Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
oldAliAs99 hektolitrowa strzykawa
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 1051 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:06, 31 Sie 2005 Temat postu: Wpadki mniejsze i większe |
|
|
Każdemu zdarzyło sie przezyć sytuacje, których bardzo się wstydzimy, a które ciagle tkwia nam w pamieci. Mnie bardzo czesto przypomina się taka historia ze szkoły podstawowej.
Otóz miałem imieniny, jak co roku o tej porze. No i jak zwyczaj kazał przyniosłem do szkoły cukierki. W takiej papierowej torbie, którą trzymałem w tornistrze. No i z tej torby czestowałem i dzieci, i nauczycieli. No i przyszła kolej na zajęcia z wu-efu. Pobiegłem z ta torbą do nauczyciela i zaczynam go czestowac cukierkiem, ale widzę że on coś tego cukierka nie za bardzo może z tej torby wyjąć. Co jest? Grzebie tam i grzebie, a cukierka z torby nie wyciąga. No wiec w końcu zerkam do tej torby, a tam o zgrozo, zamiast cukierków widzę ręcznik i mydło. Pomyliły mi sie torby. Zamiast z cukierkami wziałem tę z recznikiem. Wygladały trochę podobnie. Nie wiedzac, co powiedzieć, rzekłem, że koledzy zrobili mi kawał. I że zaraz przyniosę prawdziwe cukierki. Tak tez zrobiłem. Ale do dziś pamiętam, jakiego raka wtedy spiekłem na policzkach.
A jaka jest twoja historia?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:24, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Jak byłem w ogólniaku, był tam prof. od historii, którego bardzo nie lubiłem i nawzajem. Wyjątkowo arogancki i antypatyczny typ. Miał zwyczaj palic fajkę w czasie przerw lekcyjnych i przy okazji, kiedy tak palił robił to w klasie przy otwartym oknie. To okno - akurat zawsze było tym, przy którym siedziałem ja. Ponieważ nigdy go nie zamykał, musiałem to robić ja (inaczej nie miałbym gdzie siedzieć, bo okno zajmowało moje miejsce). No i pewnego razu też wchodzę do klasy - okno widzę tradycyjnie otwarte - więc już je miałem zamknąć, kiedy na parapecie dostrzegłem tę słynną fajkę (chyba o niej zapomniał czy co). Oczywiście zaraz wpadłem na pomysł, żeby zamknąć okno i pozostawić tę fajkę na zewnątrz, ale stwierdziłem, że to mało finezyjne, więc przez moment zastanowiłem się co zrobić lepszego. W tym momencie do klasy wszedł prof., zobaczył mnie i coś warknął pod moim adresem - nie wiem co mi strzeliło wtedy do głowy, ale zamiast oddać fajkę profesorowi, (z podobno demonicznym uśmiechem) ku osłupieniu ogółu wyrzuciłem ją za okno Teraz muszę wyjasnić co się działo za oknem - w tym czasie budowano drugi budynek szkolny - i pod oknami wylewano beton.
Los fajki był więc przesądzony Nie udało się jej odnaleźć w całości. Prawdopodobnie jej cybuch został na wieki wbetonowany w tamto miejsce i przyszli archeologowie będą mieli nad czym się zastanawiać jak go odnajdą.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
demeter melancholijny kanonier
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 541 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 12:08, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
To właściwie wpadka mojej mamy... zupełnie nieświadoma, ale za to miała dość istotny wpływ na moje życie licealne...
