|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Formalny maszynista z Melbourne
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 8251 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 534 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3 planeta od Słońca Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:34, 27 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Dla mnie istnieją "dwie" Warszawy - stara, ukochana i ta obecna - nie lubiana.
Ta stara w moim odczuciu to W-wa, której większość forowiczów już nie zna. Pierwszy raz pojawiłem się na dłużej w W-wie w 1967 roku na tygodniowym kursie organizowanym przez firmę, w której zacząłem moją pracę zawodową. W-wa z widocznymi jeszcze licznymi powojennymi ranami zrobiła na mnie duże wrażenie - dynamika, ruch i rozmach. Mieszkałem w nowym wtedy hotelu Metropol, a wieczory "ciekawie" spędzane w knajpie sąsiadującego hotelu Polonia. W tym samym roku założyłem mundur i dziwnym trafem znowu zacząłem dość często bywać w Warszawie - tyle, że nocując w hotelu garnizonowym (to było gdzieś obok hali Mirowskiej chyba). Zmieniając plany życiowe - już bez munduru, znowu zacząłem kursować na linii Poznań - W-wa, często spędzając całe dnie w firmie WSK Okęcie. W latach 80 tych okazało się, że są tygodnie, gdy częściej bywam w W-wie niż w Poznaniu, więc na Szaserów znalazłem sobie mieszkanie - hotele były mało wygodne.
W tym czasie zaczynałem nie lubić W-wę. Pomimo, że sama W-wa piękniała, znikały jej rany i blizny, to jednak ludzie przestawali być dynamiczni, a stawali się krzykliwi, bufonowaci, nierzetelni i niesłowni - co prawda głównie za sprawą dużej liczby napływowych - "Warsiawiaków" w pierwszym, a nawet można rzec - w kawałku pokolenia. Poza tym spostrzegłem to, czego nie widać w innych miastach. Gdy powstają ciekawe i imponujące budynki i inne obiekty, ich otoczenie pozostaje obskurne... Miałem tam całe mnóstwo ukochanych miejsc, choćby kawiarnia Kamienne schodki i kilka innych, mam całe mnóstwo fajnych wspomnień...
Znając jednak W-wę z bardzo różnych stron przez tak wiele lat, ugruntowałem sobie moją opinię, że wspominam tę dawną Warszawę z sympatią, ale obecna przegrywa w moich uczuciach sympatii z Wrocławiem, Szczecinem, Gdańskiem, Krakowem, no i co oczywiste - z MOIM Poznaniem...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Wto 17:16, 27 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
lulka Ewa chce spać
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 11227 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1364 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:59, 29 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Nawiązując do posta Formalnego - chyba wolę tę dzisiejszą Warszawę.
Choć pierwszy raz widzałam ją jako podlotek. To było kilka godzin - Dworzec, Bazar Różyckiego - wydała mi się dziwna, nieznana, kompletnie inna. Odjeżdżając i patrząc na Wisłę z pociągu chyba pierwszy raz w życiu poczułam czym jest patriotyzm. Kochałam to miasto z przeczytanych lektur, obejrzanych filmów... Umykała mi ta Wisła wraz z szybkościa pociągu, a ja chciałam zachować jej obraz.
Po kliku latach wróciłam do niej. Kursowałam z dzieckiem autobusami, z Woli do Ogrodu Saskiego, na Mariensztat gdzie siadywałam przy niewielkiej fontannie. Chłonęłam ja całą sobą. W jakiś niezwykły sposób - właśnie poprzez te książki, filmy i jej tragiczną historię.
Potem mi spowszedniała - hałas tramwajów, upał rozgrzanych asfaltów, betonów...A ja, dziewczyna z małej mieściny.
W końcu zaczęła mnie męczyć i zaglądałam do niej tylko w weekendy bo od kilkunastu lat mieszkam pod Warszawą.
Dwa lata temu chciałam przemeblować moje życie kolejny raz.
I wynieść się stąd. Nawet pobyłam sobie trochę dłużej niż "trochę" w miejscu, które sobie upatrzyłam na dalsze życie.
