Forum po 30-tce Strona Główna po 30-tce
niezwykła strona niezwykłych użytkowników
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

czy Pasztet ma depresję i jak uratować go od samobójstwa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:58, 17 Lut 2015    Temat postu:

flykiller napisał:
... i dlaczego kierujecie swoje pretensje do nauczycieli?


No bo mamy tutaj nauczycieli - czyli jest z kim porozmawiać niemal u źródła.
Natomiast żaden minister czy tam premier nie chce nas odwiedzić.
W zasadzie to może i dobrze bo bym zapewne niejednemu nawtykała.

Pray

Chociaż ja szczęśliwie nie mam pretensji do szkolnictwa. Ani mnie, ani moim dzieciom krzywda dziejowa się w szkole nie stała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:08, 17 Lut 2015    Temat postu:

Ja nie kieruję pretensji do nauczcieli. Twierdzę tylko, że bycie nauczycielem nie powinno wywoływać odczynu alergicznego na każde twierdzenie, że nauczyciele są bardzo różni. Oprócz tych znakomitych i rozumiejących swój zawód - traktujących go wręcz jako swoje powołanie, istnieje ogromna rzesza tych, którzy wpływają na nienajlepszą opinię o tym zawodzie. Sam znam osobiście kilku nauczycieli i cenię sobie ich jako miłych towarzyszy imprez... Rozmawiając jednak czasem o ich wiedzy i stosunku do ich uczniów, na pewno nie powierzyłbym im kształcenia nikogo z moich bliskich.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Formalny dnia Wto 23:10, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Wto 23:08, 17 Lut 2015    Temat postu:

lulka napisał:

Chociaż ja szczęśliwie nie mam pretensji do szkolnictwa. Ani mnie, ani moim dzieciom krzywda dziejowa się w szkole nie stała.

A, no właśnie, bo można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z jakimś strasznie straumatyzowanym i doświadczonym przez szkolnictwo towarzystwem, a z tego, co doczytałam, chyba tylko Letnisztorm miała konkretne zastrzeżenia do postawy konkretnej nauczycielki. Przecież wszyscy chodziliśmy do szkół i wiemy, jak różni zdarzają się nauczyciele, i jak sami podchodziliśmy, też różnie, do zajęć.
Mogłoby być lepiej, ale to wymaga, jak słusznie zauważyła Annaliza, zmian systemowych.
Powrót do góry
Formalny
maszynista z Melbourne


Dołączył: 26 Sie 2005
Posty: 8251
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 534 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3 planeta od Słońca
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:15, 17 Lut 2015    Temat postu:

flykiller napisał:
lulka napisał:

Chociaż ja szczęśliwie nie mam pretensji do szkolnictwa. Ani mnie, ani moim dzieciom krzywda dziejowa się w szkole nie stała.

A, no właśnie, bo można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z jakimś strasznie straumatyzowanym i doświadczonym przez szkolnictwo towarzystwem, a z tego, co doczytałam, chyba tylko Letnisztorm miała konkretne zastrzeżenia do postawy konkretnej nauczycielki. Przecież wszyscy chodziliśmy do szkół i wiemy, jak różni zdarzają się nauczyciele, i jak sami podchodziliśmy, też różnie, do zajęć.
Mogłoby być lepiej, ale to wymaga, jak słusznie zauważyła Annaliza, zmian systemowych.

Nieśmiało chciałem zwrócić uwagę, że ja też przytoczyłem konkrety z pracy nauczycielki.
Poza tym żyję dostatecznie długo na tym świecie, żeby wiedzieć, że określenie "zmiany systemowe" oznaczają w ostatecznym efekcie co najwyżej dysertację naukową nie wnoszącą żadnych wartości do praktyki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:26, 17 Lut 2015    Temat postu:

