|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Diabelsky Gość
|
Wysłany: Sob 19:36, 12 Wrz 2009 Temat postu: Właśnie leci kabarecik |
|
|
Na okrągło.Ten sam festiwal tych samych panów.
Kurde czy to nowe wcielenia panów z których pokładał się ze śmiechu Komitet Centralny z Edwardem G na czele?
Jak w kraju syf trzeba dać narodowi odrobinę uśmiechu.Naród uśmiechnięty to naród szczęśliwy.Do tego jak coś się wypije...
Ostatnie festiwale.Kicha artystyczna totalna.Więc zaproszą kabarecik .
I fajnie.Bo wesoło.
A mi się już nie chce śmiać z tych panów.Przeżarło mi się.
Kurczaki Halamy,Łowcy, Ani Mru,Moralnego Niepokoju czy i cała wybitna reszta tego światka.
Przesyt absolutny.
(Tofik ani Mru-Mru, ten mi się jedynie podoba nieustannie na okrągło i bezapelacyjnie.Może dlatego że nie jest ani upolityczniony ani niczego nie krytykuje;
[link widoczny dla zalogowanych]) |
|
Powrót do góry |
|
|
vaniliowa-mysz 666 aniołów
Dołączył: 02 Sie 2009 Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 34 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:31, 12 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Wszystko w nadmiarze się przejada. Najlepiej dawkować sobie w miarę oszczędnie - żarty będą nadal bawić.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
melpomena zła kobieta
Dołączył: 03 Wrz 2005 Posty: 9156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 475 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 21:35, 12 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Halamy nie cierpię.
Ale smoka czy otwarcie sklepu w wykonaniu Ani Mru Mru to mogę zawsze i wszędzie. Tofika i Czerwonego Kapturka też.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kilo OK maszynista z Melbourne
Dołączył: 23 Maj 2009 Posty: 19237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 494 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Nie 18:04, 13 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ehhhhhh
Gdzie te kabarety jak Potem
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Akcent pełnomocnik fitoplanktonu
Dołączył: 02 Wrz 2009 Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: centrum Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:39, 13 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ja nie wiem, czy to jest (obiektywnie) dobre, ale rozbawiło mnie kiedy oglądałam Opole.
Łowcy B
http://www.youtube.com/watch?v=JSxkl9T_QnA
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Akcent pełnomocnik fitoplanktonu
Dołączył: 02 Wrz 2009 Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: centrum Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:55, 13 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Rzeczywiście, zgadzam się, że na wszystkie imprezy zapraszane są te same kabarety, można mieć przesyt, a pewnie jest wiele innych, ciekawych, a, być może, nie mogą się przebić
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Nie 19:02, 13 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się, że jest za dużo pustego śmiechu, ale ostatnio wrócił Laskowik z Malickim (Małeckim???) i są świetni. Taki skecz o facecie, co obudził się w zakopanej trumnie
Na żywo widziałam też kabaret Nowaki - boki zrywać. Ostatnio puszczają ich też w trójce i w TV
Kabaret Moralnego Niepokoju - klasyka. Skecz z drzwiami?
Monolog Kaśki Piaseckiej - też dobry. I jeszcze kabaret Made in China ostatnie moje odkrycie.
Pamiętaj nigdy nie oglądaj kabaretów przy spadku nastroju - to porażka, można się zniechęcić raz na zawsze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Diabelsky Gość
|
Wysłany: Wto 13:41, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Pamiętaj nigdy nie oglądaj kabaretów przy spadku nastroju - to porażka, można się zniechęcić raz na zawsze.[/quote]
Tak.To prawda.Np. dzisiaj zdecydowanie jestem w stanie śmiać się nawet z obrad sejmu.Absolutnie do łez. |
|
Powrót do góry |
|
|
oto_ja maszynista z Melbourne
Dołączył: 18 Sie 2009 Posty: 2094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:46, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Nie lubię maratonów kabaretowych. Reszta w małych ilościach może być. No i musi to być inteligentny humor. Sztuczna głupawka dziala na mnie jak płachta na byka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:51, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Mr.Ogoniasty napisał: |
Tak.To prawda.Np. dzisiaj zdecydowanie jestem w stanie śmiać się nawet z obrad sejmu.Absolutnie do łez. |
Muszę powiedzieć, że obrady sejmowe, zwłaszcza kiedy dochodzi w nich do sporów i kłótni, są iście kabaretowe. Przeważnie jednak sączy się z nich nuda i ogólne smęcenie (to wygląda tak, że jakiś poseł coś tam odczytuje pod nosem z kartki - potem kamera pokazuje znudzoną i wyludnioną salę [to ujęcie mogłoby być zilustrowane charakterystycznym ćwierkaniem cykad] - powrót na posła znudzonego samym sobą i nie rozumiejącego tego co mu na kartce napisali)...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Diabelsky Gość
|
Wysłany: Wto 20:25, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Aproxymat napisał: | Mr.Ogoniasty napisał: |
Tak.To prawda.Np. dzisiaj zdecydowanie jestem w stanie śmiać się nawet z obrad sejmu.Absolutnie do łez. |
Muszę powiedzieć, że obrady sejmowe, zwłaszcza kiedy dochodzi w nich do sporów i kłótni, są iście kabaretowe. Przeważnie jednak sączy się z nich nuda i ogólne smęcenie (to wygląda tak, że jakiś poseł coś tam odczytuje pod nosem z kartki - potem kamera pokazuje znudzoną i wyludnioną salę [to ujęcie mogłoby być zilustrowane charakterystycznym ćwierkaniem cykad] - powrót na posła znudzonego samym sobą i nie rozumiejącego tego co mu na kartce napisali)... |
Wiesz Apro,zjadłem miche grochówki tej z tematu Bosskiej.Serio.
