|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 15:42, 08 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Żyję już na tym pięknym świecie tak długo, że dane mi było przeżyć kilka końców świata. Najbardziej spektakularny miał miejsce w lipcu 99 roku. Pamiętam, że matka mojego znajomego, z rodziną którego spędzaliśmy miłe dwa tygodnie wakacji nad jeziorem w Lipuszu podała nawet konkretną datę-nomen omem dzień naszego wyjazdu z urokliwych Kaszub, godzinę 9 rano. Zasadniczo jako, że Kobieta owa miała podobno trzecie oko, którym odbierała udatnie wszelkie wiadomości z innych światów- absolutnie nie poddawaliśmy tej informacji w wątpliwość. Tym bardziej, że nastąpienie końca świata punktualnie o 9 rano zwalniało nas z obowiązku pakowania rzeczy i sprzątania wynajętego domku. Tuż przed dziewiątą skończyliśmy obfite śniadanie, zapaliliśmy fajeczki i z godnością oczekiwaliśmy na armagedon. Niestety bezskutecznie, chociaż jakieś 5 minut przed czasem niebo dramatycznie pociemniało i zaczęła pomrukiwać burza. Pamiętam, że tuż przed godziną zero przyszło mi do głowy, że pierwszy raz w życiu mam oszczędności i wolałabym raczej nie umierać.
Koniec świata w 99 roku zakończył się, zatem, solenną obietnicą, że o ile przeżyję- nigdy w życiu nie dopuszczę już do sytuacji posiadania jakichkolwiek wolnych środków finansowych. Skutki owej przysięgi złożonej w obliczu rychłej śmierci - niestety odczuwam do dnia dzisiejszego
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Wto 12:13, 11 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Dzień zaczął się jak zwykle dręczącym dźwiękiem budzika. Piątek. Za oknem pada bielusieńki, czysty puszysty śnieg. Dziwne. Od początku grudnia mróz nie odpuścił nawet na chwilę, a w powietrzu unosi się już zapach świąt.
Cholera.. nie chcę nawet myśleć o masie rzeczy do zrobienia, które przezornie wpisałam na listę trzy miesiące wcześniej. Niewiele to zmieniło, bo i tak wszystko zostało jak zwykle na ostatnią chwilę. Trzeba się zabrać za porządki: kurze, okna, podłogi, duperele, uzupełnić brakujące prezenty – i tu jak zwykle okazuje się problem: Mama, Siostra i Bratowa ogarnięte, ale z resztą towarzystwa znowu mam dylemat, mak, migdały, rodzynki, miód już wołają mnie z półki, muszę przygotować zgrabny tekst, który za jednym przyciskiem obleci pół świata i trafi do kilku setek znajomych niosąc ze sobą najgorętsze życzenia spełnienia marzeń, spakować manatki na wyjazd do lasu, zaprosić gości… Stoję pod prysznicem z którego spływa po mnie gorąca woda, a dręczące myśli kłębią się w mojej głowie. I na co mi to wszystko? Nie lepiej byłoby od razu zwinąć się i wyjechać? Oczywiście, że lepiej, ale nie mogę tak po prostu wypiąć się na innych. Trudno, trzeba swoje odfajkować.
Skończyłam kąpiel i wyszłam z łazienki . Na szczęście mam jeszcze czas na doprowadzenie się do ładu. W telewizji fakty na żywo. Maluję rzęsy i słucham. W Skandynawii mimo uporczywego zimna kwitną wiśnie, Afryka w ciągu jednej nocy pokryła się śniegiem a Sumerowie zmartwychwstali. To zniosłam, ze zdziwieniem i niedowierzaniem, lecz kiedy na ekranie pojawiła się wzmianka, że Smoleńsk nigdy nie istniał i jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni, w Klewkach na prawdę wylądowali talibowie, a z magazynu Constaru uciekł niebezpieczny i zmodyfikowany efekt doświadczeń ludzkich, za słabo oceniłam odległość ręki od czoła i z impetem włożyłam sobie konturówkę do oka. Nawet nie poczułam.
