Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Za co go tak bardzo kocham?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ws
maszynista z Melbourne


Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 2151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 127 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:16, 08 Sie 2012    Temat postu:

hm, a co rozumiesz przez doskonałość ?
i po co dążyć do czegoś, czego nie ma ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati.
criatura na końcu czasu


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 8185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1207 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:19, 08 Sie 2012    Temat postu:

W mojej ocenie doskonałość jest wtedy, kiedy lepiej już być nie może. Doskonały jest ideał (np. 90-60-90 ) doskonały jest absolut.. coś bez braków, bez wad, dokończone, stanowiące jedną, spójną całość.

Po co do niej dążyć? Żeby nie siedzieć na tyłku, żeby nie spocząć na laurach, żeby mieć jakiś cel, którego realizacja Cię uszlachetnia, żeby [link widoczny dla zalogowanych] nad sobą i swoimi słabościami a nie poddawać się im, żeby stawać się lepszym. Można zaakceptować swoje wady i dzięki temu nie dołować się nimi wtedy, kiedy Ci nie idzie.. Ale taka akceptacja nie wyklucza chęci zmian. Może faktycznie nie ma to sensu. Może wygodniej i lepiej byłoby po prostu być takim jakim się jest i nic nie zmieniać, nie kombinować.. ale ... heh.. ale ja - osobiście - tak nie chcę. Widzę sens w takiej pracy. Inaczej nie wiem jak to wyjaśnić. Takie dążenie nie wyklucza innych kwestii. Nie wyklucza życia chwilą, powoduje tylko, że w każdej chwili starasz się najlepiej jak potrafisz, myślisz o tym i dzięki temu faktycznie taką chwilę przeżywasz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mati. dnia Sob 15:10, 25 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ws
maszynista z Melbourne


Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 2151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 127 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:23, 08 Sie 2012    Temat postu:

z jednej strony zawsze podobno można lepiej,
z drugiej lepsze bywa wrogiem dobrego,

90/60/90 to kanon, a nie doskonałość, a znów dla wielu, to nie ma wartości,
zatem ta doskonałość wydaje się w Twoich słowach dość subiektywnym "celem"

jeśli zaś jest subiektywna, to nie można mierzyć tą miarą, bo to co dla Ciebie będzie szczytem doskonałości, dla kogoś zaledwie może być nędznym półmetkiem, ergo wielce to frustrujące dla człowieka, czy aby nie podcinające skrzydeł w swym nieodłącznym ocenianiu na każdym kroku, ocenianiu siebie samego, ocenianiu innych, na dodatek własną miarą

wydaje się nie generować radości, wydaje się być powołana li tylko po to by człek wiecznie był spięty, wiecznie nie dość dobry, nigdy nie syty, nie prowadzi do szczęścia jak tak na to patrzę

zapytam jeszcze raz, skoro absolut, który nie istnieje, to po co się zadręczać w dążeniu do jego osiągnięcia, skoro to nie jest możliwe żadną miarą, a już na pewno nie jest możliwe osiągnięcie i zatrzymanie tego stanu

żeby mieć jakiś cel ...
mało, jakiś to mało
żeby uszlachetniał,
złudna nadzieja, kto to oceni
żeby nie siedzieć na tyłku
a jeśli ktoś chce ?
żeby móc coś zmienić, trzeba to najpierw zobaczyć, pogodzić się, że się jest takim a nie innym, dopiero można ew coś z tym zrobić, ale czasem akceptacja jest najlepszym co można zrobić, a czasem wystarcza by samoistnie dokonała się zmiana

to co piszesz wygląda mi na zwyczajne nielubienie siebie, co więcej zdaje się, że inni też nie powinni, bo przecież są tacy beznadziejni, a to już w ogóle nie jest dla mnie

pięknie zawsze i w każdej sytuacji być tu i teraz, pięknie przeżywać wszystko najlepiej jak się jest w stanie, w najwyższej uważności, to jest piękne i to przyjmuję jako pewien ideał, to tak

ale poza tym nasza filozofia życia diametralnie zdaje się różnić,
no cóż, nie widzę w tym nic złego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati.
criatura na końcu czasu


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 8185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1207 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 8:40, 09 Sie 2012    Temat postu:

ws napisał:

90/60/90 to kanon, a nie doskonałość, a znów dla wielu, to nie ma wartości,
zatem ta doskonałość wydaje się w Twoich słowach dość subiektywnym "celem"

(...)

ale poza tym nasza filozofia życia diametralnie zdaje się różnić,
no cóż, nie widzę w tym nic złego


To był tylko żartobliwy wtręt.

W zasadzie pozostaje mi tylko przedstawić krótką refleksję po tej rozmowie.



Czuję, że różnica bierze się stąd, że Ty czytając świat bardziej używasz rozumu, wszystko precyzyjnie analizujesz i składasz jak idealnie pasujące do siebie puzzle, a ja używam bardziej serca i dlatego ciężko mi czasami logicznie i racjonalnie przedstawić moją wizję. Albo wyczujesz mnie, to, co piszę i to, co gdzieś między wierszami ukryte, albo nie. Ja odbieram świat sercem, impulsywnie, spontanicznie, a serce, emocje i uczucia są zwykle nieracjonalne i nielogiczne, być może stąd ten chaos. Ty, tak jak napisałaś, masz wszystko od linijki i w kratkę w umyśle elegancko poukładane. Dla Ciebie (uważam to, na podstawie tego, co tu piszesz) wszystko jest jasne i oczywiste i nie ma zagadek. Na wszystko znasz odpowiedź. A nawet jeśli jakieś zagadki są, to zawsze znajdziesz na nie logiczne rozwiązanie. Ja często najpierw skaczę na główkę, a dopiero potem zastanawiam się, czy w basenie jest w ogóle woda. Nie mam na wszystko odpowiedzi.. dlatego tu jestem.

Mogłabym odnieść się do tego, co napisałaś, ale to byłoby - prawdopodobnie nieudaną - próbą wy[link widoczny dla zalogowanych] tego, o co mi chodzi. Dostrzegam w Twoich ocenach sporo uproszczeń z którymi nie potrafię się teraz zmierzyć, bo moje tłumaczenia mogłyby okazać się li tylko arytmią.

..ale nie ma to nic wspólnego z brakiem radości w moim życiu.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Mati. dnia Sob 15:08, 25 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:24, 09 Sie 2012    Temat postu:

mailo napisał:
Dla niektórych świat jest piękny dla innych jak powiedziała Frytka :"Lajf is brutal and full of zasadzkas" . Dobrze mi się żyje , ale chyba nie mogę stwierdzić, że kocham cały świat i wszystkich ludzi. Kojarzy mi się to z obejmowaniem drzew i całowaniem ziemi;)


Tiaaa...Jak widzę, że ktoś wyciąga moje stare trupy z szafy to mam ochotę iść się przytulić do brzozy co rośnie za oknem - to lepsze w końcu niż pierwszy impuls podpowiadający rozpęd i hukniecie głową w ścianę.

Mati napisał:
Jeśli obserwator zaczyna ingerować i definiować rzeczy świata przestaje być li tylko obserwatorem...


Ta niezmienność bardzo mnie bawi, a kiedyś złościła.
Czyli rozmowy bez sensu - ja o fizyce kwantowej ( ), a Ty o mlecznej zupie, która trzeba przepłynąć by dotrzeć do Silvy czy tam innego Wisznu.

ws napisał:
w sumie fajny temat z założenia, 2006 ?
jesteś dziś kimś innym Lula ?


Przedmiot uwielbienia pozostał ten sam.
Teraz jednak odczuwam dużo większą grawitację.
Po tym trupie stwierdzam obiektywnie, że kocham tę bredzacą lulkę sprzed lat. Teraz już bym nie miała chyba cierpliwości.
Wbiłam się w przymały skafanderek osoby twardo stąpającej po Ziemi i strasznie mnie on uwiera. Z drugiej strony jestem zmęczona swoim dziwactwem (???) wśród ludzi. Nawet jak wypiję na imprezie to nie wspominam, ze wciąż mnie zadziwia choćby ruch naszego Księzyca, który nie wiruje wokół własnej osi, ale tak jakoś przestrzennie.
Chyba nigdy nie było.
Teraz patrzę tęsknie na brzozę.



janek napisał:
Miałem kiedyś kota Schrödingera, lecz mi zdechł. Powiedziałem o tyn George Berkeley, a on zmarszczył brwi i odrzekł: - Boś na niego nie patrzał.


Ha ha ha!!! Cuuudne!!!

Ps. Zdenerwował mnie w pierwszej chwili widok tego topika na górze.
A teraz się śmieję.
Oby Wam służył długo i szczęśliwie Mati i Ws.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez lulka dnia Czw 11:40, 09 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klementyna
syndrom sztokholmski


Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1062 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:40, 09 Sie 2012    Temat postu:

To ja jeszcze dodam swoje cztery grosze...

