|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 9:44, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Seeni napisał: | Korzystanie z biblioteki bardzo udatnie wpływa na moją kieszeń |
..fakt, widziałam kolekcję Seeni..
Ta kobieta ma już conajmniej Ferrari na półkach..
..jedyne biblioteki jakie pamiętam to szkolne.. potem, z uwagi na to, że książki w moim otoczeniu stanowiły zawsze najlepszy podarunek nie miałam potrzeby ich kupowania.. poza tym praktykuję też wymiany i pożyczania 'między - nami'..
Nic jednak nie zastąpi nowej, świeżo zadrukowanej, jeszcze pachnącej książki.. i poczucia jej własności..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Wto 10:02, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
...mateczka... napisał: | . poza tym praktykuję też wymiany i pożyczania 'między - nami'..
|
Oprócz tego, że w kwestii książek mam mentalność psa ogrodnika, jestem też strasznym sobkiem. Nie cierpię pożyczania książek. Z doświadczenia wiem, że bardzo nie lubią wracać [i nie chodzi wcale o złą wolę pożyczających, tylko rozmycie, przeoczenie, zapomnienie]. Sama mam taką książkę, którą powinnam oddać ze 3 lata temu |
|
Powrót do góry |
|
|
Poldek googletyczny autopostowicz
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 15624 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1119 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Wto 10:14, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dobra, to kto ma mojego Asimova, cala serie "Roboty"
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 11:17, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
animavilis napisał: | ...mateczka... napisał: | . poza tym praktykuję też wymiany i pożyczania 'między - nami'..
|
Oprócz tego, że w kwestii książek mam mentalność psa ogrodnika, jestem też strasznym sobkiem. Nie cierpię pożyczania książek. Z doświadczenia wiem, że bardzo nie lubią wracać [i nie chodzi wcale o złą wolę pożyczających, tylko rozmycie, przeoczenie, zapomnienie]. Sama mam taką książkę, którą powinnam oddać ze 3 lata temu |
..a ja mam taką książkę, która już dawno powinna do mnie wrócić.. ale wiem co to za książka i wiem, że fajnie mieć ją pod ręką.. Najbardziej martwi mnie tylko ten ulatujący zapach..
..wyszłam na dwór, na leżaku leżała książka.. powiewał lekki wiaterek i książka kartkowała się sama.. Litery, słowa, znaki wznosiły się w eteryczną przestrzeń.. Koleżanka powiedziała mi, że ktoś przucupnął na skraju ręcznika i czyta tę książkę razem ze mną..
Bardzo mi sie to spodobało i ilekroć widzę samokartkujące sie książki przypominają mi się Jej słowa.. Podoba mi się ta zabawa w duchy..
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:32, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Fazę bibliotekomanii przechodziłem gdzieś w 6-7 klasie podstawówki. Zapisałem się do wszystkich możliwych bibliotek (mieszkałem wtedy w Stargardzie), co zamykało się chyba liczbą 5 (licząc szkolną). Przynosiłem do domu stosy książek, w końcu doszło do tego, że mógłbym pewnie zastąpić bibliotekarki bo wiedziałem, gdzie która książka leży. Z czasem trochę mi ta mania przeszła ale wspominam to z sentymentem, także do tych półek z rzędami książek, czasem nawet brałem coś na chybił-trafił .
Ach i jeszcze czytelnia była piekielnie przyjemnym miejscem. Jakiś taki miałem rozkład lekcji wtedy, że przez pół roku godzina niemal każdego dnia pomiędzy lekcjami była wolna. Akurat tyle czasu, żeby przejść się do czytelni (o ile nie grałem w piłkę, nie byłem typem klasycznego mola nie widzącego świata poza książkami) i ...ach ten najnowszy numer "Skrzydlatej Polski"
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
zadziora Gość
|
Wysłany: Wto 12:00, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Aproxymat napisał: | Fazę bibliotekomanii przechodziłem gdzieś w 6-7 klasie podstawówki. Zapisałem się do wszystkich możliwych bibliotek |
miałam podobnie, przy czym u mnie utrzymało się to do końca szkoły średniej, w czytelni spędzałam więcej czasu niż w domu, ponieważ większość książek, które wtedy chciałam przeczytać, była dostępna jedynie w czytelni... z książkowych kradziezy mam na sumieniu pierwszy tom historii filozofii Tatarkiewicza, musiałam go mieć, a w księgarniach był wtedy nie do dostania, powiedziałam mamie że ksiązkę zostawiłam w pociągu tom drugi i trzeci udało mi sie wczesniej od kogoś odkupić, więc pierwszy był ukoronowaniem.