Nie dowierzając tym rewelacjom wyskoczyłam z domu gubiąc po drodze wyposażenie z otwartej torebki, poślizgnęłam się na oblodzonym chodniku i zaryłam głową w usypanej przez konserwatora powierzchni płaskich, zaspie. Leżałam tak nie wiem jak długo, ale dość na tyle, żeby świat się wkoło zmienił. Działo się coś dziwnego. Powietrze inaczej niż dotychczas zapachniało, wilgoć w nim zamarzała i świat powoli zastygał. Ruszyłam powoli przed siebie, odwlekając podróż do pracy. Rozglądałam się bacznie szukając punktu zaczepienia.
Sąsiad rozwieszał pranie na balkonie. ‘Nie za zimno na slipki?’ - rzuciłam rozbawiona.
- Skąd! Upał doskwiera mi od rana i ta duchota w powietrzu.
Upał? Duchota? O czym on mówi. Rzuciłam jeszcze raz okiem na jego nagi tors, kiwnęłam ręką i poszłam dalej. W ogródkach, mimo kosmicznie wczesnej pory, tętniło życie. Dzieci biegały budując ‘babki’ z piasku, obok na grillu piekły się steki, ktoś lał wodę do basenu, ktoś łapał motyle.. Mała grupka ludzi szła na spacer z psami, żywo dyskutując, a w tle biły dzwony osiedlowego kościoła wołając owieczki na modły. Patrząc na ten obrazek oczy miałam jak dwie, wielkie stówy w bilonie.
Grudzień, Mróz, dzień pracy.. o co tu kurna chodzi? Miałam mętlik w głowie i uznałam, że albo to palenie jest z kosmosu, albo ludzie powariowali. Postanowiłam wrócić do domu, sztachnąć się jeszcze raz i wtedy wyjść, z nadzieją, że wszystko wróciło do normy.
Tak też się stało. Wróciłam, skręciłam, zapaliłam, wzięłam łopatę do odśnieżania i pełna obaw wyszłam na dwór. Sąsiad nadal stał na balkonie, ale tym razem całkowicie w bezruchu, dzieci w ogródkach zastygły jak lawa w swoich radosnych pozach, grupka na spacerze stała w jednym miejscu, jakiś przechodzień skamieniał w chwili, kiedy unosił nogę starając się nie wdepnąć w kał, którego właściciel zawisł nad ogrodzeniem przez które właśnie przeskakiwał, osiedlowy chlorek zamarł oddając mocz przy kontenerze PCK… a śnieg padał i padał i padał.. Ulice zamarły. Zrobiło się cicho i pusto. Ludzie stali idąc, mówiąc, jadąc, śmiejąc się, krzycząc, pokazując coś, gdzieś.. całkiem jak w dynamicznym bezruchu.
Świat się skończył. Ukryłam twarz w dłoniach i szlochałam okrutnie nie mogąc się uspokoić, a moje łzy zamarzały w locie. Jak to się mogło stać? Zostałam całkiem sama? To niemożliwe?
Chcąc ukoić styrane nerwy wyjęłam z kieszeni skręta, zaciągnęłam się po filterek i nagle poczułam, jak coś puka mnie w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Świętego Mikołaja. Patrzył na mnie, gładził długą brodę i rzekł:
Palenie, moja droga, ewidentnie szkodzi zdrowiu.
Uśmiechnął się i rozpłynął jak chmurka.
Następnego dnia obudziłam się w koi na katamaranie, który wiózł mnie na Karaiby. |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 14:37, 11 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Daj macha
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Pon 13:32, 17 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Koniec świata w innym wymiarze.
Nie mogę się nadziwić liczbie paradoksów z jakich się składamy.
Sami wytyczamy sobie granice, państw, domków, moralne, zgodne z kulturowymi normami, zgodne z zasadami dla bezpieczeństwa, dla wygody, czy jest to jazda z uwzględnieniem ograniczenia prędkości i zakazu jazdy pod prąd, czy jest to np. umiar w jedzeniu (które można wchłaniać bez ograniczeń). Po co stawiamy te granice, skoro i tak je przekraczamy? I dlaczego je w ogóle przekraczamy, mając świadomość, że to nas powoli w różnych sensach zabija? Przekraczając dopuszczalną prędkość ryzykujemy życie, przekraczając granice poza którymi jedzenie staje się obżarstwem sami się pozbawiamy zdrowia, zdradzając odbieramy sobie szansę na spokój wewnętrzny i pełną jedność z rodziną, korumpując pozbawiamy się elementów wchodzących w skład człowieczeństwa itd... Z jednej strony mamy mechanizmy samoobrony, które być może właśnie inicjują powstawanie granic, z drugiej wbudowaną umiejętność samozagłady, która powoduje, że te granice łamiemy, przesuwamy coraz dalej.. całkiem jakby testując ile wytrzymamy. Tylko po co? Przecież wyznaczamy sobie te granice sami, albo ze zrozumieniem akceptujemy te, które ktoś wyznaczył dla nas, za nas, w dobrym celu. Przecież każdy (myślę) rozumie dlaczego są ograniczenia prędkości, dlaczego przestrzega się przed Fast foodami i dlaczego nasz głos wewnętrzny mówi nam o moralności. Skoro mechanizmem samoobronnym mówimy: chcę żyć! To dlaczego z drugiej strony atakuje nas gen samozagłady?
