Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
paj maszynista z Melbourne
Dołączył: 16 Lis 2008 Posty: 3593 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1171 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:45, 26 Sie 2012 Temat postu: Choroba w związku. |
|
|
Czy przewlekła choroba kogoś w rodzinie może byc przyczyną rozpadu w związku?
Czy to oznacza, że związek był do dupy, skoro nie poradził sobie z problemem?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 7:06, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Myślę, że poważna choroba w rodzinie, jak najbardziej może być przyczyną rozpadu związku. To nie znaczy( moim zdaniem), że związek był do dupy. Raczej świadczy o nieumiejętności radzenia sobie z problemami partnerów tego związku. Związki bywają przecież różne, w sensie na różnych układach. Każde zachwianie układu może - nawet dobry związek- rozwalić.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Jayin mistress of chaos
Dołączył: 05 Paź 2006 Posty: 5958 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 987 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: pogranicze Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:37, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Są w związkach czasem takie "sytuacje testowe", które samo życie nam organizuje. I bywa, że okazuje się, że związek sam w sobie może i był OK... Póki nie było większych problemów. I na "wtedy" - związek nie był do dupy i funkcjonował normalnie.
Ale czasem pojawia się okoliczność, w której się okazuje, że jedno z dwojga jest za słabe na ten związek i nie radzi sobie z sytuacją bardziej ekstremalną niż "bo ty mnie nie rozumiesz".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mailo maszynista z Melbourne
Dołączył: 21 Lip 2011 Posty: 2406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: inąd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 8:52, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ja bym prosił (jeśli można) o sprecyzowanie sytuacji. Choroba w rodzinie to tak bardzo ogólnie. Co miało by być konkretnie przyczyną tego rozpadu?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kobieta z klasą maszynista z Melbourne
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 2268 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:55, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że choroba może być przyczyną... Choroba, niepełnosprawność, niosą ze sobą wielkie obciążenie psychiczne, fizyczne, materialne. Niektórzy nie potrafią, albo i nie chcą, poradzić sobie z nowym wyzwaniem, więc najprościej jest wziąć nogi za pas i uciec tam gdzie pieprz rośnie.
Na szczęście są też i tacy, że taka sytuacja jeszcze bardzie wzmacnia dany związek.
Mam jednak wrażenie, że w naszych czasach ludzie wiążą się tylko na dobre. Tych na złe naprawdę jest już niewielu, wymierają jak dinozaury.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Pon 8:55, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Trochę tak jak z sytuacją dziecka na lotnisku - są tacy co odlatują i tacy co zostają.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kilo OK maszynista z Melbourne
Dołączył: 23 Maj 2009 Posty: 19237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 494 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Pon 10:18, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Związek może być OK, wręcz super do pierwszych "raf".
Wystarczy że jedna ze stron, ma inne priorytety, relacja staje sie balastem.
To nie związek, to zawartość głowy "strony".
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tina maszynista z Melbourne
Dołączył: 07 Paź 2010 Posty: 2990 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 327 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: rzut kamieniem od granicy miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:14, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
nic nie jest do konca czarne, ani do konca biale.
tyle nauczylam sie od zycia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
mailo maszynista z Melbourne
Dołączył: 21 Lip 2011 Posty: 2406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: inąd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:20, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
tina napisał: | nic nie jest do konca czarne, ani do konca biale.
tyle nauczylam sie od zycia. |
No właśnie dlatego poprosiłem o sprecyzowanie - Jakiego rodzaju to związek? Z jakim stażem? Kto z tej rodziny zachorował?- Mąż? Dziecko? Teściowa? Babcia? Wujek? Jaka to w ogóle choroba przewlekła? Alergia?
Nie wiem, jak zakładacie nowy temat to byście mogli napisać coś więcej niż 2 zdania, bo tak to gadamy o niczym.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tina maszynista z Melbourne
Dołączył: 07 Paź 2010 Posty: 2990 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 327 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: rzut kamieniem od granicy miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:28, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
no moze sie cos wiecej jeszcze dowiemy...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kobieta z klasą maszynista z Melbourne
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 2268 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:03, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
u mnie w rodzinie to było stwardnienie rozsiane. Odeszła kobieta. Młoda, wystraszyła się pewnie. On też młody, jeszcze przed 30tką. Po jakimś roku czy szybciej, nie pamiętam wróciła i do dziś są razem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 14:45, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Hmm...mnie jakos bardziej( nie wiem czemu) przyszły na myś takie inne sytuacje choroby- Matka z niedowładem kończyn, sparaliżowany Tata- czyli dalsi bliżsi.
Powiem tak- gdyby mój maz porzucił mnie poważnie chorą, albo ja jego w trudnej chorobie skłonna byłabym uznać, że nasz związek nie był najlepszy i najbardziej trwały. Gdyby porzucił mnie, bo całe swoje, jego i dzieci życie poswięciłabym opiece nad chorą i samotną ciocią - uznałabym, że to ja rozwaliłam związek
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 16:47, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | H
Powiem tak- gdyby mój maz porzucił mnie poważnie chorą, albo ja jego w trudnej chorobie skłonna byłabym uznać, że nasz związek nie był najlepszy i najbardziej trwały. Gdyby porzucił mnie, bo całe swoje, jego i dzieci życie poswięciłabym opiece nad chorą i samotną ciocią - uznałabym, że to ja rozwaliłam związek |
Otóż to. To nie musi być wina, jeśli już trzeba mówić o winie, wyłącznie tej osoby, która odchodzi.
Czasem pozostawienie kogoś jest jednym sposobem uratowania siebie, zamiast wspólnego pogrążania się. |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 17:14, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Nie chodzi o uratowanie siebie, tzn nie tylko. Chodzi o uratowanie rodziny i związku. W sytuacji z chorą ciotką uznałabym, że to ja pierwsza porzuciłam rodzinę
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
lulka Ewa chce spać
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 11227 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1364 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:45, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Tia...Ciotka brzmi tak jakoś pejoratywnie.
O wiele bardziej rzecz się zaczyna komplikować gdy "ciotkę" zastąpimy matką lub dzieckiem.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć co sądzę o osobie odchodzącej, ale jak już ktoś tutaj napisał - nie każdy jest w stanie nieść ten ciężar.
Prywatnie - wolałabym zostać porzucona w przypadku wyżej przeze mnie wymienionym niż porzucić matkę (rodzica) bądź dziecko.
Mimo wszystko czułabym się psychicznie lepiej niż gdybym ratowała związek ( zresztą po cholerę mi ktoś kto nie daje poczucia wsparcia) musząc wybierać pomiędzy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 18:05, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Chore dziecko nie powinno rodzić żadnych dylematów. Jest wspólne, z założenia wychowujemy je razem, razem je leczymy, pielęgnujemy. Chociaż jestem w stanie pojąć, że komuś nie starczy sił. To są zawsze bardzo indywidualne sprawy, bez sensu jest to oceniać i oceniać związek tylko pod kątem tego, kto wytrzyma a kto nie.Mamy różną psychikę, różne progi wytrzymałości i jak napisała Tina- w takich sprawach nic nie jest białe czy czarne, tym bardziej, że różnie wygląda też opieka nad chorym.
Jestem np na 100% pewna, że nie byłabym w stanie sprawować samodzielnej,domowej opieki nad osobą chorą psychicznie- obojętnie kogo z moich bliskich taka choroba dotknęłaby
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Hower Johnnie Walker
Dołączył: 05 Lut 2006 Posty: 4817 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 437 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaaa???
|
Wysłany: Pon 18:05, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Niczego nie można wykluczyć.
Lulka ma rację.
Kochać to znaczy trwać, nie uciekać, to znaczy dawać więcej niż się ma..bo ile jest warty jeden uśmiech, a nawet nie uśmiech - błysk szczęścia w oku, kogoś bliskiego w tak trudnej sytuacji?...wszystko...ale to są granice o których nic nie wiem....chciałbym napisać z całkowitą pewnością, że będę trwał.
Post został pochwalony 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta Gość
|
Wysłany: Pon 18:21, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Niepotrzebnie zajrzałam. Była juz załamana tym biciem dzieci - odpowiedziami w temacie... Czasem mnie przerażacie. Trudno. No cóż zrobić.