teraz z bibliotek nie korzystam, bo nie mam czasu, a poza tym nałogowo uwielbiam kupować książki i płyty, chyba nawet bardziej niż buty
Ostatnio zmieniony przez zadziora dnia Wto 12:02, 27 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Wto 12:49, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Aproxymat napisał: |
Ach i jeszcze czytelnia była piekielnie przyjemnym miejscem. |
zadziora napisał: | w czytelni spędzałam więcej czasu niż w domu, ponieważ większość książek, które wtedy chciałam przeczytać, była dostępna jedynie w czytelni... |
Nie cierpiałam siedzenia w czytelni. Być może dlatego, że większość z nich, z ich ustawionymi rzędem stołami i nieprzyjemnym zimnym światłem, przypominała wielkie, szkolne klasy. A być może z powodu niemożności uprawiania zgubnych obyczajów, jak czytanie w pozycji leżącej, zapijanie kolejnych stron herbatką i pożeranie kolejnych ciasteczek |
|
Powrót do góry |
|
|
Mati. criatura na końcu czasu
Dołączył: 16 Cze 2008 Posty: 8185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1207 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 13:02, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
..tak mi się z biblioteką skojarzyła pewna książka i opis w niej ujęty..
nadałoby się to na zagadkę.. ale odpowiedź padła, więc tajemnicy z tego nie zrobię..
gdyby były takie biblioteki jak to miejsce opisane w cytacie, chętniej bym przesiadywała tam niż w domu..
– To miejsce, Danielu, jest tajemnicą i miejscem świętym. Każda znajdująca się tu książka, każdy tom, posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną książkę napisał, jak i dusze tych, którzy tę książkę przeczytali i tak mocno ją przeżyli, że zawładnęła ich wyobraźnią. Za każdym razem, gdy książka trafia w kolejne ręce, za każdym razem, gdy ktoś wodzi po jej stronach wzrokiem, z każdym nowym czytelnikiem jej duch odradza się i staje się coraz silniejszy. Już dawno temu, wtedy kiedy mój ojciec mnie tu przyprowadził, miejsce to miało swoje lata i było stare. Może nawet tak stare jak samo miasto. Nikt na dobrą sprawę nie wie, od kiedy to miejsce istnieje ani kto je stworzył. Teraz powiem ci to, co powiedział mi mój ojciec. Kiedy jakaś biblioteka przestaje istnieć, kiedy jakaś księgarnia na zawsze zamyka podwoje, kiedy jakaś książka ginie w otchłani zapomnienia, ci, którzy znają to miejsce, my, strażnicy ich dusz, robimy, co w naszej mocy, aby te bezdomne książki trafiły tutaj. Bo tutaj książki, o których nikt już nie pamięta, książki, które zagubiły się w czasie, żyją nieustającą nadzieją, iż pewnego dnia trafią do rąk nowego czytelnika, że zawładnie nimi nowy duch. W księgarni sprzedajemy i kupujemy książki, ale w rzeczywistości one nie mają właściciela. Każda, którą tu widzisz, była czyimś najlepszym przyjacielem. A teraz te książki mają tylko nas, Danielu. Potrafisz zachować ten sekret?
Wzrok mój zagubił się w ogromie przestrzeni, w jej czarodziejskim świetle. Przytaknąłem ruchem głowy, a ojciec uśmiechnął się.
– No, dobrze, a wiesz, jaką mam dla ciebie niespodziankę? – zapytał.
Milcząco pokręciłem głową.
