|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 21:21, 21 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Wcale nie potrzebuję wysłuchania.
To w ogóle nie jest moja bajka. Nawet jeżeli mówię komuś o problemach to mocno oględnie, zawsze pół żartem, bagatelizując i najczęściej po czasie. Nie lubię się zwierzać i chyba zwyczajnie nie potrafię.
Raczej słucham
Czasami prawie otwieram usta, żeby coś tam bąknąć i z reguły zanim to zrobię okazuje się, że znajomy rozwodzi się z żoną, Mama ma problemy ze zdrowiem, Siostra nie nadaje się na Matkę, Mąż ma dosyć pracy, Stara Potworynka pożarła się z chłopakiem a Pani z warzywniaka właśnie zdechł Pies.
No to zamykam się, żeby nie dowalać. I wspieram, rzecz jasna, wspieram.......
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Pasztet maszynista z Melbourne
Dołączył: 03 Lip 2011 Posty: 4878 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 524 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:22, 21 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
pogłoska napisał: |
Tak naprawdę nie potrzebujemy rad tylko wysłuchania. Cierpliwie, bez przerywania, najlepiej spacerując na świeżym powietrzu.
|
Skoro nie potrzebujemy rad, to po chuj nam porada o tym, że potrzebujemy wysłuchania, a nie rad.
Czasami warto się zastanowić zanim się napisze zdanie wewnętrznie sprzeczne
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Sob 21:32, 21 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pasztet napisał: |
Zresztą prosty przykład. Pacjent mówi: 'nienawidzę swoich dzieci. Przez nie żyję inaczej niż planowałam i jest mi z tym źle.' A terapeuta na to, że rozumie. Mądry pacjent powinien wtedy zapytać: 'Czyli pani też nienawidzi swoje dzieci z podobnych powodów?'.
|
Ja to rozumiem tak, że terapeuta nie musi "mieć tak samo", żeby rozumieć, tylko rozumie, że można nienawidzić tych dzieci ze wskazanych powodów. Gdybyśmy rozumieli sprawy wyłącznie w takim zakresie, w jakim sami ich doświadczamy, porozumienie między ludźmi w ogóle nie byłoby możliwe. Temu służy empatia, aby starać się zrozumieć nawet to, co odległe i nieznane. A terapeuta musi być empatyczny. |
|
Powrót do góry |
|
|
pogłoska maszynista z Melbourne
Dołączył: 06 Mar 2010 Posty: 4672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 336 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z o2 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:38, 21 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pasztet napisał: |
Z bólem zęba ludzie idą do dentysty, a kiedy boli centralny układ zarządzania, to wolą amatorszczyznę. |
Pasztet, nie mówię, że zawód psychologa jest niepotrzebny. Jest i to bardzo.
Ale jego popularność i popyt na usługi psychologiczne są pochodną dysfunkcji relacji z najbliższymi.
Nie jesteśmy zainteresowani słuchaniem innych, skupiamy się na sobie.
Ja, mnie, moje, mi i znowu ja.
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
pogłoska maszynista z Melbourne
Dołączył: 06 Mar 2010 Posty: 4672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 336 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z o2 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:41, 21 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pasztet napisał: |
Skoro nie potrzebujemy rad, to po chuj nam porada o tym, że potrzebujemy wysłuchania, a nie rad.
|
A to jest rada? Dla kogo?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Nie 0:10, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Czy oprócz Animala był ktoś na psychoterapii?
aha.. i żeby nie było podejrzeń o złośliwość.. pytam serio,bo widzę, że każdy ma swoją wizję, a każda = poza Pogłoskowa i Animalowa (teoretyczno - praktyczna )- wydaje się pływać w sferze fantazji i wyobrażeń..
Ostatnio zmieniony przez Mati dnia Nie 0:26, 22 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
annaliza nawiedzony łowca sarkofagów
Dołączył: 22 Wrz 2005 Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 242 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 6:09, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ja nie. Dlatego przestalam sie odzywać.
Chociaz wiem, ze gdybym czuła, że już sama sobie nie radze, to bym jednak poszła do profesjonalisty, a nie przyjaciolki.
Ale może dlatego, ze JA nie lubie opowiadac o swoich problemach. A gdy to robie, zachowuje sie jak Seeni. Bagatelizuje, upraszczam, żartuje..
