|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Yasha Gość
|
Wysłany: Sob 15:56, 22 Paź 2005 Temat postu: Będą jednym ciałem? |
|
|
Wspolczesnie podejscie do zwiazkow damsko-meskich zmienilo sie na bardziej liberalne, a moze zawsze takie bylo w niektorych kregach, tylko obecnie rozmaite pisma zajely sie propagowaniem takiego stylu zycia, aby czesto i bez oporow zmieniac tzw. "partnera seksualnego".
Kiedys dwie osoby roznej plci, wspolzyjace ze soba uwazane byly przez spolecznosci za meza i zone - czyli wymagalo sie odpowiedzialnosci, podejmujac takie akcje.
W biblii jest mowa o tym, ze czlowiek wpolzyjacy fizycznie z inna osoba staje sie z nia "jednym cialem" - i to nie dotyczy jedynie meza czy zona, w jaki sposob popularnie przyjelo sie rozumiec ta fraze - Pawel w ten sposob okresla mezczyzne, ktory zadaje sie z prostytutka, ba, wiecej - uwaza, ze wspolzyjac z kims fizycznie, laczymy sie z ta osoba jednym duchem.
Nie kazdy wierzy w dusze, a tym bardziej w swiat duchowy - ale czy rzeczywiscie czeste zmienianie partnera seksualnego jest pozbawione znaczenia?
Pomijam oczywistosci typu choroby weneryczne, ciaza, AIDS, czyli fizyczne konsekwecje.
Ograniczmy sie na razie na sprawach psychiki, swiadomosci, podswiadomosci, ducha, itd...
Zdaje sobie sprawe, ze temat moze wywolac oburzenie i kontrowersje, ale moze ciekawa dyskusje, rowniez |
|
Powrót do góry |
|
|
marconi1000 antyrankingowiec nr 1
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 368 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 17:43, 22 Paź 2005 Temat postu: Re: Będą jednym ciałem? |
|
|
Yasha napisał: |
W biblii jest mowa o tym, ze czlowiek wpolzyjacy fizycznie z inna osoba staje sie z nia "jednym cialem" - i to nie dotyczy jedynie meza czy zona, w jaki sposob popularnie przyjelo sie rozumiec ta fraze - Pawel w ten sposob okresla mezczyzne, ktory zadaje sie z prostytutka, ba, wiecej - uwaza, ze wspolzyjac z kims fizycznie, laczymy sie z ta osoba jednym duchem. |
Po przeczytaniu powyższego z zainteresowaniem przejrzałem kilka biblijnych listów św. Pawła, ale pomimo to, że tekst biblii jest tekstem trudnym i w wielu fragmentach jakby wieloznacznym, jednak uważny czytelnik musi odnieść wrażenie, że w tych listach poglądy autora dotyczące pożycia seksualnego są krańcowo różne od tych, jakie usiłuje nam sprzedać Yasha...
Wprost przeciwnie - św.Paweł np. pisze, że żyjący z poganką - uświęca ją... (nie mam zamiaru cytować podobnych poglądów zawartych w innych listach i całkowicie sprzecznych z sugestiami Y...)
Dlatego też odnoszę wrażenie, że taka interpretacja Yashy poglądów św. Pawła zawartych w biblii jest albo prowokacją,- albo świadomym nadużyciem, albo też oparciem się o czyjeś "pośrednie" teksty, bo sądzę, że z tego, co zawiera Nowy Testament - takich wniosków wysnuć ani nie można, ani nawet nie wypada.
Dla pełnej jasności, czemu zabrałem głos: nie jestem wierzący i sprawa nie obraża moich poglądów osobistych.
marc
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Sob 18:00, 22 Paź 2005 Temat postu: Re: Będą jednym ciałem? |
|
|
marconi1000 napisał: | Yasha napisał: |
W biblii jest mowa o tym, ze czlowiek wpolzyjacy fizycznie z inna osoba staje sie z nia "jednym cialem" - i to nie dotyczy jedynie meza czy zona, w jaki sposob popularnie przyjelo sie rozumiec ta fraze - Pawel w ten sposob okresla mezczyzne, ktory zadaje sie z prostytutka, ba, wiecej - uwaza, ze wspolzyjac z kims fizycznie, laczymy sie z ta osoba jednym duchem. |
Po przeczytaniu powyższego z zainteresowaniem przejrzałem kilka biblijnych listów św. Pawła, ale pomimo to, że tekst biblii jest tekstem trudnym i w wielu fragmentach jakby wieloznacznym, jednak uważny czytelnik musi odnieść wrażenie, że w tych listach poglądy autora dotyczące pożycia seksualnego są krańcowo różne od tych, jakie usiłuje nam sprzedać Yasha...