Jako rodzic dwojga odchowanych już dzieci po szkołach mogę tylko napisać, że dla zdrowia psychicznego lepiej od szkoły za wiele nie wymagać.
I nie mam tutaj na myśli sytuacji patologicznych bo takie piętnować należy.
Ile by dziecko w szkole nie było to ma jeszcze dom, rodziców, babcie i inne ciekawe rzeczy.
Owszem, zawsze było tak, że jak nie będziesz się uczył to będą zakazy, ale nie oznaczało to jednocześnie, że ma mieć szóstkę z historii skoro jej nie znosił.
Poza tym były weekendy na które wszyscy czekaliśmy jak na zbawienie i sporo innych ciekawych rzeczy do zrobienia, przeżycia wspólnie - owszem, to siedem, osiem godzin dziennie - nie ustrzeże się przed tym dzieci więc trzeba było dawać alternatywę by to co nieuniknione stało się zwyczajne.
Dzieci przed szkołą się nie ustrzeże więc najlepiej zrobić tak by i one, i my przyjęły to do wiadomości z całym inwentarzem - pakietem dobrego, złego, zwyczajnie świata ludzkich słabości.
Wszyscy troje wspominamy swoje szkoły bardzo sympatycznie.
Nawet te najgorsze rzeczy są powodem do śmiechu po latach, ale nawet gdy trwały nie były powodem do rozpaczy.
Podobnie jak Formalny broniłam niejednokrotnie nauczycieli, ale nie robiłam tego dla ich dobra, ale dla dobra moich dzieci.
By specjalnie nie wymagały od ludzi by byli nadludźmi.

Piszę to w obliczu tego jaka polska szkoła jest.
Bardzo bym chciała by była inna bo może doczekam się wnuków, ale jeśli nie to też damy radę.

Z drugiej strony jaka miałaby być?
Zatrudnić roboty, które nie popełniają błędów?
Stworzyć podziały od najmłodszych lat na tych świetnych i beznadziejnych?
Sama nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sławomir
mrówkolep jadowity


Dołączył: 16 Lis 2014
Posty: 764
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:31, 18 Lut 2015    Temat postu:

jak powiedział jden taki wykształciuch: "wychodzę z założenia, że dziecko musi się nudzić, że jeżeli nie ma frustracji to nie ma też okazji do ćwiczenia swojej głowy. Jestem zwolennikiem jak najmniejszej liczby dodatkowych zajęć, żeby dzieci miały jak najwięcej okazji w domu, żeby sobie coś powymyślać. Ale nie popadajmy też w skrajność - jasne, ze fajnie, jeśli dziecko ma jakieś zajęcia sportowe, rytmiczne, itd. Ale ważne, żeby nie przesadzać. Kreatywność rozwija się najlepiej, jeżeli pozwolimy dziecku trochę się ponudzić."

było jeszcze coś o toksycznych matkach, które z głębi duszy i szczerego serca robią wszystko, żeby dziecku przychylić nieba, ale przez to robią mu krzywdę - ale nie jestem pewien, czy to ciągle jest na temat


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sławomir
mrówkolep jadowity


Dołączył: 16 Lis 2014
Posty: 764
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:50, 18 Lut 2015    Temat postu:

lf napisał:
pewnie będzie się świetnie uczyć ale czy będzie szczęśliwa.., bo nie wiesz czy robi to co lubi, czy jedynie robi to co lubi rodzic..
przypomniało mi to historię Mądrego Hansa (zbieżność imion zupełnie przypadkowa Tongue out (1))

Mądry Hans był koniem, który "umiał" rozwiązywać proste zadania matematyczne, odróżniać akordy harmonijne od dysonansów, oznaczać bieżącą datę (nie wspominając o pisaniu na forum) - komunikował się z ludem stukając odpowiednią ilość razy kopytem. W końcu jakiś wkurwiony wykształciuch wykazał, że Hans był głupi jak but, ale potrafił obserwować reakcję otaczających go ludzi. Nieświadome ludzkie wskazówki (mowa ciała) wpływały na zachowanie konia. Ktoś, kto znał rozwiązanie zadania i jednocześnie wiedział, ile razy koń ma stuknąć kopytem, zupełnie nieświadomie dawał mu znaki kiedy należy przestać stukać.

