|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Yasha Gość
|
Wysłany: Nie 15:08, 06 Lis 2005 Temat postu: Konflikt pokoleń |
|
|
latexfist napisał: | Kiedyś znalazłem taki cytat: "Jeden z najstarszych tekstow asyryjskich spisanych na glinianych tabliczkach traktuje o tym jak to wspolczesna (autorowi) mlodziez jest zle wychowana itp.". |
Na czym polega "konflikt pokoleń?
Istnieje coś takiego?
Jeśli chodzi o mnie, nie umiem tego określić, bo nie doświadczyłam |
|
Powrót do góry |
|
|
bo ja anty-Titanick
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 1672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 121 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Śnieżycowego Jaru ;-)
|
Wysłany: Nie 15:12, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
to chyba szkoda, że nie doświadczyłaś konfliktu pokoleń, ponieważ bunt przeciwko temu co zastane, jest wpisany w dojrzewanie i kształtowanie swojej osobowości.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bo ja anty-Titanick
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 1672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 121 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Śnieżycowego Jaru ;-)
|
Wysłany: Nie 15:30, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
małe uzupełnienie - nie chciałam moją poprzednią wypowiedzią urazić Cię Yasha
Chodziło mi raczej o oczywistość konfliktu pokoleń - ja go doświadczałem mając lat 14 i 24 i 34 i ...44 mając tez pewnie będę doświadczać. I to na różnych liniach. Z czego on wynika? - myślę, że z innych potrzeb, innych doświadczeń, innego upływu czasu zależnie od wieku (na prawdę z wiekiem czas płynie inaczej - sama to coraz częściej odczuwam ). A młody człowiek chce poza tym próbować po swojemu, a starzy chcą go ustrzec przed błędami swojej młodości... I chce młody podkreślać swoją autonomie i odrębność - bo tej mu zawsze mało, nawet gdyby mu ci starsi dawali dużo zaufania i swobody.
Ja mam dorosłe dzieci - no przynajmiej jedno to już na pewno dorosłe i choć nie ma między nami "walki na noże", jest dużo zrozumienia i współpracy to ... tyle nas dzieli, że czasem nawet nie staram sie ich zrozumieć.
Konflikt to bardzo duże słowo - kojarzy siez walką. Ale ten konflikt pokoleń to nie musi być walka, a juz na pewno nie powinna być walka na noże
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Nie 15:31, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Widać nie miałam powodu się buntować, bo wszystko było tak jak trzeba. Mimo, że się nie buntowałam, to wyrosłam na osobe o wyraźnej osobowości, powiem nawet - dominującej, więc coś ta twoja teoria jest kulawa.
Poza tym mam odmienne zdanie na temat wartości buntu, ot tak, "dlatego, że zastane". |
|
Powrót do góry |
|
|
zochaa wesoła opłucna
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 567 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z cienia...mgieł... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:33, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Konflikt pokoleń powodowany młodzieńczym buntem i fantazją, jest motorem przemian, które wprowadzają młodego człowieka w dorosłość, dają mu możliwość weryfikacji własnych poglądów i przekonań.
To konflikt objawiający się na gruncie starsi- młodsi.
Młodzi ludzie zawsze buntowali się przeciw obowiązującym normon, zwyczajom, nakazom, zakazom i tak zwanej „władzy” rodzicielskiej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Nie 15:40, 06 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
bo ja napisał: |
Chodziło mi raczej o oczywistość konfliktu pokoleń - ja go doświadczałem mając lat 14 i 24 i 34 i ...44 mając tez pewnie będę doświadczać. I to na różnych liniach. |
Wobec czego się buntowałaś?
Cytat: | Z czego on wynika? - myślę, że z innych potrzeb |
Jakich?
Jakie potrzeby mają dzieci, których nie mają dorosli, ich rodzice?
Cytat: | I chce młody podkreślać swoją autonomie i odrębność - bo tej mu zawsze mało, nawet gdyby mu ci starsi dawali dużo zaufania i swobody. |
Brak mi tutaj spójności. Jeśli starsi dają swemu dziecku dużo swobody, to wobec czego się buntować?
Ja miałam od rodziców bardzo dużo swobody. No i dla mnie naturalnie - nie było powodu do buntu.
Nie przypominam sobie żadnej sytuacji w moim życiu, w której chciałam podjąć decyzję w istotnej dla mnie sprawie, a rodzice by stawali temu na przeszkodzie. Mogli wyrażać swoje zdanie, ale nawet nie kojarzę, aby się narzucali z radami. To zwykle ja musiałam o takie rady zabiegać. Rodzice nigdy nie wtrącali się do moich decyzji, nie komentowali ich, nie radzili, i nie truli o tym, co powinnam ich zdaniem zrobić.
Czasem myśle, że za mało mi przykręcali śruby, stąd jestem pewna siebie i nadmiernie bezczelna, nawet wobec nich
Oczywiście, że sama musiałam obierać swoją drogę, na podstawie samiedzilnego wyboru. Ale te wybory moje nie stoją w "konflikcie" ze światem moich rodziców. Nota bede - mam wspaniałych rodziców.