Ciągła walka.
Ewidentnie pacha nas w kierunku szatana Może ‘rozwój’ ma na drugie ‘belzebub’? Bo tak.. bez przekraczania granic nie byłoby rozwoju. Gdybyśmy Wszyscy żyli zgodnie z nimi, bylibyśmy na całkiem innym poziomie cywilizacyjnym. Mówi się, że byłoby nudno. Ale mówimy tak, dlatego że znamy już inną perspektywę, mamy punkt odniesienia. Posmakowaliśmy owoc z drzewa ‘poznania złego i dobrego’. Gdybyśmy nie przekraczali granic nie wiedzielibyśmy co to oznacza, ale wiemy że to nam nie służy. Dlaczego bagatelizujemy zgubny wpływ na nas samych naszych decyzji i pozwalamy się ‘wyniszczać’? Mówi się, że ‘być szczęśliwym’ oznacza dla każdego co innego i są to kwestie indywidualne, ale nie mogę się z tym całkowicie zgodzić. Wydaje mi się oczywiste, że człowiek jest szczęśliwy, kiedy podejmowane przez niego decyzje nie bolą go, nie sprawiają przykrości tylko uskrzydlają.. Jeśli decyzje są dobre, to my dobrze się czujemy, jeśli jest inaczej, znaczy że człowiek przekracza jakieś swoje granice i doprowadza się do ‘dramatów’, na każdej płaszczyźnie. Kiedy człowiek jest szczęśliwy? Kiedy jest zdrowy (fizycznie i psychicznie), ma pasję, która wypełnia mu czas, ma dobrą rodzinę i realizuje się zawodowo. Reszta czyli: ma pieska, kotka, myszkę, najnowszy laptop, super furę i chatę za miastem czy po prostu ciepłe kapcie, to są szczegóły, których posiadanie lub ich brak raczej na globalne szczęście wpływu nie ma. Myślę, że szczęście ma swoje źródło mimo wszystko w głębszych naszych obszarach, kiedy żyjemy w zgodzie z sobą, w granicach jakie sobie ustanowiliśmy. Człowiek bez granic nie czuje się nigdzie jak ‘u siebie’, a mimo wszystko dąży z jakiegoś powodu do tego.
Jeśli tak jest, jak piszę to koniec świata na skutek uderzenia asteroidy, wybuchów wulkanu czy jakichkolwiek innych naturalnych kwestii to pikuś. Koniec naszego świata nastąpi dlatego, bo przekroczymy granice ostateczne… piekieł. Nasz własny rozwój nas zabije.
Mam wrażenie, że doskonalimy się, ale nie w tym wymiarze o który chodzi..
Dziwnie się czuję z nieopuszczającą mnie świadomością, że ten cały nasz pieczołowicie budowany na zdobyczach techniki świat, posypie się jak domek z kart, tylko dlatego, że z jakiegoś powodu jesteśmy pazerni i wiecznie nienasyceni..
Swoją drogą, dlaczego ćma leci do ognia? |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 14:05, 17 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Dziad napisał: | To dlaczego (...) |
Bo ludzie są hedonistami i szybka, wymierna przyjemność jest pożądana bardziej niż odległe, potencjalne korzyści(?) |
|
Powrót do góry |
|
|
klementyna syndrom sztokholmski
Dołączył: 12 Mar 2009 Posty: 3630 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1062 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:00, 17 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Dziad napisał: |
Swoją drogą, dlaczego ćma leci do ognia? |
bo pod latarnią najciemniej?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Wto 12:23, 18 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
I dupa..
..bo po tym, co wyżej znowu wraca do mnie pytanie, które uważam za podstawowe dla prawidłowego funkcjonowania całego ludzkiego systemu, a na które nikt nie znalazł jeszcze odpowiedzi.