Tylko że nie na wędzonce, a golonce.Może ten łuskany groch do końca się nie rozgotował ale to będzie skutkowało nocnym atakiem na cały sejm,senat i całą reszte tego towarzystwa.Całe szczęście że nie śpie dziś w towarzystwie sentymentalnej Towarzyszki po linii partyjnej...
A tak bardziej serio to na jaką cholere sobie byle czym z wyjątkiem właściwego doprawienia tej grochówy główkę szanowną zaprzątać...
Ostatnio zmieniony przez Diabelsky dnia Wto 20:29, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:31, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Zdaje się, że Sejm, Senat i reszta towarzystwa, nie zasługuje chwilowo na nic więcej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Diabelsky Gość
|
Wysłany: Wto 20:37, 02 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Taki domowy monolog z innego forum;
"Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy
ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt,
że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na
ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.
Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby
kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę
zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do
czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w
celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie,
wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze
lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki
nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania
łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do
którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może
spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do
łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może
wejść i "myśleć". Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu
dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc.
I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze
mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby
przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma
już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera,
żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na
klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak
moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za
każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż.
Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę
do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to
zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja
toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc
spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest
cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno.
No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a
ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do
kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć.
No ja pierdolę. Nie ni ***** to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały
kot jest kur*a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut -
oż kur*a, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion.
kur*a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot
kur*a popłynął wprost w otmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.
Lecę kur*a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do
schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego
skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie
połapie. Ale ch*j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś
drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, kur*a, żyje i nie
poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch*j,
przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn
naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie
uwierzy za ***** trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie
i żyje. Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam.
Kici, kici! Ni *****, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kur*a głąb zamiast
przyjść do mnie to kur*a chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w
pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście
centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota)
Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem
żarciem i ni *****, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do
kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda
- fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i kur*a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna
tama poszła w ch*j i kota też nie słychać już. Ja pierdolę. kur*a, gdzie ta
rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze
30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po
drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić.
Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni
cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy -
mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło,
aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak
cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od
mojego domu. Latarka. kur*a, mam w aucie, chujowa, ale może starczy. Włażę po
raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i
jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a
ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie
trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi
zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz
po dobroci, to będzie po złości. Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko
miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko
trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy
ciemno. Sąsiad, kur*a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak
próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz
ch*j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu kur*a powiedzieć? Że przepycham
kotem kanalizację? Idźżesz w ch*j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i
przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. kur*a, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - kur*a,
ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam
wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma *****, to
go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie
wylało z kąpielą. kur*a mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo
ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w ch*j -
jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi
pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten
skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on kur*a
wyszedł, którędy? Ano kur*a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty.
Ja kur*a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebię.
Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. kur*a mać.
Przynajmniej kuleje.
Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana
piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na
piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy -
poszedł
w ch*j, latarka - w ch*j, pogrzebacz w ch*j. Afera na ulicy jak ch*j." |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:51, 02 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Jakoś przypomniało mi to legendarne opowiadanie pt. "Kaczka".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kilo OK maszynista z Melbourne
Dołączył: 23 Maj 2009 Posty: 19237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 494 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Wto 20:53, 02 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
To juz klasyka netowa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
jedendwa wskazujący palec Speedy Gonzalez'a
Dołączył: 12 Paź 2009 Posty: 317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:58, 02 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Znacie taki kabaret Świerszczychrząszcz
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Diabelsky Gość
|
|
Powrót do góry |
|
|
Diabelsky Gość
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|