Wile widziałam porzuconych matek, bo ojcowie dzieci nie potrafili sobie poradzić z choroba dziecka.
To straszne. Dla mnie straszne. Kobiety bez wsparcia. Dzieci bez miłości ojcowskiej, bo nie są idealne.
łatwo jest kiedy jest idealnie. Dużo gorzej kiedy coś się dzieje i od nas wymaga, kiedy musimy coś dać od siebie, choćby wsparcie dla kogoś...
Moze i słaba psychika. Ale skoro ktoś ma taką słabą, w ten sposób, to nie zasługuj na żaden związek. Wtedy nie będzie musiał uciekac od problemów.
Oczywiście każda sytuacja jest inna. Patrze pod kątem tych biednych matek i ich dzieci.
Kolega ma żonę ciężko chorą, bez rokowań i jakoś tyle lat sie nią opiekuje.
Moze i juz to się stalo sensem jego życia, ale powiedział, ze poważnie traktuje przysięgę.
Choć każdy ma wybór .
Dla mnie zbyt malo informacji aby stwierdzić, ze związek był do dupy.
Ale byc może partner był do dupy... |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pon 18:21, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Hower napisał: | Niczego nie można wykluczyć.
Kochać to znaczy trwać, nie uciekać, to znaczy dawać więcej niż się ma.. . |
Ale kogo kochać?, od kogo nie uciekać? Jeżeli do kochania jest więcej osób.? Masz żonę, klikoro dzieci i Mamę z alzheimerem. Pomijając, że raczej nie ujrzysz błysku szczęścia w jej oku, kiedy będziesz się nią zajmować to z całą pewnością możesz być pewny, że Twoją żonę a przede wszystkim dzieci taka Twoja całodobowa opieka przytłoczy i unieszczęśliwi.
Można dawać więcej niż się ma- ale z siebie, nie z innych, bo dawanie z innych jest zwyczajnie egoistyczne. Jakie masz prawo do tego, żeby komuś odbierać siebie po to, żeby dać siebie komuś innemu? Jakim kryterium posłużysz się decydując o tym komu dasz a komu zabierzesz ?Regułą jest, że więcej dajemy tym, którzy bardziej potrzebują i to jest naturalne. Chory potrzebuje niewątpliwie najwięcej, ale czasami równie mocno potrzebuje jednocześnie opieki Twoje malutkie dziecko, Twoja samotna siostra, która właśnie złamała bark itd. A co jeżeli masz w domu żonę na wózku inwalidzkim, a Twój Tata akurat stracił władzę w nogach? Rozdwoisz się?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
lulka Ewa chce spać
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 11227 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1364 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:49, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: |
Ale kogo kochać? , od kogo nie uciekać? Jeżeli do kochania jest więcej osób.? |
Kochać wszystkie i od żadnej nie uciekać.
Hipotetycznie -jeśli mój ojciec straci władzę w nogach, a mój mąż przez to ode mnie ucieknie to kij mu w ucho.
To nie ja wybiorę, a On.
Brał mnie z całym "dobytkiem" i ucieczka od tegoż jest jego wyborem.
Ja w zasadzie nie wybieram nic.
Stawianie mnie zaś przed dylematem - czy ojciec, czy On jest po prostu świństwem.
Co do dzieci zaś - one kochają tych, których nauczymy ich kochać.
Babcię z alzhaimerem (czy jak to się tam pisze) również.
Też nie jestem w takiej sytuacji i nikim się nie opiekuję, ale miałam namiastkę. Ciężko było, bardzo ciężko.
Psychicznie. Bo to była ogromna zmiana.
Zdałam sobie wówczas sprawę jak zmienne są koleje losu.
I nie. Już wiem, że nie będę przed nimi uciekać. Bo to nie wybór, a ucieczka.
Za którą jak napisałam w poście powyżej nikogo nie obwiniam.
Ps. Wyjeżdżam wreszcie na wymarzony urlop.
Zostawiam pozdrowienia i do zobaczenia.
Post został pochwalony 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|