Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tina maszynista z Melbourne
Dołączył: 07 Paź 2010 Posty: 2990 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 327 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: rzut kamieniem od granicy miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:21, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
hahahahha
swietne!
usmialam sie - nie znalam tego.
jednak nie zgadzam sie z ta instrukcja, gdyz nie sadze, ze w zyciu realnym doprowdzilaby to do zadowolenia obu stron w malzenstwie /podkreslam ! OBU STRON
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:26, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
nudziarz napisał: |
Mieszkając wspólnie bez slubu ,"na próbę" możesz po prostu , stwierdzić, że nie widzisz się z tym człowiekiem za dwadzieścia lat - i powiedzieć " żegnaj".
Jako , że jestes osobą wierzacą, powiedzenie " żegnaj" teraz raczej nie wchodzi w rachubę, któreś z Was musi się więc dostosować do oczekiwań drugiej strony, albo czeka Was bardzo niekomfortowe wspólne zycie |
1. Czy mieszkając wspólnie po ślubie nie mogę po prostu stwierdzić, że nie widzę się z tym człowiekiem za 20 lat i powiedzieć "żegnaj"?
Otóż mogę. Więc jaka różnica?
2. Jeśli jestem osobą wierzącą (katoliczką), wspólne mieszkanie przed ślubem też nie wchodzi w rachubę. Więc?
3. Idąc Twoim tokiem rozumowania- osoby wierzące powinny przed ślubem wspólnie zamieszkać, aby się sprawdzić. Po ślubie bowiem nie wchodzi w grę rozstanie. Jaki jest zatem argument za wspólnym zamieszkaniem przed ślubem osób nie wierzących?
4. Czy nie jest tak, że zarówno konkubenci, jak i małżonkowie muszą się dostosowywać do siebie nawzajem? Czy wspólne życie nie wymaga kompromisów? Wreszcie czy problemy i konflikty nie są po prostu częścią życia (zarówno życia we dwoje, jak i w pojedynkę)? I może najważniejsze- czy należy uciekać od konfliktów za wszelką cenę, czy może próbować je rozwiązywać?
Osobiście sądzę, że mądrość i sztuka życia polega na tym, że człowiek nie unika konfliktów, lecz umie je rozwiązywać. Bo i tak nie uciekniemy od nich. Są częścią każdego ludzkiego losu. Unikać trzeba tylko konfliktów niepotrzebnych, i o tym właśnie mówi przysłowie "mądry głupiemu ustępuje".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 20:36, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Myślę, że róznica tkwi w tym, że nie będąc w formalnym związku łatwiej jest zabrać zabawki i trzasnąć drzwiami. Emocjonalnie, finansowo, pod względem prawnym.
Z punktu widzenia katolika ( i kościoła) wspólne zamieszkanie bez ślubu oznacza grzech cudzołóstwa, za który można uzyskać rozgrzeszenie, rozwód natomiast oznacza niemożliwość powtórnego ożenku, zaś ewentualny inny partner na stałe - niemożliwość uzyskania rozgrzeszenia.
Punkt 4 łykam w całości- każdy związek to nieustanny kompromis.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz męska zołza
Dołączył: 23 Cze 2008 Posty: 14583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1176 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 20:36, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
ależ masz rację
Tylko sama napisalaś że "W ogóle jestem ostatnio załamana .. " i stąd te moje uwagi
To Twoje zycie i kształuj go jak masz ochotę
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tina maszynista z Melbourne
Dołączył: 07 Paź 2010 Posty: 2990 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 327 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: rzut kamieniem od granicy miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:44, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: |
Z punktu widzenia katolika ( i kościoła) wspólne zamieszkanie bez ślubu oznacza grzech cudzołóstwa, za który można uzyskać rozgrzeszenie, rozwód natomiast oznacza niemożliwość powtórnego ożenku, zaś ewentualny inny partner na stałe - niemożliwość uzyskania rozgrzeszenia. |
wystarczy zmienic wiare na np. ewangelicka i juz po problemie
czyli juz nie ma grzechu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Spokojny mroczna supernowa
Dołączył: 02 Kwi 2010 Posty: 888 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 3/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:45, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Ludzie jak tak dalej będziecie deliberować to jeszcze coś wymyślicie koło co prawda znane kwadrat też ogień wiadomo że gorący ale ile jeszcze nie znamy??? ludzie nie ma w Was dozy uśmiechu dozy radości cały czas kombinujecie jak konie w piachu albo inny Salomon. trochę uśmiechu trochę radości po cichych dniach następują dni rozmowne czasem aż nadto i co tu wymyślać???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:55, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Może i łatwiej jest rozstać się z ukochanym, który nie jest mężem. Nie wiem... mnie było bardzo ciężko, mimo, że nie mieszkaliśmy razem. I długo trwała "żałoba" po rozstaniu. Myślę, że to zależy nie tyle od statusu związku, ile od wrażliwości i głębi uczucia. Czy łatwiej pod względem finansowym i prawnym- to też zależy od okoliczności. Zależy czyje mieszkanie, kto i ile wkładał pieniędzy w mieszkanie, jakie są inne nieruchomości i rzeczy ruchome nabyte w trakcie trwania konkubinatu, ile czasu trwa konkubinat, czy są dzieci, itd. itd. Chyba nie ma reguły.
Nawiasem mówiąc, jeśli komuś zależy na łatwym rozstaniu (pod względem finansowym i prawnym) to może sobie zagwarantować również w małżeństwie spisując intercyzę. Tyle tylko, że przeważnie łatwiej jest tylko jednej stronie.
Rzeczywiście powtórny ożenek prawie nie jest możliwy po rozstaniu. Chyba że uzyska się unieważnienie małżeństwa (podobno coraz częstsze przypadki). I to jest ten ból katolików. Istotnie, katolicyzm jest religią bardzo wymagającą i trudną. Z drugiej strony, nic co wartościowe i piękne, nie przychodzi łatwo- jak mawiał poeta
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:01, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
nudziarz napisał: |
Tylko sama napisalaś że "W ogóle jestem ostatnio załamana .. " i stąd te moje uwagi
|
Tak, czasem jestem załamana. Czasem czuję się szczęśliwa. Ciche dni mnie załamują, tracę energię i chęć do życia. Stąd ten temat. Aby poznać Wasze opinie, przemyślenia, doświadczenia, rady. Bardzo je sobie cenię. I dziękuję
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tina maszynista z Melbourne
Dołączył: 07 Paź 2010 Posty: 2990 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 327 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: rzut kamieniem od granicy miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:16, 14 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Wiolinowa napisał: |
Rzeczywiście powtórny ożenek prawie nie jest możliwy po rozstaniu.
|
dlaczego???
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:48, 15 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Wiolinowa napisał: |
Rzeczywiście powtórny ożenek prawie nie jest możliwy po rozstaniu. Chyba że uzyska się unieważnienie małżeństwa (podobno coraz częstsze przypadki). I to jest ten ból katolików.
|
Dlatego Tino. Pisałam o katolikach. W Kościele katolickim nie ma rozwodów, można tylko starać się o unieważnienie małżeństwa. Nie jest to tak proste i łatwe, jak rozwód wg prawa świeckiego.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 12:04, 15 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
tina napisał: | Seeni napisał: |
Z punktu widzenia katolika ( i kościoła) wspólne zamieszkanie bez ślubu oznacza grzech cudzołóstwa, za który można uzyskać rozgrzeszenie, rozwód natomiast oznacza niemożliwość powtórnego ożenku, zaś ewentualny inny partner na stałe - niemożliwość uzyskania rozgrzeszenia. |
wystarczy zmienic wiare na np. ewangelicka i juz po problemie
czyli juz nie ma grzechu. |
Myślę, że dla osoby, która byłaby skłonna zmienić wyznanie w zależności od potrzeb problem cudzołóstwa, rozwodu, otrzymania czy nie rozgrzeszenia w ogóle nie istnieje. Pisałam o katolikach rzeczywiście wierzących. Osobiście posiadam dwie bliskie koleżanki w takiej sytuacji i fakt braku możliwosci otrzymania rozgrzeszenia jest dla nich naprawdę bolesny.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:35, 15 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Jeśli komuś bardzo zależy na rozgrzeszeniu, zrobi bardzo wiele, aby ratować związek. Zrobi więcej, niż ktoś, kto nie ma zamkniętej drogi do powtórnego ożenku. Jeśli zaś zrobi już wszystko co w jego (jej) mocy i nic nie wskóra, może starać się o unieważnienie małżeństwa. Gdy się uda, dostaje rozgrzeszenie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Wiolinowa maszynista z Melbourne
Dołączył: 30 Mar 2008 Posty: 1809 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 44 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z innej bajki Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:39, 15 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Wśród moich znajomych są 2 takie przypadki. Pierwszy to młoda kobieta wystąpiła o unieważnienie ślubu i je uzyskała. Drugi- to mężczyzna w średnim wieku- i też uzyskał unieważnienie ślubu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|