Wprost przeciwnie - św.Paweł np. pisze, że żyjący z poganką - uświęca ją... (nie mam zamiaru cytować podobnych poglądów zawartych w innych listach i całkowicie sprzecznych z sugestiami Y...) |
Jednak niedokladnie przeczytales to, co napisalam. No, chyba ze nie widzisz roznicy miedzy slowem "prostytutka" i "poganka".
Z poganka jak najbardziej mozna zyc w zwiazku malzenskim, i o ile zona poganka nie bedzie sie oddawac tzw. rozpuscie.
Z prostytutka czy tez kobieta prowadzaca rozwiazly tryb zycia niektorzy probuja rowniez zyc w zwiazku malzenskim, ale prosze, wskaz mi, gdzie Pawel do tego zacheca, jesli zarzucasz mi bledne odczytanie jego intencji
Moze czegos nie wiem?
Cytat: | Dlatego też odnoszę wrażenie, że taka interpretacja Yashy poglądów św. Pawła zawartych w biblii jest albo prowokacją,- albo świadomym nadużyciem, albo też oparciem się o czyjeś "pośrednie" teksty, bo sądzę, że z tego, co zawiera Nowy Testament - takich wniosków wysnuć ani nie można, ani nawet nie wypada.
Dla pełnej jasności, czemu zabrałem głos: nie jestem wierzący i sprawa nie obraża moich poglądów osobistych.
marc |
Postawie sprawe jeszcze raz, jasniej - aby nie byla watpliwosci, jesli juz doszlo do nieporozumienia na samym poczatku debaty:
postuluje, ze z punktu widzenia etyki i moralnosci biblijnej (chrzescijanskiej czy zydowskiej) nie jest wlasciwe wspolzycie seksualne z wieloma przygodnymi partnerami, poza instutucja malzenska.
W uzupelnieniu podaje tekst Pawla, do ktorego sie odnosilam:
Czy nie wiecie, ze ciala wasze sa czlonkami Chrystusowymi? Czy mam tedy wziac czlonki Chrystusowe i uczynic je czlonkami rozpustnicy? NIgdy! Albo, czy nie wiecie, ze kto sie laczy z rozpustnica, jest z nia jednym cialem? Bowiem, mowi Pismo, ci dwoje beda jednym cialem. Kto zas laczy sie z Panem, jest z nim jednym duchem. Unikajcie rozpusty. Kazdy grzech jakiego czlowiek sie dopuszcza, jest poza cialem; ale kto sie rozpusty dopuszcza, ten grzeszy przeciw wlasnemu cialu.
! list do Koryntian, 6, 15-18
Ale to tak na marginesie, ten cytat.
Wlasciwie chodzi mi o wywolanie dyskusji, co zlego jest ze wspolzyciu z osoba prowadzaca sie niemoralnie, z prostytutka. Dlaczego np Pawlowi sie to nie podobalo?
Czy to jedynie wymysly starego, religijnego marudy, czy jednak ma to jakies znaczenie i konsekwencje w zyciu?
Ostatnio zmieniony przez Yasha dnia Sob 19:09, 22 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
marconi1000 antyrankingowiec nr 1
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 368 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 19:08, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Na ten topik zajrzałem jedynie z ciekawości, nie mając zamiaru na nim głosu zabierać, ponieważ nie sądzę, aby filozoficzne rozważania na temat wszetecznego jednoczenia cielesnego miały na tyle sens, abym im czas poświęcał... I gdybyś od razu sformułowała to co zawarłaś w odpowiedzi, to cichutko, bez słowa bym ten topik opuścił...
pozdrawiam
marc
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Sob 19:12, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Temat od razu byl konkretnie ustawiony, bez owijania w bawelne.
Jakos nie rozumiem twojego rozczarowania, ale nie musze, prawda? |
|
Powrót do góry |
|
|
Zafira fortepian w koziej skórze
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wszechświat
|
Wysłany: Sob 20:02, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Biblia jest trudnym tekstem , bo dawnym językiem napisana , ale po kolejnym razie czytania
można coś zrozumieć , bez narzucania sobie innych interpretacji,
i można je przyjąć , lub nie.