I nie potrafiłam.
Nie umiem tego wytłumaczyć - Warszawa to miejsce w którym przeżyłam najpiękniejsze i najgorsze chwile, ale nie o nich myślałam będąc daleko.
Myślałam o podziemnym przejściu pod Marszałkowską, o stukaniu moich obcasów na Marszałkowskiej gdy podążam na Wilczą.
O dawnym fryzjerze na Kruczej, którego już nie ma.
O Sfinksie na skrzyżowaniu Rutkowskiego i Szpitalnej (albo jakoś tak).
O Atlantiku mimo, że pop corn jest tam o wiele gorszy niż w multikinach bo zimny i zasolony.
O Nowym Świecie gdzie zdarza mi się w nocy siedzieć na schodkach przy wejściu do sklepu by zapalić fajkę - bo damie nie wypada iść z papierosem .
O sushi (marnym) na Krakowskim Przedmieściu, o Koziej z muzeum karykatury, by w końcu wylądować w obskurnym Irish Pubie gdzie grają doskonały rock i gdzie jest taka atmosfera jak nigdzie indziej na świecie.
O paskudnej knajpce z pięterkiem w pasażu Domów Centrum gdzie można palić - na pięterku, ale w zamian przymarza się z zimna.
Tam kiedyś była pijalnia wina, choć nigdy nie tak doskonała jak Marywil na Senatorskiej. Tej juz niestety nie ma.
I jeszcze myślałam o tym, że nie będę miała gdzie jeździć w chwili silnego wzburzenia tak jak teraz - Miodowa. Wsiadam w samochód i zawsze tam ląduję nie wiedziec dlaczego.
Cicha wieczorami, z kocimi łbami - i tylko rzut beretem na Starówkę.
O moim kochanym zaułku w Łazienkach...
Tyle lat jej nie lubiłam - Warszawy.
Dopóki z niej nie chciałam wyjechać.
Chyba trudno kochać miasto tak znienawidzone przez innych bedąc tylko przybyszem, szczególnie, że inni kojarzą Warszawę z brudną polityką, chaosem architektonicznym, korkami.
A jednak to miasto ma duszę. Wielką.
Dzięki ludziom, którzy tutaj przybywają i wsiąkają w nią tak jak ja.
Bo tych "prawdziwych" Warszawiaków jak na lekarstwo.
Mam szczęście ich znać. Generalnie brudasy (za co ich początkowo nie cierpiałam), ale niosą w sobie coś niezwykłego - właśnie to miasto nieszczęsne.
Ona mi chyba była pisana. Nie wierzę w takie bzdury, ale jednak - choć moze to tylko pamięć szczególna jakaś bo tutaj wylądowałam?
Ale o tym kiedy indziej...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lulka dnia Czw 1:00, 29 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Baron von DupenDrapen maszynista z Melbourne
Dołączył: 13 Gru 2005 Posty: 1788 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 218 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 19:37, 29 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Ciekawie sie czyta Wasze odczucia/impresje o Warszawie z punktu widzenia w jakims sensie "przybyszow".
Ja sie urodzilem i caly czas mieszkalem "we" Warszawie tj. do czasu kiedy nie potrzebnie (czasowo) wyjechalem na zeslanie.
Kiedys znalem na pamiec wszystkie ulice i moglem jezdzic bez planu, a teraz to pozmieniali nazwy, powciskali
nie potrzebnie wiele nowych biurowcow czesto niepasujacych do starszej zabudowy.
No i nie mozna sie polapac po nazwach gdzie co jest.
Chyba powinni zostawic wszystko jak bylo, a te biurowce pobudowac poza Warszawa, gdyz to jest raczej male miasto
i jest nie przystosowane do wiekszego natezenia ruchu. Zwlaszcza, ze jak to zwykle w Europie, wszystko jest
idiosynkratycznie za male juz w momencie budowania. A efekty widac bo pelno jest korkow przy stosunkowo
niewielkiej ilosci ludzi i samochodow. Ale co ja tam wiem.