W liceum miałam profesora od angielskiego, który był stary, chudy i pomarszczony i od wielu lat nikt z uczniów mówiac o nim nie używał jego nazwiska, tylko uroczą ksywkę jaką został obdarzony, brzmiącą - Kapłon. Moja rodzicielka została wezwana przez niego na rozmowę do szkoły, ze względu na moje "cudowne" zachowanie i nie mogąc znaleźć sali weszła do pokoju nauczycielskiego i bardzo spokojnie rzuciła w stronę gromady nauczycieli "przepraszam, ale szukam profesora Kapłona". W tym momencie rozgległ się huk śmiechu, na moje nieszczęście jedna osoba się nie śmiała. Nie będę mówić jaką walkę musiałam toczyć przez cztery lata liceum w ramach tego przedmiotu. On może był i zapominalski, ale za to pamiętliwy jak cholera.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
zochaa wesoła opłucna
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 567 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z cienia...mgieł... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:58, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
hmmmm
powiedzmy że to, z życia bibliotekarki...
Pewnego słonecznego dnia zjawiła się w bibliotece miła, starsza Pani, przynosząc ze sobą książki, które po odpisaniu okazało się, iż były wypożyczone na kartę jej męza. Pani szybciutko wybrała sobie kolejne podając je do podbicia, zaczęła tłumaczyć, że nie może już wypożyczać na kartę męza. Grzecznie zapytałam - "Dlaczego?" W odpowiedzi usłyszałam, iż mąż zmarł...z kamienną twarzą stwierdziłam- "Nic nie szkodzi" podbijając książeczki...zrozumiałam trafność mojej odpowiedzi gdy zobaczyłam zwiniętą w pół koleżankę za regałam, a drugą biegnącą na zaplecze jak okazało się potem bidulka zakrztusiła się ciasteczkiem.
Bardzo długo ta historia była hitem w naszym małym środowisku...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:04, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
A ja się dziwiłem skąd się wzięły pomysły na "Conana Bibliotekarza" i inne wizje tej bezdusznej profesji.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
zochaa wesoła opłucna
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 567 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z cienia...mgieł... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:13, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Łoj, Apro zaraz tam - bezdusznej...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:38, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Naprawdę nie masz na sumieniu zadnej ofiary, która nie oddała książki w terminie?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
marconi1000 antyrankingowiec nr 1
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 368 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 15:13, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Z moich wspomnień szkolnych - przedmaturalnych wstydzę się dwóch moich postepków. Pierwszy był taki:
W naszej klasie stół nauczycielski stał na podwyższeniu zbudowanym z desek. Jeden z nauczycieli miał taki zwyczaj, że jak wchodził do klasy, to siadając za tym stołem opierał się o niego łokciami i całym cięzarem swego ciała. Pewnego dnia zaczynając lekcję - też tak zrobił, ale widocznie stół był przesunięty w stronę klasy i z hukiem spadł z podwyższenia... Klasa ryknęła śmiechem, a nauczyciel cały czerwony z wściekłości ledwo utrzymał równowagę. - Nie spodziewałem się takiego świństwa z waszej strony! Myślicie, że jak jesteście przed maturą to wam wszystko wolno!? -krzyczał...
Siedziałem w pierwszej ławce nawprost niego i nagle cała jego agresja skierowała się przeciwko mnie... Ryknął: - I ty też brałeś w tym udział?! Podnieś ten stół - natychmiast!
Wstałem i zacząłem bąkać, że nikt nie zrobił żadnego kawału, że to przypadek...
Podszedłem do leżącego stołu, podnioslem go i nagle szatański pomysł przyszedł mi do głowy, więc stawiając stół na podwyższeniu ustawiłem go na samym brzegu podestu... i wróciłem na miejsce...
Kiedy siadałem w ławce - nauczyciel nieco się już uspokoił, i ... usiadł jak zwykle, opierając się całym ciężarem o stół... który oczywiście ponownie z hukiem runął na podłogę...
Skończyło się na tym,że zostałem odesłany do dyrektora szkoły, któremu miałem wyjaśnić, za co zostałem wyrzucony z klasy...