W Starym Testamencie opisane są przykłady gdy jeden mężczyzna -ma
wiecej niż jedną żonę i mało tego - jest to aprobowane przez Boga.
Jest opisany przykład , gdy jedna z żon , już będąc strą ,
zazdrości młodszej macierzyństwa ,którego nigdy nie zaznała.Płacze.
Prosi modlitwą Boga o dziecko - Bóg ją wysłuchał , nie potępił jej ,że
dzieli się meżem z inną , a jej męża też nie karze , że ma wiecej niż jedna żonę. Na starość obdarza ją Bóg dzieckiem.
Czyli sam Bóg - nie potępił wielożenstwa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Zafira fortepian w koziej skórze
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wszechświat
|
Wysłany: Sob 20:18, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Niestety człowiek nie jest łabędziem .
Tylko łabędzie - gdy połączą się w parę , to tylko raz i na całe swoje życie.
Jeżeli coś się przytrafi jednemu z pary i zginie - to drugi łabędź też to przepłaca życiem , przestaje jeść i ginie. Podobno Kruki też są tak wierne.
Ludzie nie zostali obdarzeni takim darem , wierność jest rzadkim zjawiskiem raczej.
Z wielu przeczytanych biografii wynika ,że większość o których czytałam, spotykali wiecej niż jedną osobę ,
którą kochali.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Sob 20:43, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Zafira napisał: | Niestety człowiek nie jest łabędziem .
Tylko łabędzie - gdy połączą się w parę , to tylko raz i na całe swoje życie.
Jeżeli coś się przytrafi jednemu z pary i zginie - to drugi łabędź też to przepłaca życiem , przestaje jeść i ginie. Podobno Kruki też są tak wierne.
Ludzie nie zostali obdarzeni takim darem , wierność jest rzadkim zjawiskiem raczej. |
Wiernosc jest darem?
Sugerujesz, ze zwierzeta potrafia byc wierne, a czlowiek z trudem?
Ciekawe masz poglady
Cytat: | Z wielu przeczytanych biografii wynika ,że większość o których czytałam, spotykali wiecej niż jedną osobę ,
którą kochali. |
No, ale co to ma wspolnego z rozwiazaloscia seksualna? |
|
Powrót do góry |
|
|
Zafira fortepian w koziej skórze
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wszechświat
|
Wysłany: Sob 21:00, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Tak - ja uważam , że wierność jest darem tak jak i miłość.
Jak się spotka miłość do tej jednej , jedynej osoby - to wierność jest naturalna
i wynika sama z siebie i z tej miłości .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Sob 21:19, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
A jesli sie nie spotka tej jednej osoby (a to jest nadzwyczaj czesty przypadek), i nie kocha sie osoby, z ktora sie zyje (bo milosc czesto wygasa z czasem), to znaczy ze mozna byc niewiernym? |
|
Powrót do góry |
|
|
marconi1000 antyrankingowiec nr 1
Dołączył: 29 Sie 2005 Posty: 368 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 21:38, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Wierność wynika nie tylko z samej miłości, ale również jest wyrazem szacunku dla partnerki/ra i... dla samego/ej siebie. Niestety - wielu ludzi tego nie rozumie, a co gorsza - nie potrafi zrozumieć przed...
marc
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
obserwator wróg prefektury
Dołączył: 19 Paź 2005 Posty: 470 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdynia 5
|
Wysłany: Sob 21:46, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Zafira napisał: | Niestety człowiek nie jest łabędziem .
Tylko łabędzie - gdy połączą się w parę , to tylko raz i na całe swoje życie.
Jeżeli coś się przytrafi jednemu z pary i zginie - to drugi łabędź też to przepłaca życiem , przestaje jeść i ginie. Podobno Kruki też są tak wierne.
Ludzie nie zostali obdarzeni takim darem , wierność jest rzadkim zjawiskiem raczej.
Z wielu przeczytanych biografii wynika ,że większość o których czytałam, spotykali wiecej niż jedną osobę ,
którą kochali. |
jeszcze bociany mają dar wierności
a ja też coś tam kiedyś przeczytałem i zdanie Michaela Quoista: "Kto kocha tylko ciało ten szybko je pozna i zapragnie innego" jest jak do tej pory najlepszą opinią nt. ludzi, którzy spotykali więcej niż jedną osobę, którą kochali.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Zafira fortepian w koziej skórze
Dołączył: 22 Paź 2005 Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wszechświat
|
Wysłany: Nie 9:27, 23 Paź 2005 Temat postu: Re: Będą jednym ciałem? |
|
|
Yasha napisał: | Wspolczesnie podejscie do zwiazkow damsko-meskich zmienilo sie na bardziej liberalne, a moze zawsze takie bylo w niektorych kregach, tylko obecnie rozmaite pisma zajely sie propagowaniem takiego stylu zycia, aby czesto i bez oporow zmieniac tzw. "partnera seksualnego".