Fajnie bylo jak budowali Trase Lazienkowska (bo akurat mieszkalem w poblizu),
wtedy sie chodzilo z psem po rusztowaniach denerowalo cieciow pilnujacych budowy itd, itp..
Akurat budowe skonczyli jak mi przyszlo jezdzic przeladowanymi berlietami do liceum wiec mialem nawet wygodny "dojazd".
(Szkoda tylko, ze skasowali przez to fajna lake na ktorej sie palilo ogniska.)
Albo sie chodzilo wioslowac po Wisle.
Teraz jest ladnie, jest duzo fajnych kafejek, odnowionych domow, itd itp..
Nie lubie tylko jak w niektorych miejscach zaczynaja na sile pakowac jakies nowe budynki, likwidujac otwarta przestrzen.
Kiedys to raczej rzadko chodzilem sie "ukulturalniac". Pewnie jak sie jest przybyszem/turysta to sie bardziej zwiedza ciekawsze miejsca lub specjalnie przyjezdza, zeby cos zobaczyc. A jak sie gdzies mieszka to raczej sie mniej przywiazuje uwagi do jakichs "kulturalniejszych" miejsc
i traktuje sie miasto w sposob utylitarny. Wiec dla mnie Warszawa wtedy kiedy w niej mieszkalem byla raczej szara, w ktorej nic specjalnego nie bylo (fakt, ze szarosc byl domena komuny) podobie tak teraz ja widze zasyfiony nowy jork.
Ale jak sobie teraz przjezdzam do W-wy to wydaje sie bardziej kolorowa i ... emanujaca spokojem.
Raz poszedlem do jakiegos urzedu i poczulem sie wlasnie jak w jakiejs oazie spokoju. Dzienne jasne swiatlo, cisza, siedzacy i nie przemeczajacy sie urzednik, za oknem skapane sloncem zielone wierzby i orzezwiajacy powiem wiatru wpadajacego przez uchylony lufcik...
Tak sobie mysle, ze fajnie byloby sobie znowu tam pomieszkac, a moze nawet i pochodzic do jakiegos biura i popatrzec na elegancko ubrane urzedniczki.
Ciekawe jak sie teraz szuka pracy we W-wie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 20:52, 29 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Dla mnie Warszawa to nieustanne wakacje, podekscytowanie nieznanym, wędrówki z mapą, rajcowne zakupy w maluteńkich butikach i wagary z zajęć. Studiowałam tutaj podyplomowo na SGH i kilkanaście razy byłam na szkoleniach. Warszawę znam głównie z nocnych knajp i z knajp w ogóle, z hoteli i generalnie z punktu widzenia kobiety, która urwała się z codzienności na chwilę i chwila ta była przyjemna wyjątkowo.
Dlatego kocham Warszawę miłością wielką. Kojarzy mi się z jedną wielką imprezą.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:17, 29 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Kojarzy mi się z jedną wielką imprezą. |
To by tłumaczyło ten bałagan.
Ponadto niechęć i przyklejona łatka, co do stolicy nie jest wyssana z palca. Różni ludzie, różne rejony, a opinia jakaś taka wspólna.
Zresztą sami o sobie śpiewają : "Nie ma cwaniaka nad Warszawiaka".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet maszynista z Melbourne
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 4878 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 524 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:36, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Przecież ta piosenka jest prześmiewcza...
Ja się nie zakochuję w miastach. Ale też staram się podchodzić bez uprzedzeń. Kiedyś Warszawa była mi po prostu obojętna, bo byłem w niej przelotnym gościem i kojarzyła mi się z syfem dworca i hulającym wiatrem wokół niego i z paroma knajpami, które teraz omijam szerokim łukiem, bo to miejsca bez atmosfery, ale za to wypełnione tymi, którzy są tu przez chwilę. Pewnie głównie dzięki rekomendacjom recepcjonistów, taksówkarzy i reklamom w gazetkach hotelowych.