Cytat: | Konflikt to bardzo duże słowo - kojarzy siez walką. Ale ten konflikt pokoleń to nie musi być walka, a juz na pewno nie powinna być walka na noże |
Moim zdaniem, "konflikt pokoleń" to słowo wymyslone przez ludzi, którzy nie posiadają konkretnego sposobu na zycie, nie zostali wychowani w stabilnym systemie wartości, są sfrustrowani nie znajdując w rodzicach przykładu godnego do naśladowania, i stąd "buntując się, szukają czegoś innego, co w ich przekonaniu zapewni im sukces życiowy. |
|
Powrót do góry |
|
|
makukek pełnomocnik fitoplanktonu
Dołączył: 31 Paź 2005 Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 15:51, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem, "konflikt pokoleń" to słowo wymyslone przez ludzi, którzy nie posiadają konkretnego sposobu na zycie, nie zostali wychowani w stabilnym systemie wartości, są sfrustrowani nie znajdując w rodzicach przykładu godnego do naśladowania, i stąd "buntując się, szukają czegoś innego, co w ich przekonaniu zapewni im sukces życiowy
hej,
no ... nie zgodzę się z takim poglądem ... !!!
konflikt pokoleń to FAKT wynikający z tego prozaicznego powodu , że zmieniają się warunki ... czyli potrzeby i pragnienia ... uczestniczących w tym konflikcie osób ...
podstawą konfliktu jest oczywiście założenie czynione przez osobniki dominujące ... że wszystko musi pozostać takie jak oni je oceniają i postrzegają ... i założenie tych którzy nie są dominujący ... że oni sami mają prawo do decydowania o tym w jaki sposób będą poszczególne zagadnienia oceniać ...
stabilny system wartości ... czyj ... bardzo proszę ... ????
tych , którzy szukali czegoś co zapewni im sukces życiowy ... ???
dobrze ... oni szukali i znaleźli ... gratuluję ...
ale tak samo jak tych ludzi nie obowiązywały kodeksy wobec których się sprzeciwili ... ustanawiając nowe ... tak i mnie przecież nie może obowiązywać coś co ustanowił ktoś inny niż ja sam ... prawda ... ???
jeżeli bowiem zabraniasz mnie odchodzenia od tradycji w której wyrastałem ... to na jakiej zasadzie pozwalasz na to tym ... którzy kiedyś owe tradycje kształtowali , zmieniając te w których wyrastali ... ???
makuś
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Pon 16:04, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
makukek napisał: | konflikt pokoleń to FAKT wynikający z tego prozaicznego powodu , że zmieniają się warunki ... czyli potrzeby i pragnienia ... uczestniczących w tym konflikcie osób ... |
Podaj przykład zmieniających sie potrzeb i pragnień, które mają wpływ na relacje między pokoleniami.
Cytat: | podstawą konfliktu jest oczywiście założenie czynione przez osobniki dominujące ... że wszystko musi pozostać takie jak oni je oceniają i postrzegają ... i założenie tych którzy nie są dominujący ... że oni sami mają prawo do decydowania o tym w jaki sposób będą poszczególne zagadnienia oceniać ... |
Nie widze istotnego związku tego konfliktu (osoby nadrzędnej z podwładną) z różnicą pokoleń.
To jest przykład wykorzystywania władzy rodzicielskiej, a nie konflik pokoleń.
Cytat: | stabilny system wartości ... czyj ... bardzo proszę ... ????
tych , którzy szukali czegoś co zapewni im sukces życiowy ... ???
dobrze ... oni szukali i znaleźli ... gratuluję ...
ale tak samo jak tych ludzi nie obowiązywały kodeksy wobec których się sprzeciwili ... ustanawiając nowe ... tak i mnie przecież nie może obowiązywać coś co ustanowił ktoś inny niż ja sam ... prawda ... ??? |
Co ma wspólnego fakt szukania przez poszczególną osobę sensu zycia i drogi odpowiedniej do jego realizacji z konfliktem pokoleń?
Raczej podciągnełabym to pod oczekiwaniai rodziców względem dzieci, o ile rozumiem co masz na myśli.
Nie będzie miał nic wspólnego z konfliktem pokoleń wybór dziecka, które nie kontynuuje edukacji na poziomie wyższym, tak jak to robili jego rodzice (co im zapewniło dobrą pozycje społeczną i niezłą pracę), w chwili, gdy wybiera życie bez wykształcenia. Tu widzę raczej konflikt w tym, co uznaje się za warte zdobywania.
Cytat: | jeżeli bowiem zabraniasz mnie odchodzenia od tradycji w której wyrastałem ... to na jakiej zasadzie pozwalasz na to tym ... którzy kiedyś owe tradycje kształtowali , zmieniając te w których wyrastali ... ???
makuś |
Znou nie widzę tu związku z konfliktem pokoleń.
Zabranianie nie ma z tym nic wspólnego - to raczej wymuszanie, próba korzystania z władzy rodzicielskiej. De facto - nie można tego nikomu zabronić, to niewykonalne. Można jedynie wyrzec się członka rodziny (czy społeczności), który w rażący spoów szarga przyjęte przez grupę wartości. Ale z konfliktem pokoleń nie ma to związku.
