po 30-tce

duin · Gość

Nie przekonałeś mnie Sapciu.

saper

przyzwyczaiłem się już do życia z głąbami.

duin · Gość

a ja nie, dla tego mi wiszą ich życzenia

Aproxymat

Oj, co za wysiłek wpisać ten tytuł czasem, niekoniecznie musicie brać przykład z moich rozbudowanych opisów. Poprzynudzam Wam wieczorem relacją z koncertów dla odmiany.
A zobaczcie sobie Kaiser Chiefs z przedwczoraj.
http://www.youtube.com/watch?v=AmK-7kHHTiU

duin · Gość

Jedno kliknięcie i pojawia się tytuł. W porównaniu z masą bzdur jakie każdego dnia wypisujemy, to też żaden wysiłek. Ale wspominałeś coś o dobrej woli, więc zobaczę co da się z tym zrobić.

saper

łaskawca się znalazł Pray

duin · Gość

a głąb wcale się nie zgubił

saper

szb

rozpieszczacie mnie

rosegreta · Gość

Nie oceniam. Coś mi się jednak wydaję, że niektórzy to chyba muchy w nosie mają. Angel

W radiu cały czas puszczaja Michael'a Jackson'a. Jednak żal.

agniecha

Aproxymat

OK.
No to Szczecin Rock Festival.
Szczerze mówiąc trochę się obawiałem, bo tutaj nie ma zbyt wielu imprez robionych z rozmachem, na szczęście organizacyjnie nie było jakichś większych wpadek, koncerty były punktualnie, nagłośnienie przyzwoite, choć niektórym wykonawcom chyba źle trochę wokale ustawiono. Frekwencja niższa niż myślałem - choć po części wina dziwnego terminu: w środku tygodnia i od 16.00. Ale w sumie ludzi sporo było i zachowywali się też raczej bez zarzutu. No to po kolei
Dzień pierwszy:
Zaczął support o groźnie brzmiącej nazwie Devil Inside i równie groźnej muzyce, granej przez kilku bardzo małoletnich osobników. Zagrali trzy utwory, z czego dwa wyglądały na identyczne ale co tam, mają jeszcze czas, żeby dogonić najlepszych.
Potem Happysad: całkiem dobry zespół na rozpoczęcie - ładne melodie, sympatyczna muzyka, nie pamiętam, ale chyba w studyjnych nagraniach nie korzystają tak jak na koncercie z trąbki, więc te koncertowe utworki były dosyć rozbudowane jak na ich możliwości. Bisowali jeden kawałek, bo czas gonił.
Niestety w przerwach między utworami organizatorzy postanowili wypełniać czas twórczością niejakiego Mecha - owszem osobnik to znany z gry w Closterkellerze, Blitzkriegu i temu podobnych kapelach, ale solowo po prostu grał monotonne gitarowe kawałki do podkładu z taśmy. Męczące to nieco było.
Coma - jak dla mnie padła ofiarą źle ustawionego wokalu o czym wspominałem, Rogucki głos ma mocny ale co z tego, jak go niewiele było chwilami słychać. No i było ogólnie głośno i ciężko, fani kłębili się pod sceną ale jakoś całość, jak na mój gust, nie zaiskrzyła za bardzo.
http://www.youtube.com/watch?v=ENAOO_OpUnE
Hey - podobnie jak Coma, Nosowska nawet jak próbowała głośno śpiewać, to słychać było średnio. Ogólnie bardzo miło i sympatycznie, trochę grała na lokalnym patriotyzmie, dzięki czemu potem fajnie zabrzmiało to "zbyt szczecińska dla Warszawy". Zagrali sporo hitów, cover PJ Harvey, na bis "Teksański"
http://www.youtube.com/watch?v=2G0lju22xcg
Kaiser Chiefs - pierwsza z zagranicznych gwiazd. Zaskoczyli - spodziewałem się, że będą tacy jacyś plastikowi. A tu niespodziewanie mnóstwo energii, szalejący po scenie i poza nią wokalista, który zdołał nawet uciec ochroniarzom, pomknąć między publicznością i wspiąć się na wieżę konsolowo-kamerowo-transmisyjną. Oczywiście było "Ruby ruby ruby ruby", który to motyw potem śpiewali chyba wszyscy przy każdej okazji, nawet Fred Durst z Limp Bizkit nie mógł się przed tym powstrzymać. I tak kulminacyjny był "I Predict A Riot", ale to już wrzucałem, to sobie zobaczcie skrót ogólny:
http://www.youtube.com/watch?v=ZO_I1e8BLrY
No i Limp Bizkit na koniec dnia, już o 22.30 - zaczęło się od szalonego skreczowania a potem już się pojawił Durst i reszta zespołu, okrzyki "Unbelievable! We're here!". I zagrali naprawdę świetny koncert. No tylko Durst nie jest najlepszym wokalistą świata a i chyba przerwa w graniu mu zaszkodziła, bo trochę pod koniec, kiedy już grali same największe hiciory, głos mu jakby osłabł. A grali w zasadzie same znane kawałki i było i "My Generation" i "Nookie" i "My Way" i w końcu "Rollin", publiczność robiła młyn i było gorąco naprawdę. http://www.youtube.com/watch?v=DMCmi3qrpzs
Na bis "Behind Blue Eyes" i ten kawałek chyba z "Mission Impossible", nigdy nie pamiętam jaki ma tytuł, w każdym razie publiczność siadła i wstała na prośbę Dursta. Tak naprawdę to większość klimatu robiła jednak świetna muzyka - instrumentalnie to było kosmicznie.

Dzień drugi:
Support sobie odpuściłem. Zaczęliśmy od Izraela. Stare dziady ale trzymają się nieźle. Akurat dobra muzyka na początek - ludzie się dopiero schodzili, siadali, niektórzy nawet kładli, wyszło na moment słońce, muzyka ładnie kołysała, trochę grali staroci, tych wszystkich "Płonie, płonie Babilon" i "Kapłanów Szatana", trochę nowych rzeczy z "Dża ludzi". Sympatycznie.
Lipali - hm.... no brzmienie dużo lepsze niż np. Comy, zaczęli od "Noża" Illusion, więc przyjęcie mieli bardzo gorące, dużo mocnego grania, choć te nowe kawałki średnio do mnie przemawiają, ale ja to już stary jestem. No i cover Republiki - "Biała Flaga", dziwnie to brzmiało.
Myslovitz - Hehe.. chyba zaskoczyli wszystkich, raz że zaczęli bardzo bardzo szybko i głośno grać, dynamika, naprawdę świetne partie gitar - raczej nie skupiali się na oczywistych hitach. A potem, zamiast zwyczajowych łagodnych utworów zagrali jeden ale za to chyba półgodzinny - skomplikowany, z mnóstwem sprzężeń, wykorzystaniem jakichś generatorów i ogólnie najdziwniejszych dźwięków. Publiczność chyba zgłupiała, ale mi się to akurat podobało.

http://www.youtube.com/watch?v=28e48W7SW1k
Aha - no oczywiście Mechu zamęczał nas znowu w przerwach między wykonawcami.

Manic Street Preachers - bardzo fajnie, może niczym nie zaskoczyli ale pięknie zagrali, przestrzenne brzmienie, może trochę chwilami patetycznie. A poza tym wszystkie chyba znane i lubiane kawałki, od "Motorcycle Emptiness" na starcie po "If You Tolerate This Then Your Children Will Be Next". Jak dla mnie znakomita rzecz.
http://www.youtube.com/watch?v=YarSF58DmBI

Ale i tak rozwalił wszystkich i pokonał Chris Cornell. Spodziewałem się, że będzie nas próbował przekonać, że nagrał fajną płytę z Timbalandem i hiphopem nas wymęczy. A tutaj coś zupełnie odwrotnego: niesamowicie charyzmatyczny i żywiołowy gość, z doskonałym głosem, nawet te kawałki z nowej płyty w ostrej oprawie brzmiały znakomicie a było też trochę starszych rzeczy i z Soundgarden i z Audioslave i z wcześniejszej solowej płyty. Świetnie utrzymane tempo, między totalnym szaleństwem chwile wytchnienia:
http://www.youtube.com/watch?v=qg2A8pbn5VQ
http://www.youtube.com/watch?v=oj4aDMlEwdM
No i rewelacyjni muzycy, widać było, że cała ekipa, z samym Cornellem świetnie się bawi i ma znakomity kontakt z publicznością a nie, jak oczekiwałem z obawą, przyjedzie paru znudzonych gości, zagra coś tam i ucieknie.
Na koniec "Black Hole Sun".
http://www.youtube.com/watch?v=ajkSh2rTTrg
A trochę skrótów tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=VdBhl104gX0

No i w zasadzie, gdyby nie silący się na luzactwo żenujący konferansjerzy to trudno mi dostrzec jakieś wielkie minusy festiwalu. Szkoda też, że w takie dziwne dni go zorganizowano, przez co nie mogłem za bardzo zajmować się forum.

fedrus

Myslovitz i Cornell chyba najlepsi. Coma, faktycznie - porażka.

Aproxymat

Coma jest interesującym zespołem ale pewnie to kwestia techniczna, że coś im na tym koncercie nie wyszło.

fedrus

W jakiej cenie były bilety?

Aproxymat

Karnet na 2 dni na murawę, który miałem, kosztował 149 złotych.

letnisztorm

http://www.youtube.com/watch?v=q2lABaw4x8E

mika urbaniak lovin needs a deadline

letnisztorm

a dworzec PKP w Zawierciu pojawia się na końcu klipu

http://www.youtube.com/watch?v=6LEL97hUQ1Q

Aproxymat

Rany, ten dworzec staje się naprawdę sławny.

rosegreta · Gość

[link widoczny dla zalogowanych]