Kiedys dwie osoby roznej plci, wspolzyjace ze soba uwazane byly przez spolecznosci za meza i zone - czyli wymagalo sie odpowiedzialnosci, podejmujac takie akcje.
W biblii jest mowa o tym, ze czlowiek wpolzyjacy fizycznie z inna osoba staje sie z nia "jednym cialem" - i to nie dotyczy jedynie meza czy zona, w jaki sposob popularnie przyjelo sie rozumiec ta fraze - Pawel w ten sposob okresla mezczyzne, ktory zadaje sie z prostytutka, ba, wiecej - uwaza, ze wspolzyjac z kims fizycznie, laczymy sie z ta osoba jednym duchem.
Nie kazdy wierzy w dusze, a tym bardziej w swiat duchowy - ale czy rzeczywiscie czeste zmienianie partnera seksualnego jest pozbawione znaczenia?
Pomijam oczywistosci typu choroby weneryczne, ciaza, AIDS, czyli fizyczne konsekwecje.
Ograniczmy sie na razie na sprawach psychiki, swiadomosci, podswiadomosci, ducha, itd...
Zdaje sobie sprawe, ze temat moze wywolac oburzenie i kontrowersje, ale moze ciekawa dyskusje, rowniez |
Może po prostu , nie każdy ma DUSZĘ .
Ktoś , kto posiada w sobie duszę - to ją czuje , wie że ją ma ,odczuwa jej wpływ i działanie. Widzi świat inaczej , rozumuje inaczej , czuje inaczej, doznaje innych uczuć i odbiera uczucia innych.
Ktoś kto ma duszę - to jest to dla niego faktem ,
a ktoś , kto jej nie ma , nie może uwierzyć i wierzyć w jej istnienie ,
bo to nie wykonalne. Są też ludzie bez sumienia - ale sumienie jest
rodzajem zwierciadła dla duszy.
Tak sobie myślę ja - a wam można myśleć inaczej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
bo ja anty-Titanick
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 1672 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 121 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Śnieżycowego Jaru ;-)
|
Wysłany: Pon 8:38, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
wielożeństwo to nie to samo co rozwiązłość seksualna i związki pozamałżeńskie. Wielożeństwo jest oparte na prawdzie.
Dla mnie wartością nie jest wierność, ale prawda i uczciwość. Oczywiście niewierność zagraża prawdzie i uczciwości, bo najczęściej oparta jest na kłamstwie. Cudzołóstwo (strasznie anachroniczne słowo ) jest w tym wypadku również krzywoprzysięstwem, kłamstwem i zwyczajna zdradą. To w przypadku ludzi żyjących w związkach.
A gdy ktos jest samotny i utrzymuje przypadkowe kontakty seksualne? myślę, że tu wchodzi w grę ta jeszcze gorsza niewierność - niewierność wobec samego siebie. Trudniejsza jest, bo w rezultacie sami sobie musimy ją wybaczyć, by nie być zmuszonym do odejścia od samego siebie. Rozwód lub rozstanie z partnerem jest niczym wobec tego. Nienawiśc lub złośc wobec kogoś jest niczym wobec tych uczuć skierowanych na samego siebie. To wtedy właśnie zabijamy w sobie duszę lub ducha czyli ten pierwiastek dobra, prawdy, miłości i piękna, czy też inaczej boskości, który w nas jest.
Warto też sobie uświadomić ile tracimy wchodząc w przelotne zwiazki, a nie tylko ile zyskujemy. Tracimy przede wszystkim szansę na przeżycie prawdziwej miłości
Łącząc się z kimś w akcie seksualnym opartym na prawdzie wzbogacamy się nawzajem, pielęgnujemy ten "boski" pierwiastek który jest w nas.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Pon 15:10, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Witaj
Podoba mi sie twoja wypowiedz, ale mam kilka zastrzezen.
bo ja napisał: | wielożeństwo to nie to samo co rozwiązłość seksualna i związki pozamałżeńskie. Wielożeństwo jest oparte na prawdzie.