A jeśli ty go widzisz, to uzasadnij. |
|
Powrót do góry |
|
|
Drahna piórko na gzymsie
Dołączył: 01 Lis 2005 Posty: 867 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 18:48, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Nie ma konfliktu pokoleń?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
latexfist użytkownik nieaktywny
Dołączył: 21 Paź 2005 Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 19:16, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Socjologowie zwracają uwagę, że nowe technologie i szybko zmieniający się świat, pogłębiają trudności w porozumiewaniu się młodzieży i dorosłych. Tradycyjny konflikt pokoleń przyjmuje postać nie tylko różnicy poglądów, ale otwartego buntu młodzieży, która zdaje się lepiej wiedzieć od dorosłych, jak radzić sobie w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Dorośli często stają się "emigrantami w czasie", którzy nie potrafią już narzucić młodym ludziom swoich wartości. Tak dzieje się np. z piciem piwa lub używaniem marihuany przez nastoletnią młodzież. Dorośli nie potrafią temu skutecznie zaradzić.
Szuka pan Hillary, Yasha.
Nieporozumienia między mną a Tobą to jest dość namacalny dla Ciebie przykład konfliktu pokoleń. W rozumieniu różnicy zdań, których nie da się pogodzić.
Poza tym jest jak pisze bo ja - konflikt pokoleń następuje w okresie dojrzewania. Do tego okresu dziecko bardziej lub mniej bezkrytycznie przyjmuje to, co się do niego mówi (przyjmuje się za granicę wiek 12 lat, poniżej której dziecko nie rozróżnia prawdy i fałszu; granica oczywiście płynna). To jest tzw. faza skryptu. I wtedy przychodzi burza hormonów i takie tam, jednym słowem - bunt. Wszystko na odwrót. Ot, weryfikacja poglądów. Potem okres dojrzewania się kończy i ludzie wracają do swojego skryptu. Albo i nie, czasem zostają na tym przeciwnym biegunie.
I teoria nie kuleje wcale, Yasha - u niektórych osobników do buntu nie dochodzi. Nie pamiętam, jak to tłumaczyli (a pewnie tłumaczeń jest kilka), ale to nie jest wcale objawem jakiejś ułomności. Mój kolega też się nie buntował. Niemniej, nie pozostaje to bez wpływu na rozwój człowieka. (Ale to truizm, bo nic nie pozostaje bez wpływu.)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
obserwator wróg prefektury
Dołączył: 19 Paź 2005 Posty: 470 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia 5
|
Wysłany: Pon 20:23, 07 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
latexfist napisał: | Socjologowie zwracają uwagę, że nowe technologie i szybko zmieniający się świat, pogłębiają trudności w porozumiewaniu się młodzieży i dorosłych. Tradycyjny konflikt pokoleń przyjmuje postać nie tylko różnicy poglądów, ale otwartego buntu młodzieży, która zdaje się lepiej wiedzieć od dorosłych, jak radzić sobie w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Dorośli często stają się "emigrantami w czasie", którzy nie potrafią już narzucić młodym ludziom swoich wartości. Tak dzieje się np. z piciem piwa lub używaniem marihuany przez nastoletnią młodzież. Dorośli nie potrafią temu skutecznie zaradzić. |
Właściwie to dobra diagnoza, skoro ktoś komuś próbuje cokolwiek narzucić to bunt nie dziwi, oto cały mechanizm buntu przedstawiony przez autora, który można by ująć w słowa: "akcja budzi reakcję", ale gdzie tu coś o wartościach jakichkolwiek?...
... może w ostatnim zdaniu, z którym się nie zgadzam, jeśli widzę zataczającą się nastolatkę to jestem skłonny przpuszczać, że nie mam do czynienia z buntem pokolenia a wręcz przeciwnie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Wto 6:59, 08 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
latexfist napisał: | Socjologowie zwracają uwagę, że nowe technologie i szybko zmieniający się świat, pogłębiają trudności w porozumiewaniu się młodzieży i dorosłych. Tradycyjny konflikt pokoleń przyjmuje postać nie tylko różnicy poglądów, ale otwartego buntu młodzieży, która zdaje się lepiej wiedzieć od dorosłych, jak radzić sobie w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Dorośli często stają się "emigrantami w czasie", którzy nie potrafią już narzucić młodym ludziom swoich wartości. Tak dzieje się np. z piciem piwa lub używaniem marihuany przez nastoletnią młodzież. Dorośli nie potrafią temu skutecznie zaradzić.
Szuka pan Hillary, Yasha.
Nieporozumienia między mną a Tobą to jest dość namacalny dla Ciebie przykład konfliktu pokoleń. W rozumieniu różnicy zdań, których nie da się pogodzić. |
Nieprawda. Nie opłaciło cię używanie tego typu błędnej argumentacji, bo to mnie zmusza do wyjaśnień.
Nie chcesz przyjąć faktów: tym, co nas dzieli jest Jezus.
O ile pamiętam początak naszej znajomości, to rozumielismy się dobrze, na nawet lepiej niż dobrze, czego zapis zainteresowani moga prześledzić na forum space. Wówczas nie szukałes argumentów dystansujących nas typu: nie rozumiemy się a więc to jest konflikt pokoleń.