Teraz też w zasadzie jest mi obojętna. Może dlatego, że z całkowitą otwartością podchodzę do tego, gdzie los mnie jeszcze może posłać. Patrityzm lokalny mnie śmieszy. Śmieszą mnie debaty o tym, czy ktoś jest napływowy, czy stały, czy z dziada pradziada, czy jakiś - tak jakby zasiedzenie w danym miejscu miało stanowić wartość. Dla mnie to bzdura.
Pamiętam, że kiedyś fakt, że w Warszawie akceptuje się dziadostwo bardzo mnie drażnił. Do dziś pamiętam, że wiozłem gościa z innego kraju i kiedy przejeżdzaliśmy obok Hali Mirowskiej zapytał mnie, czy tam coś wybuchło, bo na trawniku porozkładane były koce na których pełno było porozkładanych rozmaitych śmieci (czyli towarów handlowych). I do dziś też nie mogę zrozumieć skąd u ludu miejscowego takie zamiłowanie do dziadowskiego handlu w warunkach slumsowych - kto do cholery kupuje wszystkie te gówna, ruskie czajniki i stare klamki?
Jeżdżąc często taksówkami śmieję się w duchu z kierowców 'warszawiaków' pomstujących na wszystkich, którzy mają inną niż warszawska rejestrację. Jacy by oni byli biedni np. w Budapeszcie, bo na Węgrzech nr rejestracyjne nie pozwalają określić miejscowości
Ale generalnie lubię to miasto, daje się lubić. Ni mniej, ni więcej. Ale może dlatego, że jak ktoś mówi 'kocham miasto X', to nie bardzo wiem o co chodzi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pasztet dnia Pią 11:38, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Formalny maszynista z Melbourne
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 8251 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 534 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3 planeta od Słońca Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:41, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Tak sobie myślę, że to nie chodzi o miłość do miasta w literackim znaczeniu, ale o to, że w jednym mieście człowiek czuje się dobrze, inne jest obojętne, a jeszcze inne traktuje się z niechęcią, czasem sporą. Przyczyny powstawania takich odczuć są czasem trudne do określenia, ale większość ludzi nawet "obytych" w poznawaniu bardzo wielu nowych miejsc, podlega temu zjawisku. Pamiętam, gdy przed laty przyjechałem po raz pierwszy do Norymbergi, poczułem się jakbym przeżył w niej wiele lat. To samo było w Monachium, Wiedniu czy w Londynie, ale już np. do Berlina jak i wielu innych nieźle poznanych miast, od pierwszego momentu do dzisiaj odczuwam niechęć lub co najmniej obojętność.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pią 12:57, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Mnie nieco drażni wieszanie psów na Warszawie. Często słyszy się, jaka to Warszawa jest brzydka, brudna, ciasna i zapyziała, w przeciwieństwie do innych miast, już nie tylko europejskich, ale i polskich. Bez względu jednak na to, czy to się komuś podoba czy nie, to właśnie Warszawa, a nie Kraków, Poznań czy Wrocław, jest naszą stolicą i w ramach, już nie, używając wielkich słów "patriotyzmu", ale jakiejś polskiej solidarności, nie wypada poddawać jej wiecznej krytyce.
Na dodatek, utyskiwania na stolicę często słyszy się z ust osób, którym przyszło w niej mieszkać. Przecież to nie zesłanie. Jeśli im Warszawa, jako miejsce do życia, nie odpowiada, niech wracają do swojej koziej wólki bądź innego, pięknego grodu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Pią 13:22, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Dla mnie Warszawa jest brzydka, brudna i betonowa. Pominąwszy, że ilekroć w niej jestem dostaję 'kota', to poza kilkoma..dosłownie, miłymi wspomnieniami mam do niej słaby stosunek. Wynika to pewno z tego, że nie znam jej za dobrze, ale też i moje 'pierwsze' wrażenia nigdy mnie do szczególnego poznania nie zachęciły. Nawet, kiedy przez rok jeździłam na studia, z których notabene wywalił mnie stary komuch z rządu Messnera , bo nie spodobały się moje 'solidarnościowe' prace i te o moralności w polityce , nie obudziły się we mnie najmniejsze nawet chęci do zwiedzania.
