|
po 30-tce niezwykła strona niezwykłych użytkowników
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
animavilis Gość
|
Wysłany: Pon 21:37, 12 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
rosegreta napisał: | Szkoda, że nikt mnie nie uprzedził. |
Mnie nie uprzedzono, że gaz, który wpompowywuje się w jamę brzuszną przy laparoskopii w celu oddzielenia narządów, może się wolno wchłaniać i przemieszczać w okolice klatki piersiowej, więc ze 3 tygodnie po zabiegu czułam się jak przejechana przez pociąg, z rozlanymi bólami ramion i żeber. Poniekąd rozumiem, że lekarzy jest mało i czasu mają mało, pacjentów dużo i ból w klatce piersiowej to nie jest jakaś szczególnie istotna komplikacja po zabiegu, ale wypadałoby jednak coś miauknąć. A oni przeprowadzili ze mną wcześniej jakąś ankietę pytając, czy mam więcej pytań. Gdybym wiedziała, o co pytać, to bym zapytała! (na pytanie o skutki uboczne i powikłania, nawet się o tym zagazowaniu nie zająknęli). No, ale bolączki służby zdrowia to już jest chyba temat-rzeka na inny topik, np. Marudzenia od niechcenia... |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:13, 13 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Kurcze, o rozpierającym powietrzu słyszałam. Mam kamyki w woreczku... Jednak obecnie przeraża myśl nawet o tym... Odczuwam obecnie ból, lęk, samopoczucie fatalne.
Lekarze jakoś mało o tym wspominają, skupiają się na technicznych sprawach. Podobno to z czasem przechodzi. Zastanawiam się czy schudnę czy przytyję... od 20 lat mam taką samą wagę +-2 kg.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Wto 22:52, 13 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
A to był guz na tarczycy? Podobno bardzo rzadko bywają złośliwe. |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:06, 14 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Też mnie tak uspokojają, że rak tarczycy rzadko bywa nieuleczalny całkowicie. Przeważnie jest to brodawczak (jakoś tak). Czekam na wynik. W każdym razie usuwają przy takich zmianach całą tarczycę stąd dyskomfort samopoczucia. Kwestia ustalenia odpowiedniej dla organizmu dawki hormonu. Wolałabym aby wynik był dobry, na samą myśl o naświetlaniach, radioaktywnym jodzie czy innym leczeniu ...
Na razie nie panikuję. Jeszcze dwa lata temu nie wiedziałam, że mam tarczyce... Wystarczyła wizyta u rehabilitanta z zespołem cieśni. To on zasugerował mi badanie usg tarczycy. Ja to nawet nie wyczyłabym piłki pod skórą. Owszem wcześniej narzekałam lekarce na gule w gardle, nie możność przełykania itp. Ona w mówiła mi nerwice. I zaczęłam chodzić do psychiatry, która raczej sugerwała mi dalsze szukanie przyczyn. Owszem z jej wywiadów wychodziła u mnie pewna wrażliwość na otaczający świat... ale takich delikatnych osób wszak jest mnóstwo zapewne... To może przyczyniać się do stanów depresyjnych ale z którymi można sobie poradzić. Czytając wszak nawet fora to sporo osób miało epizody spadku nastroju. Wystarczy czasem jakieś silne przeżycie, długotrwały stres. Bywa, że trzeba skorzystać ze specyfików farmakologicznych. Czasem wystarczy brać je półroku czasem rok, rzadko do końca życia. Chodzi o zmianę myślenia ... choćby tej przysłowiowej szklanki do połowy pustej lub pełnej. Nie jest to takie proste, ale można spróbować terapii. Korzystam tylko z terapety po to aby mnie podbudował, że wszystko robie prawidłowo. Mnie to zawsze zaskakuje skąd zupełnie obcy człowiek zna moje oczekiwania... Dlatego on pewnie jest po drugiej stronie biurka. To zupełnie nie wygląda jak w filmach. Nie opowiadam o swoich przeżyciach, dzieciństwie... Mówię o tym co chcę osiągnąć, jak się czuć, czego nie lubię odczuwać. Sama szukam rozwiązań. Terapeuta tylko podpowiada co można wypróbować aby mi było łatwiej. Myślenie przeciwstawne , jest mi gorąco pomyśleć o biegunie północnym, przywołać obraz góry lodowej... itp... Najprostsze rozwiązania. To też o dziwo tak od razu nie działa... Musimy przejąć kontrolę nad myślami. Chciałabym posiadać taką umiejętność. Może bym wtedy nie mówiła tego czego nie chcę czasem powiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:33, 14 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Rany, mój szalony małżonek przyniósł dziś świniaka (świnkę morską, rozetkę). Mam już w mieszkaniu mini zoo.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Czw 19:53, 15 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Słodkie
Nie poczułaś się od razu lepiej?