Poza tym, abstrahujac od profesjonalnego podejscia, jakiego bym oczekiwala od zawodowca, jeszcze jedna rzecz bylalby dla mnie ważna. W trakcie takiej wizyty, to JA bylabym najważniejsza. Nie wiem, czy terapia bylaby skuteczna, czy tez nie, ale przynajmniej mialabym gwarancje, że rozmowa po 10 min nie "zejdzie" na mojego rozmówce, i że za chwile to ja bede wysluchiwac o JEGO problemach (albo osob trzecich).
Nie wiem skąd to sie bierze, ale niektorzy uważają, że pokazując, że inni mają też źle, albo nawet gorzej, sprawią, że nam bedzie lepiej.
To jak lampion, ktory pare dni temu rzucił, że "jego koledze zmarł ojciec, jesli to możw w czymś pomóc". W czym miałoby pomóc? Jaki to ma związek?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
annaliza nawiedzony łowca sarkofagów
Dołączył: 22 Wrz 2005 Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 242 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:50, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
pogłoska napisał: |
Pasztet, nie mówię, że zawód psychologa jest niepotrzebny. Jest i to bardzo.
Ale jego popularność i popyt na usługi psychologiczne są pochodną dysfunkcji relacji z najbliższymi.
Nie jesteśmy zainteresowani słuchaniem innych, skupiamy się na sobie.
Ja, mnie, moje, mi i znowu ja. |
Bzdura! Relacje z najblizszymi czasem nie maja tu nic do rzeczy. Sa ludzie, ktorzy potrzebuja pomocy, bo skupiaja sie wlasnie na innych, dzieciach, rodzinie. Zapominaja, ze JA tez jest wazne..
Po prostu, każdy jest inny.
Jednemu pomoże wizyta w fryzjera, drugiemu rozmowa z przyjacielem..
Ale gdy sprawa jest powazna, potrzebny jest ktos, kto sie na tym zna. Zawodowo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
pogłoska maszynista z Melbourne
Dołączył: 06 Mar 2010 Posty: 4672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 336 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z o2 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:32, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
annaliza napisał: |
Sa ludzie, ktorzy potrzebuja pomocy, bo skupiaja sie wlasnie na innych, dzieciach, rodzinie. Zapominaja, ze JA tez jest wazne..
|
To właśnie ci niewysłuchani. Nikt nie pytał co czujesz, co myślisz. Nikogo to nie interesowało, wszyscy zajęci sobą i swoimi sprawami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
annaliza nawiedzony łowca sarkofagów
Dołączył: 22 Wrz 2005 Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 242 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 9:52, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
To zupelnie nie o to chodzi.
Gdybym chciala skorzystac z pomocy zawodowca, najbardziej powstrzymywalby mnie brak wiary, że znajde kogos dobrego..
Że strace czas i pieniądze na wysluchanie paru banałów.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
anmario gryzący opar przedwieczorny
Dołączył: 04 Paź 2012 Posty: 1420 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 68 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 9:58, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Na ogół ludzie potrzebują konkretnej pomocy. Samo słuchanie ich opowieści o tym jakie mają problemy bywa mocno niewystarczające tym bardziej, że sami bardzo często nie zdają sobie sprawy w czym tkwi ich problem. Taka rozmowa może pomóc to rozpoznać, ale cóż z tego kiedy bardzo często taka diagnoza jest kwestionowana przez osobę, która o sobie opowiada. Poza tym jeżeli jest nietrafiona to żadna pomoc nie jest możliwa.
Więc jakoś rzeczywiście tak jest, że naprawdę pomóc można tylko podejmując jakieś konkretne działania. Wysłuchanie może pomóc doraźnie, na chwilkę, problemy jednak nie znikną tylko przestaną być na chwilkę widoczne.
Poza tym co powiedzieć ludziom, którzy nie identyfikują się ze społeczeństwem chcąc jednocześnie aktywnie w jego życiu uczestniczyć? Niby sprzeczność, ale zdarza się znacznie częściej niż można się spodziewać. Coś w rodzaju "chcę żyć jak ja chcę a nie według zasad, jakie mi są narzucane". Tego typu deklaracje opinia publiczna rozjeżdża walcem poprawności, niby, że gdzieś jest zapisane co jest dobre a co złe.