Być może również dlatego, że mieszkając nad morzem, na otwartej przestrzeni nie potrafię znaleźć przyjemności w zabudowanej rzeczywistości..
Nieświadoma niczego doświadczyłam również noclegu na barce, na Wiśle bo pomyślałam sobie - oglądając kolorowe, piękne zdjęcia w necie - że fajnie i kojąco będzie spać na falach z pluskiem wody za oknem, ale nie pamiętam, kiedy spierniczałam w takim tempie, jak właśnie stamtąd.. Jednym z miłych wspomnień była również kąpiel o 4 rano, po jednej z grubszych imprez w wielkiej fontannie w parku, rozmowa na ten temat z policją, a potem dyskusja o sensie życia z pijaczkiem dyndającym przez oparcie ławki..
Omijam Warszawę, bo kiedy tam jestem to przetrwam tylko na kilku głębszych, a to się dla mnie zwykle źle kończy. |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pią 13:47, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Dziad napisał: | (...)
Nieświadoma niczego doświadczyłam również noclegu na barce, na Wiśle bo pomyślałam sobie - oglądając kolorowe, piękne zdjęcia w necie - że fajnie i kojąco będzie spać na falach z pluskiem wody za oknem, ale nie pamiętam, kiedy spierniczałam w takim tempie, jak właśnie stamtąd.. |
Przypomina mi to moje, poniekąd, rozczarowanie Pragą, która miała być siedliskiem zła wszelkiego i menelstwa, w związku z czym wybierałam się tam w nastroju lekkiego podekscytowania i przestrachu. Kiedy wreszcie któraś z dwudziestu zaczepionych osób wiedziała, jak dojść na ulicę Mokrą, poczułam się zawiedziona zwykłym, burym blokowiskiem. Nikt nie czaił się w bramach czyhając na mój plecak lub/i cnotę No, ale najwyraźniej nie była to tzw. "stara Praga". |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:49, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Dziad napisał: | Dla mnie Warszawa jest brzydka, brudna i betonowa. |
Dla mnie też. Znaleźć można jeszcze kilka określeń ją charakteryzujących.
Pewnie, że da się zobaczyć coś miłego i interesującego - na krótką chwilę.
To tylko stolica i nic więcej, jak pisałam wcześniej. Oby nie przenieśli jej nam do Krakowa - jak to w innym utworze słyszymy. Miasto jak każde, które mogę chwalić, bądź nie. O którym się śpiewa różnie, choćby tak :
"Najpiękniejsze Warszawianki to przyjezdne,
Z nimi ranki są przejrzyste niby szkło,
Z nimi noce jaśminowe są i gwiezdne,
A wieczory otulone zwiewną mgłą.
Srebrnołuska Wisła pluska, trzeba znać rozkłady jazd,
Najpiękniejsze Warszawianki przyjeżdżają z innych miast, przyjeżdżają z innych miast."
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Formalny maszynista z Melbourne
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 8251 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 534 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3 planeta od Słońca Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:29, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | Mnie nieco drażni wieszanie psów na Warszawie. Często słyszy się, jaka to Warszawa jest brzydka, brudna, ciasna i zapyziała, w przeciwieństwie do innych miast, już nie tylko europejskich, ale i polskich. Bez względu jednak na to, czy to się komuś podoba czy nie, to właśnie Warszawa, a nie Kraków, Poznań czy Wrocław, jest naszą stolicą i w ramach, już nie, używając wielkich słów "patriotyzmu", ale jakiejś polskiej solidarności, nie wypada poddawać jej wiecznej krytyce.