Nie należy zapominać, że aczkolwiek dzieci nie są końmi, to jednak są bystrymi obserwatorami.

Tutaj skrócona historia Mądrego Hansa: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:41, 18 Lut 2015    Temat postu:

flykiller napisał:
lulka napisał:

Chociaż ja szczęśliwie nie mam pretensji do szkolnictwa. Ani mnie, ani moim dzieciom krzywda dziejowa się w szkole nie stała.

A, no właśnie, bo można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z jakimś strasznie straumatyzowanym i doświadczonym przez szkolnictwo towarzystwem, a z tego, co doczytałam, chyba tylko Letnisztorm miała konkretne zastrzeżenia do postawy konkretnej nauczycielki. Przecież wszyscy chodziliśmy do szkół i wiemy, jak różni zdarzają się nauczyciele, i jak sami podchodziliśmy, też różnie, do zajęć.
Mogłoby być lepiej, ale to wymaga, jak słusznie zauważyła Annaliza, zmian systemowych.


Sama jestem zaskoczona kierunkiem w jakim poszła ta dyskusja. Właściwie jednym moim "roszczeniem" było żeby szkoła w przypadku trudności w nauce, dysfunkcji, wykorzystała swój potencjał wiedzy pedagogicznej, dobre chęci i możliwość systemowe w celu skierowania dziecka do instytucji świadczącej w tej materii fachową pomoc ( poinformowania chociaż rodziców o takiej możliwości) zamiast powtarzając mantrę, że dziecko leniwe i ma się więcej uczyć bo być może istota nie tkwi w tym "wiecej" tylko "inaczej".

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Przekonałam się o tym że się mylę, dzięki głębokiej i fachowej wiedzy merytorycznej i życiowej naszych kochanych forumowiczów.

Po pierwsze: problemy z nauką i dysfunkcje wynikają ze złego wychowania przez rodziców a po drugie: jak już się trafi na takich złych rodziców to już sprawa przegrana.

Trudno się zatem dziwić, przy takich niezaprzeczalnych faktach ( a nie mogłam tego pojąć), że rodzice źle reagują na sugestie że dziecko ma problemy albo nie dostarczają diagnozy, wszak w związku z powyższym ponoszą oni za to winę a i tak mleko zostało już rozlane więc trzeba przełknąć tę nie spreparowaną w odpowiednim momencie żabę bo nic już nie da się zrobić.

Chociaż....
Życie w praktyce sprawia niemałe niespodzianki, i chyba nawet cieszę się z tego ze mam naturę buntownika i nigdy , przenigdy nie przyjmuję porażek, kłopotów jako ostateczność.
Jak odbierałam opinię o dysgrafii mojego syna dostawałam dobre rady aby nie dostarczać ich do szkoły: bo to tylko może zaszkodzić. Oczywiście zrobiłam po swojemu i to była właściwa decyzja. Może to i moja wina, że rozwój jego integracji sensorycznej został zaburzony. ale jakie ma to znaczenie jeżeli okazało się, że przy zmianie podejścia można pomóc dziecku w odnalezieniu się w szkole.

Wiem, ze istnieją na świecie tak genialni rodzice jak tu na forum ale ja niestety do nich nie należę, ciągle się tego uczę i głęboko w to wierzę każde dziecko ma szansę, te które wychowują się u tych "złych" rodziców też.


.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez letnisztorm dnia Śro 7:42, 18 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
letnisztorm
Tunrida Storm


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 14847
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2172 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:42, 18 Lut 2015    Temat postu:

nudziarz napisał:


P.S. do kogo ma dostosować się szkoła ? do grupy, czy większości ?


Miałam już się nie odzywać ale to naprawdę ciekawe pytanie, chociaż nie wiem czy użyte słowo "dostosować" jest odpowiednie.

Moim skromnym zdaniem i małym rozumkiem, szkoła powinna równoważyć nie dostosowywać i większość nie powinna na tym tracić tylko zyskiwać. Tak wiem, szkoła jest tylko i wyłącznie od uczenia czyli przekazywania wiedzy ale czy dla dzieci nie jest cenną nauką wdrażanie od najmłodszych lat wiedzy na temat różnorodności ludzi, ich słabych i mocnych stron. W końcu uświadamiania o własnej indywidualności.
I nie zawsze to co wydaje się najlepsze dla większości działa na jej korzyść.
Taki przykład dla zobrazowania.

W szkole podstawowej mój syn był raczej bardzo przeciętny jeżeli chodzi o naukę języka angielskiego, trafiały mu się dobre stopnie ale dla odmiany zbierał jedynki za prace domowe, ćwiczeniówki, zeszyt. ( później się dowiedziałam że komiksowe formy podręczników są dla dysgrafików mało czytelne)
Na początku gimnazjum pani zrobiła dzieciom test kompetencyjny i okazało się, że większość klasy napisała go tragicznie w tym osoby, które w podstawówce miały z przedmiotu najwyższe oceny. Mój syn napisał najlepiej. Trudno nawet opisać konsternacje dzieci i rodziców.
Okazało się że cała wiedza, dobre stopnie, zdobywane w sposób łatwy miły i przyjemny dla większości uczniów, okazały się w efekcie bezużyteczne.

Radek osiągnął swój poziom zupełnie samodzielnie oglądając filmy i grając w gry komputerowe w wersji angielskiej. Teraz uczy się języka też chętnie w szkole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lulka
Ewa chce spać


Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 11227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1364 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:45, 18 Lut 2015    Temat postu:

Oj tam.
Letni sztormie, czytasz wybiórczo.
Przecież napisałam, że moja wypowiedź nie dotyczy sytuacji patologicznych, tak?
Jako rodzic trzymałaś rękę na pulsie i chwała Ci za to!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lf
oprawca moreli


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 83 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:22, 18 Lut 2015    Temat postu:

letnisztorm napisał:


Sama jestem zaskoczona kierunkiem w jakim poszła ta dyskusja. Właściwie jednym moim "roszczeniem" było żeby szkoła w przypadku trudności w nauce, dysfunkcji, wykorzystała swój potencjał wiedzy pedagogicznej, dobre chęci i możliwość systemowe w celu skierowania dziecka do instytucji świadczącej w tej materii fachową pomoc ( poinformowania chociaż rodziców o takiej możliwości) zamiast powtarzając mantrę, że dziecko leniwe i ma się więcej uczyć bo być może istota nie tkwi w tym "wiecej" tylko "inaczej".

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Przekonałam się o tym że się mylę, dzięki głębokiej i fachowej wiedzy merytorycznej i życiowej naszych kochanych forumowiczów.

Po pierwsze: problemy z nauką i dysfunkcje wynikają ze złego wychowania przez rodziców a po drugie: jak już się trafi na takich złych rodziców to już sprawa przegrana.

Trudno się zatem dziwić, przy takich niezaprzeczalnych faktach ( a nie mogłam tego pojąć), że rodzice źle reagują na sugestie że dziecko ma problemy albo nie dostarczają diagnozy, wszak w związku z powyższym ponoszą oni za to winę a i tak mleko zostało już rozlane więc trzeba przełknąć tę nie spreparowaną w odpowiednim momencie żabę bo nic już nie da się zrobić.



.., spokojnie Sztormiku.., cały problem w tej dyskusji to pomieszanie z poplątaniem różnych spraw.., po pierwsze zaczęło się od depresji i to u osoby dorosłej, a jakimś sposobem przeskoczyliśmy na specyficzne trudności w uczeniu się.., po drugie, nigdy nie słyszałem, by przyczyną dysgrafii były błędy wychowawcze rodziców.., no chyba że odpowiadają za mikrouszkodzenia układu nerwowego.., rozumiem Twój żal, że szkoła zbyt późno lub wcale nie zareagowała na trudności w nauce Twojego dziecka, a to jest ewidentna wina szkoły.., różne mogą tego być powody.., mogło tak się zdarzyć, że nauczyciel w klasie 1-3 tego nie dostrzegł, a w klasach wyższych nauczyciele to raczej tylko mają kurs pedagogiczny.., dobry nauczyciel powinien zauważyć, że dziecko ma problemy tylko w specyficznym obszarze co sugeruje, iż nie mamy tu do czynienia z niższym poziomem intelektualnym lub zaniedbaniami rodziców.., to przeoczenie mogło mieć dla dziecka bardzo poważne konsekwencje na tym etapie rozwojowym.., może się wycofać, stracić motywację, obniżyć samoocenę – czy tak się stanie zależy od zasobów jakie posiada np. od tego jak duże ma wsparcie rodziny.., inną sprawą jest to o czym napisała Pogłoska – to jest prawda, że tylko rodzic ma prawo wystąpić o opinię lub diagnozę do poradni psychologiczno-pedagogicznej.., nie do końca jest natomiast prawdą, iż rodzica do tego zmusić nie można - ale to już inna bajka.., nie sądzę by taki problem był z rodzicami uczniów mających specyficzne trudności w uczeniu się – brak współpracy ze szkołą przejawiający się niechęcią do skorzystania z poradni lub zatajeniem opinii, to domena innego typu rodziców i innego typu dysfunkcji u dzieci.., a co się tyczy systemu – wyobraźmy sobie klasę 1, do której trafia pięcioro dzieci z zaleceniem dostosowania programu.., jedno ma nadpobudliwość, drugie specyficzne problemy itd. mamy 10-cioro dzieci, które w ogóle nie umieją czytać, pisać i liczyć, część trochę potrafi a kilkoro spokojnie mogłoby uczęszczać do klasy wyższej.., jak w takich warunkach przeprowadzić zajęcia programowe? Nauczyciele jednak też łatwo nie mają.., być może błędem było wyrzucenie z programu przedszkoli nauki czytania i pisania.., może szybciej można by było wyłapywać niektóre problemy dzieci.., no i start ich w szkole byłby bardziej wyrównany..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:46, 18 Lut 2015    Temat postu:

letnisztorm napisał:
(...) moim "roszczeniem" było żeby szkoła w przypadku trudności w nauce, dysfunkcji, wykorzystała swój potencjał wiedzy pedagogicznej, dobre chęci i możliwość systemowe w celu skierowania dziecka do instytucji świadczącej w tej materii fachową pomoc ( poinformowania chociaż rodziców o takiej możliwości) zamiast powtarzając mantrę, że dziecko leniwe i ma się więcej uczyć bo być może istota nie tkwi w tym "wiecej" tylko "inaczej".


Nic dodać, nic ująć. Dla mnie to piękne podsumowanie.

Wspomniany wcześniej neurobiolog w książce "Wszystkie dzieci są zdolne" wyjaśnia niszczący wpływ dzisiejszej szkoły na dzieci i podkreśla, że wyniki badań nad mózgiem pokazują bardzo wyraźnie, że każde dziecko jest na swój sposób zdolne. I należy różnicować sposób podejścia do dzieci. Wyzwalać potencjał a nie go tłamsić.

I uważam, że mamy prawo wymagać od szkoły określonej wiedzy pedagogicznej, profesjonalnego podejścia i umiejętności wykorzystania w praktyce tej wiedzy. To dlatego smutkiem napawa mnie pedagog, który nie wie, co to jest motywacja i jak motywować uczniów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:48, 18 Lut 2015    Temat postu:

lulka napisał:
Chociaż ja szczęśliwie nie mam pretensji do szkolnictwa. Ani mnie, ani moim dzieciom krzywda dziejowa się w szkole nie stała.


Na jednej z konferencji podszedł do mikrofonu utytułowany profesor. - Panie profesorze Hüther - zwrócił się do kolegi - tak pan narzeka na szkołę. A przecież pan ją skończył, ja skończyłem i teraz jesteśmy profesorami.

Na co Hüther odpowiedział:

- Ale kto wie, kim moglibyśmy zostać, gdybyśmy naprawdę mogli w szkole rozwijać nasze uzdolnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annaliza
nawiedzony łowca sarkofagów


Dołączył: 22 Wrz 2005
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 242 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:53, 18 Lut 2015    Temat postu:

nudziarz napisał:

Zdajesz sobie sprawę jak większość rodziców podchodzi do owej ciekawości świata prezentowanej przez dzieci ?
I to zdecydowana większość ?


Nie wiem Nudziarzu. Nie znam żadnych badań na ten temat.
Mogę napisać tylko z własnej obserwacji, że zdecydowana większość rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Śro 17:57, 18 Lut 2015    Temat postu:

To jeszcze zakręcę.
Słyszeliście o komórkach glejowych w mózgu?
W trakcie uczenia się mózg rozpędza się przez kilkadziesiąt minut i gdy już "komórki zaczynają produkować neurotransmitery, zmieniać balans chemiczny... Po prostu rozpędza się maszyna, komputer dobiera poziom oleju, reguluje wtrysk paliwa (...) kiedy neurony rzeczywiście mogą zacząć wzrastać, wytwarzać nowe połączenia. Czyli zapamiętywać. Znajdować nowe rozwiązania." lekcja się kończy i jest przerwa.
"No bo nasz system edukacyjny, ten taki szkolny, jest kompletnie od czapy! Ledwo cała ta maszyneria zaczyna działać, a tu nagle dzwonek. Przerwa. I cała praca na nic. Bo za dziesięć minut zaczynasz od nowa, i to najczęściej coś kompletnie innego."
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Śro 18:03, 18 Lut 2015    Temat postu:

A mój syn, który nie lubił szkoły, a obecnie jest świeżo upieczonym studentem po pierwszej sesji, właśnie "wystrugał" z drewna gitarę (prototyp), mimo, że ma w domu trzy: dwie elektryczne, jedną akustyczną. Na szczęście obok szkoły też można się rozwijać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:48, 18 Lut 2015    Temat postu:

annaliza napisał:


Nie wiem Nudziarzu. Nie znam żadnych badań na ten temat.
Mogę napisać tylko z własnej obserwacji, że zdecydowana większość rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej.

Annalizo... patrzysz na szkolę przez pryzmat własny i swoich znajomych ( ludzi inteligentnych i wykształconych ), patrzysz takze przez pryzmat duzego miasta.
Przez trzydziesci lat miałem okazję obserwować szkoły w małych miasteczkach i wsiach.. i rzeczywiście rodzice tam także chca dla swoich dzieci jak najlepiej. Przy czym duza ich część ( by nie powiedzieć większość ) pod terminem "najlepiej" rozumie "najłatwiej".

Czy rzeczywiscie najlepsze dla dziecka jest modne ostatnio i wrecz masowe zalatwianie mu zaświadczenia o "dys" ( dyslekcji, dysgrafii, dysortografii, dyskalkulii oraz wszelakich innych niedoborach ) , co ma skutkować obniżeniem wymagań szkolnych wobec niego ?

A mogę zagwarantować, ze skala zjawiska jest porażająca.

Przykłady mozna mnozyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
flykiller
Gość





PostWysłany: Śro 19:16, 18 Lut 2015    Temat postu:

annaliza napisał:

Wspomniany wcześniej neurobiolog w książce "Wszystkie dzieci są zdolne" wyjaśnia niszczący wpływ dzisiejszej szkoły na dzieci i podkreśla, że wyniki badań nad mózgiem pokazują bardzo wyraźnie, że każde dziecko jest na swój sposób zdolne.

Z czystej ciekawości - czytałaś, Annalizo, tę książkę? Co to znaczy "niszczący wpływ dzisiejszej szkoły" (bo już wcześniej padło podobne sformułowanie, użyte, bodajże, przez Kewę)? To znaczy, że uprzednio (gdzie i kiedy?) funkcjonowały jakieś sprawniejsze systemy edukacji? I co to znaczy, że każde dziecko jest "zdolne na swój sposób"? Nie ma dzieci przeciętnych? niezdolnych?

annaliza napisał:
I należy różnicować sposób podejścia do dzieci. Wyzwalać potencjał a nie go tłamsić.