W terapii uczestniczyłem kiedyś, dwa razy nawet i dwa razy ją przerwałem. Czas pokazał, że jak sobie nie pomogę sam to nikt mi nie pomoże. Jednak gdyby nie spora rzesza porządnych ludzi nadal tkwiłbym po uszy w dawnych problemach emocjonalno-egzystencjalnych - jeżeli wciąż jeszcze byłbym żywy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Nie 11:15, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
annaliza napisał: |
Poza tym, abstrahujac od profesjonalnego podejscia, jakiego bym oczekiwala od zawodowca, jeszcze jedna rzecz bylalby dla mnie ważna. W trakcie takiej wizyty, to JA bylabym najważniejsza. Nie wiem, czy terapia bylaby skuteczna, czy tez nie, ale przynajmniej mialabym gwarancje, że rozmowa po 10 min nie "zejdzie" na mojego rozmówce, i że za chwile to ja bede wysluchiwac o JEGO problemach (albo osob trzecich).
|
W ogóle sobie nie wyobrażam takiej sytuacji. To byłoby skrajnie nieprofesjonalne. Natomiast, zastanawia mnie, co robi terapeuta, kiedy pacjent usiłuje "wciągnąć" go w rozmowę, zapytując, np. "też tak pan miał?", "nie wiem, czy pani, rozumie, czy przydarzyło się pani kiedyś coś takiego?", itd. Jeśli odpowie, żebyśmy się skoncentrowali na panu/i i pana/i problemach, pacjent może się poczuć, hm, odrzucony i "usadzany". Jeśli mu opowie o swoich doświadczeniach, to chyba właśnie wkracza na tę dyskusyjną ścieżkę nieprofesjonalizmu. To jest zawód, który wymaga ogromnego taktu i wyczucia.
Mati, kilka lat temu, kiedy włóczyłam się po domu do trzeciej rano, a w zlewie kisły mi góry niepozmywanych naczyń, poszłam do psychiatry (bo do psychologa trzeba mieć skierowanie, a do psychiatry nie). W ogóle nie udało mi się złapać żadnego kontaktu z tą osobą. Nie mogę zarzucić jej braku przygotowania - zadawała rzeczowe pytania usiłując określić stan faktyczny, w tym także wyeliminować zaburzenia psychiczne, ale cała wizyta sprawiła na mnie wrażenie ogromnie przygnębiające i na tej jednej się skończyło. Dostałam receptę na jakiś polski odpowiednik prozacu (a to już chyba było trochę nieprofesjonalne), który jeszcze bardziej pozbawiał mnie energii. Wkrótce potem musiałam zająć się czyimś problemem co, paradoksalnie, "wyleczyło" mnie z własnego. Od tamtego czasu popycham wszystko do przodu siłą odpowiedzialności za kogoś i koniecznością pomocy innej osobie, ale chyba nie na tym powinno polegać życie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 12:11, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
annaliza napisał: |
Relacje z najblizszymi czasem nie maja tu nic do rzeczy. Sa ludzie, ktorzy potrzebuja pomocy, bo skupiaja sie wlasnie na innych, dzieciach, rodzinie. Zapominaja, ze JA tez jest ważne.
|
Hmmm..ale to też są dysfunkcyjne relacje z najbliższymi. Co więcej, z punktu widzenia rodziny najczęściej wcale nie czuje ona owego skupienia.
Zgadzam się z Pasztetem, że generalnie wchodzi w grę atypowe funkcjonowanie w danej społeczności ( rodzinie) Nie umiemy budować relacji i w tym tkwi podstawowy problem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
annaliza nawiedzony łowca sarkofagów
Dołączył: 22 Wrz 2005 Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 242 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:58, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
A jesli ktos nie ma rodziny? A jesli depresja zwiazana jest ze stanem zdrowia? A jesli chodzi o prace? A jesli o zawod milosny?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 13:23, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
annaliza napisał: | A jesli ktos nie ma rodziny? A jesli depresja zwiazana jest ze stanem zdrowia? A jesli chodzi o prace? A jesli o zawod milosny? |
To żyje w dysfunkcji z innym niż rodzina otoczeniem. Nie umie być asertywny w pracy, tyle samo brać co dawać w związku itd. Mówimy nie mówiąc, słuchamy nie słuchając. Zawsze to jest jakiś kryzys komunikacji ogólnoludzkiej. Nawet przy stanie zdrowia. Poważna, przewlekła choroba dotyka nie tylko chorego, ale w mniejszym lub większym stopniu tych, którzy są blisko niego.
Nieumiejętność zwierzania się to też dysfunkcja. Nie potrafimy powiedzieć innym o swoich problemach, bo generalnie nie potrafimy rozmawiać. Podświadomie mamy, przy tym, z reguły straszliwą niechęć do świata, za to, że nie domyśla się sam z siebie co nas gryzie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Nie 19:57, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Pasztet napisał: | Mądry pacjent powinien wtedy zapytać: 'Czyli pani też nienawidzi swoje dzieci z podobnych powodów?'.
|
Właściwie to powinien zapytać: "Czyli pani też nienawidzi swoich dzieci..."