Na dodatek, utyskiwania na stolicę często słyszy się z ust osób, którym przyszło w niej mieszkać. Przecież to nie zesłanie. Jeśli im Warszawa, jako miejsce do życia, nie odpowiada, niech wracają do swojej koziej wólki bądź innego, pięknego grodu. |
Mówienie na coś brzydkiego, że takie nie jest, nie nazywanie "po imieniu" tylko dlatego, że coś jest jedną z następnych w polskich dziejach stolic, byłoby rodzajem hipokryzji. Równie słuszne byłoby apelowanie żebyś nie dostrzegała niczego brzydkiego w Poznaniu, czy Krakowie, bo były to pierwsze i naturalne stolice Polski. Wrocławiowi należy się dodatkowo wiele szacunku, bo to piekne miasto, obecnie wspaniale dynamiczne (mimo utyskiwania Wrocławian, że zbyt mało) oddało wiele ze swojej "krwi" Warszawie, gdy rabunkowo wywożono z Wrocławia i okolic, całe pociągi materiałów budowlanych, bo cały naród na polcenie politbiura "budował swoją stolycę". W czasie gdy w innych miastach, mieszkańcy cierpiąc niedolę odbudowywali swoje miasta z ruiny, swoją ciężką pracą, a jednocześnie mieli obowiązek "dobrowolnie" zrzucać się na Warszawę wykupując obowiązkowe "Cegiełki" i wydając na nie swoje ciężko zarobione grosze.Te cegiełki musieli wykupywać uczniowie od szkoły podstawowej począwszy, a także wszyscy pracownicy.
W tej sytuacji pogląd wyrażony w zdaniu:
"Bez względu jednak na to, czy to się komuś podoba czy nie, to właśnie Warszawa, a nie Kraków, Poznań czy Wrocław, jest naszą stolicą i w ramach, już nie, używając wielkich słów "patriotyzmu", ale jakiejś polskiej solidarności, nie wypada poddawać jej wiecznej krytyce."
- brzmi najdelikatniej mówiąc mało ambitnie intelektualnie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Pią 15:33, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet maszynista z Melbourne
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 4878 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 524 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:37, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Inna jest po prostu perspektywa kogoś, kto w danym mieście mieszka i inna gościa. Ja się w Warszawie dobrze czuję. Ale też nie widzę powodu, żeby warszawiacy mieli zadzierać nosa, bo Warszawa to, w porównaniu z większością europejskich metropolii, raczej prowincjonalne, senne miasto. Zawsze mam takie poczucie, kiedy ląduję na okęciu (średnia tegoroczna co 3 tygodnie), na płycie max kilkanaście samolotów, terminal malutki, ludzi prawie nie ma... wiocha
Jeśli oczywiście takimi kryteriami się kierować.
Faktycznie irytujące jest zadzieranie nosa, jeśli się na nie trafi. Ale to tylko dowód prowincjonalizmu tych, którzy tak robią.
A z drugiej strony owo narzekanie na brzydotę... trochę mnie dziwi. Też spróbuję z perspektywy gościa ocenić: Kraków? Wystarczy wyjść poza starówkę i syf totalny - zaniedbane kamienice, oszczane mury. Śląskie miasta - ochyda. Łódź - wygląda gotowa dekoracja do filmu o tym, że ludzkość wymarła 50 lat temu - oczy pękają z brzydoty. Gdańsk - oprócz tej szerokiej ulicy z Neptunem - nic ładnego, ani ciekawego. I tak dalej....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:51, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Animal napisał: | owo narzekanie na brzydotę... trochę mnie dziwi. |
Dlaczego ? Skoro możesz wytykać brzydotę innych miast, to w przypadku Wawki robić tego nie wolno ? Tylko dlatego, że to stolica ?
Opinie na temat tego miasta i jej mieszkańców pielęgnowane są od lat. Nie wzięły się z niczego. Biorąc pod uwagę fakty historyczne, o których wspomina Formalny, a do których dołożyłabym choćby powstania. Tu wyjaśnię. Czy było tylko Powstanie Warszawskie ? Nie. To dlaczego tylko to obchodzi się hucznie ? Dlaczego syreny nie wyją, kiedy przypada rocznica Powstań Ślaskich, Wielkopolskiego i innych ? Dlaczego w tv, bądź w gazetach, jeśli już coś się na ich temat pojawia to znikome co nieco ? Czy ludność z innych rejonów Polski ma niższej wartości krew ? Są bez uczuć, nie mają rodzin, nie cierpią i nikt po nich nie płacze ?
Popatrzmy na stronę sportu. Ile krytyki było pod dresem stadionów w Poznaniu czy Wrocławiu. A co się dzieje na Narodowym ?
Kiedy słucham czasem komentatorów meczów czy jakichkolwiek innych wydarzeń sportowych, to wyłączam głos, by tych poematów na temat wszystkiego , co warszawskie nie słyszeć. Jacy to są cudowni i jak potrafią. Kiedy im coś nie idzie, to zaczynają się tłumaczenia typu - dziś trochę chory i takie tam.
Do tego to obnoszenie się, cwaniactwo i inne cechy, które naprawdę są domeną Warszawiaków jako ogółu. Później dziwota, że ma się do stolicy uraz już na dzień dobry. To trwa od pokoleń i sami sobie na to poniekąd zapracowali. Niestety wśród ludzi z różnych regionów Polski.
Warszawa to zwyczajne, większe miasto, które zostało stolicą. Ot administracja.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juli* dnia Pią 15:57, 30 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Formalny maszynista z Melbourne
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 8251 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 534 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3 planeta od Słońca Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:54, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Animal napisał: | Inna jest po prostu perspektywa kogoś, kto w danym mieście mieszka i inna gościa.
(...)
A z drugiej strony owo narzekanie na brzydotę... trochę mnie dziwi. Też spróbuję z perspektywy gościa ocenić: Kraków? Wystarczy wyjść poza starówkę i syf totalny - zaniedbane kamienice, oszczane mury. Śląskie miasta - ochyda. Łódź - wygląda gotowa dekoracja do filmu o tym, że ludzkość wymarła 50 lat temu - oczy pękają z brzydoty. Gdańsk - oprócz tej szerokiej ulicy z Neptunem - nic ładnego, ani ciekawego. I tak dalej.... |
Ależ tak jest z każdym miastem! Każde miasto ma co najmniej dwa różne oblicza! Kilka lat temu trafiłem w Berlinie na najstarszą część Koepenick skracając sobie drogę do znajomych mieszkających w w sąsiedztwie. Kocie łby, resztki szyn tramwajowych wystających z jezdni na 20 cm, wokół walące się rudery i siedzący przed domami na pustakach "dziwni ludzie". Wypisz wymaluj Łódź Bałuty 30 lat wstecz. Kilka lat temu dla zabawy zrobiłem krótki amatorski film składający się z dwóch części - obu zatytułowanych "Prawdziwy Poznań". W jednej części widać było Poznań piękny i zadbany, z piękną architekturą, luksusowymi lokalami, ludźmi zadbanymi i spieszącymi do swoich zajęć, wysiadających z luksusowych samochodów. Na drugim filmie był poznań pełen walących się zasikanych ruder, meneli grzebiących w śmietnikach, brudnych starych samochodów i knajp do których strach wejść. Takie jest każde miasto łącznie z Londynem, Paryżem czy New Yorkiem, w którym są rejony, które przerażają i tylko ryzykant chciałby je odwiedzić.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet maszynista z Melbourne
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 4878 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 524 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:47, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Więc dlatego takie narzekanie na brzydotę nie ma sensu, o czym starałem się napisać.
PS. Koepenick to dawna słowiańska miejscowość (Kopanica chyba) założona przez niejakiego Jaksę. Może dlatego Germański lud o nią nie dba
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:54, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Animal napisał: | Więc dlatego takie narzekanie na brzydotę nie ma sensu, o czym starałem się napisać. |
Biorąc pod uwagę takie kryterium cały temat go nie ma. Chyba, że chodziło tylko o pisanie poematów pod adresem stolicy. Tylko dlatego, że nią jest. Krytyka nie wchodzi w grę. Ale czy tak powinno być......?