Dla mnie wartością nie jest wierność, ale prawda i uczciwość. Oczywiście niewierność zagraża prawdzie i uczciwości, bo najczęściej oparta jest na kłamstwie. Cudzołóstwo (strasznie anachroniczne słowo ) jest w tym wypadku również krzywoprzysięstwem, kłamstwem i zwyczajna zdradą. To w przypadku ludzi żyjących w związkach. |
Jesli twierdzisz, ze nie wiernosc jest wartoscia, a jednoczesnie zauwazasz scisla zaleznosc miedzy wiernoscia a prawda i uczciwoscia, to w jaki sposob udaje sie sie ominac bezwzgledny warunek wiernosci w udanym zwiazku?
Cytat: | A gdy ktos jest samotny i utrzymuje przypadkowe kontakty seksualne? myślę, że tu wchodzi w grę ta jeszcze gorsza niewierność - niewierność wobec samego siebie. |
Tego rodzaju "niewiernosci" nie rozumiem.
No, chyba ze lamie sie przyjete przez siebie zasady. Czy to miales na mysli?
W gruncie rzeczy za kazdym razym, gdy lamiemy swoje zasady dochodzi do niewiernosci. Ale czy mozna stopniwac niewiernosc?
Czy mozna powiedziec w jednym przypadku, ze mamy do czynienia z wieksza niewiernoscia w stosunku do innego, ktory wydaje nam sie mniej drastyczny?
Jesli moge zacytowac tutaj maksyme podana przez Jezusa: wiernosc w malym i wiernosc w wiekszym - to takie postawienie sprawy bardziej do mnie przemawia.
Badz wierny w malym, a okazesz sie godny powazniejszego zadania.
W ten sposob - ktos, kto nie potrafi byc lojany wobec swojego przyjaciela, nie bedzie lojalny wobec partnera zyciowego, choc na poczatku zwiazku, gdy sa silne emocje, moze mu sie wydawac inaczej.
Uczymy sie wiernosci na malych sprawach i na bazie roznych relacji, aby w koncu dojrzec do powazniejszych zwiazkow, na cale zycie. Z jakiegos powodu niektorzy nie przechodza tego egzaminu i nie dostaja promocji do wyzszej klasy. Ich zwiazki zawsze kuleja, a koncu sie rozpadaja.
Cytat: | Trudniejsza jest, bo w rezultacie sami sobie musimy ją wybaczyć, by nie być zmuszonym do odejścia od samego siebie. Rozwód lub rozstanie z partnerem jest niczym wobec tego. Nienawiśc lub złośc wobec kogoś jest niczym wobec tych uczuć skierowanych na samego siebie. To wtedy właśnie zabijamy w sobie duszę lub ducha czyli ten pierwiastek dobra, prawdy, miłości i piękna, czy też inaczej boskości, który w nas jest. |
Napisales cos, z czym ja sie zupelnie zgadzam - w zasadzie taki byl cel tego watku, aby wskazac na to, ze kazde dzialanie pozostawia konsekwencje. Kazdy zly czyn zmienia cos w nas, cos zabija, nieraz bezpowrotnie. Dusze, ducha - jakis "obszar", ktory albo staje sie niefunkcjonalny, albo chromy i karlowaty.
Cytat: | Warto też sobie uświadomić ile tracimy wchodząc w przelotne zwiazki, a nie tylko ile zyskujemy. Tracimy przede wszystkim szansę na przeżycie prawdziwej miłości |
Podzielam twoje zdanie. Czlowiek "po przejciach" zatraca wrazliwosc i zdolnosc glebokiego przezywania relacji, w tym milosci.
Medry, ktorzy obserwuja zycie, ktorzy sa krynica wielopokoleniowej madrosci przestrzegaja przez swoboda seksualna. Mlodzi, niedoswiadczeni ludzie i tak zrobia swoje, bo nie uwierza na slowo. A potem jest za pozno. Albo leczenie jest dlugie i przykre.
Cytat: | Łącząc się z kimś w akcie seksualnym opartym na prawdzie wzbogacamy się nawzajem, pielęgnujemy ten "boski" pierwiastek który jest w nas. |
Tak, mysle podobnie. Dla mnie akt seksualny jest przezyciem mistycznym, ale takim moze byc tylko jesli spelni sie odpowiednie warunki. Inaczej nie rozni sie od kopulacji - i z reszta tak jest nazywany przez ludzi, ktorzy traktuja go jak kopulacje - uprawianie seksu. Ktos, kto w ten sposob okresla swoja relacje manifestuje swoja fizykalna mentalnosc. |
|
Powrót do góry |
|
|
bijou najmniejsza zębatka na świecie
Dołączył: 24 Wrz 2005 Posty: 230 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 15:55, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
nie wierze w wierność...jedną jedyną miłość życia
ale pewnie wyjątki się zdarzają.......tylko ze ja takich nie znam...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
latexfist użytkownik nieaktywny
Dołączył: 21 Paź 2005 Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 16:04, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Yasha napisał: | Czlowiek "po przejciach" zatraca wrazliwosc i zdolnosc glebokiego przezywania relacji, w tym milosci.
Medry, ktorzy obserwuja zycie, ktorzy sa krynica wielopokoleniowej madrosci przestrzegaja przez swoboda seksualna. Mlodzi, niedoswiadczeni ludzie i tak zrobia swoje, bo nie uwierza na slowo. A potem jest za pozno. Albo leczenie jest dlugie i przykre. |
Wybacz, ale "po przejściach" to można napisać o kimś, kto był na wojnie i zlasowało mu to psychikę, albo o kobiecie, nad którą psychopatyczny mąż znęcał się ponad 40 lat, albo dziecko molestwane seksualnie przez wujka. To są przejścia. Jak ktoś miał wiele partnerek, to nie są żadne przejścia. To jest może głupota, niektórzy może nazwą to wielkim szczęściem, w każdym razie to za mocne określenie, moim zdaniem.
Yasha napisał: | bo ja napisał: | Łącząc się z kimś w akcie seksualnym opartym na prawdzie wzbogacamy się nawzajem, pielęgnujemy ten "boski" pierwiastek który jest w nas. |
Tak, mysle podobnie. Dla mnie akt seksualny jest przezyciem mistycznym, ale takim moze byc tylko jesli spelni sie odpowiednie warunki. Inaczej nie rozni sie od kopulacji - i z reszta tak jest nazywany przez ludzi, ktorzy traktuja go jak kopulacje - uprawianie seksu. Ktos, kto w ten sposob okresla swoja relacje manifestuje swoja fizykalna mentalnosc. |
Chodzi Wam o miłość? Bo strasznie coś gmatwacie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Pon 16:50, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
latexfist napisał: | Yasha napisał: | Czlowiek "po przejciach" zatraca wrazliwosc i zdolnosc glebokiego przezywania relacji, w tym milosci.
Medry, ktorzy obserwuja zycie, ktorzy sa krynica wielopokoleniowej madrosci przestrzegaja przez swoboda seksualna. Mlodzi, niedoswiadczeni ludzie i tak zrobia swoje, bo nie uwierza na slowo. A potem jest za pozno. Albo leczenie jest dlugie i przykre. |
Wybacz, ale "po przejściach" to można napisać o kimś, kto był na wojnie i zlasowało mu to psychikę, albo o kobiecie, nad którą psychopatyczny mąż znęcał się ponad 40 lat, albo dziecko molestwane seksualnie przez wujka. To są przejścia. Jak ktoś miał wiele partnerek, to nie są żadne przejścia. To jest może głupota, niektórzy może nazwą to wielkim szczęściem, w każdym razie to za mocne określenie, moim zdaniem. |
To juz jest sprawa indywidualnej wrazliwosci.
Jedni maja tak niski prog, ze ledwie odnotowuja np ze znalezli sie w czyims lozku, albo z kims przypadkowym w intymnej relacji, traktujac to podobnie jak wyjscie na piwo czy do kina. Obecnie jest trend, aby relatywizowac sfere seksualna czlowieka, wlasnie tak jak ty to starasz sie traktowac - czyli: nic wielkiego sie nie dzieje, jesli ktos prowadzi swobodny tryb zycia. Popularne jest mowic o swoich intymnych przecyciach otwarcie, a nawet publicznie to pokazywac. Nie jest naganne, gdy zonaty mezczyzna przynaje sie do licznych romansow pozamalzenskich. Ba - jest to traktowane jako pewnego rodzaju zasluga.
Uwazam, ze ludzie dziela sie na dwie glowne kategorie - tych, ktorzy traktuja sprawy relacji damsko-meskich luzno, i tych, ktorzy sobie to cenia. I te dwie grupy raczej nie znajda wspolnego jezyka.
Wrazajac to watku wiernosci - zwykle ta pierwsza grupa rownie luzno traktuje ta sfere, albo wcale nie wierzy, ze cos takiego istnieje w przyrodzie, jak wiernosc.
Cytat: | Yasha napisał: | bo ja napisał: | Łącząc się z kimś w akcie seksualnym opartym na prawdzie wzbogacamy się nawzajem, pielęgnujemy ten "boski" pierwiastek który jest w nas. |
Tak, mysle podobnie. Dla mnie akt seksualny jest przezyciem mistycznym, ale takim moze byc tylko jesli spelni sie odpowiednie warunki. Inaczej nie rozni sie od kopulacji - i z reszta tak jest nazywany przez ludzi, ktorzy traktuja go jak kopulacje - uprawianie seksu. Ktos, kto w ten sposob okresla swoja relacje manifestuje swoja fizykalna mentalnosc. |
Chodzi Wam o miłość? Bo strasznie coś gmatwacie. |
Chodzi o milosc realizowana w zwiazku. Czyli jak traktowac seks: czy jako sfere niezalezna od milosci i wiernosci.
a wlasciwym tematem jest - czy przypadkowe relacje seksualne ( z wieloma partnerami, bez zobwiazan typu malzenstwo) zostawiaja slad w duszy, czy ja niszcza, czy to jest bez wplywu na czlowieka. |
|
Powrót do góry |
|
|
latexfist użytkownik nieaktywny
Dołączył: 21 Paź 2005 Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 18:25, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Yasha napisał: | latexfist napisał: | Yasha napisał: | Czlowiek "po przejciach" zatraca wrazliwosc i zdolnosc glebokiego przezywania relacji, w tym milosci.
Medry, ktorzy obserwuja zycie, ktorzy sa krynica wielopokoleniowej madrosci przestrzegaja przez swoboda seksualna. Mlodzi, niedoswiadczeni ludzie i tak zrobia swoje, bo nie uwierza na slowo. A potem jest za pozno. Albo leczenie jest dlugie i przykre. |
Wybacz, ale "po przejściach" to można napisać o kimś, kto był na wojnie i zlasowało mu to psychikę, albo o kobiecie, nad którą psychopatyczny mąż znęcał się ponad 40 lat, albo dziecko molestwane seksualnie przez wujka. To są przejścia. Jak ktoś miał wiele partnerek, to nie są żadne przejścia. To jest może głupota, niektórzy może nazwą to wielkim szczęściem, w każdym razie to za mocne określenie, moim zdaniem. |
To juz jest sprawa indywidualnej wrazliwosci.
Jedni maja tak niski prog, ze ledwie odnotowuja np ze znalezli sie w czyims lozku, albo z kims przypadkowym w intymnej relacji, traktujac to podobnie jak wyjscie na piwo czy do kina. Obecnie jest trend, aby relatywizowac sfere seksualna czlowieka, wlasnie tak jak ty to starasz sie traktowac - czyli: nic wielkiego sie nie dzieje, jesli ktos prowadzi swobodny tryb zycia. Popularne jest mowic o swoich intymnych przecyciach otwarcie, a nawet publicznie to pokazywac. Nie jest naganne, gdy zonaty mezczyzna przynaje sie do licznych romansow pozamalzenskich. Ba - jest to traktowane jako pewnego rodzaju zasluga.
Uwazam, ze ludzie dziela sie na dwie glowne kategorie - tych, ktorzy traktuja sprawy relacji damsko-meskich luzno, i tych, ktorzy sobie to cenia. I te dwie grupy raczej nie znajda wspolnego jezyka.
Wrazajac to watku wiernosci - zwykle ta pierwsza grupa rownie luzno traktuje ta sfere, albo wcale nie wierzy, ze cos takiego istnieje w przyrodzie, jak wiernosc. |
Wcale nie pisałem, że nic wielkiego się nie dzieje. Moja mowa nie jest tak-tak, nie-nie i jest coś po środku. Owszem, nie można tego nazwać "przejściami", ale nie jest to też "luźne nic". Kwestię naganności zostawiam prywatnej ocenie (i tak - tutaj jestem relatywistą, bo nie ma rzeczy dobrych i złych, tylko z różnymi konsekwencjami; prywatna sprawa ludzi, co sobie wybiorą). "Przejścia" działają bardziej na świadomość. Jeżeli już uznać, że kolejni partnerzy seksualni coś niszczą, to dzieje się to powoli i niepozornie, podświadomie. Osoba pozostająca w takich relacjach może dopiero na samym końcu zdać sobie sprawę (albo i wcale), że jej życie potoczyło się nie tak, jak trzeba.
Wcale tego nie pochwalam, takiego stylu życia, chociaż też nie potępiam - kimże jestem, żeby oceniać? Prywatnie jestem jak łabędź (i zawsze byłem), ale nie zamierzam się wywyższać z tego powodu nad innymi. Dziękuję, postoję. Nie muszę się dowartościowywać w ten sposób.
Yasha napisał: | latexfist napisał: | Yasha napisał: | bo ja napisał: | Łącząc się z kimś w akcie seksualnym opartym na prawdzie wzbogacamy się nawzajem, pielęgnujemy ten "boski" pierwiastek który jest w nas. |
Tak, mysle podobnie. Dla mnie akt seksualny jest przezyciem mistycznym, ale takim moze byc tylko jesli spelni sie odpowiednie warunki. Inaczej nie rozni sie od kopulacji - i z reszta tak jest nazywany przez ludzi, ktorzy traktuja go jak kopulacje - uprawianie seksu. Ktos, kto w ten sposob okresla swoja relacje manifestuje swoja fizykalna mentalnosc. |
Chodzi Wam o miłość? Bo strasznie coś gmatwacie. |
Chodzi o milosc realizowana w zwiazku. Czyli jak traktowac seks: czy jako sfere niezalezna od milosci i wiernosci.
a wlasciwym tematem jest - czy przypadkowe relacje seksualne ( z wieloma partnerami, bez zobwiazan typu malzenstwo) zostawiaja slad w duszy, czy ja niszcza, czy to jest bez wplywu na czlowieka. |
Jak przeczytałem ostatnio - uprawianie seksu bez miłości to masturbacja przy użyciu kobiecego ciała. Seks nie jest sferą niezależną, innymi słowy.
Czy przypadkowe... itd. zmieniają. No pewnie. Wszystko zmienia. Nieprzypadkowe, brak relacji - nic nie pozostaje bez wpływu. A patrząc na różnych zaliczaczy-ruchaczy na stare lata, to nie jest to najlepszy wpływ, w sensie - nie obfituje w konsekwencje pozazdroszczenia godne (z wyjątkami, ale nie ma się co na nie obracać). Ale równie dobrze moglibyśmy mówić o używkach czy np. hazardzie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Yasha Gość
|
Wysłany: Pon 18:43, 24 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
latexfist napisał: | Jeżeli już uznać, że kolejni partnerzy seksualni coś niszczą, to dzieje się to powoli i niepozornie, podświadomie. Osoba pozostająca w takich relacjach może dopiero na samym końcu zdać sobie sprawę (albo i wcale), że jej życie potoczyło się nie tak, jak trzeba.
Wcale tego nie pochwalam, takiego stylu życia, chociaż też nie potępiam - kimże jestem, żeby oceniać? |
Od oceniania jest ktos inny.
My jestesmy od obserwacji i wyciagania wlasciwych wnioskow. Do tego mamy rozum dany. wiele mozna sie nauczyc tylko na podstawie obserwacji innych, niekoniecznie trzeba samemu cos robic, aby potrafic wskazac konsekwencje takiego czy innego dzialania.
A wracajac do tematu - moze byc roznie, bo nie ma jednej recepty na czlowieka. Nawet medycyna poza statystykami nie jest w stanie przewidziec w jaki sposob okreslony lek zadziala na pacjenta. Kazdy z nas jest inny, wychowany w roznych srodowiskach, szczesliwych badz mniej szczesciwych rodzinach, dlatego nie ma tutaj jednej slusznej obserwacji. W jednym przypadku reakcja bedzie natychmiastowa, bo ten "maly czlowieczk wewnatrz" - jak mowil Barton Keyes, bohater filmu Double Indemnity- gniecie zoladek i nie daje spokoju, przyprawiajac o niestrawnosc. A inny - tak jak piszesz - dopiero po dlugim czasie zorientuje sie, ze jego niepowodzenia w zwiazkach, brak milosci i zaufania ze strony partnera, a w koncu samotnosc, to owoc jego wczesniejszych dzialan, ktore fatalnie odbily sie pietnem na jego charakterze. Inny wcale nie bedzie mial takich przemyslen, bo ma relatywne podejsie do dobra i zla.
Jakkolwiek nie myslec - kazde dzialanie pozostawia slad w nas. Nie jestesmy juz potem tymi samymi ludzmi. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|