaże się w przyszłości..

Łatwiejszy wydaje się start dwojga ludzi o np. zbliżonym poziomie inteligencji, pochodzących z podobnych domów lub posiadających tę samą pasję.. ale to wcale nie gwarantuje sukcesu.
Powrót do góry
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Sob 16:47, 13 Kwi 2013    Temat postu:

lulka napisał:

O płakaniu na filmach doczytałam w Twoim poście, a niedawno czytałam jakiś tam artykuł z serii psychologicznych, że to płakanie na filmach to właśnie jakieś płytkie uczucia porusza.

Ja tam ostatnio nawet na wiadomościach płaczę i nie wiem, czy to przez płytkie uczucia, czy przez płaczliwą fazę życia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Sob 17:26, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:


W efekcie mam wniosek, który brzmi:

Póki nie spróbujesz, to się nie dowiesz.. niczego nie można skazywać z góry na przegraną, zwłaszcza jeśli ta przegrana jest efektem schematycznych sugestii, ale grunt to słuchać siebie.. nawet wbrew całemu światu. Tyle, że do tego trzeba mieć stalowe jaja, odwagę i poczucie odpowiedzialności..
To, czy taka miłość jest prawdziwa i tak okaże się w przyszłości..

Łatwiejszy wydaje się start dwojga ludzi o np. zbliżonym poziomie inteligencji, pochodzących z podobnych domów lub posiadających tę samą pasję.. ale to wcale nie gwarantuje sukcesu.

Mam nadzieje, że wniosek arbitralnie nie kończy dyskusji.
Myślę, że przywykliśmy już trochę do romansowych mezaliansów, oswoiliśmy się poprzez książki, filmy, a nawet bajki ("Kopciuszek")
W opisywanym wcześniej przeze mnie filmie sytuacja była nieco inna, bo bariera nie przychodziła z zewnątrz, ale z własnych przekonań i ograniczeń. Chłopak nie wyglądał na upośledzonego umysłowo, był pięknie zbudowany, o zniewalającym uśmiechu w wieku lat 24. Pracował na budowie, gdzie chętnie wykorzystywany był przez kumpli, np. do porządkowania po skończonej robocie. Chłopak nie skarżył się, był wyjątkowo pogodnym człowiekiem, bardzo wrażliwym na krzywdę. Bogata właścicielka willi zatrudniła go w ogrodzie, potem zaczęła uczyć go czytać, potem pocieszała po śmierci matki, zabrała nad morze, przysłała kartkę z delegacji (której nie potrafił samodzielnie przeczytać) itp. Znalazła stowarzyszenie pomagające osobom z fenyloketonurią i zaprzyjaźniła się z lekarzem stojącym na jego czele. Gdy chłopak kiedyś zrobił jej scenę zazdrości zaczęła mu tłumaczyć coś i nagle zaczęli się całować. Przestraszona pojechała do lekarza - przyjaciela po radę. Chciała zerwać z chłopakiem, bo czuła się, jakby go wykorzystywała. Dobrze dogadywała się z ojcem chłopaka, który czasem dzwonił do niej po pomoc. Kompletnie nie zrozumiała jej siostra chłopca, która zwyzywała ją od ździr, co zupełnie do niej nie pasowało. Wtedy ten terapeuta poradził jej, żeby za chłopca wyszła. Kończy się dobrze. Panna młoda wygląda przepięknie, młodziej o lat 10, a siostra młodego wreszcie się do niej przekonuje.
Teraz o fizyczności jeszcze. Możemy wyobrazić sobie miłość, gdy ona jest w pełni zdrowa, a on nie ma nóg, albo nie ma rąk i nóg? Możemy wyobrazić sobie parę, gdy ona siedzi na wózku bez nóg, jej sukienka zwisa z wózka bezwładnie, a on jest przystojnym, wysportowanym chłopakiem w garniturze? Znałam taką parę, ale niestety nie skończyło się dobrze. Wzięli nawet ślub, a ona urodziła dziecko. Potem on zaczął pić. Dziwna to była para, gdy ich poznałam. Ona - zaborcza, apodyktyczna, on - wyciszony, zakochany, ustępliwy. Może gdyby nawet nie było fizycznej ułomności związek nie przetrwał by z innych względów? W końcu według ostatnich danych w Polsce rozpada się ponad 30% związków, w Anglii - ok 50%. Nie będę szukać źródła, bo wyczytałam gdzieś w gazecie. Szczegóły nie są chyba istotne. Angel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 19:34, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Ja płaczę na niektórych kreskówkach, np. zawsze na Potworach i spółce, przy tej scenie kiedy wydaje się, że Sulivan i Wazowski już nigdy nie zobaczą małej Boo.
Wcale nie wydaje mi się to płytkie Not talking


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ron
Łotoszacz rozwielitek


Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 5485
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 284 razy
Ostrzeżeń: 3/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:47, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Seeni napisał:
Ja płaczę na niektórych kreskówkach, np. zawsze na Potworach i spółce, przy tej scenie kiedy wydaje się, że Sulivan i Wazowski już nigdy nie zobaczą małej Boo.
Wcale nie wydaje mi się to płytkie Not talking


To jest ohydnie niesprawiedliwe. Mój ojcowski autorytet nieodwołalnie legł w gruzach, gdy szlochałem jak bóbr w chwili, gdy Król Lew umierał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seeni
Królewna Glątwa


Dołączył: 16 Wrz 2005
Posty: 18510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2377 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 19:56, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Taaak. Zasadniczo Mufasę także żegnałam szlochem. Michasia pocieszała mnie wówczas : nie płacz Mamusiu, Mufasa musiał zginąć, żeby Simba został królem.
Bardzo podobnie zachowywała się kiedy zdechł nieoczekiwanie nasz chomik Munio ( nie płacz Mamusiu, teraz kupimy sobie jamniczka......)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:15, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Kewa napisał:

Ja tam ostatnio nawet na wiadomościach płaczę i nie wiem, czy to przez płytkie uczucia, czy przez płaczliwą fazę życia.

Bardzo przepraszam, ze tak off topik, ale kiedy ja cos takiego mialam, to sie okazalo, ze jestem w ciąży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Sob 20:53, 13 Kwi 2013    Temat postu:

annaliza napisał:

Bardzo przepraszam, ze tak off topik, ale kiedy ja cos takiego mialam, to sie okazalo, ze jestem w ciąży.

Eee, nie, tak ogólnie płaczliwie się zrobiło. Tę fazę mam już zdecydowanie za sobą i co więcej - bardzo się z tego cieszę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
l
maszynista z Melbourne


Dołączył: 01 Paź 2011
Posty: 6165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 5:07, 14 Kwi 2013    Temat postu:

Mati napisał:
...
W efekcie mam wniosek, który brzmi:

Póki nie spróbujesz, to się nie dowiesz...


oczywiscie

i bez tych farmazonow o kastach czy poziomach!

jest z 8(osiem) rodzajow inteligencji
ciekawe, jakbys chciala to zblizajaco konwertowac


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Te Sprawy... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin