po 30-tce

szb

[link widoczny dla zalogowanych] - ciekawy, jakby prawdziwy, dobry.
Warto zwrócić uwagę na stronie imdb, ze jest reklama Warsaw Film Festival.

mailo

Obejrzałem wczoraj "Nietykalnych". Naprawdę dobry humorystyczny film. Najlepsza była scena w operze

lulka

Wczoraj dobry film na jedynce był - "Kochankowie".

Nie sądziłam, że ten Phoenix to taki znakomity aktor.
Dwie dziewczyny i on gdzieś pomiędzy.
Stworzył fantastyczną postać, która przy dziewczynie z wyższych sfer
jest śmieszna i jakaś taka skamląca.
Choć śmieszna to złe określenie - raczej z lekka żałosna.
Przy drugiej bawi swoją prostotą i ujmuje szczerością zachowania, choć generalnie to właśnie tą dziewczynę okłamuje.
A najważniejsze jest to, że on jest dokładnie taki sam przy obu dziewczynach, a jednak gdzieś ze swojego aktorskiego jestestwa wydobywa coś czego pozornie nie widać.
Świetny film.

Aproxymat

A ja obejrzałem "Iron Sky". Rzecz jest trochę nierówna, momentami bardzo śmieszna i dość świeża, momentami trochę przeszarżowana. Na dodatek jak na komedię ma zaskakująco gorzki finał. Hmm...

letnisztorm

Pasztet

Jakoś nie mogę się zmusić, żeby pójść na ten film o chłopakach w dresach i kapturach - jakoś losy takiego, czy innego obszczymurka mało mnie interesują. Może gdyby to był po prostu film oparty na zwykłym, fikcyjnym scenariuszu...

Pogoda do bani, więc wybrałem się na filmy gdzie lubią postrzelać. No i tak - nowy Bourne nie odbiega od klasyków gatunku, czyli stos bredni, figury niemożliwe i różne śmieszne uliczne pościgi. Normalne rozrywkowe dno. Już nie bardzo pamiętam o co tam chodziło.
No i byłem też na Savages. Film zrobiony o niebo lepiej, Benicio del Toro zrobił wszystko, żebym przestał go lubić, takiego gra obleśnego gnoja i bandytę. Ale też nie daje żadnego powodu, żeby obejrzeć ten film jeszcze raz.

Ale w międzyczasie trafił do mnie w końcu film Jana Batorego 'Dancing w kwaterze Hitlera', gdzie Łapicki gra mój ulubiony typ szwarc-charakteru, czyli gościa w średnim wieku, który skutecznie uwodzi śliczną dziewczynę, która robi ostatecznie w trąbę zakochanego w niej po uszy chłopaka rówieśnika.
Banalna historyjka, ale z przyjemnością oglądałem Maję Wodecką, jednego z najpiękniejszych kociaków z lat 60-tych.

l

nie wiedzialem, ze tak mozna:
<embed src="http://www.youtube.com/v/goiiDSRl1ss" width="800" height="600"></embed>

Pasztet

W ramach zdobyczy ostatnich - Ostatni seans filmowy, Bogdanovicha.

PS. Już kiedyś wspominałem, że pani obecnie występująca pod nickiem flykiller diabelnie mi przypomina Cybill Shepherd, która w tym filmie zaliczyła swój debiut. Pod wieloma względami Hyhy

flykiller · Gość

Cybil Shephard, pewnie za sprawą filmów, z których ją kojarzę, sprawiała na mnie wrażenie strasznej jędzy.

Chyba podeślę panu występującemu obecnie pod nickiem Animal jakąś wyraźną fotkę w celu weryfikacji, bo podobieństwo wydaje mi się zdecydowanie znikome Tongue out (1)

Kilo OK

Przetrwanie.

Zapowiada się na psychologicznego thrillera, okazuje sie potworkiem, do straszenia dzieci w przedszkolach. Niespójny, niekonsekwentny. Każdy amator zimowych bezdroży, zwija się ze śmiech, oglądając tego gniota.

paj

Niewierni.
Polecam.
Szczególnie panom.
No i szczególnie polecam im finał filmu.
Paniom też polecam.
Pouczające.

Pasztet

Byłem.
Zestaw banałów i stereotypów.
Żenująco słaby.
Może oprócz etiudy z latającym pieskiem

Kilo OK

Kołysanka

Całkiem sympatyczna czarna komedia, osadzona w RP, z tych "wampiry są spoko".

lulka

Aproxymat

Bardzo podoba mi się muzyka z "Kołysanki".

Właśnie postanowiłem ją odszukać.

mailo

lulka

Ja też

I znalazłam, ale nie tę co chciałam. Tam jest taki fajny moment jak śpiewa cała rodzinka na zakończenie. I tego znaleźć nie mogę.
Chyba, że przelecę cały film i zatrzymam pod koniec.
Think

E: do Apro to było.

A do Mailo - bo my już co niektórzy tutaj nad grobem stoimy i tak brzeżkiem
żeby się nie spieprzyć z krawężnika.

Aproxymat

O, tu jest końcówka.

http://www.youtube.com/watch?v=LBHOekyVzyE

lulka

Dokładnie o to mi chodziło.
Dzięki.

flykiller · Gość

Weekend był filmowy.

Na pierwszy ogień poszedł horror "Kronika opętania" z polsko-żydowskim dybukiem w roli głównej (skrzynka na dybuka była żydowska, ale dybuk mówił po polsku, choć zdarzały mu się wpadki (czy mogę być w Ciebie?)). Całość oglądało się zupełnie przyzwoicie, aż do finałowej sceny wypędzania dybuka, podczas której dostałyśmy z Mamą ataku głupawki. Sądząc po reakcji reszty sali (cisza i powaga)(średnia poniżej trzydziestki), w pewnym wieku wypada się pożegnać z horrorami.

Potem była "Paktofonika". Komentarze Towarzysza pozwoliły na osadzenie wielu scen we właściwym kontekście (skąd miałabym wiedzieć, że tekst o jakimś "plusie i minusie" powstał w oczekiwaniu bohatera na wynik badania na obecność HIV(?)), ale wydaje mi się, że ktoś, kto hip-hopu nie słuchał, a sama nazwa zespołu ledwie majaczy mu w pamięci, może mieć problem ze złapaniem klimatu. Nie mniej, film jest dobrą, ciekawie opowiedzianą i naprawdę fajnie zagraną (przez młodych, "nieopatrzonych" aktorów + kapitalny A. Jakubik) historią, więc warto odsunąć na bok ewentualne uprzedzenia i obejrzeć ten film dla samego filmu. Oczywiście, nie dostarczy on wtedy tylu emocji, jakich pewnie może dostarczać fanom Paktofoniki.

A w domu już "Big Love" czyli big chała. Czytałam później wywiad z reżyserką tłumaczącą, że chciała pokazać prawdziwe oblicze miłości, nie lukrowane, nie romantyczne. Trudno się z nią nie zgodzić, że miłość bywa toksyczna, ale ta płaska wycinanka na granicy parodii nawet okolic autentycznego uczucia nie dotyka, nie mówiąc już o sednie.
Natomiast momenty, owszem, były, dość liczne. Z tym że też bez ognia.

e> ciekawe, ile zapłacili Szycowi w tym filmie za 30 sekundowe piłowanie paznokcia...