W swoim życiu poznałam wielu ludzi i do tej pory ani w ułamku nie otarłam się o absolut (może trzy razy o zielony absynt - filtrowany przez sitko z cukrem).. Absolut to jest pojęcie, które będzie dla nas zawsze niedoścignionym celem. O ile można to celem określać, nie mrzonką. Dążenie do doskonałości, chęć „samo-ulepszania się” (proszę nie przywoływać tu na myśl Natali S.) jest kwestią indywidualną, nie mniej jednak to ciężka praca, której doświadczenia nie zawsze uskrzydlają do dalszych wysiłków. Absolut istnieje jedynie w naszej wyobraźni, wszystko co wokół bez skazy nie jest. Ale czy nie lepiej być nieoszlifowanym diamentem ze skazą niż oszlifowanym brylantem? Doświadczenia, które zdobywamy na drodze do obranego celu - są bezcenne.. (albo zmieniają nam kurs albo pozwalają zrozumieć i poznać więcej, w każdym razie są podpowiedzią gdzie jest to, czego ciągle szukamy). To również można odnieść do wiary (bo i tu mowa była o katolicyzmie).
I np. jeśli porównać ludzi (tutaj akurat odniosłabym to do katolików) do diamentów, to diamenty ze skazą mają ciekawsze historie, niż brylant, który z góry "wie", że musi być oszlifowany pod odp. kątem, by był „idealny”. Lecz na idealnych powierzchniach - rysy są nie do ukrycia. Konkluzja - dla mnie prawdziwym Katolikiem nie jest ten, który poddaje się coniedzielnym i odświętnym ceremoniałom, lecz ten, który pomimo wątpliwości i przejścia wielu dróg dalekich od Boga, w pewnym momencie odkrywa, że potrzebuje wierzyć, że to coś, co daje mu taką potrzebę jest w nim, tylko dotychczas było przyduszane sposobem życia, bycia itp...

Ja jestem Katoliczką, czy kocham Boga - nie wiem? Ale czy nie wystarczy, że wierzę?
Już kiedyś zadano mi to pytanie podczas spowiedzi i udzieliłam tej samej odp. , na co zbulwersowany Ksiądz zarzucił mi wiązankę słów krytyki, informując (pamiętam do dziś) „nie odejdziesz stąd i będziesz tak długo klęczeć, dopóki nie przyznasz, że kochasz Boga, a ja w tym czasie pójdę sobie do MaCa na frytki, bo pewnie zajmie ci to sporo czasu”. Nie istotne, że to było przed Wielkanocą, kiedy kolejki do spowiedzi były jak te, do rzeźnika, w czasach prl-u, nieistotne, że odczułam akurat w tym czasie potrzebę „religijnego katharsis”, żeby święta były świętami, nieistotne, że zrobił mi obciach informując głośno, że nie da mi rozgrzeszenia, bo nie zasługuję.. Nie istotne, że szeptem sprzeciwiłam się, nazywając to szantażem. W ostateczności, po wysłuchaniu drwin, podziękowałam za taką spowiedź i wyraziłam ogromny żal, że wyznałam grzechy nieodpowiedniej osobie, która gra na cudzych emocjach, doprowadzając do tego, że utwierdziła mnie w przekonaniu że Kościół to już tylko niewiele znacząca nazwa. Ale ponieważ Katoliczką jestem.. po czterech! latach od tego incydentu, wrócił mi rozum – zdusiłam ten uraz, bo niby dlaczego ja mam odwracać się od Boga, z powodu jakiegoś faceta w przebraniu? Ten spowiednik mi nie odp., pójdę gdzieś indziej.. tak dotarłam do Ojców Franciszkanów, dla których wyznanie grzechów nie jest formułką klepaną na pamięć, ale rozmową, często face to face. Nawet nie wiecie jak dobrze to człowiekowi robi. Od tego też czasu do Kościoła chodziłam z wewnętrznej potrzeby, niekoniecznie dzień święty święcąc, niekoniecznie przestrzegając dekalogu, ale jednak. Co więcej od trzech lat w połowie sierpnia (i tu się pewnie zdziwicie, że ktoś taki jak ja może) idę sobie na pielgrzymkę babską do Piekar. Nie dlatego, ze mus, czy trwoga, po prostu chcę. To jest wewnętrzna potrzeba, której nie warunkuje rozum. Rozum mi tylko podpowiedział, czy naprawdę warto odwracać się od Boga, ludzi, od swych przekonań, dążeń, tylko dlatego, że ktoś nas zraził, ktoś skrytykował, komuś nie pasujemy? Jestem więc katolikiem czy nie? Bo, że nie jestem brylantem, to wiadomo nie od dziś.
To tyle. Więcej grzechów nie pamiętam, a tylko kilku żałuję
Koniec filozofowania..