A co jeszcze macie? Kota, tak? i rybki? |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:52, 15 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Mamy 2 koty, jasnego Ami i ciemnego Neko, gekona orzęsionego Niuniusia, rybkę bojownika Stefana, a obecnie świniaka Wilusia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Pią 21:04, 16 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Aaaa, Niuniuś! jak mogłam zapomnieć. Absolutnie uroczy, prześliczny, rzęstaty Niuniuś
Nadal cieszy się dobrą kondycją? (pisałaś, że to b. delikatne stworzenie, trzeba pilnować, żeby nie skakał i z niczego nie spadał)?
I jak w ogóle Niuniuś, a obecnie Wiluś, współegzystują z kotami?
("bojownik Stefan", hmm, kogoś mi to przypomina ) |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:33, 18 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Niuniuś ma się dobrze. To faktycznie urocze stworzenie, które śmiesznie skacze, więc trzeba uważać by nie zrobił sobie krzywdy.
Koty no cóż, odkąd jest świniak to odpuściły gekonowi. Teraz przesiadują przy klatce/na klatce świniaka.
Trzeba uważać, bo koty są ciekawskie bardzo, ponadto to drapieżniki, nigdy nie wiadomo, kiedy w nich obudzi się instynkt.
Na razie tylko obserwują z ciekawością, no i nachalnością. Trzeba na noc zamykać drzwi od pokoju, w którym znajduje się klatka ze świniakiem.
Świniak okazał się bardzo spokojnym, towarzyskim stworzeniem. Ślicznie jest rozczochrany.
Jak poczuję się lepiej, to pomyślę o fotografiach.
Na razie nadal czuję się fatalnie i już sie zaczęłam nakręcać, że może coś nie tak wykonali operację, że to są powikłania itp itd.
W tygodniu pomęczę trochę lekarzy. Choć oni raczej mydlą mi oczy, że to niemożliwe, że to może inna przyczyna itp...
Zobaczymy, chciałabym aby to minęło, problemy z przełykaniem i ból.
Z czasem pomyślę o samopoczuciu typu napady gorąca, lęków... To pewnie kwestia dobrania odpowiedniej dawki hormonu.
No i jeszcze żal mi mojego dziecka, które chce być dorosłe.
Mieszka z obcymi osobami. Ma współlokatorkę "karynkę" (teraz już wiem co to oznacza), z którą trudno jej nawiązać porozumienie. Pożycza rzeczy od córki zamiast sobie kupić tłumacząc się, że nie ma kasy (a na nałóg ma). Wraca nietrzeźwa, trochę brzydko pachnie i trzeba wietrzyć mieszkanie. No cóż, muszą sobie z nią poradzić. Izolacja jej nic nie da. Muszą chyba po prostu wyznaczyć granice, nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Nawet poznana kobieta z jej nowej pracy powiedziała : witaj w dorosłym życiu, poznasz jeszcze róznych ludzi...
Zastanawiam się czy wytrzyma czy wkrótce wróci do domu.
W domu to ja czasem marudzę, ucz się... Kto tam ją będzie mobilizował...
W sumie nadal ja, bo będę dzwonić i wypytywać.