Nagabywałam jednego psychiatrę o bliską mi osobę, która była jego pacjentką. Pytałam o jego zdanie w kwestii, co mogliśmy dla niej zrobić, czy w ogóle coś mogliśmy, bo teraz na wszystko jest już za późno. Wtedy ten bardzo powściągliwy mężczyzna powiedział: "to wszystko przez deficyt miłości, nic nie mogliście zrobić, bo ten deficyt był w niej". Psychiatra wypisywał jej recepty na leki i przede wszystkim z nią rozmawiał, bo twierdził, że tego potrzebowała najbardziej. Nadal się nad tym zastanawiam, chociaż nie ma już we mnie poczucia winy. Czy w całym naszym życiu ten deficyt miłości jest najistotniejszy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
annaliza nawiedzony łowca sarkofagów
Dołączył: 22 Wrz 2005 Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 242 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:27, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | annaliza napisał: | A jesli ktos nie ma rodziny? A jesli depresja zwiazana jest ze stanem zdrowia? A jesli chodzi o prace? A jesli o zawod milosny? |
To żyje w dysfunkcji z innym niż rodzina otoczeniem. Nie umie być asertywny w pracy, tyle samo brać co dawać w związku itd. |
Nie kwestionuje tego, ze ma problem, że coś nie gra.
Ale uwazam, ze nadużyciem jest proste stwierdzenie, ze ten problem jest pochodną dysfunkcji w relacjach z najbliższymi, jak napisala pogloska.
Jest tak samo krzywdzący jak inny popularny poglad, ze ktoś, kto potrzebuje psychologa/ psychoterapeuty/ psychiatry to wariat.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 20:42, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
No wiem, że nie kwestionujesz. Ale uważasz, że to nie jest problem w komunikacji z otoczeniem czy tam dysfunkcyjne relacje z tymże.
Mnie się wydaje, że tak. Że problemy w nas biorą się z zaburzeń w relacjach z innymi ludźmi.
Czemu uważasz, że to nadużycie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz męska zołza
Dołączył: 23 Cze 2008 Posty: 14583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1176 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:48, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
annaliza napisał: |
Ale uwazam, ze nadużyciem jest proste stwierdzenie, ze ten problem jest pochodną dysfunkcji w relacjach z najbliższymi, jak napisala pogloska.
|
Smutne jest to, że zdecowana większośc psychologów przyjmume to stwierdzenie za pewnik, więcej.. za prawdę objawiona i nawet nie próbuje zatrzymać cię nad tą kwestią, z definicji przyjmując, iż jesli np dziecko ma problemy to:
- rodzice nie mają dla niego czasu
- kontakt z nimi jest ograniczony do niezbędnego minimum.
- rodzice są zbyt roszczeniowi etc...
Przerabiałem to z córką .. i najśmieszniejsze było, iż nawet kategoryczne stwierdzenia cory, że to co imputuje pani psycholog to stek wierutnych bzdur , nie wytraciły jej z poczucia wlasnej absolutnej pewności.
Wiedziała najlepiej - bo tak ją nauczono, albo - to było najwygodniejsze bo nie wymagało jakiegokolwiek wysiłku.
Po długiej rozmowie z nami ( rodzicami ) skadinąd na zadanie córki , Pani psycholog tak naprawde okazała się bezradna, nie nauczono jej co robic, jesli oczywiste rozwiązania sa nieprawdziwe
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
annaliza nawiedzony łowca sarkofagów
Dołączył: 22 Wrz 2005 Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 242 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:08, 22 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | No wiem, że nie kwestionujesz. Ale uważasz, że to nie jest problem w komunikacji z otoczeniem czy tam dysfunkcyjne relacje z tymże.
Mnie się wydaje, że tak. Że problemy w nas biorą się z zaburzeń w relacjach z innymi ludźmi.
Czemu uważasz, że to nadużycie |
Najbliżsi a "otoczenie" to jednak istotna różnica.
A poza tym, co maja relacje z otoczeniem wspolnego z depresja zwiazana np. ze stanem zdrowia (np. paraliżem). Albo jakias inna choroba, ktora powoduje, ze juz nie mozemy robic czegos, co do tej pory bylo sensem naszego zycia.
To tylko przyklady..
Mysle, ze powodow moze byc wiele, dlatego każde uogolnienia wydaja mi sie niewlasciwe.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|