Dyrektor miał ogromne poczucie humoru, z trudem krył wesołość kiedy mu to referowalem... i jakoś mi się upiekło...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bo ja anty-Titanick
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 1672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 121 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Śnieżycowego Jaru ;-)
|
Wysłany: Śro 16:11, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
nasz matematyk w LO szedł z duchem czasu mimo że rzecz dzieje sie w epoce poprzedniej, korupcja iście współczesna. Zapowiedziany przed Bożym Narodzeniem sprawdzian udało się odwołać gdy koledzy wjechali do klasy zdalnie sterowanym autkiem-zabawką dla synka matematyka...
Właściwie to On powinien się wstydzić - my mieliśmy po 18 lat.....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
miła gocha mieszkaniec Patagonii
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z nad jeziora
|
Wysłany: Czw 21:44, 01 Wrz 2005 Temat postu: Wpadki większe i mniejsze |
|
|
Rzecz dzieje się na Olsztyńskim dworcu . Po sąsiedzku są okienka z biletami na pociąg i na miejskie autobusy. W sporej kolejce do okienka z biletami na MPK , stoi kobitka około 30-tki. Dochodzi do okienka i mówi "poproszę bilet miesięczny ze Szczytna" . Babka w okienku odpowiada że to okienko z biletami na miejska komunikację .
- " Ale ja chcę do Szczytna " z uporem odpowiada klientka .
- Ja nie mam takich biletów mówi pani z okienka .
- A gdzie są ? pyta babeczka
- We wszystkich okienkach dalej
Babeczka przecodzi do okienka przy którym stoję i z mostu wypala
- Czy tu są miesięczne bilety na pocięgi ?
usłyszawszy potwierdzającą odpowiedź , mówi
- Ja poproszę bilet dla Justyny.
ale dokąd ?pyta kasjerka
- Do szkoły odpowiada
niezrażona kasjerka pyta przygryzając usta - a legitymację Ona ma
- Kobita jak rażona piorunem
- To ja zara przyniese
i tyleśmy ją widziały
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flo herszt bandy Portugalczyków
Dołączył: 31 Sie 2005 Posty: 445 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 15:18, 03 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
podsłuchane :
- mamusiu ja chce być rolnikiem i pracować w polu
- dziecko co ty opowiadasz ale co ty bedziesz robiła ?
-będe chodziła i śpiewała rolink Sam w dolinie
i tu sie rozległ śpiew
nie na temat ale mi sie przypomniało w czasie czytania
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
yapp Łosiu
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 1693 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 66 razy Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: http://www.trzydziestolatki.fora.pl/
|
Wysłany: Pon 22:20, 05 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Kolega mi opowiadał:
Na biurku u szefa stały dwa aparaty telefoniczne - stary i nowy. Kolega siedział w jednym pokoju z szefem (widac kiepski był ten szef) i czasami odbierał te telefony. Któregoś razu dzwoni znajomy, który był już wiekowym człowiekiem, a do tego znany był ze swojej cholernej upierdliwości. Kolega podniósł słuchawkę i podaje do szefa ze słowami: "stary aparat dzwoni". Pech. Gość się obraził...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
demeter melancholijny kanonier
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 541 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 9:01, 06 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Rozpoczęcie roku w pierwszej klasie...
rodzice grzecznie stoją i słuchają, a dzieciaki rozłożone na ławkach nudzą się...
pani z w końcu zaczęła rozdawać jakies formularze do wypełnienia... podeszłam... wracam na miejsce... a młodego nie ma w ławce... rozgladam się... jest... przy komputerze na końcu sali... wokół niego pieciu wspaniałych... podchodzę... on wchodzi w start... klika... i na całą salę rozbrzmiewa... "kurde... nie ma eksplolera..." podparte jękiem męskiego chórku... na szczęście tekst "a zobacz czy są gry" już do mojego nie należał... czarno to widzę....