Wtedy byłeś na etapie poczukiwania jakiejś drogi w swoim życiu, byłeś wyraźnie zainteresowany Bogim i problematyką związaną z wiarą, i molestowałeś mnie różnymi pytaniami w tym zakresie nie tylko na forum (gdzie nie wyjawiałeś tego zainteresowania otwarcie i wprost, ponieważ obawiałeś sie zaliczenia od użytkowników forum etykietki "świra religijnego") ale głownie na gadu-gadu.
W pewnej chwili podjąłeś decyzje o wyborze światopoglądu, którego Bóg nie popiera, która zaowocowała w odrzuceniu zainteresowania Bogiem i poszukiwań prawdy, choć ty będziesz to chciał widzieć inaczej, że to Bóg porzucił ciebie. Ale fakty są takie że każda życiowa decyzja ociera się, nieraz bardzo blisko, o wybór między Bogiem a nie-Bogiem, czyli między światłoscią a ciemnościa.
Od tej chwili twój stosunek do pewnych wartości stał się bardzo relatywny i relatywizuje się, jak widzę, z dnia na dzień coraz bardziej. Taki jest z resztą ten mechanizm, że nic nie stoi w miejscu. Coraz odwarciej wypowiadałeś się na temat relatywności wyborów moralnych, wyborów między dobrem i złem (posuwając się nawet do zaproponowania rozwiązania, że dobro i zło nie istnieje), argumentując to własnie w jeden z powyzszych sposobów: że tak żyją obecnie wszyscy. Takie są normy. Zauważ, że określając dla siebie normę, określasz co jest właściwe, i tak naprawde stawiasz nową granicę dla tego, co dobre i co złe.
Chciałbyś w to wierzyć, chciałbyś wierzyć, że róznica zdań między nami to efekt róznicy wieku. Nieestety rozczaruje cię - nie jest to prawda. Ludzie w każdym wieku wybierają światłość lub ciemność. Ty, odrzucając usilne szukanie Boga wybrałeś ciemnosć i styl życia, w którym ciągle będziesz musiał szukać akceptacji innych ludzi, aby poczuć się pewnie.
Odrzucając Boga, licz się jednak z tym, że nie będzie On popierał twoich wyborów i błogosławił twoich relacji, zwłaszcza jeśli dla tych relacji poświęcasz i kładziesz na tacy poznanie Prawdy. Zostajesz sam, i o własnych siłach będziesz musiał budować coś, co przekracza ludzkie możliwosci. Można powiedzieć, że relacje, które nie skłaniają człowieka do szukania prawdy nie sa dla niego korzystnymi wyborami.
Widzisz, każdy człowiek upada. Tak to już jest. Ale Bóg ma moc podnieść tego, kto mu ufa i temu, kto mu się oddaje. Tylko Bóg ma taką moc. Stąd nie warto go poświęcać dla nikogo, bo i On nas się wyprze, nie udzielając nam pomocy, jeśli my nie opowiadamy się za nim każdego dnia od nowa. Nic tutaj nie ma do rzeczy "konflikt pokoleń". Raczej konflikt systemu wartości.
Podejrzewam, że ta niepewność ciągle w tobie tkwi, dlatego w dialogu ze mną szukasz dla siebie czegoś, co cię umocni w słuszności wyboru, wymyślając co raz to nowe bzdury, typu - teraz najnowszy, to konflikt pokoleń
Najlepiej dla ciebie, jeśli chcesz się poczuć pewniej, jest unikać ze mną rozmowy, i zacząc otaczać się takimi ludźmi, którzy będą cię utwierdzać w słuszności twoich życiowych wyborów.
Zasługiwałeś na szczerość, po roku znajomości.
Choć wiem, że wolałbyś szczerość osoby, która szczerze podziela twoje zdanie i szczerze ci powie, że masz rację.
Nie można mieć wszystkiego. Nie można dać Bogu świeczki a diabłu ogarka. Jeśli wybierasz życie na własnych zasadach, do czego masz pełne prawo, to bądź konsekwentny i rób co wybrałeś, nie szukając usprawiedliwienia w dzikich argumentach. |
|
Powrót do góry |
|
|
Zafira fortepian w koziej skórze
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wszechświat
|
Wysłany: Wto 10:03, 08 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Jeżeli ktoś ma problemy w takim konflikcie ,jak pokoleń ,
to przeważnie na na zasadzie ," Zapomiał Wół jak cielęciem był ".
Przykład , że konfliktu pokoleń nie musi być , dał całemu światu ,
nasz papież Polak , kochał młodzież i każdy jemu tą miłość i życzliwość
odwzajemniał. Sam był młody duszą zawsze i pozostał jak dziecko
szczery i otwarty na ludzi do końca.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bo ja anty-Titanick
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 1672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 121 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Śnieżycowego Jaru ;-)
|
Wysłany: Wto 10:41, 08 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Yasha
Gdy czytam Twoje komentarze do moich wypowiedzi to sobie najczęściej myślę, że pisanie na Forum ma to do siebie, że przekazać jesteśmy w stanie tylko cząstkę tego co myślimy. Wiadomo, że zbyt długiej wypowiedzi i tak większość nie przeczyta. Więc staram się pisać tylko to co wydaje mi się kwintesencją mojej myśli. Napisałam o AUTONOMI I ODRĘBNOŚCI i potrzebie podkreślania jej w pewnym wieku. To jest na prwdę bardzo ważne z punktu widzenia rozwoju osobowości by mieć sie przeciw czemu zbuntować, by poczuć swoją odrębność w wieku adolescencji. Ten bunt nie musi być od razu piciem i ćpaniem, nie musi być odrzuceniem wszelkich norm, które przejmujemy w procesie wychowania. Nie musi być wojną, ale jest konfliktem. Konflikt sam w sobie nie jest żródłem walki tylko sposób jego rozstrzygania.
Jak ludzie radzą sobie z konfliktami:
- unikają ich, czyli niedostrzegają tak długo jak tylko się da, udają że nic się nie stało
- rezygnacja ze "swojego" za cenę utzymania dobrych stosunków z innymi. Często uważają konflikt za coś złego i wynikającego z egoizmu.
- podjęcie walki oczywiście by wygrać bo dla takich ludzi naturalnym następstwem konfliktu jest wygrana lub przegrana
- negocjacje a przynajmiej gotowość do nich. Podjęcie takich działań z reguły umacnia relację
- arbitraż czyli odwołanie sie do zewnętrznego autorytetu. Najczęściej pozornie rozwiązuje konflikt. Jest doraźne i często konflikt wybucha po jakimś czasie ponownie.
- mediacja czyli poszukiwanie kogoś kto niezaangażowany w nasz konflikt osobiście będzie czuwał nad jego rozwiązaniem
Myślę sobie, że konflikt pokoleń uczy człowieka jak radzić sobie w dorosłym życiu z podobnymi sytuacjami i to jest największa jego wartość. Najprawdopodobniej to jak zachowywaliśmy się w młodym wieku wobec sytuacji konfliktowych uczy nas reagowania w życiu dorosłym. Jeżeli nauczyliśmy się negocjacji to jest to bardzo cenne. Jeżeli nauczyliśmy się walki - no to będziemy walczyć (choć oczywiście możemy to zmienić dzieki temu, że nigdy nie jest za późno na zmiany na lepsze). Jeżeli nauczyliśmy się unikać - to możemy być w pewnym momencie życia tym zmęczeni mieć poczucie utraty jakiejś cząstki siebie
Dla mnie konflikt jest wartością!!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Wto 15:29, 08 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Z twojego opisu wynika dla mnie, że konflikt pokoleń, to tak naprawdę konflikt wewnętrzny wynikły z poszukiwania własnej drogi.
Oczywiście ze tego typu konflikty przeżywałam na każdym zakręcie mojej drogii przeżywam do dzisiaj, co jakiś czas "resetując system".
Nie da się przejąć systemu operacyjnego od swoich rodziców, tak jak nie jest legalne, aby korzystać z cudzego oprogramowania, skopiowanego na swoim pe-ce-cie. Taki system będzie bez słaby, pozbawiony systemowej ochrony antywirusowej, podatny na errory, a przede wszystkim - nie własny
Ogranicze swój przykład do wyboru wiary.
Gdy czytamy Stary Testament, w szczególności Torę, napotykamy na to jak przedstawia się Bóg: Jestem Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba.
Każdemu z tych ludzi, Bóg objawił się osobiście i każdy samodzielnie musiał się zgodzić na przymierze, które aczkolwiek zawierało podobne punkty, musiało być zaakceptowane przez każdego z nich jako dobrowolny akt woli. Każdy z nich inaczej nazwał swojego Boga, aczkolwiek bóg jest jeden, i objawiał się im ten sam bóg.
Możliwe, że coś takiego jak "konflikt pokoleń" występuje między dziećmi a rodzicami, aż do chwili gdy dzieci odnajdą się na własnej drodze. Z moich obserwacji wynika, że tak właśnie jest.
Dziś w rozmowie na dany temat, zadałam mojej przyjaciółce pytanie: Czy według ciebie jest konflikt pokoleń?
Ona odpowiedziała: konflikt pokoleń polega na tym, że ci którzy już wiedzą jak jest, muszą znoscić cierpliwie tyck, którzy jeszcze nie mają odpowiedniej perspektywy do tego, aby zrozumieć jak jest. Jedni z drugimi nie mogą sie dogadać - no, bo jak uniwersytecki profesor fizyki ma się dogadać z uczniem szkoły podstawowej w sprawie fizyki kwantowej?
Naturalnie, że ja musiałam dokonać samodzielnego wyboru systemu operacyjnego. To była podstawa konfliktu, a gdy to się stało, reszta okazała się szczególami "software'owymi", wybodu odpowiednich mniejszych programików, dostosowanych do moich potrzeb i profilu działania |
|
Powrót do góry |
|
|
latexfist użytkownik nieaktywny
Dołączył: 21 Paź 2005 Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 18:36, 08 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Yasha napisał: | O ile pamiętam początak naszej znajomości, to rozumielismy się dobrze, na nawet lepiej niż dobrze, czego zapis zainteresowani moga prześledzić na forum space. Wówczas nie szukałes argumentów dystansujących nas typu: nie rozumiemy się a więc to jest konflikt pokoleń.
Wtedy byłeś na etapie poczukiwania jakiejś drogi w swoim życiu, byłeś wyraźnie zainteresowany Bogim i problematyką związaną z wiarą, i molestowałeś mnie różnymi pytaniami w tym zakresie nie tylko na forum (gdzie nie wyjawiałeś tego zainteresowania otwarcie i wprost, ponieważ obawiałeś sie zaliczenia od użytkowników forum etykietki "świra religijnego") ale głownie na gadu-gadu. |
Upraszczasz. Po pierwsze, nie wiem, po czym wnosisz, że przestałą mnie interesować problematyka boga i wiary. Jeszcze bardziej zdziwiłem się, czytając, że nie molestuję Cię różnymi pytaniami w tym zakresie. No, ale może wynikać to z różnego podejścia do terminu "pytanie". Albo jeszcze czegoś innego.
Po wtóre unikałem zabierania głosu na głównym z kilku powodów. Jednym z nich był Mistyk, który mnie zniechęcał do dyskusji, a Ty jakoś nie temperowałaś go za bardzo, wciąż pisząc, jaki to on mądry i w ogóle. (Potem sympatie się zmieniły nagle zaczął pisać głupoty.) Następnie - wiele z kwestii, które chciałem podnieść, podnosił Szary Wilk, czyniąc to zręczniej ode mnie. I po trzecie - obecnie nie utrzymuję z Tobą kontaktu gg (i wiesz bardzo dobrze, dlaczego, chociaż może inaczej to sobie tłumaczysz). "Religijne świry" to termin, którego nigdy poważnie nie używałem - i nadal tego nie robię - czego nigdy nie chciałaś, bądź nie potrafiłaś zrozumieć. De facto siebie samego też do tej kategorii zaliczyłem, z racji brania udziału w tych dyskusjach. Co ciekawe, termin wymyśliła użytkowniczka, którą w ostatnim rankingu na Space zaliczyłaś do nietrolli.
Yasha napisał: | W pewnej chwili podjąłeś decyzje o wyborze światopoglądu, którego Bóg nie popiera, która zaowocowała w odrzuceniu zainteresowania Bogiem i poszukiwań prawdy, choć ty będziesz to chciał widzieć inaczej, że to Bóg porzucił ciebie. Ale fakty są takie że każda życiowa decyzja ociera się, nieraz bardzo blisko, o wybór między Bogiem a nie-Bogiem, czyli między światłoscią a ciemnościa. |
Przede wszystkim, pozwól, że o tym, jak co będę chciał widzieć, będę jednak wypowiadał się ja sam. Bóg nie mógł mnie odrzucić. Tak samo, jak nie mogły tego zrobić np. krasnoludki. Ja odrzuciłem teocentryczny światopogląd i nie zamierzam zwalać za to winy na nieistniejące byty. Bo i po co?
Yasha napisał: | Od tej chwili twój stosunek do pewnych wartości stał się bardzo relatywny i relatywizuje się, jak widzę, z dnia na dzień coraz bardziej. Taki jest z resztą ten mechanizm, że nic nie stoi w miejscu. Coraz odwarciej wypowiadałeś się na temat relatywności wyborów moralnych, wyborów między dobrem i złem (posuwając się nawet do zaproponowania rozwiązania, że dobro i zło nie istnieje), argumentując to własnie w jeden z powyzszych sposobów: że tak żyją obecnie wszyscy. Takie są normy. Zauważ, że określając dla siebie normę, określasz co jest właściwe, i tak naprawde stawiasz nową granicę dla tego, co dobre i co złe. |
Z tego, co sobie przypominam, kiedy się poznaliśmy, to już byłem relatywistą. I także wtedy już nie uznawałem dobra i zła jako kryteriów rozważania sytuacji (zamiast tego postrzegam wybory i ich spektrum konsekwencji przez pryzmat zdrowych i niezdrowych konsekwencji, zarówno dla mnie jak i otoczenia - lub mówiąc inaczej konsekwencji dotykających bezpośrednio mnie, jak i pośrednio). I wcale nie zaszła tutaj żadna zmiana.
Ciężko powiedzieć, czy to wybiórcza pamięć, czy brak chęci zrozumienia inności.
A granicę dla tego, co jest dobre i złe stawia każdy sam. Kwestia jest taka, czy korzysta się z gotowych wzorców i robi to wspólnie (jak np. chrześcijanie) czy robi to na własną rękę, ale i własną odpowiedzialność.
Yasha napisał: | Chciałbyś w to wierzyć, chciałbyś wierzyć, że róznica zdań między nami to efekt róznicy wieku. Nieestety rozczaruje cię - nie jest to prawda. |
Cóż za rozczarowanie.
Yasha napisał: | Ludzie w każdym wieku wybierają światłość lub ciemność. Ty, odrzucając usilne szukanie Boga wybrałeś ciemnosć i styl życia, w którym ciągle będziesz musiał szukać akceptacji innych ludzi, aby poczuć się pewnie. |
No właśnie, od takiego podejścia do sprawy m.in. odszedłem, z tym dzieleniem na jasność, ciemność, z całkowitym pominięciem odcieni szarości.
Yasha napisał: | Odrzucając Boga, licz się jednak z tym, że nie będzie On popierał twoich wyborów i błogosławił twoich relacji, zwłaszcza jeśli dla tych relacji poświęcasz i kładziesz na tacy poznanie Prawdy. Zostajesz sam, i o własnych siłach będziesz musiał budować coś, co przekracza ludzkie możliwosci. |
Okej, nie będę na niego liczył. A także nie będę liczył na pomoc (lista skrócona): Batmana, wcześniej wspomnianych krasnoludków, królowej angielskiej, Tylera Durdena itepe.
A mówiąc serio - istotą mojego wyboru było to, że będę mógł tak naprawdę liczyć na siebie. Pytanie powinno brzmieć, czy kiedy nie widzę boga w tych literkach w Twojej Księdze, to nadal jest to mój wybór? Pewnie tak - wybrałem nie kłopotać się tym więcej.
Yasha napisał: | Można powiedzieć, że relacje, które nie skłaniają człowieka do szukania prawdy nie sa dla niego korzystnymi wyborami.
Widzisz, każdy człowiek upada. Tak to już jest. Ale Bóg ma moc podnieść tego, kto mu ufa i temu, kto mu się oddaje. Tylko Bóg ma taką moc. Stąd nie warto go poświęcać dla nikogo, bo i On nas się wyprze, nie udzielając nam pomocy, jeśli my nie opowiadamy się za nim każdego dnia od nowa. Nic tutaj nie ma do rzeczy "konflikt pokoleń". Raczej konflikt systemu wartości. |
Jak zapewne wiesz, bo było to jedną z ostatnich rzeczy, o jakich wspomniałem na gg, zainteresowałem się buddyzmem. I muszę przyznać, że to podejście znacznie bardziej sprzyja odkrywaniu tego, co można uznać za "prawdę".
To tylko chrześcijaństwo uzurpuje sobie wyłączne prawo do poznawania prawdy. Cóż, ja tego prawa po prostu nie uznaję.
Yasha napisał: | Podejrzewam, że ta niepewność ciągle w tobie tkwi, dlatego w dialogu ze mną szukasz dla siebie czegoś, co cię umocni w słuszności wyboru, wymyślając co raz to nowe bzdury, typu - teraz najnowszy, to konflikt pokoleń |
Jak pisałem kiedyś - wchodząc na forum nie liczę na psychoanalizę z Twojej strony (z niczyjej, ale jakoś inni się niespecjalnie kwapią). Równie dobrze ktoś mógłby powiedzieć, że po to zakładasz różne tematy, żeby znaleźć coś, co umocni Cię w słuszności Twojego wyboru. Oczywistym jest, że z jakichś powodów biorę udział w dyskusjach. Z jakich - niech to już będzie moim zmartwieniem. Nie jest to w każdym razie na pewno chęć dowartościowania się, poczucia lepiej czy czegoś w tym stylu.
Yasha napisał: | Najlepiej dla ciebie, jeśli chcesz się poczuć pewniej, jest unikać ze mną rozmowy, i zacząc otaczać się takimi ludźmi, którzy będą cię utwierdzać w słuszności twoich życiowych wyborów. |
Nie dyskutuję, żeby poczuć się pewniej.
A żeby się o czymś upewnić, to nie trzeba znaleźć sobie Klub Poklepywaczy Po Plecach, tylko wciąż kwestionować i podważać to. Wciąż sprawdzać. Nie ustawać w poszukiwaniach.
Yasha napisał: | Zasługiwałeś na szczerość, po roku znajomości. |
Jest szczerość i szczerość, jak to mówią. Nie wystarczy być szczerym. Trzeba jeszcze umieć sformułować to, co się ma do powiedzenia.
Yasha napisał: | Choć wiem, że wolałbyś szczerość osoby, która szczerze podziela twoje zdanie i szczerze ci powie, że masz rację. |
Gdybyś istotnie wiedziała, to trafiłabyś do mnie. A Ty strzelasz ze swojego rewolweru szczerości, lecz niestety nie celujesz.
Yasha napisał: | Nie można mieć wszystkiego. Nie można dać Bogu świeczki a diabłu ogarka. Jeśli wybierasz życie na własnych zasadach, do czego masz pełne prawo, to bądź konsekwentny i rób co wybrałeś, nie szukając usprawiedliwienia w dzikich argumentach. |
Dobrze.
Ach, zapomniałaś dodać, że nie mówisz innym, jak mają żyć, ale w zasadzie niewielki mankament Twojej wypowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Wto 19:33, 08 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
W tak trudnych sprawach okazało się, że jednak mówimy o dwóch stronach jednej rzeczywistości, to już coś. Aczkolwiek naszych dwóch światów nie da się pogodzić.
Ponieważ jest tak, jak pisałam: Jezus nas dzieli.