Jak sie lepiej poczuję to ją odwiedzę. Musze jej zafundować nowego laptopa.
Jejku, jakie życie jest męczące
ale świniak jest super, to pieszczochy. Jestem zaskoczona, bo nie znałam na tyle świnek morskich.
Przed chwilą zajrzałam do Stefana (bojownik). To staruszek już, jego dni są raczej policzone. To jest najsmutniejsze w tym, że wszystko ma swój kres. Odchodzą ludzie, zwierzęta... Może faktycznie najlepiej mieć żółwia, bo jest w stanie cię przeżyć...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:17, 19 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
świniak
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez rosegreta dnia Pon 19:26, 19 Mar 2018, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:29, 19 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Niniuś
Post został pochwalony 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Pon 20:15, 19 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Wiluś też bardzo ładny.
Kiedy patrzę na bojowniki, na te piękne rybki o rozmaitych, nasyconych kolorach, jest mi smutno, że nie można tej gamy niezwykłych barw połączyć i że, raz, przez swoją naturę, dwa, przez kaprys człowieka, te efektowne samczyki skazane są na samotne obijanie się w akwariach. |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:21, 19 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Bojowniki mogą przebywać tylko z samicą. Fakt, że samice są mało atrakcyjne, ale ich taniec godowy jest przepiękny tzn. pary bojowników. Choć pamiętam, że samice potem odławialiśmy, żeby jej nie zamęczył. No cóż. Dużo się nauczyłam o rybkach od męża. Zresztą on powinien pracować w zoo a nie w sklepie zoologicznym.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
animavilis Gość
|
Wysłany: Pon 20:38, 19 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
O, Twój mąż ma ciekawą pracę. Więc stąd ta menażeria... |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:42, 19 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Taaa, niczym Seeni przynosi pracę do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kewa optymistyczna realistka
Dołączył: 05 Lis 2005 Posty: 24976 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1879 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: prawie Wrocław
|
Wysłany: Wto 10:52, 20 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
rosegreta napisał: | Taaa, niczym Seeni przynosi pracę do domu. |
Dobre
Ale może chociaż wkłada w nią więcej serca?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Formalny maszynista z Melbourne
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 8251 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 534 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3 planeta od Słońca Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:15, 20 Mar 2018 Temat postu: |
|
|
Świetne te zwierzaczki. Bałbym się jednak trzymać je w domu, bo nie poświęcałbym im obecnie zbyt wiele czasu. Gdy synowie byli w domu, mieli chomiki, były psy...
Młodszy syn któregoś dnia przyniósł do domu ogromnego ślimaka Winniczka i uparł się, że go wytresuje )) Winniczek miał pewnie około 6 cm.
Na muszli tego potwora syn wykaligrafował pisakiem imię Ludwik i cierpliwie rozpoczął tresurę. Ludwik mieszkał w przykrytym szybą starym terrarium po chomiku, stojącym na parapecie okiennym. Nie zdradzał szczególnego zapału do reagowania na wołanie po imieniu pomimo stosowania do tresury liści sałaty. Winniczek korzystał z niedbałego zasuwania szyby na terrarium i można było go czasem znaleźć na firanie - pod sufitem, na ścianie w przedpokoju, a kiedyś znalazł się dopiero po zapaleniu lampy w jej kloszu. Przeważnie znajdowało się go po połyskliwym śladzie, który zostawiał. Cały eksperyment skończył się po trzech miesiącach. Ludwik skorzystał z uchylonego okna i wybrał wolność. Oglądanie muru na zewnątrz budynku oraz trawy wokół nie przyniosło sukcesu...
Syn zrezygnował ze ślimaka i spytał czy może przynieść szczura gdy uda mu się go upolować. Ja miałem przygotować specjalną pułapkę, która szczurowi nie zrobiłaby krzywdy... Głosowanie domowników syn przegrał...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:06, 06 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Rose odsłona 5397
Ktoś spytał o wyniki. Jeszcze ich nie mam. Wszyscy już mają tylko nie ja. Znając moje szczęście gdzieś zaginęły lub po prostu sami nie wiedzą jak rozstrzygnąć. W każdym razie przemyślałam wszystko. Pamiętam moją kuzynkę. Optymistyczna, wierząca osoba. Dla niej nie było szklanek do połowy pustych... Nie, nigdy nie poddam się chemii, o ile by mi kiedykolwiek ktoś proponował, na dzień dzisiejszy - nie.
Ale ale, przecież nie muszę.
Kij tam z leczeniem.
Najbardziej wkurzają mnie nerwy...
Koty mi wybaczyły to, że chciałam wyprowadzić ich z domu (pozbawić ich dachu, zmienić im rodzinę), bo jestem ich matką karmicielką.
Z rzuciły klatkę ze świniakiem z szafki na podłogę. Klatka przeżyła, świniak też zresztą. Dostał buraczka i trauma mu przeszła, żebrał o kolejna porcję.
Stefan umarł niestety , był juz bardzo wiekowy i tak chyba pobił rekord żywotności rybek.
Stefan był mało kłopotliwy.
Dziś wydzwaniają z pracy. Oczywiście czerpią z mojej wiedzy i doświadczenia. Niby pytają się jak sie czuję, ale dobrze wiem, że mają to gdzieś. Jestem na razie im przydatna, chcą aby "murzyn" jak najszybciej wrócił i to w pełnej gotowości na czekająca zadania. No cóż, jestem najemnikiem.
Mniejsza o to.
Mnie zastanawia jedno. I tu i w świecie realnym jest tak, że mi można powiedzieć jaka to ja nie jestem podła i zła, ale w drugą stronę to już obraza jest wielka. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich. Raczej takich luźnych znajomości. Ponieważ wychodzę z założenia, że nikt nie jest doskonały... zauważam i dobre i złe cechy, tzn. takie, które cenię u innych i takie, które mnie drażnią. Nie poznałam jeszcze osób, które by były idealne wg mnie. Może jestem zbyt krytyczna. Nawet u mojego partnera. Kocham go, ale dostrzegam wady, sporo rzeczy mnie u niego drażni.
Może ja nie potrafię kochać... Nawet u swoich dzieci, za które dałabym sie pokroić dostrzegam mnóstwa wad. Choć to, że je dostrzegam, nie pozbawia mnie dumy z nich... Dostrzeżenia tego, że sa wyjątkowe.
Kończę, lepiej poodkurzam. Okurzanie jest bardziej pożyteczne.
Niepokoi mnie ból kości... Jestem specyficznym hipochondrykiem. Hipochondrykiem, który raczej unika badań i lekarzy, nie cierpi szpitali.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Seeni Królewna Glątwa
Dołączył: 16 Wrz 2005 Posty: 18510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2377 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Pią 18:48, 06 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Jak to jeszcze nie masz??? Przecież czekasz od 14 marca.
Na Twoim miejscu zrobiłabym koszmarną awanturę. Wyniki powinny być w przeciągu 14 dni.
Nie martw się, wszystko będzie dobrze
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
rosegreta kontynuacja stanu początkowego
Dołączył: 01 Maj 2016 Posty: 1147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 137 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:29, 09 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
No i jeszcze poczekam... Przejechałam się do szpitala, pani była uprzejma, tam w ogóle wszyscy starają się być uprzejmi. No fakt, oddział chirurgii z pododziałem chirurgii onkologicznej...
Przedzowniła do ośrodka badawczego w Łodzi. Mam czekać. Może w ten czwartek a może za tydzień... W sumie to nic nie zmieni raczej, nie wiem... ale się denerwuję.
Umarła moja imienniczka. Nie znałam jej osobiście, poznałam na blogu fotograficznym, miała ok 40 lat, rak.
Jakoś tak wszystko próbuje mnie przygnębić... ale nie, ale nie... idę dziś na koncert Korteza. W piątek w bibliotece miejskiej byłam na recitalu Zamachowskiego. Sympatyczny człowiek, było kameralnie...Bawiłam się dobrze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|