|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pasztet Gość
|
Wysłany: Czw 6:18, 13 Wrz 2007 Temat postu: Zmagania, czyli kawal dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty |
|
|
Troche na kanwie topiku o szkolach nasunela mi sie pewna obserwacja, ktora w roznych sytuacjach mam nie od dzis: trza sie zmagac
O sytuacjach zawodowych moze wspomne pozniej, o ile topik sie rozwinie, ale poki co o przyjenosciach. Otoz kiedy zaczalem plywac na desce, jezdzilem jak wszyscy na Hel. Tam wyglada to mniej wiecej tak, ze trzeba piec godzin w jedna strone jechac samochodem, za kazdym razem dziekujac wszystkim swietym, ze nie mialo sie wypadku. Na miejscu sa dwie sytuacje: jest slonce i nie ma wiatru, wiec zero plywania lub jest wiatr, ale za to leje i jest zimno, wiec plywa sie w piance i pizdzi jak, za przeproszeniem Anki, w kieleckiem. Poza tym plycizna w zatoce powoduje, ze trzeba taszczyc sprzet kilkaset metrow wglab zatoki, bo jest za plytko zeby plywac, nawet z antygrassem (taki gowniany statecznik specjalnie profilowany na plycizny i jeziora, ktory nie placze sie w wodorostach, ale psuje cala zabawe, bo zmniejsza sterownosc deski). Jesli ktos chce zmienic zagiel, bo zmienil sie wiatr, to musi popylac na brzeg taszczac caly sprzet z powrotem i tak. To samo czeka tych, ktorzy chca sobie zrobic krotka przerwe. Jakosc sprzetu i obslugi w wypozyczalniach to juz w ogole wola o pomste do nieba. Jesli zas chodzi o wiatr, to z reguly kreci sie okolo 2, jesli wieje 3 to juz jest mocno, a 4 to bardzo rzadko spotykany megawypas (z sinymi i czarnymi chmurami na niebie) - oznacza to mniej wiecej tyle, ze plywa sie na zaglach typu 8-11 metrow, co jest jakims kuriozum, bo ciezki zagiej i maly wiatr wymaga nie lada umiejetnosci, zeby wstac z wody razem z zaglem. O tych biedakach, ktorzy tego jeszcze nie potrafia i wyciagaja zagiel z wody korzystajac z fału startowego nie wspomne - nawet megamiesniaki maja ponadrywane miesnie i stawy lokciowe. Genralnie trud i znoj, a przyjemnosci zbyt wiele nie ma. A przeciez mozna poleciec samolotem do miejsc, gdzie caly czas jest slonce, caly czas wieje wiatr, srednio 5-6 i mocniej, a 4 to rzadko spotykane minimum, przy ktorym trenuja poczatkujacy, co daje radoche slizgania sie na malych i lekkich zaglach, bez zbednego wysilku. Podplynac mozna pod sam brzeg, wiec odpada taszczenie sprzetu i brodzenie w wodzie. W wypozyczalniach sprzet jest co roku zupelnie nowiutki, poczawszy od najnowszych modeli desek, po nowiutkie zagle, a zmiana zagla polega na wydaniu polecenia obsludze: otaklujcie mi taki, a taki rozmiar. Do tego woda cieplejsza o 10 stopni niz w Baltyku. Pelen komfort i maksymalne wykorzystanie czasu na radosc z plywania. Porownanie kosztow, lacznie z przelotem tez wypada na korzysc dalszych wypraw, bo Hel jest nie wiedziec czemu koszmarnie drogi, przy dennym poziomie wszelakich uslug. A jednak...
A jednak ludzie chyba wola sie zmagac, co obserwuje co rok probujac namowic czesc znajomych na deskarki wyjazd. Z miernym skutkiem.
To samo dotyczy nart. Nie bardzo rozumiem jak ktos, kto lubi jezdzic na nartach moze chciec spedzic cenny (urlopu zawsze jest za malo) tydzien zimowych wakacji np. w Zakopanem, stojac w wiecznie w kolejkach, a pozniej jezdzic na trasach, o ktorych poziom przygotowania jest ponizej wszelkiej krytyki. Podczas, gdy podobna kase wyda sie na wyjazd w Alpy, gdzie radosc z nart jest rzeczywiscie radoscia z nart.
Chodzi o to, zeby sie zmagac? |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 6:39, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Podejrzewam, ze raczej o kaskę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet Gość
|
Wysłany: Czw 6:41, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Celowo wybralem takie sytuacje, gdzie suma kosztow jest mniej wiecej podobna.
Natomiast przeliczajac koszt np. godziny efektywnie spedzonej na desce/nartach - "zmaganiowy" wyjazd staje sie kompletnie nieoplacalny.
I to mnie wlasnie dziwi.. |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz Gość
|
Wysłany: Czw 6:52, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
w kwestii zagli jestem totalnym dyletantem.. więc nie wypowiem się...
Natomiast narty.. cóz.
Troche pojeździłem po Europie .. powiem więcej, mam stały dostep do apartamentu naszych przyjaciół w Alpe d'Huez i nie jest to wszystko takie różowe jak się opisuje.
Po pierwsze - przygotowanie stoków.
Nie wiem jak wygląda sprawa w Zakopanem. Nie jeżdże tam bo stanie w gigantycznych kolejkach tylko dlatego, ze jest taka moda nie lezy w mojej naturze. Natomiast stan przygotowania innych stoków poprawił się znacznie i oceniam go jako porównywalny ze stokami alpejskimi.
Niewatpliwie zachód bije nas na głowę pod wzgledem organizacyjnym.. ski-passy, bezpłatne parkingi, dowóz narciarzy na miejsce i cała infrastruktura stoków jest na poziomie jak na razie u nas nieosiagalnym.
Coś jednak za coś.
W Alpe za cole na stoku musisz zapłacić mininum 4 Euro, o cenach knajpianych nawet nie wspomnę. Wiec - w mojej ocenie- stwierdzenie " jedź za takie same pieniądze w Alpy" to mówiac delikatnie.. bajka.
Jest pieknie.. bajecznie pieknie, wszyscy się przed Toba składaja wpół.. ale za wszystko musisz płacić.
Nawet za uśmiech kelnera |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Czw 7:00, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Patriotyzm?
Może ludzie po prostu nie mają świadomości, że takie luksusy czekają na nich za granicą i wydaje im się, że podróż będzie bardziej uciążliwa, a koszty większe [i podejrzewam jednak, że są]. Poza tym, jeśli ktoś od 10 lat spędza urlop na Helu, pewnie trudno mu się przestawić na coś innego. Czyli - niewiedza? lenistwo? niechęć do spróbowania czegoś nowego? |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz Gość
|
Wysłany: Czw 7:02, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
P.S. Do najblizszego stoku mam 700 m.. w Alpy minimum 1000 km...
może stąd ten lokalny patriotyzm?
|
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Czw 7:11, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Odcinając się trochę od przykładu Paszteta, wydaje mi się, że decydujące znaczenie w sytuacji parcia pod prąd, gdy można skorzystać z łatwiejszego rozwiązania, ma przyzwyczajenie, wygodnictwo tkwienia w znanym, swojskim, sprawdzonym schemacie. Strach przed tym, aby nie pogubić się w nieznanych jeszcze drogach na skróty, przekonanie, że "dobrze jest, jak jest". |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz Gość
|
Wysłany: Czw 7:26, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Masz rację Animo
Zderzaja się tu dwie opinie: tych którzy spróbowali i realnie oceniając wszystkie za i przeciw, stwierdzili iż im bardziej odpowiada takie czy inne rozwiaznie.. i tych którzy powtarzajac zasłyszane a niesprawdzone opinie tworza mity wokół prawie darmowych stoków.
Patrzac realistycznie... zimowy wyjazd na narty w Alpy... we w miare przyzwoitych warunkach, to rozrywka dostepna dla ludzi dysponujacych pewnymi zasobami gotówki.