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
melpomena zła kobieta
Dołączył: 03 Wrz 2005 Posty: 9156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 475 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 11:17, 06 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Podczas wakacji między kolejnymi klasami w liceum dorabiałam jako rejestratorka w przychodni. Najczęściej byłam przy okienku, gdzie się rejestruje dzieci (nie lubiłam tego). Nie chciałam mówić bezosobowo dziecko więc operowałam słowami - chłopczyk, dziewczynka, synek córeczka. Pierwsza wpadka wyglądała tak:
- Imię córeczki?
- Adam.
Po drugiej wróciłam do używania słowa dziecko:
- Imię wnuczka?
- Synka...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasztanka Gość
|
Wysłany: Sob 11:33, 24 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Bralam udzial w kolejnej (organizowanej dwa razy w roku) kwescie na rzecz hospicjum.
Rzecz dzieje sie po pierwszej mszy na godzine 6 rano. Ludzie wychodzacy z kosciola niechetnym okiem spogladaja na pracownikow i wolontariuszy. Wiec trzeba mowic, mowic, czasami sie usmiechnac, a czasem nostalgicznie westchnac "pogruchujac" puszka.
Przede mna rodzina piecioosobowa. Glowa rodziny w postaci mezczyzny po 40 lypie na mnie nieprzyjaznym wzrokiem.
- Lomzynskie hospicjum czeka na Panstwa ... - i tu nagle szybki ruch, Pan z kieszeni wyjmuje 50 zlociszy...
"Co jest???" - mysle analizujac z predkoscia swiatla sytuacje...
- ... ofiary - dodaje juz mniej pewnym tonem.
Od tamtej pory wiem, ze zadane kwestie nalezy wyglaszac w calosci. |
|
Powrót do góry |
|
|
Empire lewa ręka ciemności
Dołączył: 15 Wrz 2005 Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Cyberprzestrzeni
|
Wysłany: Nie 14:32, 25 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Tak, te najciekawsze "wpadki" zdarzały nam się w szkole. Teraz już i kosztują więcej i jakby śmiać się z nich chce mniej
Mi ciągle w takich okolicznościach przypomina się wydarzenie z mniej więcej III roku. Nie pamiętam jaki to był przedmiot , ale któryś z "technicznych". To były ćwiczenia. Cały semestr nie "miałam okazji" poznać prowadzącego i kiedy postanowiłam pojsc na któreś z zajęć pod koniec semestru zapoznać się z wykładowcą i materiałem, akurat się spóźniłam. Pod salą stał jakiś młody człowiek. Nie zdążyłam do szatni, więc poprosiłam go "Mógłbyś potrzymać mi teczkę, zdejmę płaszcz, podobno [] nie lubi spóznialskich"
Usmiechnął się, potrzymał teczkę, puścił przodem.
Po wejściu do sali ruszył na czoło, ja w kierunku swoich znajomych na koniec. Czytając listę obecności rzucił komentarz : "Z panią [] jesteśmy na "Ty" właśnie mieliśmy się przyjemność poznać, moje nazwisko []"
Postawił mi piątkę, ale do końca był niesłychanie złośliwy i postawił mi warunek "Albo pani postawię piątkę albo panią obleję" - nad projektem dla niego spędziłam wiele nocy i wiele się wtedy naprzeklinałam
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bijou najmniejsza zębatka na świecie
Dołączył: 24 Wrz 2005 Posty: 230 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:00, 25 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
to było rok temu
wczesne lato...ciepełko........przedpołudniowa godzina....ulica długa w gdansku
tak sobie szłam taka sliczna pachnąca w sukieneczce....i ponczoszki miałam samonośne
tak sobie szłam radosna uśmiechnięta...i czuje jak mi ponczoszka zsuwa się z nogi......i obłęd w oczach..........złapałam ją gdzies tak na wysokości kolana...i rozglądam się za krzakami......no ale na długiej krzaków niet...ani bramy żadnej...
więc usiadłam w ogródku piwnym iiiiiiiiiiiiiiii podciągnęłam ponczoszke
cała szczęsliwa że udało się....szybko i sprawnie
i tu usłyszałam męski głos
-przepraszam...a "replay" na drugą nóżkę...można poprosić??
jak ja wyrwałam wtedy z tego ogródka
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasztanka Gość
|
Wysłany: Nie 23:32, 25 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Dzien byl ciezki i nie powiem, bo juz z checia poczulabym posciel wokol siebie. Ale jednak postanowilam puscic ciag dalszy moich roznych wpadek.
Samo napisanie, ze jest sie osoba dosc energiczna i zywiolowa w gruncie rzeczy prowadzi donikad i niczego nie wyjasnia. Ale przebywanie z takim osobnikiem prowadzi jednak czesto do nerwic, zarowno u danego osobnika, jak i otoczenia.
Mam zazwyczaj dobre stosunki miedzyludzkie. A czasami nawet lepsze niz dobre, wiec pozwalam sobie w takich przypadkach nawet na nieskromna czulosc. Tym razem miala dotyczyc mojego przyjaciela z pracy (odrobine mlodszego ode mnie, stan wolny, ksywa "Stary").
Kserokopiarka stala na parterze w sekretariacie i by sie do niej dostac, musialam minac drzwi antywlamaniowe, zejsc dwadziescia jeden schodow w dol i pokonac nastepne uzbrojone gerdocostam. Otwierajac drzwi, mialam na wprost maszyne, ktorej potrzebowalam. Ktoregos razu wchodzac zobaczylam wypiety zadek "Starego" ladujacego do szuflady papier.
"Czesc Stary" - rzucilam na przywitanie i przechodzac dalej klepnelam go w ten przyjacielski, wypiety zad. Nastepnie odwrocilam sie i podalam jakas sterte makulatury oniemialej sekretarce. Miala oczy wbite w osobe stojaca za mna...
I w taki oto sposob zapoznalam sie z nowym kierownikiem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
flo herszt bandy Portugalczyków
Dołączył: 31 Sie 2005 Posty: 445 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 18:27, 02 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
w aptece akcja sie dzieje
flo - dzień dobry
apteka - dzień dobry
flo- prosze Aproxymat
apteka - ???
flo - spogląda na kartke z listą leków .. ups ... Aponaproxen proszę
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kasztanka Gość
|
Wysłany: Pią 10:56, 07 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Kolejny kawalek mojej "kariery" pracowniczej.
Zaklad przemyslowy, w ktorym niezbedny byl kociol parowy. A skoro takie urzadzenie, to i dozor techniczny w osobie doktora X robiacego "zajazd" w najmniej oczekiwanych momentach. W takich wypadkach "robilam" za wabia, bo X slabosc ogromna mial do kobiet...
Nadszedl czas wymiany kotla. By nowe urzadzenie nie nawalilo za szybko, wlasciciele zalaczyli stacje uzdatniania wody. Woda tak zyskala na jakosci, ze byla porownywalna z ta, ktora operuje Coca-Cola. Wystarczylo tylko pobrac ja z odpowiedniego "kranika".
Wizyta X. Jako jedyna kobieta obecna w tym czasie, poszlam po wode, by przygotowac kawe. Zaparzylam, zapodalam i ucieklam. Po pewnym czasie slysze krzyk jednego z dyrektorow ...
-A co pani tu nalala?!
-Wode ...
-A skad pani brala?
-Z kraniku...
-A z ktorego?
-A z tego co zawsze...
Okazalo sie, ze stacja przechodzila proces odkamieniania i byla traktowana jakimis kwasami. Z tym, ze mnie nikt nie poinformowal, ze wode nalezy "czerpac" z innego kranu...
Nastepna wizyta doktora X.
-Czego sie Pan napije?-pytam niewinnie...
-O nie prosze pani, z pani reki to ja juz podziekuje. Jest pani jedyna kobieta, ktora probowala mnie otruc...
I faktycznie, od tamtej pory juz nie robilam za wabia. A przynajmniej nie dla doktora X ...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|