Znamy Wawkę z jej różnych stron, ale tylko pisząc o negatywach narażamy się na krytykę i podkreślenia braku sensu naszych wypowiedzi. Chwalić można do woli. Wszak to stolica - Warszawa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet maszynista z Melbourne
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 4878 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 524 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:01, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Juli* napisał: | Animal napisał: | owo narzekanie na brzydotę... trochę mnie dziwi. |
Dlaczego ? Skoro możesz wytykać brzydotę innych miast, to w przypadku Wawki robić tego nie wolno ? Tylko dlatego, że to stolica ?
Opinie na temat tego miasta i jej mieszkańców pielęgnowane są od lat. Nie wzięły się z niczego. Biorąc pod uwagę fakty historyczne, o których wspomina Formalny, a do których dołożyłabym choćby powstania. Tu wyjaśnię. Czy było tylko Powstanie Warszawskie ? Nie. To dlaczego tylko to obchodzi się hucznie ? Dlaczego syreny nie wyją, kiedy przypada rocznica Powstań Ślaskich, Wielkopolskiego i innych ? Dlaczego w tv, bądź w gazetach, jeśli już coś się na ich temat pojawia to znikome co nieco ? Czy ludność z innych rejonów Polski ma niższej wartości krew ? Są bez uczuć, nie mają rodzin, nie cierpią i nikt po nich nie płacze ?
Popatrzmy na stronę sportu. Ile krytyki było pod dresem stadionów w Poznaniu czy Wrocławiu. A co się dzieje na Narodowym ?
Kiedy słucham czasem komentatorów meczów czy jakichkolwiek innych wydarzeń sportowych, to wyłączam głos, by tych poematów na temat wszystkiego , co warszawskie nie słyszeć. Jacy to są cudowni i jak potrafią. Kiedy im coś nie idzie, to zaczynają się tłumaczenia typu - dziś trochę chory i takie tam.
Do tego to obnoszenie się, cwaniactwo i inne cechy, które naprawdę są domeną Warszawiaków jako ogółu. Później dziwota, że ma się do stolicy uraz już na dzień dobry. To trwa od pokoleń i sami sobie na to poniekąd zapracowali. Niestety wśród ludzi z różnych regionów Polski.
Warszawa to zwyczajne, większe miasto, które zostało stolicą. Ot administracja. |
Wylewasz tyle jadu, że nie bardzo widzę sens dyskusji.
Po pierwsze - też nie rozumiem dlaczego świętuje się klęski i pisałem o tym wielokrotnie (patrz topik Rzeczpospolita żałobna)
Po drugie nie wiem o co chodzi z tymi stadionami. O ile wiem, to na Stadion Narodowy sypią się największe gromy medialne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:14, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
1.To nie jad, to prawda. A ona w oczy kole. Gdybym pisała, że stolica jest cudowna i inne takie odbierałabym gratulacje i brawa. Nieważne, że byłyby to brednie.
2. Nie czytam wszystkiego na forum, więc nie wiem, gdzie pisałeś o klęskach. Ciekawe dlaczego nie czepiasz się Formalnego, który opisał inna stronę historyczną, niezbyt pochlebną dla stolicy, a też prawdziwą.
3. Zanim zajęto się Narodowym nie zostawiono suchej nitki na innych stadionach. Dopiero się wszystko uspokoiło, kiedy sytuacja się odwróciła. Nie jest tym najcudowniejszym i najlepszym. Coś nie wypaliło. Nie tylko murawa.
Nie podoba mi się to miasto i mam prawo mieć o nim takie, a nie inne zdanie. Zresztą jego minusy wytknęło tu wielu. Ich "jad" pewnie był słodszy...
Podyskutuj z tymi, którzy będą pisać same słodkie słówka. Tam zobaczysz sens....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet maszynista z Melbourne
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 4878 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 524 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:27, 30 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Juli* napisał: | 1.To nie jad, to prawda. |
Skoro swoje opinie określasz słowem 'prawda', to naprawdę szkoda mojego czasu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|