Choc panorama Alp w słoneczny dzień rzeczywiście zapiera dech w piersiach |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet Gość
|
Wysłany: Czw 7:38, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Ceny gastronomii sa wyzsze to fakt.
Ale pozostale? Nie sadze. W ubieglym roku bylem w okolicy Szklarskiej Poreby w weekend i akurat byl snieg. Zeby mieszkac tam w porownywalnym standardzie jak w Alpach (a nie po prostu mieszkac byle gdzie) trzeba zaplacic tyle samo lub wiecej. Dzienny bilet to prawie 20 Euro dziennie za kilka kilometorw tras - w Alpach wychodzi niecale 25 Euro dziennie za 180 kilometorw tras (w moim ulubionym Ischgl). Trasa FIS pokryta zmrozonymi muldami, co swiadczy o tym, ze ratrak nie pracuje tam regularnie, bo powinien wyrownac trase codziennie po zamknieciu trasy, zanim muldy w nocy nie zdaza zamarznac. Zeby dojechac na parking trzeba godzine stac w korku. Kolejne pol godziny to kolejka po bilet. Pozniej minimum pol godziny przy duzym szczesciu, zeby wjechac pierwszym odcinkiem przedpotopowego krzesla na srednia stacje. Dalej albo wlokace sie niemilosiernie krzeslo na gorna stacje (15 minut na urywajacym leb zima wietrze, bez zadnej oslony), albo orczyk. W Alpach orczyk, albo nieosloniete krzeslo to ciekawostka historyczna. Po co najmniej 2,5 godzinie od startu mozna wreszcie po raz pierwszy zjechac w dol
Moze i cola kosztuje 4 Euro zamiast 1 Euro (trudno mi powiedziec, bo z reguly biore kubek grzanego wina za 3E), ale za to nie ma niebezpieczenstwa zabicia sie na schodach, czy w srodku knajpy, bo przeciez zaden baran budujacy te knajpe nie pomyslal, ze zima bedzie slisko, zwlaszcza w naciarkich trepach, co wymaga odpowiedniech materialow na schody i podlogi. Toalety, nie dosc, ze wszedzie platne, to jeszcze w takim stanie, ze dziekuje bogom, ze jestem facetem i nie musze niczego dotykac oprocz wlasnego fiuta. O takich drobiazgach jak przechowalnie nart i butow (z suszeniem) za marne 1 Euro dziennie na gorze (co uwalnia od codziennego ich taszczenia), nawet nie ma co marzyc. O tym, ze wypozyczalnie maja w ofercie aktualne modele nart tez nie - przewazaja stare, przedpotopowe i zuzyte dechy.
Oczywiscie, jesli mieszka sie blisko jakiegos stoku, to wszelkie wyjazdy traca na atrakcyjnosci, ale cos mi sie nie chce wierzyc w przygotowanie tras. Nie zdarzylo mi sie w Polsce zjechac na rownym jak stol "sztruksie". O dzikich tlumach nie wspomne, ale to naturalne jesli tysiace ludzi tlocza sie na paru marnych kilometrach tras. Po prostu zadna przyjemnosc. Nie lubie sie zmagac |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 7:57, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Może po prostu te zmagania z przeciwnościami pogody czy obsługi są czymś co stawia ten sport w kategoriach daleko bardziej ekstremalnych niż jakieś tam pływanie czy zjeżdżanie w dogodnych warunkach i miłym towarzystwie (to dla mięczaków jest).
