po 30-tce

Szymon Krusz

Jakoś nie widzę oczami wyobraźni jak Kilo OK biegnie pod Pałac Prezydencki i klęka przed pałacem i wali głową w chodnik i strasznie rozpacza.I tu dochodzimy do tego co było głoszone po katastrofie że prawdziwi Polacy to tylko ci co byli pod Pałacem.

l

Hower

Przykro Mi, że są na świecie takie kraje w których do tego stopnia indoktrynuje się ludzi. No bo skoro propaganda jest w stanie zmniejszyć czysto fizyczny głód to jest niezła jazda. Ta pokrzyw to już dawno nie ma. Kiedyś oglądałem reportaż właśnie o tym kraju. Gość jechał ciężarówką, wiózł jakiś półprodukt do produkcji chyba mydła, który to zawierał jakieś ilości białka...tamtejsze dzieci zaczęły to wykradać tuż za granicą.
Czytałem ostatnio, że tak naprawdę ludzie nienawidzą tego psa co zdechł, nawet nie psa..bo pies to dobre zwierzę jest. Obarczają go za wszystkie problemy gospodarcze i społeczne z jakimi boryka się Korea. Niestety tamtejszy aparat działa tak sprawnie, że nie ma mowy o powstaniu opozycji na skalę kraju - brak wymiany informacji między miastami. Podobno jest tam zakaz posiadania drukarki w domu, w razie jakby ktoś chciał sobie niepolityczną ulotkę wydrukować.

Choć raz mam powód do radości, że mam za premiera Tuska. Mam drukarkę i mogę sobie pisać co chcę....chociaż o tym ostatnim to do końca nie jestem przekonany.

Jayin

A propos szczerości łzawych scen:

Władze Korei Północnej zaczynają karać obywateli, którzy nie dość mocno rozpaczali po śmierci Kim Dzong Ila - donosi portal "Daily NK". Grozi im zesłanie do obozu pracy.

- Władze ogłosiły, że będą karać zesłaniem do obozu pracy na co najmniej pół roku wszystkich, którzy nie uczestniczyli w oficjalnych obchodach żałobnych po śmierci Kim Dzong Ila lub byli na nich, ale nie płakali zbyt mocno i szczerze nie rozpaczali - donosi źródło portalu w Korei Północnej.

Dodatkowo za "rozpowszechnianie plotek" o dynastii Kimów grozi zesłanie do obozu reedukacyjnego, nie różniącego się wiele od obozu pracy, albo na wieś. Na terenach wiejskich sytuacja ludności jest dużo gorsza niż w miastach, gdzie mieszkają partyjni przywódcy.

Kewa

A teraz obserwują, kto nie dość się cieszył z nominacji Kim Dzong Una.