Wrzuciłam ten ekshibicjonizm ku refleksji..


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez klementyna dnia Czw 11:41, 09 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ws
maszynista z Melbourne


Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 2151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 127 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:50, 09 Sie 2012    Temat postu:

tak Mati, analizuję, fakt, ale nie wszystko, analizuję to co piszesz na potrzebę naszej rozmowy, w życiu to tylko co mnie zatrzymuje, nie jest tego tak wiele jak kiedyś, ale zawsze coś, szczególnie wtedy, gdy dotyczy emocji, moich oczywiście, zwłaszcza negatywnych
pozytywne po prostu mam w zywczaju radośnie przeżywać bez refleksji ,
przeciwnie do Ciebie, myślę, że my się rozumiemy, tylko nie zgadzamy się, patrzymy nie tak samo na wszystko, no i tak jest dobrze, my jesteśmy po prostu różnymi osobami

co do rozdziału na serce i rozum, to dla mnie jest to uproszczeniem właśnie, bowiem nie na każdy aspekt życia reagujemy tak samo, nie przykładamy tyle samo energii do wszystkiego, więc w jednych obszarach jesteśmy dajmy na to bardzije rozważni, w innych bardziej romantyczni

co do braku radości, to odnosiłam się do folozofii, którą przedstawiasz, a nie Ciebie osobiście, jeśli tak wyszło, to widać popełniłam błąd komunikacyjny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ws
maszynista z Melbourne


Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 2151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 127 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:58, 09 Sie 2012    Temat postu:

lulka napisał:
Przedmiot uwielbienia pozostał ten sam.
Teraz jednak odczuwam dużo większą grawitację.
Po tym trupie stwierdzam obiektywnie, że kocham tę bredzacą lulkę sprzed lat. Teraz już bym nie miała chyba cierpliwości.
Wbiłam się w przymały skafanderek osoby twardo stąpającej po Ziemi i strasznie mnie on uwiera. Z drugiej strony jestem zmęczona swoim dziwactwem (???) wśród ludzi. Nawet jak wypiję na imprezie to nie wspominam, ze wciąż mnie zadziwia choćby ruch naszego Księzyca, który nie wiruje wokół własnej osi, ale tak jakoś przestrzennie.
Chyba nigdy nie było.
Teraz patrzę tęsknie na brzozę.




no mogłabym sie podpisać jak pod swoim własnym słowem, z dwiema różnicami, że skafanderek mnie nie uwiera, ale prostuje , a zmęczona to jestem dziwactwem innych , bo moja postawa wydaje mi się nad wyraz praktyczna i mało skomplikowana, więc kiedy patrzę jak się inni szamoczą, jak wnerwiają, to myślę sobie że nam się poważnie drogi rozjeżdżają


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mati.
criatura na końcu czasu


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 8185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1207 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:40, 09 Sie 2012    Temat postu:

ws napisał:
(...)
przeciwnie do Ciebie, myślę, że my się rozumiemy, tylko nie zgadzamy się, patrzymy nie tak samo na wszystko, no i tak jest dobrze, my jesteśmy po prostu różnymi osobami

(...)


Pewno masz rację. Denerwuję się po prostu, kiedy wydaje mi się, że osoba z którą rozmawiam (w rozmowie na której mi zależy) albo mnie nie rozumie, albo rozumie 'po łebkach'. W wielu przypadkach macham ręką, ale nie w tym. Denerwuję się na siebie, że nie potrafię przedstawić sprawy w transparentny sposób.


ws napisał:
(...)

zapytam jeszcze raz, skoro absolut, który nie istnieje, to po co się zadręczać w dążeniu do jego osiągnięcia, skoro to nie jest możliwe żadną miarą, a już na pewno nie jest możliwe osiągnięcie i [link widoczny dla zalogowanych] tego stanu

(...)


to po kiego grzyba coś takiego jak ideały się pojawiły? Po co? kto to wymyślił?
i dlaczego w takim razie są ludzie, którzy w ich imię płyną pod prąd, często przypłacając to życiem, w lepszym przypadku - odrzuceniem?..
Po co bronią spraw z góry przegranych?

spokojnego tymczasem..


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Mati. dnia Sob 15:04, 25 Sie 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ws
maszynista z Melbourne


Dołączył: 02 Wrz 2005
Posty: 2151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 127 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:58, 09 Sie 2012    Temat postu:

w imię absolutu ?
myślałam, że w imię wyznawanych wartości i przekonań


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin