|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:08, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
FRIDA napisał: | Każdego trzeba rozpatrywać indywidualnie, |
I to jest sedno sprawy. Kto jak nie rodzic powinien znać swoje dziecko. Poznawać jego słabości, smutki, radości. Jak to można zrobić ? Rozmawiać, okazywać ciepło i mieć dla niego zawsze czas. Nawet, kiedy jest nam źle, wracamy zmęczeni z pracy i tak naprawdę najchętniej siedlibysmy przed kompa na forum gadać ze wszystkimi tylko nie z dzieckiem, bądź zawinęli w koc i leżąc na kanapie oddawali się naszemu relaksowi. A dziecko ? Weź się czyms zajmij - rzucamy tekst. Najlepiej włączyć mu na kilka godzin kompa itd. Byle dało Ci spokój. Można jeszcze krzyknąć - nie widzisz, że jestem zmęczona !
A później zdziwienie, że drogi między rodzicem a dzieckiem coraz bardziej się rozchodzą. Nie znamy jego świata, przyjaciół, gdzie przebywa, co lubi, dlaczego jest agresywny i nie chce nas słuchać, rozmawiać. Bo kiedy chciało, to my nie mieliśmy na to czasu, a teraz jest już za późno. Chociaż uważam, ze nigdy nie na tyle, by nie próbować tego naprawić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juli* dnia Nie 18:11, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 18:13, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Myślę, że jest całkiem naturalne, że pewnym okresie swojego ( i naszego) życia dzieci oddalają się od nas. Ci, którzy twierdzą, że nieustannie mają jedynie dobry kontakt ze swoimi dziećmi albo cierpią na zaćmę, albo zwyczajnie oszukują.
Co do zasady jestem przeciwnikiem wychowywania dzieci. Tzn wychowywania z pomysłem na wychowywanie. Dzieci wystarczy kochać. Mądrze, bez zagłaskiwania na śmierć, stosując taką samą ilość kija co marchewki
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Nie 18:16, 27 Lut 2011 Temat postu: Re: Dorastanie dzieci i rodziców. |
|
|
Paj napisał: |
Właśnie jestem przed dużymi zmianami. Wyjadę. Zostawię ją w tej cholernej Warszawie, bo ona nie chce wyjechac. Ale jej dotychczasowa stabilizacja, tzn szlag ją właśnie trafił. A nie chcę, aby jej dorosłośc polegała na tym, że będę jej szykowała wałówki, wysyłała pieniądze. Rzomawiałam z nią; podjęła się zmian, ale..to co robi, to bardziej zintensyfikowane życie towarzyskie.
No i dupa blada.
Ona ma urządzac sobie dorosłe życie; szukac mieszkania, pracy, bo za chwilkę nie będzie domu mamusi z pełną lodówką.
Ja wiem..
Ona może to wszystko zorganizuje w jeden tydzień.
Ale mi....nóż w kieszeni się otwiera.
Wiem, że będzie lepiej, gdy nie będę się wtrącała.
Ale czas płynie.
Ja na walizkach, córka na imprezach.
Przecież nie powiem starej babie; masz zakaz wychodzenia z domu na imprezy!!!!
Piję melisę.
Mój partner mówi; zachowaj spokój.
Staram się.
Ale nic za cholerę z tego nie rozumiem. |
Oj, to jest konkretny problem.
Chyba powtórzę za partnerem: zachowaj spokój. Znasz ją, to pewnie wiesz, że jak tylko znikniesz z jej życia uruchomi drzemiący w sobie potencjał i poradzi sobie. Musi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
paj maszynista z Melbourne
Dołączył: 16 Lis 2008 Posty: 3593 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1171 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:21, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Myślę, że jest całkiem naturalne, że pewnym okresie swojego ( i naszego) życia dzieci oddalają się od nas. Ci, którzy twierdzą, że nieustannie mają jedynie dobry kontakt ze swoimi dziećmi albo cierpią na zaćmę, albo zwyczajnie oszukują.
Co do zasady jestem przeciwnikiem wychowywania dzieci. Tzn wychowywania z pomysłem na wychowywanie. Dzieci wystarczy kochać. Mądrze, bez zagłaskiwania na śmierć, stosując taką samą ilość kija co marchewki |
Kiedyś usłyszałam od znajomej psycholog.
"Proszę Pani. On (tym razem mój wtedy 12 letni syn) nic nie musi. Noo..może oprócz potrzeb fizjologicznych."
Wiem, że to prawda.
A więc; poczucie potrzeby.
No i chyba to poczucie odpowiedzialności za czyny szwankuje w tej dziecinnej dorosłości.
Nie pozostaje nic innego, jak zachowac spokój i pozwolic na doświadczenia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:26, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Ci, którzy twierdzą, że nieustannie mają jedynie dobry kontakt ze swoimi dziećmi albo cierpią na zaćmę, albo zwyczajnie oszukują.
|
Niektórzy chyba wyobrażają sobie dobry kontakt z dzieckiem tylko w sytuacjach sielankowych, a własnie w trudnych on się najbardziej uwidacznia. Jeżeli dochodzi do konfliktu dziecko - rodzic i udaje się go rozwiązać spokojnie, bez trzaskania drzwiami, fochów itd. - to się nazywa dobry kontakt. Jeśli dziecko rozmawia z Tobą na trudne tematy, przychodzi z problemem - to jest dobry kontakt itd. Co nie znaczy, że jeżeli z dzieckiem wyjeżdzamy na wakacje, czy robimy zakupy, wypad do kina - to brak kontaktu. Kto tego nie widzi i na dodatek nie dopuszcza mysli, że nie u wszystkich jest tak, jak u mnie, ten ma zaćmę, bądź nie rozumie rzeczy oczywistych. To, że ktoś przedstawia inny model wychowawczy niż u mnie, odmienne sytuacje, nie jest równoznaczne z nieprawdziwymi. To, ze ktoś na dziecko nie krzyczy wciskając mu swoje racje - nie jest równoznaczne z tym, ze nie ma dobrego kontaktu z dzieckiem. To, że ktoś woli zapobiegać, niż doprowadzić do sytuacji kryzysowej nie ejst zbrodnią, a tym bardziej kłamstwem. Trzeba się zwyczajnie tego nauczyć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
agniecha pół żartem / pół serio
Dołączył: 06 Mar 2007 Posty: 14556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1225 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:27, 27 Lut 2011 Temat postu: Re: Dorastanie dzieci i rodziców. |
|
|
Paj napisał: |
Właśnie jestem przed dużymi zmianami. Wyjadę. Zostawię ją w tej cholernej Warszawie, bo ona nie chce wyjechac. Ale jej dotychczasowa stabilizacja, tzn szlag ją właśnie trafił. A nie chcę, aby jej dorosłośc polegała na tym, że będę jej szykowała wałówki, wysyłała pieniądze. Rzomawiałam z nią; podjęła się zmian, ale..to co robi, to bardziej zintensyfikowane życie towarzyskie.
No i dupa blada.
Ona ma urządzac sobie dorosłe życie; szukac mieszkania, pracy, bo za chwilkę nie będzie domu mamusi z pełną lodówką.
Ja wiem..
Ona może to wszystko zorganizuje w jeden tydzień.
Ale mi....nóż w kieszeni się otwiera.
Wiem, że będzie lepiej, gdy nie będę się wtrącała.
Ale czas płynie.
Ja na walizkach, córka na imprezach.
Przecież nie powiem starej babie; masz zakaz wychodzenia z domu na imprezy!!!!
Piję melisę.
Mój partner mówi; zachowaj spokój.
Staram się.
Ale nic za cholerę z tego nie rozumiem. |
Zmiany , zmiany ... ech
Jesteś dobrą mamą , Baś , może nawet za dobrą .
Wydaje mi się , że Twoje dziecię tak właśnie próbuje odreagować nadchodzące nowe - imprezując .
Może powinnaś dać Jej obudzić się z ręką w nocniku , nie ze złośliwości , ale z troski . Najwyższa pora szykować sobie kanapki samej ...
Czasem taka terapia szokowa pozwala się pozbierać .
editt..
tylko ..
niech Ona wie , że jeśli będzie Jej bardzo źle - to może liczyć na Ciebie .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agniecha dnia Nie 18:29, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
paj maszynista z Melbourne
Dołączył: 16 Lis 2008 Posty: 3593 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1171 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:41, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Aguś..
Oczywiście, że może na mnie liczyc.
Napisałam tu na forum o takich sytuacjach, bo myślę, że wielu rodziców zderza się z "dorosłością" swoich dzieci. Jest ona dla mnie gorzka. Staram się przełykac tą gorzką pigułkę..nie oddalac się od niej, byc. Spokojnie. I wiem, że cokolwiek się nie stanie, ona nadal będzie moją córką, a ja jej mamą. I że nie oddalimy się od siebie.
My kobiety... podobno tak mamy, że martwimy się na zapas. Jakbyśmy chciały uprzedzic fakt, że dziecko stłucze kolano.
A ono musi poczuc, musi samo pobiec, przed siebie..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
agniecha pół żartem / pół serio
Dołączył: 06 Mar 2007 Posty: 14556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1225 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:48, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Dokładnie .
Nie martw się Baś . Sądzę , że młoda kobietka da sobie radę .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 18:49, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Może zostaw, Paj, Młodą samą sobie. Nie nauczy się odpowiedzialności, jeżeli będzie wiedziała, że Mama jest zawsze w odwodzie.
Przez skórę czuję, że będę miała podobny problem ze swoją Młodszą córką. To się nazywa syndrom małych rączek ( Mamusiu nie mogę ścielić sama łóżka- mam takie małe rączki...)
Moja Mała jest samodzielna tylko wtedy jeżeli ma ochotę na samodzielność. Chce powrotów o 22, wizyt u kosmetyczki, zgody na wyjścia na imprezy, karty bankomatowej i własnego konta. Nie chce przygotowywać niedzielnych obiadów, prasować, odkurzać itd. Smażenie przez nią kotletów zawsze wywołuje opcje " małe rączki".
Nasze wspólne egzystowanie to nieustanna walka ( dobrze usmażę za Ciebie kotlety, pod warunkiem, że umyjesz za mnie kibelek, taaak- podniosę Ci kieszonkowe ale za każde olanie sprzątaczego grafika potrącę Ci 10 zetów, nie, nie, nie- nie możesz sobie przekuć jezyka).
Czasami mam ochotę zwyczajnie jej przylać i ubolewam nad tym, że to niepoprawne i niewychowawcze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
paj maszynista z Melbourne
Dołączył: 16 Lis 2008 Posty: 3593 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1171 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:54, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Może zostaw, Paj, Młodą samą sobie. Nie nauczy się odpowiedzialności, jeżeli będzie wiedziała, że Mama jest zawsze w odwodzie.
Przez skórę czuję, że będę miała podobny problem ze swoją Młodszą córką. To się nazywa syndrom małych rączek ( Mamusiu nie mogę ścielić sama łóżka- mam takie małe rączki...)
Moja Mała jest samodzielna tylko wtedy jeżeli ma ochotę na samodzielność. Chce powrotów o 22, wizyt u kosmetyczki, zgody na wyjścia na imprezy, karty bankomatowej i własnego konta. Nie chce przygotowywać niedzielnych obiadów, prasować, odkurzać itd. Smażenie przez nią kotletów zawsze wywołuje opcje " małe rączki".
Nasze wspólne egzystowanie to nieustanna walka ( dobrze usmażę za Ciebie kotlety, pod warunkiem, że umyjesz za mnie kibelek, taaak- podniosę Ci kieszonkowe ale za każde olanie sprzątaczego grafika potrącę Ci 10 zetów, nie, nie, nie- nie możesz sobie przekuć jezyka).
Czasami mam ochotę zwyczajnie jej przylać i ubolewam nad tym, że to niepoprawne i niewychowawcze. |
A więc ja jestem teraz wykończona. Fakt..dużo się u nas działo. Dużo napięc, oczekiwań. Wszyscy to odczuwaliśmy na własnej skórze. Dziękuję za diagnozę "małych rączek"- wypisz wymaluj- moja malutka prawie 24 letnia córeczka. I jest dodoatkowo mistrzynią maślanych oczek; mamuś, pomóz...ja taka mala..
A ja wciąż się na to nabieram.
Aby ochłonąc pozstawiam dom, ten cały cyrk i jadę na narty.
trudno.
Kto silny, przetrwa.
Ps.
Babcia przyjedzie....z gaśnicą. Pilnowac, aby dzieciaki chałupy z dymem nie puściły.
Krynica mnie uleczy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:58, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Nasze wspólne egzystowanie to nieustanna walka ( dobrze usmażę za Ciebie kotlety, pod warunkiem, że umyjesz za mnie kibelek, taaak- podniosę Ci kieszonkowe ale za każde olanie sprzątaczego grafika potrącę Ci 10 zetów, nie, nie, nie- nie możesz sobie przekuć jezyka).
Czasami mam ochotę zwyczajnie jej przylać i ubolewam nad tym, że to niepoprawne i niewychowawcze. |
To podam swoje przykłady :
- Mamo przypilnuję obiad, a czy mogłabyś zaopiekować się moją koszulą. Rozdarłem kieszeń. Ty zrobisz to lepiej.
- Straciłem pieniądze na.....muszę pomysleć o dorobieniu, bo do końca miesiąca trochę zostało ( kiedy był małolatem zbierał to i owo, później zbierał owoce, po zakończeniu uprawnień pedagogicznych pomagał na obozach, koloniach)
- sprzątanie łazienki to głównie jego działka i tak zostało az do dziś, a i w innych pracach mnie wyręczał bez kombinowania finansowego. Zresztą ono nigdy nie wchodziło w grę. Podobnie jak zasada coś za coś. Ponoć niektórzy rodzice płacą dziecku za oceny. Okropność. Czy dziecko uczy się dla siebie czy dla nas ? Czy naprawdę nie ma możliwości jego motywacji w tym zakresie, a jeżeli sobie nie radzi to zorganizowanie mu pomocy ?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juli* dnia Nie 19:02, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 19:13, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Przypomina mi się, na kanwie tych wszystkich naszych dylematów związanych z dziećmi, pewna scenka.
Otóż jakieś 17 lat temu ze swoją córką pojechałam do Mamy na weekend, celem naładowania akumulatorów. Moja młodsza siostra mieszkała wtedy jeszcze u rodziców i była studentką, bodajże, drugiego roku. Kupiłyśmy w pobliskim sklepie monopolowym pół litra, położyłyśmy spać Ojca i siadłyśmy z Mamą do drinków. Ja skarżyłam się na małżonka ( że zostawia w zlewie świeżutko umytym nóż w keczupie) a moja siostra z przejęciem opowiadała, że kiedy dotyka ja Roland przeszywa ją dreszcz. Matka ze zrozumieniem mruczła : keczup w zlewie- skandal i dopytywała z trwogą: jak to dreszcz????????, chyba obudzę Ojca.
Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy, pociągając łyczek wyborowej z colą, że moi rodzice odnieśli sukces wychowawczy. Przekuł się on właśnie na ten drinkowy wieczór, w ciągu którego bez najmniejszego skrępowania umiałyśmy Mamie mówić o wszystkim.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
lena maszynista z Melbourne
Dołączył: 05 Cze 2009 Posty: 3846 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 834 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:21, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Tak sobie czytam co piszecie i napiszę coś z pozycji "dziecka".
Zawsze mi się wydawało że mam opiekuńczą, troskliwą mamę ... ale kiedy czytam o waszych problemach otwierają mi się oczy i widzę, że tak naprawdę to ja się o nią troszczyłam, a nie ona o mnie.
W czasach LO przejęłam gospodarstwo domowe - tzn. pranie, sprzątanie, gotowanie ... do tego po szkole kilka godzin pracy w rodzinnym biznesie. Musiałam to robić, bo tak wtedy poukładało się nasze życie rodzinne...
Potem zdałam maturę i poszłam na studia. Przez dwa lata miałam "luz" - który polegał na tym że poza studiami w zasadzie miałam tylko zwyczajne domowe obowiązki i trochę dyżurów w "biznesie".
Wtedy pomyślałam że właściwie skoro mam tyle wolnego czasu, to mogę pójść do pracy (choć wcale nie musiałam, bo rodzice opłacali studia), żeby mieć swoje pieniądze na ubrania i kosmetyki.
I tak kiedy czytam, że martwicie się o swoje 25 letnie pociechy to wydaje mi się strasznie dziwne ...
Dodam, że mam świetny kontakt z mamą i zawsze mogę na nią liczyć i ona na mnie też ....
Może ten post nie jest na temat, ale myślę że Wasze pociechy mają super mamy
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 19:27, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
lena napisał: |
I tak kiedy czytam, że martwicie się o swoje 25 letnie pociechy to wydaje mi się strasznie dziwne ...
|
O przepraszam- ja pisałam o 14- latce.
Z tym, że jak przypuszczam za 11 lat nic się nie zmieni- chyba, że wydam ją za mąż i kto inny będzie się z nią użerał.
Co ciekawsze, starsza 18- latka nie dostarcza mi takich atrakcji. Czasami mam wrażenie, że jeżeli chodzi o konsekwencję i odpowiedzialnosc to nie dorastam jej do pięt.
Swoją drogą to ohydnie dziwaczne jest, że dwójka dzieci tych samych rodziców, wychowywana w podobny sposób jest tak diametralnie różna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
lena maszynista z Melbourne
Dołączył: 05 Cze 2009 Posty: 3846 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 834 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:29, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seeni, to wcale nie jest dziwne
nas jest 3 - i każde zupełnie inne
Brat jest po 30, ma swoją rodzinę ... a nadal mieszka z mamą
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
paj maszynista z Melbourne
Dołączył: 16 Lis 2008 Posty: 3593 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1171 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:37, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Przypomina mi się, na kanwie tych wszystkich naszych dylematów związanych z dziećmi, pewna scenka.
Otóż jakieś 17 lat temu ze swoją córką pojechałam do Mamy na weekend, celem naładowania akumulatorów. Moja młodsza siostra mieszkała wtedy jeszcze u rodziców i była studentką, bodajże, drugiego roku. Kupiłyśmy w pobliskim sklepie monopolowym pół litra, położyłyśmy spać Ojca i siadłyśmy z Mamą do drinków. Ja skarżyłam się na małżonka ( że zostawia w zlewie świeżutko umytym nóż w keczupie) a moja siostra z przejęciem opowiadała, że kiedy dotyka ja Roland przeszywa ją dreszcz. Matka ze zrozumieniem mruczła : keczup w zlewie- skandal i dopytywała z trwogą: jak to dreszcz????????, chyba obudzę Ojca.
Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy, pociągając łyczek wyborowej z colą, że moi rodzice odnieśli sukces wychowawczy. Przekuł się on właśnie na ten drinkowy wieczór, w ciągu którego bez najmniejszego skrępowania umiałyśmy Mamie mówić o wszystkim. |
Zawsze pozostajemy dziecmi. Lena o tym też pisała, gdy dzieci czasem też nam "matkują".
Ale tylko czasem, to jest w normie.
Ja w wieku 18 lat zabrałam plecak i wyjechałam...600km od rodziców. Czy to było mądre? To bez znaczenia już..Było moje. Ale bło podejmowaniem decyzji. Fakt...niepodejmowanie decyzji (patrz moja córka) jest też pewnego rodzaju wyborem. I to mnie martwi. Byc może, tak jak mówi Aga, życie ją zmusi do tych decyzji. A jak mawia moja mama; "musi się jej trochę wody do du..y nalac, wtedy dorośnie". Ale zaraz do mnie dzwoni i mówi; Basik, jak on wróci, to nie złośc się na nią bardzo. I niech zje obiad i ubiera się ciepło. I bądź tu mądry.
Może za bardzo kieruję się swoim czuciem? Może dlatego, że zawsze odważniej podejmowałam decyzje (nie zawsze mądre ).
Babcia, czyli moja mama jest dobrym...amortyzatorem.
Może dobrym, bo jest daleko od nas.
Gdy jej powiedziałam, że wyprowadzam się z Warszawy, daleko, to rozpłakała się i powiedziała; będziesz jeszcze dalej ode mnie. Potem jej przeszło...i nawet cieszy się ze zmian.
A więc ja też chcę cieszyc się z samodzielności mojej córki.
Na razie widzę jej niewyspane oczy.
Ale gdy siada obok mnie, jak przed chwilą i mówi; mamo, byłam na super wystawie, a potem robiliśmy zdjęcia w prawdziwym studiu, sprzedałam Twoje stare futro z królików na sesję zdjęciową za 50zł!!! , to ręce i nie tylko ręce mi opadają. Szlag trafia mój rozsądek. Wiem, że to są jej małe radości, zabawy. Tylko jakoś nie widzę dorosłych decyzji.
Ps.
Teraz przyszła mi myśl do głowy, co bym poczuła, gdyby przyszła i zamiast opowieści o wystawach powiedziała; mamo, wychodzę za mąż.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
EMES emerytowany hank moody
Dołączył: 10 Lut 2008 Posty: 7868 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1187 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd
|
Wysłany: Nie 19:54, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Wychowałem swoją młodszą siostrę, a w zasadzie starałem się jej wpoić "mądrości życiowe" i chyba nie wyszło to najgorzej, więc mam nadzieję że i z Głodomorrą sobie poradzę, tym bardziej że nie będę musiał sam tego robić
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 19:58, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Paj napisał: |
co bym poczuła, gdyby przyszła i zamiast opowieści o wystawach powiedziała; mamo, wychodzę za mąż. |
Ja tak swojej powiedziałam. Z nienacka. Nie wiem co pomyślała, ale spytała : "Jezus Maria- za kogo???" a potem po namysle: "Słuchaj, pogadam z Ojcem, żeby Ci pozwolił wracać do domu o 23."
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Nie 20:08, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Paj napisał: |
Ps.
Teraz przyszła mi myśl do głowy, co bym poczuła, gdyby przyszła i zamiast opowieści o wystawach powiedziała; mamo, wychodzę za mąż. |
Ucieszyłabyś się, że masz ją z głowy
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Juli* sobą być i więcej nic
Dołączył: 11 Kwi 2006 Posty: 7997 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:09, 27 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
EMES napisał: | Wychowałem swoją młodszą siostrę, a w zasadzie starałem się jej wpoić "mądrości życiowe" i chyba nie wyszło to najgorzej, więc mam nadzieję że i z Głodomorrą sobie poradzę, tym bardziej że nie będę musiał sam tego robić |
Jesli chodzi o siostrę to pomagałam. Miała 9 lat, kiedy straciła( śmy) mamę, a moj syn dwa tygodnie. Patrząc na to, co osiągnęła i kim jest poszło nam całkiem nieźle. Kiedyś byłam dla niej mamą zastępczą, dziś jest ona dla mnie najlepszą przyjaciółką. A że ma malca, to do siostry nawet w nocy dzwoni, kiedy ma problem. Ponadto też ma kogoś, kto w wychowaniu jej doskonale pomaga. Bąbel bez taty ani rusz Aż miło popatrzeć...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|