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet Gość
|
Wysłany: Czw 8:04, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
animavilis napisał: | Odcinając się trochę od przykładu Paszteta, wydaje mi się, że decydujące znaczenie w sytuacji parcia pod prąd, gdy można skorzystać z łatwiejszego rozwiązania, ma przyzwyczajenie, wygodnictwo tkwienia w znanym, swojskim, sprawdzonym schemacie. Strach przed tym, aby nie pogubić się w nieznanych jeszcze drogach na skróty, przekonanie, że "dobrze jest, jak jest". |
Mam jeszcze inna obserwacje. Zmagania czynia bohaterow
Na Helu do znudzenia gada sie o tym jakimi drogami najlepiej dojechac, o ktorej godzinie trzeba ruszyc z powrotem, zeby uniknac korkow, trwaja zapisy i komitety kolejkowe do wypozyczalni, zeby zarezerwowac sobie odpowiedni sprzet (niektorzy maja "wejscia" w wypozyczlaniach, co budzi powszechna zazdrosc i respekt), co rano badawczo wychodzi sie na wydme wypatrujac wiatru, wiec na wydmach dochodzi do dwugodzinych debat czy oplaca sie wyciagac sprzet, czy moze pozniej lepiej sie rozwieje, bo jesli sie nie rozwieje, a zdechnie, to trzeba sie niezle narzezbic, zeby na podmuchach wrocic w kierunku brzegu. Za to opowiesci o przeciwnosciach losu urastaja do rangi legend. I moze o to w tym chodzi..
PS. Czyli to co Aproxy napisal. |
|
Powrót do góry |
|
|
stara_reklama Gość
|
Wysłany: Czw 8:19, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
...
Ostatnio zmieniony przez stara_reklama dnia Wto 12:41, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 8:47, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Tego rodzaju zachowania jak sport czy podróże o charakterze turystycznym służą z założenia generowaniu pewnych emocji - zależnie od upodabań - mniej lub bardziej intensywnych. Nic dziwnego, że ludzie kierują się też emocjami - zamiast na zimno kalkulować co się bardziej opłaca - przy przygotowaniach czy podejmowaniu decyzji gdzie i w jaki sposób będą spędzać wolny czas.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet Gość
|
Wysłany: Czw 8:47, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Nie o kosztach ten topik i nie o szukaniu oszczednosci, no ale trudno...
Sprobuje inaczej.
Mam teraz sasiada, sympatyczny facet, ale z tych zmagajacych sie. Czasami wieczorami gadamy sobie na jego, czy moim tarasie i jego mantra to trudnosci i znoj przy koszeniu trawnika. A ze kosiarke musi pozyczac od innych sasiadow, bo garaz ma za maly i zadnego innego miejsca na przechowywanie. A ta kosiarka od sasiadow to takie male gowno i trzeba tyle sie nameczyc, zeby te trawe skosic. No i ze trawa ma wiecznie zapchany pojemnik na smieci, a smieci zbieraja co tydzien i musi domowe smieci do firmy wozic i chylkiem podrzucac do firmowych pojemnikow, bo sie w domowym przez te trawe nie mieszcza
Cala sprawa jest o tyle zabawna, ze jak tylko sie wprowadzilem, to po paru dniach przy furtce pojawil sie pewien facet, ktorego glownym zajeciem jest koszenie trawnikow i zaoferowal swoje uslugi. Przyjezdza raz w tygodniu, wozi w samochodzie jakas wielka kosiare, zalatwia koszenie w 20minut, trawe zabiera w cholere i kosztuje to tyle co dwie puszki Heinekena. Gosc obrabia tak sporo trawnikow w okolicy, zreszta popytalem innych sasiadow i dawali dobre rekomendacje, wiec dostal klucz od bramy i dzieki temu nie halasuje w weekendy, bo przyjezdza kiedy mnie nie ma.
No wiec wspomnialem o tym szanownemu sasiadowi, lekko zdziwiony, ze nie wie o takim rozwiazaniu, chociaz mieszka tu ponad rok. Zero zainteresowania. Za to opowiesci o kijowym poczatku weekendu z kosiarka w roli glownej sa non-stop
I nie jest to kwestia kasy, bo moj szanowny sasiad ani nie jest kutwa, ani nie cierpi niedostatku - raczej wrecz przeciwnie.
I wez tu zrozum takiego.. |
|
Powrót do góry |
|
|
stara_reklama Gość
|
Wysłany: Czw 9:03, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
...
Ostatnio zmieniony przez stara_reklama dnia Wto 12:39, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz Gość
|
Wysłany: Czw 9:25, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Ludziska zawsze wymyslali tysiace absurdalnych argumentów, zeby nie korzystać z dostepnych możliwości a przy okazji sie namęczyc.
Pamietam gorace spory jakoby pralka automatyczna gorzej prała niż Frania, zmywarka niszczyła naczycia... etc.. etc...
chyba tylko pilot w telewizorze przyjał się bez zastrzeżeń |
|
Powrót do góry |
|
|
Sabina maszynista z Melbourne
Dołączył: 28 Wrz 2005 Posty: 2122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 9:27, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
nudziarz napisał: |
chyba tylko pilot w telewizorze przyjał się bez zastrzeżeń |
No nie wiem.
Czasem przyciski wypadywują, albo cyferki się ścierają. Tak czy inaczej, w tym temacie też można sobie ponarzekać
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
yapp Łosiu
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 1693 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 66 razy Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: http://www.trzydziestolatki.fora.pl/
|
Wysłany: Czw 12:08, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zmagania, czyli kawal dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty
|
Temat jest tak szeroki, ze kazdy moze pisac o tym, co mu lezy na watrobie i udowadniac sobie tylko bliskie tezy co tez i ja uczynie
Już kiedyś o tym pisałem, ale nie omieszkam powtórzyć, odczuwam czasami potrzebę wypracowania czegoś "własnymi ręcami". To może chodzić o pomalowanie ściany, zaplanowanie czyjejś pracy, albo o własnoręcznie skoszenie trawnika trzymając się ostatniego przykładu. Im więcej wysiłku włoże w to, żeby osiągnąć jakiś cel, tym większą mam satysfakcję po zakończeniu pracy. Oczywiście dzieje się to tak długo, jak długo uważam, że ponoszony wysiłek ma dla mnie jakikolwiek sens. Bo na przykład chce się zmęczyć przy koszeniu trawy, albo uważam, że nikt nie skosi tej pieprzonej trawy tak dobrze jak ja, albo żona wpuści mnie do sypialni tylko wtedy, gdy trawa będzie równo skoszona. Dla kogoś z zewnątrz mój wysiłek może być zupełnie pozbawiony sensu, ale co mnie to może obchodzić?
Zwykle zresztą za każdą robotę jakoś się płaci, czy jest ona potrzebna, czy nie. Czasami płaci się pieniędzmi, a czasami własną pracą albo wysiłkiem. Każdy płaci w taki sposób w jaki mu odpowiada i za to, co uważa za potrzebne. Czy to jest topik o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet Gość
|
Wysłany: Czw 12:19, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
To jest topik m.in. o tym, ze ostatnio czesto musze uzywac zdania: "Firma nie placi wam za wysilki, a za efekty", bo ludzie nie wiedziec po jaki... czlonek opowiadaja co i jak robia, za to zupelnie nieefektywnie.
Chyba robie sie niemily. Albo bardziej niemily niz zwykle. Taki "Pieprzony Polaczek" |
|
Powrót do góry |
|
|
yapp Łosiu
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 1693 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 66 razy Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: http://www.trzydziestolatki.fora.pl/
|
Wysłany: Czw 12:40, 13 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Pasztet napisał: | ludzie nie wiedziec po jaki... czlonek opowiadaja co i jak robia, za to zupelnie nieefektywnie |
Pewnie mają gównianego managera, który nie umie ich tak zorganizować, żeby pracowali efektywnie
No cóż, zwykle jest tak, że tylko w ograniczonym zakresie można wpływać na to, jakimi ludźmi dysponuje się w projekcie. Wtedy jedyne wyjście to odpowiednia organizacja i umiejętne motywowanie. W całej palecie środków do tego przeznaczonych, wytykanie błędów i piętnowanie leżą w dolnych okolicach skuteczności
Oczywiście, jeśli ktoś ma luksus szybkiego pozbywania się czarnych owiec, to może sobie pohulać do woli
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|