Jedna uwaga:
latexfist napisał: | Yasha napisał: | Podejrzewam, że ta niepewność ciągle w tobie tkwi, dlatego w dialogu ze mną szukasz dla siebie czegoś, co cię umocni w słuszności wyboru, wymyślając co raz to nowe bzdury, typu - teraz najnowszy, to konflikt pokoleń |
Jak pisałem kiedyś - wchodząc na forum nie liczę na psychoanalizę z Twojej strony (z niczyjej, ale jakoś inni się niespecjalnie kwapią). Równie dobrze ktoś mógłby powiedzieć, że po to zakładasz różne tematy, żeby znaleźć coś, co umocni Cię w słuszności Twojego wyboru. Oczywistym jest, że z jakichś powodów biorę udział w dyskusjach. Z jakich - niech to już będzie moim zmartwieniem. Nie jest to w każdym razie na pewno chęć dowartościowania się, poczucia lepiej czy czegoś w tym stylu. |
Akuret tego nie mogłbyś powiedzieć, bo ja nie dyskutuję z ateizmem, przynajmniej nie po to, zrobić postęp w rozumieniu prawdy, czy też się w niej utwierdzać. Z resztą żaden wierzący człowiek tego nie robi, bo zdaje sobie sprawę z tego, że ateizm jest niespójnym logicznie systemem. Chyba nietrudno zauważyć, że na listach internetowych jest niewielu chrześcijan i wolą rozmawiać na swoich. Podobnie ateiści nie garną się na listy chrześcijańskie, a jeśli wdają się w rozmowę na temat Boga, ponoszą klęskę. Nota bene dyskusja jest domeną humanizmu i filozofii, nie religii. Bog nie jest humanistą, nie dyskutuje ani nie negocjuje z człowiekiem
PS
Odnośnie kontaktów prywatnych, zdając sobie sprawę z powyższego, kilka razy udało mi się ciebie zniechęcić, z reguły dość skutecznie, ale jeszcze tutaj cały czas cię zachęcam do szukania innych rozmowców, którzy mają podobnie relatywne odniesienie do życia. To, jak widać na razie udaje mi się gorzej, bo ciągle się odradzasz jak Fenix, choć dziwi mnie twój upór, zwłaszcza skoro moja szczerość do ciebie nie trafia. Ale jeszcze popracuję nad tym.
No, może jeśli posiądę tą tajemniczą umiejętność cadyków, którzy zawsze odpowiadali nie na temat - co wyrażnie zniechęcało co mniej cierpliwych rozmówców... |
|
Powrót do góry |
|
|
latexfist użytkownik nieaktywny
Dołączył: 21 Paź 2005 Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 10:18, 09 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Nie dyskutuję z chrześcijanami, ateistami, buddystami, katolikami itd. - dyskutuję z ludźmi. Oni sami się umieszczają w szufladkach.
Co do tego uporu - gdybym znalazł sobie takich, co będą mi przyklaskiwać, to mogę zajść w ślepy zaułek. Mniejsze jest tego prawdopodobieństwo, kiedy będę miał kontakt z krytycznie nastawionymi ludźmi. To się każe wciąż zastanawiać i opowiadać. Jak tam pisałaś wcześniej o wyborze między jasnością i ciemnością - coś w tym stylu.
Bez obaw, Klub Klepaczy Po Plecach zawsze się znajdzie, nie tu, to gdzie indziej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Aproxymat Para X to my
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 33795 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1537 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zewsząd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:38, 09 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Hmm... czy między Wami jest aż taka różnica wieku, że chcecie sami się ukazać jako przykład konfliktu pokoleń?
Wydaje mi się, że taki konflikt trudno jest zdefiniować, bo może przebiegać rozmaicie, a może i nie przejawić się wcale. Zresztą pamiętam jakiś artykuł, gdzie uznawano, że konflikty przebiegają nie na tylko liniach rodzice/dzieci, ale na ok. 5-letnich różnicach w wieku - przynajmniej obecnie próbuje się (inna rzecz czy to w ogóle dobry pomysł) wyznaczyć jakieś następujące po sobie w krótkich odstępach czasu kolejne "generacje" (mieliśmy ostatnio "X", "Nic", teraz mówi się o pokoleniu "T"), które nie są w stanie porozumieć się z nikim spoza swojej grupy wiekowej - ani ze starszymi, ani z młodszymi.
Rozmawiałem nie tak dawno ze znajomą, która miała praktyki w gimnazjum i była zszokowana, że w ogóle nie ma jakiejkolwiek możliwości porozumienia się z dzieciakami, które tam się uczyły. Nie pojmują "kodu" jakiegokolwiek innego poza swoim. Najdziwniejszy jest podobno kompletny brak wyobraźni - a przecież właśnie skłonność do fantazjowania, zmyśleń itp. zwykle przypisuje się własnie młodszej młodzieży - cała klasa nie potrafiła sobie w żaden sposób wyobrazić (a tym bardziej opisać) stołu bez nóg. Dziwne? Może tak było zawsze? Może kiedy byliśmy młodsi, starsi od nas też zastanawiali się czy my w ogóle cokolwiek rozumiemy, potrafimy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Zafira fortepian w koziej skórze
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wszechświat
|
Wysłany: Śro 11:58, 09 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Ja to odbieram jako konflikt posiadanego lub narzuconego religią albo wychowaniem światopoglądu i uznania go za jedyny słuszny , bez woli zrozumienia się , i dyskryminowania bądź umiejszania wszystkim o innych poglądach ,
czyli nie takich jakie się samemu posiada.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|