– Przyjęte jest, że osoba, która po raz pierwszy odwiedza to miejsce, musi wybrać sobie dowolną książkę i przyjąć ją pod swoją opiekę, zaadoptować ją, tak by nigdy nie dotknęło jej zapomnienie. To bardzo ważne przyrzeczenie. Na całe życie – dodał mój ojciec. – A dziś ty musisz dokonać wyboru.
Przez niespełna pół godziny błądziłem po zakamarkach tego labiryntu, nad którym unosiła się woń starego papieru, kurzu i magii. Pozwalałem swoim dłoniom wędrować po niekończących się rzędach wystających grzbietów, kusząc los, żeby pokierował moim wyborem. Zerkałem na spłowiałe tytuły, słowa w rozpoznawanych przeze mnie językach i w wielu innych językach, których nie byłem zdolny czemukolwiek przyporządkować. Kręciłem się po korytarzach i spiralach tuneli zapełnionych setkami, tysiącami tomów sprawiających wrażenie, że wiedzą o mnie więcej niż ja o nich. Dość szybko zawładnęła mną myśl, iż pod okładką każdej z tych książek czeka na odkrycie bezkresny wszechświat, podczas gdy za tymi murami życie upływa ludziom na futbolowych wieczorach, na radiowych serialach, na własnym pępku i tyle. I może ta myśl albo przypadek czy też los, powinowaty przypadku, sprawiły, że w tej samej chwili już byłem przekonany i właśnie wybrałem książkę do adopcji. A raczej książkę, która mnie usynowi. Wystawała niepozornie ze skraju jednego z regałów, oprawiona w skórę barwy czerwonego wina, i wyszeptywała swój tytuł złotymi literami płonącymi w spływającym spod kopuły świetle. Podszedłem do niej i dotknąłem opuszkami palców słów, czytając w milczeniu:
Cień wiatru
JULIÁN CARAX
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
slepa i brzydka madonna z wielkim cycem
Dołączył: 10 Cze 2006 Posty: 10000 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 964 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Vondervotteimittiss
|
Wysłany: Wto 13:21, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
pamietam biblioteke w podstawowce, na poddaszu, z mila pania, ktora cala biblioteke spowijala jakims perfumem, ktory uwielbialam. niestety w mlodosci bylam ksiazkowym leniem. wypozyczylam swoja pierwsza ksiazke, bo wszyscy wypozyczali, ale jej nie przeczytalam i o niej zapomnialam. jak do klasy przyszla list z zaleglosciami, to obiecalam sobie, ze ksiazke przeczytam i oddam nastepnego dnia. przestraszylam sie glupio, ze byc moze pani bedzie mnie pytac o czym byla ksiazka i bedzie wstyd, jesli nie bede wiedziala. poprosilam o przeczytanie ksiazki przez moja cicie i opowiedzenie mi o czym jest. to bylo cos w wietrze z z serii "Poczytaj mi mamo". pani oczywiscie o nic nie zapytala.
pozniej w czytelnii licealnej biblioteki przesiadywalam przy roznych okazjach, jednak glownie badawczych. siedzialam sobie np z Biologia Villeego.
wiele godzin przesiedzialam w bibliotece AM, AE i czytelni Urz. Stat. podczas studiow zarowno przy okazji licencjatu, jak i magisterki.
pracowalam nawet kiedys w bibliotece, zajmowalam sie... yyyy... no baza, czasopismami i segregatorami to byla biblioteka ogromnej firmy farmaceutycznej, nalezaca do dzialu badan i rozwoju.
niestety, obawiam sie, ze moje doswiadczenia z bibliotekami i czytelniami sa albo bardzo wstydliwe, albo czysto naukowe.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:24, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Znajomy twierdził, że kandydatki na żonę należy zawsze znajdować i podrywać w bibliotekach, nie na dyskotekach. I przytaczał przynajmniej kilka przykładów takich związków odbibliotecznych.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Poldek googletyczny autopostowicz
Dołączył: 27 Sie 2005 Posty: 15624 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1119 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany: Wto 13:27, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Czytelnie sa fuj. Wynaturzaja kontakt czlowieka z ksiazka.
Moze zmienie zdanie jak zaczna wstawiac do czytelni wygodne sofy na ktorych bedzie mozna sie polozyc...
edit:
wtedy moze zmienie rowniez zdanie odnosnie poznawania kandydatek na zony w bibliotekach
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Poldek dnia Wto 13:30, 27 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
fedrus ...
Dołączył: 12 Mar 2008 Posty: 6266 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:38, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Aproxymat napisał: | Znajomy twierdził, że kandydatki na żonę należy zawsze znajdować i podrywać w bibliotekach, nie na dyskotekach. I przytaczał przynajmniej kilka przykładów takich związków odbibliotecznych. |
Czy to był Cezary Pazura, a Ty jesteś Bogusławem Lindą?
(Bo ty stale w rynsztoku szukasz, a ja swoją Mariolkę to w bibliotece zapoznałem PSY 2)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 16:18, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Z czytelni co do zasady nie lubiłam korzystać z przyczyn opisanych przez Animę. Do czasu kiedy zmuszona życiem ( konkretnie cholernie cięzki egzamin, który miał zadecydować o całym moim przyszłym życiu zawodowym) nie trafiłam do biblioteki PAN-u. Po pierwsze odpowiednio grzebiąc znajdowałam odpowiedź na wszystkie nurtujace mnie zagadnienia. Po drugie świadomośc zdobywania, co prawda z mozołem, tejże wiedzy napawała mnie straszliwą satysfakcja. Ponadto w owej czytelni spotykałam codziennie rzesze staruszków, którzy przychodzili tu w tym samym celu ale niejako bez przymusu. Wtedy pierwszy raz zaświtało mi w głowie, że być może życie istotnie nie kończy się tuż po 30-stce.
Co do wyboru lektury to obecnie prawie nie czytam książek hmmm...ambitnych z tych samych przyczyn dla których Anima nie czyta aktualnie thilerów. Wyrosłam to dobre słowo. U mnie było odwrotnie jak w samolocie z uwagi na szalonych czytelniczo rodziców. Pierwszą samodzielnie przeczytaną książką było Qvo Vadis a nie Karolcia. Dodatkowo Matka zaczęła studiowac zaocznie filologie polską mniej wiecej w tym czasie, kiedy ja dorosłam do książek. Jako kobieta pracująca czasu nie miała za wiele, za to lektur od groma i trochę. Ona gotowała zupę ja czytałam jej na głos Szewców Witkacego, Ona prasowała, ja z wypiekami na twarzy zagłębiałam się w Sklepy Cynamonowe. W efekcie "mocne" książki przeczytałam w wieku zupełnie nieopdpowiednim, zapewne rozumiejąc z nich jedynie 3/4. Potem taką odnotowywalna zwyżkę czytania pozycji ogólnie uznanych za dobre miałam w studium policealnym ( tam gdzie kształciłam się na bibliotekarkę ) I znowu to nie ja decydowałam o doborze lektur tylko decydowano za mnie. W klasie były same dziwolągi, straszliwie oczytane i nieprzeciętnie inteligentne. Żeby się kompletnie nie kompromitować i dogadac w jakimkolwiek temacie musiałam podjąć trudna próbę nadrobienia braków czytelniczych.
Teraz jestem już bardzo stara i mogę sobie pozwolić na czytanie tego co aktualnie mnie bawi.
Nadal jednak lekko się wstydzę, kiedy musze wyznać komukolwiek, ze ostatnio przeczytana lekturą było przykładowo "Angus, przytulanki i stringi" i że książka ta doprowadziła mnie do stanu bezbrzeżnej szczęśliwości.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:24, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
fedrus napisał: | Aproxymat napisał: | Znajomy twierdził, że kandydatki na żonę należy zawsze znajdować i podrywać w bibliotekach, nie na dyskotekach. I przytaczał przynajmniej kilka przykładów takich związków odbibliotecznych. |
Czy to był Cezary Pazura, a Ty jesteś Bogusławem Lindą?
(Bo ty stale w rynsztoku szukasz, a ja swoją Mariolkę to w bibliotece zapoznałem PSY 2) |
Nie, to był autentyczny znajomy (co ja gadam, nadal jest autentyczny ). Niefilmowy i faktycznie jeden znany i mi i jemu związek narodził się w bibliotece. Żeby było śmieszniej dziewczyna z tego związku przyjechała do tej biblioteki z jakiejś wsi, żeby oddać książki, które przetrzymywał jej brat. No i tam znajomy znajomego (i mój) na nią natrafił, bo też przetrzymywał książki i bibliotekarka oboje ostro zrugała (dobrze, że to nie był Conan The Librarian - [link widoczny dla zalogowanych] ). Do dziś wyglądają na szczęśliwych z tego powodu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aproxymat dnia Wto 16:26, 27 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
MONA Gość
|
Wysłany: Wto 16:31, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
animavilis napisał: |
Nie cierpiałam siedzenia w czytelni. Być może dlatego, że większość z nich, z ich ustawionymi rzędem stołami i nieprzyjemnym zimnym światłem, przypominała wielkie, szkolne klasy. A być może z powodu niemożności uprawiania zgubnych obyczajów, jak czytanie w pozycji leżącej, zapijanie kolejnych stron herbatką i pożeranie kolejnych ciasteczek |
Nie cierpiałam przesiadywania w czytelniach z jednego, konkretnego powodu- nie mogłam się w nich skupić na analizowaniu i przyswajaniu sobie treści wiedzy zawartej w książkach. Niby panowała w nich cisza, ale ja jednak i tak się rozpraszałam. Dlatego dla mnie optymalnym rozwiązaniem było wypożyczanie książek z biblioteki i czytanie ich w zaciszu domowym. Jednak niektóre pozycje jak wiadomo były dostępne tylko w czytelni i tutaj zaczynał się problem.... |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Wto 18:23, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
MONA napisał: |
Nie cierpiałam przesiadywania w czytelniach z jednego, konkretnego powodu- nie mogłam się w nich skupić na analizowaniu i przyswajaniu sobie treści wiedzy zawartej w książkach. |
Och, nie, nie! O analizowaniu czegokolwiek w czytelni i przyswajaniu w ogóle nie mogło być mowy. Należało tylko jak najszybciej zrobić jak najwięcej notatek i uciec, uciec stamtąd! |
|
Powrót do góry |
|
|
MONA Gość
|
Wysłany: Wto 18:24, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
animavilis napisał: | MONA napisał: |
Nie cierpiałam przesiadywania w czytelniach z jednego, konkretnego powodu- nie mogłam się w nich skupić na analizowaniu i przyswajaniu sobie treści wiedzy zawartej w książkach. |
Och, nie, nie! O analizowaniu czegokolwiek w czytelni i przyswajaniu w ogóle nie mogło być mowy. Należało tylko jak najszybciej zrobić jak najwięcej notatek i uciec, uciec stamtąd! |
No właśnie ! |
|
Powrót do góry |
|
|
nudziarz Gość
|
Wysłany: Wto 19:22, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Boszz.... kontakt z czytelnia uczelniana wywolał u mnie traume trwajacą do dziś.
Przypominam, że były to czasy glebokiej komuny, czasy w ktorych władza ludowa bojac sie panicznie choćby potencjalnej mozliwosci drukowania materiałów jej zagrazajacych, zablokowała calkowicie i skutecznie mozliwość powielania czegokolwiek... o jakimkolwiek ksero w czytelni mozna bylo wiec zapomniec. Pozostawala kartka i olówek...
Temat, który miałem opracować ( do dziś go pamietam wrrr... "mechanika i postawy fizyczne dzialania silnika MHD" ) opracowany był super.. tyle ze w jednej pozycji i bardzo szcególowo. Wiec przepisalem....
Ksiązke.
Prawie 200 stron tekstu.
Do dzis czytelnie omijam szerokił lukiem |
|
Powrót do góry |
|
|
bosska Gość
|
Wysłany: Wto 19:25, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
kiedyś do biblotek namiętnie uczęszczałam - prawie tak samo namiętnie, jak dziś korzystam z ebooków
książkę lubię mieć na własność, a poza tym, brak czasu robi swoje |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Wto 19:27, 27 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
O jezu, a ebooki to już kompletna masakra. Szczerze podziwiam każdego, kto potrafi przeczytać [dla przyjemności] większą ilość tekstu z monitora. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|