Jacy jesteśmy z natury?
Czy tabula rasa, czy nie?
Jeśli nie, to na ile nie.. co znaczy, na ile mamy wpływ i w jakich obszarach na to, kim jesteśmy? Na co konkretnie wpływa wychowanie, na jakie nasze zachowania, a jakie nasze dzisiejsze zachowania wynikają z tego, z czym się urodziliśmy? Z czym warto walczyć, a czemu się poddawać? Nie można się przecież poddawać wszystkiemu argumentując to naturą, bo ciągle nie wiemy jaka ta nasza natura jest.. Skądś te granice w nas się biorą. Z wychowania czy z natury? |
|
Powrót do góry |
|
|
klementyna syndrom sztokholmski
Dołączył: 12 Mar 2009 Posty: 3630 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1062 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:36, 18 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Dziad napisał: | I dupa..
(...)
na ile mamy wpływ i w jakich obszarach na to, kim jesteśmy? Na co konkretnie wpływa wychowanie, na jakie nasze zachowania, a jakie nasze dzisiejsze zachowania wynikają z tego, z czym się urodziliśmy? Z czym warto walczyć, a czemu się poddawać? Nie można się przecież poddawać wszystkiemu argumentując to naturą, bo ciągle nie wiemy jaka ta nasza natura jest.. Skądś te granice w nas się biorą. Z wychowania czy z natury? |
z chęcią podjęłabym temat, ale po weekendowym wypadku z myśleniem u mnie ciężko (przy zmasakrowanej twarzy to chyba normalne)..
aczkolwiek humor mi dopisuje, stąd ćmę brutalnie wepchnęłam pod latarnię.. zamiast udzielić elokwentnej wypowiedzi, jak na środowiskowego erudytę przystało
wybaczysz? Wybacz. Nie chciałabym, żeby temat znowu na dupie stanął.
A co do granic - sami je sobie ustanawiamy, często powołując się na okoliczności i to, co wokół. Przyjmujemy tyle, ile jesteśmy w stanie, dajemy tyle ile możemy..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
letnisztorm Tunrida Storm
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 14847 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2172 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:19, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Przekraczanie granic ?
[link widoczny dla zalogowanych]
Wioletta Rosłan tak mówiła o swojej pasji:
- Czuję, że żyję tylko wtedy, gdy skaczę. Normalne życie uważam za nudne. Wiem, że za każdym razem moim współpasażerem jest śmierć. Mam niewiele czasu na ziemi... i tak w końcu umrę - twierdziła.
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Śro 7:44, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Nie musiałam nawet czytać wcześniej tych komentarzy pod artykułem, żeby wiedzieć, jaka będzie ich treść. Jacy ludzie są przewidywalni.
[więcej nie napiszę, bo nie chcę wyjść na środowiskowego erudytę] |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Śro 8:21, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Idealne odzwierciedlenie tego, o co mi chodziło. |
|
Powrót do góry |
|
|
klementyna syndrom sztokholmski
Dołączył: 12 Mar 2009 Posty: 3630 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1062 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:52, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
letnisztorm napisał: | Przekraczanie granic ?
|
w/w miałam inne granice na myśli... ale faktycznie czasem idziemy z prądem, dając się sprowokować lub sami prowokujemy.
Wiadomo, w większości gatunkiem ludzkim rządzą emocje , w mniejszości - tylko rozum.
Cytat: | Skądś te granice w nas się biorą. Z wychowania czy z natury? |
kwestią natury jest emocjonalność
kwestią rozumu - wychowanie
Emocjonalność prowadzi do przekraczania granic, które świadomie ustanowiliśmy.
I na nic się zda "dobre wychowanie", jeśli emocje biorą górę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Śro 11:40, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Klemka: kwestią natury jest emocjonalność
kwestią rozumu - wychowanie
Emocjonalność prowadzi do przekraczania granic, które świadomie ustanowiliśmy.
I na nic się zda "dobre wychowanie", jeśli emocje biorą górę.
Czym jest mechanizm obronny? Najczęściej przyjmuje się, iż stanowi on pewną nawykową metodę radzenia sobie z konfliktami. Nie jest on zaprogramowany przez naturę, lecz jest wynikiem procesu socjalizacji. Sytuacja rodzinna, kultura i układy instytucjonalne kształtują u człowieka pewne sposoby obrony przed konfliktami. Sposoby te funkcjonują nieświadomie. Ludzie nie zdają sobie sprawy z ich działania. Obrona odbywa się poza ich świadomością.
Jeśli mechanizmy obronne nie są nam jednak dane przez naturę, znaczy że nie lada wielkość ‘stwórca’ przypisał potędze naszego umysłu. Inne zwierzęta zostały wyposażone w.. pazury, zdolność zmiany koloru i wtopienia się w otoczenie, ostre zęby, szybkość.. wszystko w celu przetrwania, dla ochrony. Skoro my nie dostaliśmy od natury takiego zestawu, tym bardziej zastanawia mnie działanie wbrew temu, co ‘ustala’ umysł. Skoro w nim potęga i to ‘w nim’ znajduje się nasza ochrona, jedno, przychodzi mi do głowy: może i jesteśmy cudnie emocjonalni (przez co prawdziwi), ale potwornie głupi.
Jeśli umysł - nasza jedyna broń, nie potrafi zapanować nad emocjami - źródłem przekraczania granic.. czeka nas wieczna smażalnia |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Śro 12:16, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Ale tu jest mowa o mechanizmach radzenia sobie w sytuacji konfliktu, np. nawykowego przyjmowania postawy ofensywnej lub defensywnej. Instynkt samozachowawczy i postępowanie w sytuacji zagrożenia są czymś innym. Tonący odruchowo szamocze się w wodzie (przynajmniej do jakiegoś momentu), kierowca podczas wypadku odruchowo skręca w określoną stronę tak, że śmierć najczęściej ponosi pasażer na przednim siedzeniu, odruchowo zaczynamy uciekać przed agresywnym psem (choć uczy się nas, że należy stać). W momencie zagrożenia kierują nami impulsy, natura, wola przetrwania, rzadziej - rozum.
Być może u niektórych ludzi ten instynkt samozachowawczy jest osłabiony lub ulega osłabieniu na skutek częstego wystawiania się na zagrożenie. Natomiast u innych, tych którzy "ryzykują" przesadzając np. z alkoholem, papierosami czy jedzeniem, uśpienie instynktu samozachowawczego wynika z tego, że nie czują bezpośredniego zagrożenia, nie przewidują skutków swojego działania albo w nie nie wierzą (wszyscy musimy umrzeć, ale nie ja).
Ostatnio zmieniony przez flykiller dnia Śro 12:18, 19 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Śro 20:18, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
W ramach samounicestwiania (oraz pożegnania z nałogiem - od jutra rzucam słodycze), wysączyłam puszkę skondensowanego słodzonego mleka (ponad 1000 kcal). Wolałabym, aby moje autodestrukcyjne tendencje przybierały bardziej spektakularne i ekscytujące formy, jak np. skoki ze spadochronem, niestety, psychiczna konstrukcja ciągnie mnie w stronę prozaicznego nadkruszania się na raty. |
|
Powrót do góry |
|
|
mailo maszynista z Melbourne
Dołączył: 21 Lip 2011 Posty: 2406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: inąd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:28, 19 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | nadkruszania się na raty. |
I nadkruszania ząbków
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bobro gryźliwy behemot
Dołączył: 15 Paź 2006 Posty: 20179 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z boku trochę Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 6:28, 20 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | W ramach samounicestwiania (oraz pożegnania z nałogiem - od jutra rzucam słodycze) |
puknij się w czoło!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati Gość
|
Wysłany: Czw 20:57, 20 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
bobro napisał: |
puknij się w czoło! |
wyobrażam to sobie..
a ad. końca świata, kolejna genialność
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz męska zołza
Dołączył: 23 Cze 2008 Posty: 14583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1176 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 21:12, 20 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | W ramach samounicestwiania (oraz pożegnania z nałogiem - od jutra rzucam słodycze)(...). |
Po co ?????
tak Ci zalezy, by koniec swiata ogladać szczuplejsza ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
klementyna syndrom sztokholmski
Dołączył: 12 Mar 2009 Posty: 3630 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1062 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:27, 20 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
bobro napisał: | flykiller napisał: | W ramach samounicestwiania (oraz pożegnania z nałogiem - od jutra rzucam słodycze) |
puknij się w czoło! |
byle szybko! bo chciałabym to jeszcze zobaczyć ..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|