Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:13, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Choroba przyczyna rozpadu? Chyba weneryczna podłapana na boku...
A poważnie:
Odpowiedź może być tylko jedna. W nieszczęściu z rodziną jest się do samego końca. Bez względu na wszystko. Po to właśnie jest rodzina.
. |
|
Powrót do góry |
|
|
art36 stłumiony okrzyk radości
Dołączył: 12 Kwi 2007 Posty: 1036 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 55 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kujawsko-Pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:39, 27 Sie 2012 Temat postu: Re: Choroba w związku. |
|
|
Paj napisał: |
Czy to oznacza, że związek był do dupy, skoro nie poradził sobie z problemem? |
To znaczy że partner/partnerka był do dupy, skoro nie potrafił dać wsparcia w niedoli
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 20:02, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Długotrwałe uczestniczenie w cudzej umysłowej lub/i psychicznej destrukcji nie może nie pozostawać bez wpływu na osobę najbardziej zaangażowaną i jej otoczenie. Dlatego ostrożnie posługiwałabym się słowami "porzucenie" czy "ucieczka", w sytuacji kiedy nie mieliśmy bezpośrednio do czynienia z takim problemem (konkretnie - nie sprawowaliśmy tego typu opieki), a nie starcza nam wyobraźni na scenariusze bardziej skomplikowane niż np. porzucone matki z dziećmi. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kobieta z klasą maszynista z Melbourne
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 2268 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:15, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Z drugiej strony, nasza dzisiejsza tolerancja jest w stanie wytłumaczyć i usprawiedliwić wszystko i wszystkich...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Pon 20:35, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
W ogóle nie czuję się w mocy ani potępiać ani usprawiedliwiać cudzych decyzji w trudnych, prywatnych bądź wręcz intymnych sprawach, którym przyglądam się z boku, a nie ze środka wydarzeń. Tutaj, dodatkowo, hipotetycznych i niedookreślonych |
|
Powrót do góry |
|
|
uciekinier ostatnia kołodziejka
Dołączył: 01 Gru 2010 Posty: 344 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z rozpaczy
|
Wysłany: Pon 20:49, 27 Sie 2012 Temat postu: Polecam Forum30.pl |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez uciekinier dnia Czw 22:09, 21 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kobieta z klasą maszynista z Melbourne
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 2268 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:58, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Fly, ale po to jest chyba to forum? Tu nie omawiamy, czytaj oceniamy negatywnie czy pozytywnie. konkretnych przypadków i zachowań, ale gdybamy hipotetycznie.
Choć czasem takie właśnie gdybanie o niczym może wzbudzi u kogoś jakąś refleksję nad własnym życiem. I chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
uciekinier ostatnia kołodziejka
Dołączył: 01 Gru 2010 Posty: 344 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z rozpaczy
|
Wysłany: Pon 21:06, 27 Sie 2012 Temat postu: Polecam Forum30.pl |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez uciekinier dnia Czw 22:09, 21 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 21:43, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
flykiller napisał: | Długotrwałe uczestniczenie w cudzej umysłowej lub/i psychicznej destrukcji nie może nie pozostawać bez wpływu na osobę najbardziej zaangażowaną i jej otoczenie. Dlatego ostrożnie posługiwałabym się słowami "porzucenie" czy "ucieczka", w sytuacji kiedy nie mieliśmy bezpośrednio do czynienia z takim problemem (konkretnie - nie sprawowaliśmy tego typu opieki), a nie starcza nam wyobraźni na scenariusze bardziej skomplikowane niż np. porzucone matki z dziećmi. |
Jak ma się jedno do drugiego ?
Wydaje mnie się że to temat o czym innym...
Wybacz, ale porzucenie ojca z dziećmi ma się ,,nijak,, do pozostawienia samemu sobie człowieka w strasznej chorobie.
. |
|
Powrót do góry |
|
|
Hower Johnnie Walker
Dołączył: 05 Lut 2006 Posty: 4817 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 437 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jaaa???
|
Wysłany: Pon 22:47, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Hower napisał: | Niczego nie można wykluczyć.
Kochać to znaczy trwać, nie uciekać, to znaczy dawać więcej niż się ma.. . |
Ale kogo kochać?, od kogo nie uciekać? Jeżeli do kochania jest więcej osób.? Masz żonę, klikoro dzieci i Mamę z alzheimerem. Pomijając, że raczej nie ujrzysz błysku szczęścia w jej oku, kiedy będziesz się nią zajmować to z całą pewnością możesz być pewny, że Twoją żonę a przede wszystkim dzieci taka Twoja całodobowa opieka przytłoczy i unieszczęśliwi.
Można dawać więcej niż się ma- ale z siebie, nie z innych, bo dawanie z innych jest zwyczajnie egoistyczne. Jakie masz prawo do tego, żeby komuś odbierać siebie po to, żeby dać siebie komuś innemu? Jakim kryterium posłużysz się decydując o tym komu dasz a komu zabierzesz ?Regułą jest, że więcej dajemy tym, którzy bardziej potrzebują i to jest naturalne. Chory potrzebuje niewątpliwie najwięcej, ale czasami równie mocno potrzebuje jednocześnie opieki Twoje malutkie dziecko, Twoja samotna siostra, która właśnie złamała bark itd. A co jeżeli masz w domu żonę na wózku inwalidzkim, a Twój Tata akurat stracił władzę w nogach? Rozdwoisz się? | Rozumiem Cię Seeni. Wiem, ze życie to kwestia wyborów..ale postaraj się zrozumieć mnie. Widziałem jak można kochać i jak można nienawidzić. Teraz wiem w co wierzę i do czego dążę. Jeśli przyjdzie mi wybierać tak jak to opisujesz mam nadzieję, że będzie to podyktowane głosem serca i jednocześnie mam nadzieję, że miłość sama się obroni..uczę się nie uciekać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Jayin mistress of chaos
Dołączył: 05 Paź 2006 Posty: 5958 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 987 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: pogranicze Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:32, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Trzeba sprecyzować swoje priorytety. I wtedy się opiekować, działać, pomagać.
Tylko w takich sytuacjach, o jakich pisze Seeni - żona, dziecko, siostra, rodzice naraz - ciężko jest z tymi priorytetami...
Chociaż kiedyś ktoś mi powiedział, że "najpierw dziecko - bo samo sobie nie poradzi i nie zrozumie, potem mąż/żona, a potem reszta rodziny". I w życiu codziennym, i w nagłych wypadkach.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kobieta z klasą maszynista z Melbourne
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 2268 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:23, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Na szczęście przypadków gdzie opiekować się musimy wszystkimi naraz jest chyba mniej. I chyba nie są jednakowe.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
flykiller Gość
|
Wysłany: Wto 11:48, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Jayin napisał: |
Chociaż kiedyś ktoś mi powiedział, że "najpierw dziecko - bo samo sobie nie poradzi i nie zrozumie, potem mąż/żona, a potem reszta rodziny". I w życiu codziennym, i w nagłych wypadkach. |
Strasznie to wyrachowane z biologicznego punktu widzenia. Najpierw dziecko, bo jesteśmy reproduktorem, nadrzędnym interesem którego jest zapewnienie trwania genom. Potem współmałżonek, bo to także reproduktor, a nadto osoba, której obecność zapewnia bezpieczeństwo i stabilność stadła. Na końcu rodzice - ich rola jest już zakończona, a nawet mogą stanowić pewien balast. Oczywiście, nikt w sposób świadomy raczej nie myśli w ten sposób o swojej rodzinie, ale z czegoś jednak ta hierarchia wynika. |
|
Powrót do góry |
|
|
Kobieta z klasą maszynista z Melbourne
Dołączył: 17 Sie 2010 Posty: 2268 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:56, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Ja tam nie wiem czy małżonek powinien być przed rodzicami. Dziś małżonków ma się jak rękawiczek a rodziców jednych i tych samych
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 15:24, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
|
Kura domowa napisał: | Na szczęście przypadków gdzie opiekować się musimy wszystkimi naraz jest chyba mniej. I chyba nie są jednakowe. | Zasadniczo wszystkie przypadki są takie.
Jeżeli masz dziecko, to nawet jak jest zdrowe nie możesz przestać się nim opiekować, nie możesz nagle przerzucić na współmałżonka wszystkich obowiązków związanych z domem i dziećmi. Jednym słowem nie mozesz z dnia na dzień wszystkiego porzucić. Oczywiście są takie sytuacje, kiedy pomoc choremu daje się pogodzić z obowiązkami wobec innych członków rodziny.
Nie chodzi mi o to, żeby nie pomagać. Ale, żeby to robic kosztem siebie a nie kosztem pozostrałych bliskich, chyba, że koszt ten po ich stronie jest niewielki. Dziecku nic sie nie stanie, jak nie pójdziesz z nim do kina a zamiast tego posiedzisz z chorą matką. Jezeli jednak przeprowadzisz się do tej Mamy na dłużej ( na blizej nieokreslony czas- jak to przy cięzkiej chorobie) zostawiajac dziecko na głowie współmałzonka to wyrządzisz mu krzywdę. Jeżeli przy tym Twój mąż zażąda rozwodu to trudno chyba mówic, że nie dał Ci wsparcia. Tzn owszem nie dał- ale nie otrzymał go także od Ciebie.
Tak sobie myślę.
I dlatego uważam, ze trudno mówic o zwiąku który nie przetrwał próby ciezkiej choroby, że od poczatku był do bani.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|