Nie widzę możliwości, aby nauczyciel mający pod opieką trzydziestu uczniów był w stanie wyzwalać w każdym z nich potencjał i do każdego podchodzić indywidualnie.

Kewa napisał:

W trakcie uczenia się mózg rozpędza się przez kilkadziesiąt minut i gdy już "komórki zaczynają produkować neurotransmitery, zmieniać balans chemiczny... Po prostu rozpędza się maszyna, komputer dobiera poziom oleju, reguluje wtrysk paliwa (...) kiedy neurony rzeczywiście mogą zacząć wzrastać, wytwarzać nowe połączenia. Czyli zapamiętywać. Znajdować nowe rozwiązania." lekcja się kończy i jest przerwa.

To ciekawe, ale zastanawiam się, jakie mogłoby być antidotum. Może bloki przedmiotowe? Na przykład, cały dzień szkolny poświęcony wyłącznie przedmiotom humanistycznym, a w nim blok dwóch języków polskich, dwóch historii i dwóch godzin języka obcego. Kolejny dzień - nauki ścisłe, itd. Pamiętam, że, rzeczywiście, niektóre lekcje były rozczarowująco krótkie, ale np. nigdy nic mi się nie rozpędzało, nie produkowało i nie tworzyło na fizyce i naprawdę nie mogłam się doczekać przerwy oops
Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście tak jest, że ten optymalny czas potrzebny na "rozruch" mózgu i tworzenie satysfakcjonujących połączeń trwa nawet kilkadziesiąt minut, to jak się ma to do faktu, że mózg, jednocześnie, stosunkowo szybko się męczy? Te 45 minut to nie jest dzieło przypadku. Ktoś mądry kiedyś zbadał, że to, z kolei, optymalny czas, w jakim młodzież w pewnym przedziale wiekowym jest w stanie skupić swoją uwagę. Potem zaczyna się dekoncentrować i męczyć. Pamiętamy przecież, że dla "starszej" młodzieży półtoragodzinne wykłady czy zajęcia na studiach bywały pewnym wyzwaniem(?)
Powrót do góry
Kewa
optymistyczna realistka


Dołączył: 05 Lis 2005
Posty: 24976
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1879 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: prawie Wrocław

PostWysłany: Śro 20:07, 18 Lut 2015    Temat postu:

flykiller napisał:
Pamiętam, że, rzeczywiście, niektóre lekcje były rozczarowująco krótkie, ale np. nigdy nic mi się nie rozpędzało, nie produkowało i nie tworzyło na fizyce i naprawdę nie mogłam się doczekać przerwy oops

O! Widzisz! Trafiłaś w sedno. I znów wracamy do nauczycieli. Ten, który ma pasję potrafi pasją zarażać. Przecież fizyki można uczyć w kuchni przy pieczeniu ciasta. Mój fizyk przynajmniej nas rozśmieszał, bo eksperymenty nigdy mu nie wychodziły. Ciekawe, podane z rozmachem lekcje nigdy się nie nudzą. Znasz to? Po pięciu godzinach zajęć ze zdziwieniem patrzysz na zegarek: to już?! Mam tak ostatnio na zajęciach plastycznych, a syn na próbach zespołu, na przykład. Angel
Inna sprawa, że nie obwiniam jedynie nauczycieli, bo oni również są ofiarami systemu edukacji. Raz, że tak zostali sami przyuczeni do zawodu, a dwa, że nie stwarza im się warunków, bo na przykład mają w klasie 30 uczniów. Ale próbować trzeba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nudziarz
męska zołza


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 14583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1176 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:11, 18 Lut 2015    Temat postu:

Kochani.. nie rozpedzajcie się z tymi pięcioma godzinami.
Dziecko ma kompletnie inny czas , podczas którego jest w stanie skupic się na czymś , niż dorosły


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum po 30-tce Strona Główna -> Po 30-tce Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14, 15  Następny
Strona 11 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin